- 510 kilometrów doskonałej trasy rowerowej
- Krajobrazy Południowego Tyrolu, Tyrolu Wschodniego i Karyntii
- Pierwszy wieczór na mistrzostwach Europy
- W pięknie odnowionym Grand Hotelu w Toblach
- San Candido - ostatnia szansa na włoską kawę
- Przyjemny Lienz na posiłek w trasie
- Przez Tyrol Wschodni po doskonałych drogach rowerowych
- Kawa, kanapki i prąd z rowerowego kontenera
- W Karyntii więcej jest naturalnych nawierzchni
- Po roku wracamy nad pełne przyjemności Weissensee
- Selfie nad wodą i sprawdzanie certyfikatów covidowych
- Przyczepki, tandemy, rowery poziome i cargo
- Przyjazny Radbutler wita nas w Villach
- Makieta Karyntii i muzeum motoryzacji w Villach
- Aż jedenaście elektrowni wodnych nad Drawą
- Największa przepławka dla ryb w Europie
- Żerujące na polu ginące ibisy grzywiaste
- Nowe perspektywy w artystycznej instalacji
- Kilkadziesiąt najciekawszych kilometrów w Karyntii
- Rutynowa kontrola rowerów nad Drawą
- Drogowskazy kierują do łóżka i na targ
- Interwałowy odcinek na koniec podróży
- Droga rowerowa 100 metrów nad lustrem wody
- Pandemia nie przeszkadza w rowerowych podróżach
- Pięć gwiazdek jakości ADFC dla szlaku Drawy
- Stowarzyszenie gospodarzy szlaku Drawy
- Gdzie rezerwować noclegi i szukać informacji
- Bird Service oferuje trasę w Karyntii
- Planuj wyprawy rowerowe z wyprzedzeniem!
510 kilometrów doskonałej trasy rowerowej
Cały szlak rowerowy rzeki Drawy (Drauradweg po niemiecku, dosłownie droga rowerowa Drawy) ma długość około 510 kilometrów długości. Startuje w mieście Toblach (po włosku Dobbiaco) u podnóża Dolomitów we włoskim Południowym Tyrolu, by przez Tyrol Wschodni i Karyntię w Austrii, a następnie przez Słowenię dotrzeć do miasta Varaždin w Chorwacji. W zależności od kondycji rowerzysty, na jego pokonanie należy przeznaczyć 5-7 dni, aby dzienne dystanse pozwoliły jeszcze na zaglądanie w ciekawe miejsca na trasie czy poznawanie walorów gastronomicznych mijanych okolic. Przebieg naszej wycieczki wzdłuż Drawy wyniósł niecałe 300 kilometrów - ze względu na epidemiczne utrudnienia zakończyliśmy trasę tuż przed granicą austriacko-słoweńską, na przystanku kolejowym w małej miejscowości Aich/Dob.
Krajobrazy Południowego Tyrolu, Tyrolu Wschodniego i Karyntii
Ponieważ kilkudniowa jazda wzdłuż rzeki może niektórym z rowerzystów wydawać się nużąca, naszej ekipie zaproponowałem modyfikację przejazdu nad Drawą o “odcinek specjalny” nad położone ponad 300 metrów wyżej jezioro Weissensee. Z jednej strony kierowała mną chęć uatrakcyjnienia przejazdu przez Karyntię, z drugiej - mam w sobie wciąż świetne wspomnienia znad Weissensee z zeszłego roku, gdy po Karyntii jechaliśmy trasą Wielkiej Pętli Jezior Karyntii, której częścią jest przejazd właśnie przez te okolice. Pozostały podstawowy przebieg Drauradweg nie wymagał dodatkowych modyfikacji. Krajobrazy najpierw włoskiego Południowego Tyrolu, potem austriackiego Tyrolu Wschodniego, a następnie Karyntii, świetnie wywiązały się z roli niemego animatora wyprawy rowerowej, kierując nasz wzrok na co rusz nowe naturalne obrazy wokół drogi rowerowej.
Pierwszy wieczór na mistrzostwach Europy
Szczęście do ciekawych podróży uśmiechnęło się do nas już pierwszego dnia. Naszemu wieczorowi w Toblach towarzyszyła nie tylko kolacja na tarasie przyjemnej włoskiej knajpki, ale także ćwierćfinał mistrzostw Europy w piłce nożnej, który właśnie tego dnia reprezentacja Włoch rozgrywała z Belgią. W piłkę “grały” tego dnia wszystkie lokale umożliwiając oglądanie meczu na dużych telewizorach lub wywieszonych na ścianach budynków ekranach. Ciekawsze od wydarzeń na boisku było dla nas obserwowanie piłkarskich zwyczajów Włochów. Bez względu na wiek, płeć czy status, kibicowanie włoskiej reprezentacji odbywało się dość kulturalnie i bezpiecznie, choć naturalnie momentami było bardzo żywiołowo i donośnie. Tą najbardziej doniosłą chwilą było naturalnie odśpiewanie włoskiego hymnu narodowego - na stojąco i z dłonią na sercu, choć... zdecydowanie nie przez wszystkich obecnych.
W pięknie odnowionym Grand Hotelu w Toblach
W pierwszy wyprawowy poranek, jeszcze przed wyruszeniem w trasę, obejrzeliśmy ekspozycję poświęconą Dolomitom w centrum turystycznym parków naturalnych Tre Cime i Fanes-Sennes-Braies. Centrum mieści się w efektownie odrestaurowanym kompleksie dawnego Grand Hotelu w Toblach, który wybudowano pod koniec XIX wieku. Duża część ekspozycji poświęcona jest geologicznej i geomorfologicznej charakterystyce Dolomitów i doliny Pustertal. Oprócz informacji turystycznej i wspomnianej ekspozycji, mieści się tu także pensjonat w którym spaliśmy, hostel i centrum kulturalne z salą koncertową, gdzie - gdy część z nas poszła oglądać mecz piłkarski - pozostali wysłuchali koncertu muzyki klasycznej, który akurat miał miejsce. Warto wiedzieć, że pensjonat w Grand Hotelu dysponuje dość dużym, dostępnym parkingiem dla gości, gdzie na czas naszej wycieczki po szlaku rowerowym Drawy zostawiliśmy samochody.
San Candido - ostatnia szansa na włoską kawę
Ten włoski początek Drauradweg w Dolomitach ma niestety tylko symboliczną wartość dla całej trasy i tym samym bardziej drażni efektownymi panoramami Dolomitów niż daje poczucie ich odwiedzenia. We Włoszech w praktyce spędzamy zaledwie 16 kilometrów jazdy, ale nawet tak krótki odcinek świetnie wpasowuje się w zróżnicowanie całego szlaku rowerowego Drawy. Tym bardziej, że drugim oprócz Toblach włoskim miastem na tym krótkim odcinku jest urokliwe San Candido (w niemieckim: Innichen). Tutejsza stacja kolejowa to stacja przesiadkowa w podróży między Południowym Tyrolem a Tyrolem Wschodnim i Karyntią. W uliczkach zabytkowego centrum miasta można znaleźć zarówno dobry sklep sportowy, wypożyczalnię rowerów, uzupełnić zapasy żywności, ale także zasiąść całą ekipą na pierwszą i niestety ostatnią tego dnia włoską kawę, najlepiej w jednej z knajpek w cieniu kolegiaty w San Candido.
Kolegiata w San Candido, której wysoka, romańska wieża góruje nad miastem, jest uznawana za najważniejszy zabytek romański w Tyrolu i w ogóle w Alpach Wschodnich. Została założona już w VIII wieku, a obecna forma powstała w XII i XIII wieku. Do czasów obecnych przetrwała w nienaruszonym stanie i stanowi na pewno jeden z najcenniejszych obiektów zabytkowych na całej trasie. Koniecznie należy zajrzeć do udostępnionego zwiedzającym surowego, romańskiego wnętrza kolegiaty, gdzie nad ołtarzem wisi krucyfiks z postaciami patronów miasta. Pod ołtarzem znajduje się również otwarta dla zwiedzających krypta.
Przyjemny Lienz na posiłek w trasie
Przekroczenie granicy Austrii i Włoch następuje w dość niepozornym miejscu na szlaku, oznaczonym tablicami z symbolami Unii Europejskiej. W tym miejscu zaczyna się tyrolski etap trasy rowerowej Drawy - wjeżdżamy do powiatu Lienz, nazywanego też Tyrolem Wschodnim, będącego częścią kraju związkowego Tyrol. Co ciekawe, Tyrol Wschodni stanowi eksklawę właściwego Tyrolu, co oznacza, że aby przejechać np. do stolicy Tyrolu - Innsbrucka, należy przejechać przez kraj związkowy Salzburg. Stolicą Tyrolu Wschodniego jest właśnie Lienz, gdzie w przyjemnym, pełnym kwiatów centrum, zatrzymujemy się na obiad. Chwilę wcześniej przejeżdżamy pod rozwieszonymi ubraniami na ulicy Zwergergasse, gdzie na ulicznej scenie odbywają się latem koncerty i przedstawienia.
Przez Tyrol Wschodni po doskonałych drogach rowerowych
Krótki odcinek trasy rowerowej Drawy na terenie Tyrolu Wschodniego, który w całości przejeżdżamy tego dnia, pozwala już zachłysnąć się doskonałym przygotowaniem całego szlaku. Towarzysząca nam na pierwszych kilometrach Drawa ma jeszcze charakter zaledwie nieco większego strumienia, a na kilometrach ostatnich, za Lienzem, ma już szerokość i rwący nurt charakterystyczny dla górskiej rzeki. Na tyrolskim odcinku trasy zauważalny jest także duży spadek rzeki, więc wiele odcinków rowerowych to przyjemne zjazdy dające jeszcze więcej przyjemności z jazdy. Z jazdy, która przez cały ten dzień ma miejsce na asfaltowych drogach rowerowych z dala od ruchu samochodowego i zwykle bezpośrednio nad samą Drawą. Jeden z najbardziej widowiskowych fragmentów ma nawet świeżo położoną, gładką asfaltową nawierzchnię i jeszcze jasne, nie zajęte przez rośliność pobocze z drobnego kruszywa - doskonały dowód na fakt zainteresowania rowerowym szlakiem u miejscowych samorządowców.
To właśnie na tyrolskim odcinku przez dłuższy czas towarzyszy nam panorama Alp Gailtalskich, których częścią są Dolomity Lienzkie. Ich nazwa nawiązuje do niedalekich słynnych sąsiadów nie z powodu podobieństwa geologicznego, ale ze względu na podobne do Dolomitów kształty górskich grani Dolomitów Lienzkich. Dolomity Lienzkie i całe Alpy Gailtalskie cieszą się dużą popularnością u miłośników pieszych wędrówek, także ze względu na liczne via ferraty poprowadzone na ich terenie. Całe pasmo Alp Gailtalskich ma około 100 kilometrów długości, a jego najwyższym szczytem jest Große Sandspitze, 2770 m n.p.m. Malownicze jezioro Weissensee nad którym planowaliśmy zameldować się kolejnego dnia leży właśnie na terenie Alp Gailtalskich.
Kawa, kanapki i prąd z rowerowego kontenera
Gdzieś przed Lienzem zatrzymuje nas na chwilę nieoczekiwany obiekt. To kontener stojący przy szlaku, który pełni rolę samoobsługowego sklepiku, miejsca odpoczynku i punktu ładowania baterii do rowerów elektrycznych. Skłamałbym, gdybym napisał, że estetyka tego punktu mnie zachwyciła, ale domyślam się, że może w tym kierunku mogą pójść punkty usługowe przy szlakach rowerowych. Nie wymagają ogromnych inwestycji, zapewniają rowerzyście podstawowe produkty, a na siłę mogą służyć nawet jako schronienie przed deszczem czy innymi niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Jednak czy wszystkie dobre strony takiego miejsca powinny okazać się ważniejsze od kwestii wizerunkowych, właśnie estetycznych, które tutaj nijak mają się do alpejskiego krajobrazu?
W Karyntii więcej jest naturalnych nawierzchni
Kolejny dzień to już Karyntia i jej odcinek Drauradweg. Ponieważ w Austrii za utrzymanie szlaków rowerowych odpowiadają poszczególne kraje związkowe, szybko przekonujemy się, że Karyntia ma swój pomysł na Drauradweg, wyraźnie inny niż poprzedni Tyrol Wschodni. Aż do końca naszej podróży po trasie rowerowej Drawy wiele odcinków biec będzie po nawierzchniach naturalnych i szutrowych. Bez obaw jednak - nawet gdy pod kołami pojawia się ziemia, zawsze jest twardo i wygodnie. Tym samym obraz Karyntii jaki mamy przed oczami przybiera często nieco bardziej naturalne szaty niż to, co widzieliśmy w Tyrolu Wschodnim, gdzie szlak biegł w całości po asfaltowych nawierzchniach. Wszystko wskazuje jednak na to, że nawierzchnie w Karyntii nie przeszkadzają ani nam, ani innym rowerzystom jadącym trasą rowerową Drawy.
Po roku wracamy nad pełne przyjemności Weissensee
Ten pierwszy dzień w Karyntii to też dzień, kiedy opuszczamy na około 50 kilometrów prowadzącą nas Drawę. Jedziemy nad wspomniane na początku tekstu jezioro Weissensee - najwyżej położone jezioro kąpielowe w Austrii. To także odcinek trasy, którego fragment należy pokonać… statkiem wycieczkowym, gdyż wokół położonego wysoko w Alpach jeziora nie prowadzi żadna droga dostępna dla rowerów turystycznych. Byliśmy tu sami w zeszłym roku jadąc rowerową Wielką Pętlą Jezior Karyntii i doskonale wspominając te okolice bez wahania zaciągnęliśmy tu naszą tegoroczną ekipę. Koszt dotarcia nad jedno z najpiękniejszych miejsc w Austrii jest niewielki - to kilkukilometrowy podjazd leśną, czasami dość stromą, drogą. W zamian dostajemy turkusową wodę Weissensee, klimatyczne knajpki wokół niego i oryginalny wodny odcinek, który pokonać możemy pierwszym hybrydowym statkiem wycieczkowym w Austrii. A skoro nad jezioro Weissensee prowadził znaczący podjazd, to powrót do doliny Drawy oznacza aż kilkanaście kilometrów przyjemnego leśnego zjazdu.
Dobrze jest nie planować na ten dzień długiego dystansu, by móc nacieszyć się wakacyjnym nastrojem popularnych wśród Austriaków okolic Weissensee. To jezioro ma aż 20 kilometrów długości! Wkrótce po dotarciu nad jezioro natykamy się na drewniane stoły i rozstawione wokół nich parasole - to Tschatscheleria, swojska restauracja z rowerowym klimatem, gdzie zatrzymaliśmy się na posiłek. Zaledwie półtora kilometra dalej znajduje się dolna stacja 4-osobowego wyciągu krzesełkowego, którym szybki przejazd tam i z powrotem był dla części z nas doskonałym urozmaiceniem dnia i pozwolił spojrzeć na turkusowe Weissensee z góry. A przed wejściem na pokład statku na przystani Ronacherfels zatrzymaliśmy się jeszcze na kawę w prawdopodobnie najbardziej malowniczej knajpce w Karyntii.
Selfie nad wodą i sprawdzanie certyfikatów covidowych
Między miastami Spittal an der Drau i Villach koryto Drawy jest już szerokie i rzeka ma już swój dojrzały kształt. Wiele odcinków ma leśno-szutrowy charakter i biegnie niemal nad zwierciadłem wody, co musi skutkować zalewaniem tych odcinków przy nieco większych stanach wody. Na tym odcinku mijamy między innymi niewielką kawiarnię w Kellerbergu, gdzie sympatyczna kelnerka - jako jedyna przez kilka dni spędzonych w Austrii - sprawdza uważnie nasze europejskie certyfikaty covidowe. Dokładnie naprzeciw budynku kawiarni, na końcu drewnianego pomostu stoi duże czerwone serce - idealne miejsce na pamiątkowe selfie. Choć my do tego celu wykorzystaliśmy specjalnie przygotowaną drewnianą ramę stojącą tuż przy rowerowym szlaku nieco wcześniej.
Przyczepki, tandemy, rowery poziome i cargo
Na około 20-30 kilometrach przed Villach spotykamy największy rowerowy ruch na całej trasie. Obserwujemy duże zróżnicowanie zarówno wśród rowerzystów, jak i rowerów, na których podróżują. Starając się zrobić zdjęcie drogowskazów trasy wzdłuż Drawy, oznaczonej austriackim symbolem R1 i transalpejskiej trasy rowerowej Alpe-Adria, trafiam na piękną rowerową rodzinkę na oryginalnych tandemach. Taki rower w wersji wyprawowej, z piastą Rohloffa, może kosztować prawie 40 tysięcy złotych! A podobnie pozytywnych, sympatycznych przykładów rodzinnych rowerowych podróży w Karyntii obserwowaliśmy znacznie więcej - wpadały nam w oko także rowery poziome, rowery cargo, rowery z przyczepkami dziecięcymi i ogromne zróżnicowanie klasycznych rowerów turystycznych.
Przyjazny Radbutler wita nas w Villach
W Villach czujemy się już niemal jak w domu, o czym bardzo wprost daje nam znać sympatyczny "domowy" wystrój sceny na głównym placu miasta. Sympatyczne miasto pamiętamy, podobnie jak Weissensee, z zeszłego roku. To tu na miejskim, darmowym parkingu przeznaczonym dla turystów zostawiliśmy wtedy samochód - Villach było więc dla nas i początkiem, i końcem podróży po Karyntii. Wjeżdżając do miasta z ciekawością zaglądamy jeszcze do Radbutlera. To prowadzony przez miasto Villach punkt dla rowerzystów, gdzie bezpłatnie można przechować rower i rowerowe bagaże podczas zwiedzania miasta, a nawet noclegu. W zeszłym roku byliśmy tutaj poza podstawowymi godzinami otwarcia i zastaliśmy go zamkniętym. Tym razem przekonujemy się, że rzeczywiście cieszy się powodzeniem wśród turystów jadących szlakiem Drawy.
Makieta Karyntii i muzeum motoryzacji w Villach
Będąc w Villach zaglądamy do miejsc, na które nie starczyło nam czasu w zeszłym roku. Jednym z nich jest ogromna makieta Karyntii, którą oglądać można podczas krótkiego pokazu multimedialnego, niestety - tylko w języku niemieckim. Jeśli lubicie śledzić na mapach Wasze przejazdy rowerowe, obserwować mijane szczyty i pasma górskie - to będzie doskonałe miejsce do odwiedzenia. Drugim było muzeum motoryzacyjne położone na wyjeździe z Villach, niedaleko trasy rowerowej. Obydwa te miejsca należą do atrakcji, jakie dostępne są bezpłatnie dla posiadaczy Kärnten Card, czyli karty zniżkowej przeznaczonej dla turystów odwiedzających Karyntię. Lista miejsc dostępnych z Kärnten Card jest doskonałym przewodnikiem jak spędzić czas zarówno w Villach, jak i w całej Karyntii. Rok temu zwiedziliśmy z niej między innymi zamek Landskron i wieżę widokową Pyramidenkogel.
Villach było największym miastem na naszej trasie wzdłuż Drawy i ciekawi byliśmy, jakie będą panować tu nastroje związane z pandemią koronawirusa. Okazało się, że sytuacja w zasadzie niczym nie różniła się od zeszłorocznej. Życie w mieście toczyło się w zupełnie zwykły sposób, choć z zachowaniem panujących w tamtym okresie covidowych restrykcji - wstęp do miejsc publicznych wymagał założenia maski i dezynfekcji rąk. Chyba najbardziej widoczną zmianą był kontener postawiony na głównym miejskim deptaku, gdzie można było poddać się szybkim testom na obecność koronawirusa. Wydaje się też, że w mieście nie widzieliśmy tak wielu turystów co rok wcześniej, że jednak trwająca pandemia odcisnęła swoje piętno na turystycznych statystykach.
Aż jedenaście elektrowni wodnych nad Drawą
Podróż po szlaku rowerowym Drawy za Villach nabiera zupełnie nowych kształtów. O ile elektrownie wodne na rzece przed Villach nie odbierały rzece tego właściwego, żywego charakteru, o tyle Drawa za Villach staje się właściwie ciągiem wydłużonych zbiorników wodnych ze stojącą wodą. Granice kolejnych akwenów wyznaczają kolejne zapory wodne, wszystkie z funkcjonującymi wewnątrz elektrowniami wodnymi. Na austriackim odcinku Drawy zbudowano aż jedenaście takich elektrowni, w Słowenii - dziewięć, co sprawia, że Drawa należy do najbardziej eksploatowanych pod tym względem rzek w całej Europie. Ciekawe, że energia pozyskana przez elektrownie na Drawie stanowi 3% całego zapotrzebowania Austrii na prąd - dużo to, czy mało?
Największa przepławka dla ryb w Europie
Tak ogromna liczba urządzeń hydrotechnicznych na Drawie musi budzić obawy o los ryb i innych żywych organizmów zamieszkujących rzekę. Austriacy pomyśleli o tym i starają się umożliwić wędrówkę ryb przez zapory za pomocą przepławek, jakie zbudowano już na dziewięciu z jedenastu zapór. Naszą uwagę na zaporze i elektrowni Annabrücke zwróciła ta największa - nie tylko na Drawie, ale i w całej Europie. Przepławka w Annabrücke ma długość aż 750 metrów, a składa się z aż 172 basenów z 21 strefami odpoczynku i tarła. Różnica poziomów między jej początkiem i końcem wynosi aż 26 m - to ta wartość czyni ją najwyższą przepławką dla ryb w Europie. W praktyce działa jak serpentyna wijąca się powoli pod górę po stromym zboczu, którą ryby mogą ominąć przeszkodę w postaci ogromnej zapory z elektrownią wodną.
Żerujące na polu ginące ibisy grzywiaste
Właśnie za Villach, na jednym z pól, obok którego biegła nasza trasa, zauważyliśmy w oddali kilka średniej wielkości ptaków. Zrobiłem kilka zdjęć sylwetki, która wydała mi się znajoma i… zapomniałem o sprawie. Po powrocie do domu przypomniałem sobie o zdjęciach i po chwili poszukiwań wiedziałem, że były to najprawdopodobniej ibisy grzywiaste! Ptak, który ma status gatunku krytycznie zagrożonego, był przedmiotem projektu reintrodukcji LIFE+ fundowanego przez Unię Europejską, który zakończył się w 2019 roku i miał miejsce właśnie w Austrii, w Niemczech i we Włoszech. Wtedy w całej Europie było ich zaledwie 140 sztuk. Te pięć osobników które żerowało na polu musiało pochodzić właśnie z tego programu. Fajne!
Nowe perspektywy w artystycznej instalacji
Niedaleko zapory w Feistritz im Rosental, na brzegu Drawy tuż przy szlaku rowerowym, stanęła w zeszłym roku instalacja wiedeńskiego artysty Armina Guerino - dziesięć wysokich paneli z umieszczonymi po obydwóch stronach lustrami. To część Festiwalu Nowych Perspektyw Horizontal20 i powołanej z tej okazji “szkoły percepcji”. Lustra stojące w naturalnej scenerii mają u obserwatora wywoływać zwątpienie w prawdziwość widzianego obrazu, a jednocześnie osobie znajdującej się wewnątrz instalacji mają pokazywać jej sylwetkę z rzadko oglądanej perspektywy. Jedno i drugie pobudzać ma do refleksji na temat tego, w jaki sposób widzimy świat i czy potrafimy odróżniać prawdę od fałszu. A czy Wy potraficie wskazać na poniższym zdjęciu, co jest realnym widokiem, a co tylko lustrzanym odbiciem? :-)
Kilkadziesiąt najciekawszych kilometrów w Karyntii
Gdy przez liczne zapory wodne turkusowa Drawa nieco zamiera, za zabawianie rowerowego turysty biorą się dalsze plany w krajobrazie. Kilkudziesięciokilometrowy odcinek między Ferlach a Völkermarkt jest prawdopodobnie najatrakcyjniejszym fragmentem całej trasy, a jego zdjęcia pojawiają się na materiałach promocyjnych Karyntii. Znaki Drauradweg prowadzą nas po naturalnej drodze wzdłuż uregulowanego koryta rzeki, do którego zbliżają się strome ściany doliny. Otoczenie szlaku rowerowego nabiera śródziemnomorskiego klimatu, mijamy zaledwie jedną, może dwie wsie, elektrownię, kilka maleńkich osad, w tym ośrodek z przyjemną restauracją nad wodą, trzykrotnie zmieniamy brzeg Drawy którym się poruszamy. Pod kołami na całym tym fragmencie trasy przyjemnie chrzęści drobny szuter dodając jeździe naturalnego charakteru.
Jeśli szukać ucieczki od miast, ludzi, to właśnie tutaj, choć… większość tej części trasy przejeżdżamy po wałach przeciwpowodziowym Drawy, jakie powstały przy jej regulacji. Tak do końca trudno więc mówić o zupełnie naturalnym krajobrazie. Fragment ten to jednocześnie też drugie najpopularniejsze miejsce na trasie Drauradweg, o czym mówi nam kilka spotkanych grup rowerzystów poruszających się w kierunku odwrotnym do naszego. Może to osoby jadące szlakiem Wielkiej Pętli Jezior Karyntii, które właśnie w tej okolicy zjeżdżają nad Drawę znad jeziora Klopeiner See?
Rutynowa kontrola rowerów nad Drawą
To w tamtej okolicy zatrzymuję się na krótki przegląd naszych rowerów. Mimo że już zdążyliśmy się bardzo polubić z naszymi raymonami z Centrum Rowerowego, staram się nie przegapić nawet jednej niedokręconej śrubki. Przed wyjazdem zmieniłem oryginalne, bardziej szosowe opony Continental Ride City na uniwersalne, może i najbardziej popularne turystyczne opony rowerowe, czyli Schwalbe Marathon Plus Tour. Na pewno nie są liderem w branży jeśli chodzi o wagę, ale doskonale wywiązują się ze swojego zadania podczas wyprawowej jazdy. Solidna ochrona przed przebiciem, wzmocnione ścianki boczne i praktyczny bieżnik sprawiają, że nie trzeba z oponą obchodzić się jak z jajkiem. A napompowane do zalecanego maksimum 6 barów wydają się sprawnie radzić sobie także z oporami toczenia na asfalcie.
Drogowskazy kierują do łóżka i na targ
Gdzieś w okolicach Völkermarkt wpada mi w oko tablica informacyjna przy drodze rowerowej, będąca dobrym przykładem na przyjazne i praktyczne podejście austriackich samorządów wobec podróżujących wzdłuż Drawy rowerzystów. Tablica nie tylko kieruje do położonych w okolicy rowerowych pensjonatów, ale także informuje o porach środowych i piątkowych targów w mieście. Ciekawe, że nie ma jednego ustalonego wzoru dla tablic informacyjnych w Austrii, jednak większość trzyma się biało-zielonego schematu kolorów i przeważnie podłużnego kształtu. Zauważamy też, że w Austrii brakuje dużoformatowych reklam i banerów wiszących w przestrzeni publicznej, co niewątpliwie pozytywnie wpływa na krajobraz austriackich miejscowości.
Interwałowy odcinek na koniec podróży
Na dobre od rzeki oddalamy się dopiero za miastem Völkermarkt. Wjeżdżamy wyżej, między wsie położone na poszarpanych zboczach doliny. Czasami jedziemy przygotowaną drogą rowerową, czasami zjeżdżamy na mało uczęszczane drogi publiczne między wsiami. Zaskakują nas jeszcze źle oznaczone roboty drogowe, które ignorujemy wspólnie z innymi napotkanymi rowerzystami. To już nasze ostatnie kilometry spędzone na Drauradweg - po kilkunastu kilometrach interwałowej podróży przez niewielkie karynckie wioseczki trafiamy w końcu na niewielką stację kolejową Aich/Dob, z której co godzinę kursują powrotne pociągi do Villach. Zasiadamy w niewielkiej wiacie i... żałując, że to już koniec czekamy na nasz pociąg.
Droga rowerowa 100 metrów nad lustrem wody
Chwilę wcześniej żegnamy się z Drawą podczas emocjonującego przejazdu po dość niezwykłej drodze rowerowej. Jedziemy po konstrukcji z ażurowym podestem, podwieszonej pod mostem kolejowym Jauntalbrücke, wybudowanym w latach 1959-1962. W tamtych latach miał być jednym z najdłuższych i najwyższym mostem kolejowym w Europie. Jauntalbrücke ma 430 metrów długości, a tor kolejowy biegnie aż 95 metrów nad lustrem wody, które doskonale widoczne jest przez podest, po którym jeżdżą rowerzyści. To nie jest miejsce dla osób z lękiem wysokości, jednak widok który rozpościera się z mostu jest obłędny i stanowi idealny obrazek na pożegnanie z drogą rowerową Drawy.
Pandemia nie przeszkadza w rowerowych podróżach
W organizacji kilkudniowej wyprawy rowerowej do Karyntii nie przeszkodziła nam nawet pandemia koronawirusa. Dzięki szybkim podwójnym szczepieniom do Austrii pojechaliśmy z poczuciem pewnego bezpieczeństwa i bez szczególnych obaw o nasze zdrowie. Pandemia wpłynęła jednak na nasz sposób transportu - do Karyntii dotarliśmy samochodami, tym razem rezygnując z pociągów, którymi zwykle staramy się podróżować po Europie. Zgodnie z wcześniejszymi oczekiwaniami, podróżowanie rowerem po Europie tego lata było w większości bezpieczne, choć nadal obwarowane koniecznością noszenia maseczek w miejscach publicznych czy częstej dezynfekcji rąk. Wraz ze wcześniejszymi szczepieniami była to dla nas wszystkich niezmiernie niska cena za możliwość spędzenia urlopu na rowerze.
Pięć gwiazdek jakości ADFC dla szlaku Drawy
Oceniając trasy rowerowe w Europie Powszechny Niemiecki Klub Rowerowy (ADFC) analizuje całokształt projektu, produktu turystycznego, jakim są współczesne szlaki rowerowe. Aby szlak rowerowy został oceniony wysoko przez ADFC, musi - między innymi - być szeroko dostępny dla różnego rodzaju rowerów, czyli charakteryzować się wygodnym, bezpiecznym prowadzeniem po twardych nawierzchniach dobrej jakości, nie zawsze po asfalcie. Ważne jest położenie odcinków szlaku z dala od ruchu samochodowego, dostępność środków komunikacji zbiorowej - przede wszystkim z koleją, ale także czytelne oznakowanie na trasie, materiały informacyjne, a także naturalnie infrastruktura - obiekty noclegowe, restauracje, a także sklepy, serwisy i wypożyczalni rowerów. Najwyższa możliwa ocena dla Drauradweg gwarantuje, że nad Drawą nie będziecie mieli problemu z wymienionymi sprawami.
Stowarzyszenie gospodarzy szlaku Drawy
Wśród wymienionych punktów warto zwrócić na organizację zrzeszającą lokalnych przedsiębiorców, kierujących ofertę właśnie do turystów rowerowych jadących szlakiem rowerowym Drawy. To Verein Drauradweg Wirte, czyli Stowarzyszenie Gospodarzy Trasy Rowerowej Drawy z siedzibą w niedalekim Klagenfurcie. Organizacja zrzesza właścicieli obiektów noclegowych, restauratorów, wypożyczalnie rowerów, a także organizatorów wycieczek po trasie rowerowej Drawy. W takich miejscach możecie być pewni, że gospodarze będą rozumieć Wasze potrzeby, jak nocleg tylko na jedną noc i specjalne, bezpieczne miejsce do przechowania Waszych rowerów w nocy. Strona stowarzyszenia może więc być dobrym punktem startowym do organizacji wyjazdu rowerowego do Karyntii.
Gdzie rezerwować noclegi i szukać informacji
Wiele informacji - m.in. miejsca noclegowe, polecane etapy dzienne, ciekawostki o trasie - można znaleźć na oficjalnej stronie szlaku rowerowego Drawy. O Drauradweg pisze również Karyntia w specjalnym serwisie rowerowym w jeżyku polskim i tam znajdziecie informacje także o innych szlakach rowerowych biegnących przez Karyntię, m.in. o pięknej alpejskiej trasie Alpe-Adria. Nasze miejsca noclegowe w Karyntii rezerwowaliśmy w serwisie Booking.com, sprawdzając wcześniej obiekty należące do Stowarzyszenia Gospodarzy Trasy Rowerowej Drawy. I choć pozycja monopolistyczna Booking.com przez wielu jest niemile widziana, to my chwalimy sobie pewien poziom gwarancji, jaki daje ten serwis noclegowy. Warto zerknąć również na listę atrakcji, jakie dostępne są dla posiadaczy zniżkowej karty gościa regionu Karyntia - Kärnten Card.
Bird Service oferuje trasę w Karyntii
A jeśli nie chcecie zaprzątać sobie głowy organizacją wyjazdu i wolicie przyjechać “na gotowe”, nie martwiąc się nawet o rower, skorzystajcie z oferty Bird Service. Nasz partner w swojej ofercie posiada aż ośmiodniową wyprawę rowerową po Karyntii, podczas której przejedziecie nie tylko spory odcinek szlaku rowerowego Drawy - od miasta Spittal an der Drau przez Villach aż w okolice Ferlach, ale zwiedzicie również wiele innych zakątków tego regionu, w tym atrakcyjną stolicę Karyntii - Klagenfurt. Na specjalne życzenie Bird Service przygotuje Wam również ofertę przejazdu wyłącznie trasą rowerową Drawy w kształcie podobnym do naszego.
Planuj wyprawy rowerowe z wyprzedzeniem!
Namawiam od dawna, by planowanie letniej wyprawy rowerowej w Europie należy zacząć zimą. Wszystko przez duże zainteresowanie, którym cieszą się popularne regiony i turystyczne szlaki rowerowe w Europie. Więc jeśli zależy Wam na przyzwoitych noclegach, położonych przy trasach rowerowych i naturalnie możliwie niedrogich, poszukiwania należy zacząć już kilka miesięcy wcześniej. Zimą! Szybsze planowanie jest wskazane również wtedy, gdy zależy nam na tańszych biletach na przejazd pociągiem do Austrii, których w sprzedaży jest ograniczona liczba. Nasz tegoroczny wyjazd do Karyntii mieliśmy dopracowany już pod koniec wiosny. Powodzenia!
Szymonie, A co wybrać, gdzie będzie ciekawiej, na Pętli Jezior czy nad Drawą? Jechaliśmy dwa lata temu szlak Alpe-Adria, było dość trudno i za długo dla nas, więc szukamy czegoś na krócej w Karyntii. Dziękujemy.
Wydaje mi się, że więcej ciekawych rzeczy jest na Wielkiej Pętli Jezior, ale też jest też tam więcej odcinków bez infrastruktury. Nie jakoś szczególnie dużo, ale jednak. Drawa jest na pewno lepsza pod tym względem - teraz pamiętam tylko jakieś lokalne publiczne drogi na końcu, ostatniego dnia, reszta - wszystko drogi rowerowe, asfaltowe lub szutrowo-naturalne.
No i też Pętla to jednak więcej podjazdów, na Drawie jest ich dużo, dużo mniej. Moim zdaniem więc Drawa, ale dla urozmaicenia, by sama rzeka nie nużyła, z tym podjazdem pod Weissensee - powodzenia! :)
Cześć, patrzę na te zdjęcia i przypominam sobie podróż, jaką odbyliśmy z żoną po ślubie. Siedem czy osiem lat temu - z Innsbrucka przez Toblach do Villach, a potem do Polski. Miało być do Polski,ale wyszło do Wiednia. Dużo miejsc z Waszych zdjęć pamiętam, ale wydaje mi się, że wielu zupełnie nie. Czy mozliwe jest żeby pojawiły się tam gdzieś nowe drogi rowerowe, tzn że zmieniono przebieg szlaku nad rzeką? Wydaje mi się to nieco dziwne bo pamiętam że dolina była raczej wąska i byłoby trudno o miejsce.
Polecam też rzekę Mur - tam też idzie ładna trasa rowerowa, mniej popularna niż Drau Radweg. Pozdrawiamy - udanego sezonu :-)
Cześć! Tak - dobre oko. Rzeczywiście, pierwszy zwrócił mi na to uwagę Maciek z Bird.pl i porównałem od razu nasze ślady: sprzed 10 lat, gdy jechaliśmy przez Alpy i ten z 2021 roku. I faktycznie, przed Lienzem powstały nowe drogi rowerowe właśnie po przeciwnej (do dawnej) stronie rzeki. I nawet pokazuję je często w moich relacjach - to te ujęcia z takim świeżym, ciemnym kolorem asfaltu drogi rowerowej i rzeką z prawej strony.
Mur znam z przewodników, relacji, ale jeszcze nie byliśmy. Może, kiedyś? Dzięki za polecenie, również dobrego sezonu życzę :)
Dodaj Twój komentarz