- 5 tysięcy kilometrów szlaków rowerowych w Austrii
- Ziemia Salzburska zupełnie inna niż Saksonia
- W Austrii szlaki rowerowe mają sponsorów
- Wygoda w podroży z rowerem w pociągu
- Dobry szlak rowerowy nie musi być asfaltowy
- Arcyksiąże Jan z Austrii - patron Styrii
- Na biegówki do Ramsau am Dachstein
- Muzeum górnicze i lokalne tradycje w Öblarn
- Droga z widokiem na najwyższą górę Styrii
- Ośmy cud świata - biblioteka w Admont
- Muzeum historii naturalnej i muzeum sztuki sakralnej
- Na horyzoncie Hochtor i Alpy Ennstalskie
- Najstarszy drewniany most w Austrii
- Piękny przejazd przez Park Narodowy Gesäuse
- Ciemnoturkusowe wody Anizy
- Rynek w Weyer i zachowany 200-letni młyn
- Najsympatyczniejszy nocleg w Górnej Austrii
- Przepiękny Steyr sporym zawodem wyjazdu
- Powolne miasto Enns na koniec
- Austria bardzo przyjazna rowerzystom
- Rowery w Austrii z polskim biurem podróży
- Najwygodniejsza podróż z rowerem w Europie
- Jedna z najpiękniejszych tras w Europie
5 tysięcy kilometrów szlaków rowerowych w Austrii
Przez Austrię biegnie ponad 5000 kilometrów popularnych turystycznych tras rowerowych. W szczegółach te wielodniowe szlaki rowerowe w Austrii prezentuje strona internetowa Radtouren in Österreich, przygotowana także w języku polskim. Największą sławę zyskała sobie Donauradweg - droga rowerowa wzdłuż Dunaju. Tysiące turystów podróżują latem również po trasie Alpe-Adria biegnącej z Salzburga przez Alpy nad Adriatyk. Austriackie szlaki rowerowe to często nadrzeczne szlaki rowerowe, korzystające z efektownego połączenia górskich krajobrazów z dolinami rzek. Jest wśród nich szlak rowerowy Drawy, są szlaki Mury, Innu i właśnie Anizy (po niemiecku: Enns), nad którą spędziliśmy część naszej podróży po Europie z biletami Interrail.
Ziemia Salzburska zupełnie inna niż Saksonia
Nad Anizą na Ziemi Salzburskiej zastaliśmy zupełnie inne krajobrazy niż te, które podziwialiśmy na szlakach rowerowych w Saksonii kilka dni wcześniej. Wokół nas wyrosły szczyty Alp Wschodnich i od pierwszych kilometrów rowerowa wędrówka po Austrii nabrała naprawdę odświętnego charakteru. Uroku dodawały niewielkie alpejskie wsie z chronioną, zabytkową drewnianą zabudową, traktowaną jako element kulturalnego dziedzictwa alpejskich regionów. Pomiędzy nimi biegły dziesiątki kilometrów świetnie utrzymanych szutrowych dróg, wymarzonych do jazdy naszymi transami od Krossa, na pewno także wyśmienitych na coraz popularniejsze rowery typu gravel. W dodatku od początku naszego pobytu w Niemczech wciąż utrzymywała się piękna, upalna pogoda.
W Austrii szlaki rowerowe mają sponsorów
Szlak rowerowy Ennsradweg biegnie przez trzy austriackie “województwa”, czyli kraje związkowe. To po kolei: Ziemia Salzburska, Styria i Górna Austria. Co ciekawe, różniące się między sobą drogowskazy i inne rodzaje nawierzchni stosowanych na szlaku wydawały się wskazywać, że każdy z krajów związkowych samodzielnie utrzymuje swój odcinek trasy rowerowej nad Anizą. I każdy wywiązuje się ze swojego zadania znakomicie. Tym, czego nie mamy okazji widywać w Polsce, jest sponsorowanie szlaków turystycznych przez lokalne marki. Sponsorem salzburskiego odcinka był lokalny koncern mleczarski Salzburg Milch, którego logo przywitało nas na pierwszym dostrzeżonym drogowskazie szlaku w niewielkim Radstadt, a trasę rowerową w Styrii sponsorowała firma ubezpieczeniowa Hanse Merkur, znana także w Polsce.
Wygoda w podroży z rowerem w pociągu
Mimo uroczego ryneczku i oryginalnego “rowerowego ogrodu”, które zobaczyliśmy w Radstadt, miasteczko to zapamiętaliśmy głównie przez... emocje towarzyszące naszemu wysiadaniu z pociągu EuroCity, którym przyjechaliśmy z Monachium przez Salzburg. Zatrzymanie pociągu przy niepozornym, delikatnie mówiąc, peronie potraktowaliśmy jako postój “w polu” i w zupełnie ostatniej chwili zorientowaliśmy się, że to jednak nasze miejsce docelowe. A może tę nieuwagę spowodowały świetne warunki podróży z rowerami w pociągu EuroCity? Wagon w całości przeznaczony był dla podróżnych wiozących rowery w austriackie Alpy - połowa dla pasażerów, połowa na ich rowery, a niewielka powierzchnia części pasażerskiej sprzyjała integracji - większość zasiadających tutaj łączyła przecież ta sama rowerowo-podróżnicza pasja.
Dobry szlak rowerowy nie musi być asfaltowy
Pierwsze kilometry po tej mało znanej w Polsce trasie rowerowej zachwycają i udowadniają, że nie zawsze trzeba asfaltować rowerowy szlak, by stworzyć fantastyczne warunki do rowerowej wielodniowej wycieczki. Na wielu kilometrach trasy rowerowej nad Anizą użyto delikatnego szutru, na który wjazdu samochodom broniło odpowiednie oznakowanie. Chrzęst opon toczących się po naturalnej nawierzchni prowadzącej delikatnie z góry trasy, w dodatku w tej klasycznie pięknej sceneriii, budził w nas ten najlepszy rodzaj dobrych emocji, których poszukują rowerowi podróżnicy. Tym co różniło nasz austriacki szlak od dróg rowerowych w Niemczech, a także od później widzianych tras w Południowym Tyrolu i holenderskiej Fryzji, była szerokość rowerowych traktów: na większości z nich mogły bezpiecznie minąć się nawet trzy rowery.
Arcyksiąże Jan z Austrii - patron Styrii
Na granicy Ziemi Salzburskiej ze Styrią przywitało nas popiersie arcyksięcia Jana Habsburga. Mimo że nie zajmował żadnego oficjalnego stanowiska, Jan z Austrii w pierwszej połowie XIX wieku kierował rozwojem całego regionu. Dzięki jego staraniom powstały m.in. pierwszy bank w Styrii, towarzystwo ubezpieczeniowe, biblioteka i archiwa w Grazu, a nawet linie kolejowe i wyższa szkoła górniczo-hutnicza. Zasłynął również wkładem w pomoc głodującym mieszkańcom Styrii i popularyzacją uprawy ziemniaków jako rady na głód w latach 1816-1817. Dziś uważa się go za patrona Styrii, a na jego nazwisko lub postać można trafić w wielu miejscach. W Mandling, gdzie graniczą ze sobą dwa wspomniane regiony, znajduje się jeden z producentów odzieży wełnianej i filcowej, z których również słynie Austria. Fabrykę innego z nich - Lodenwalke w Rössing - zwiedzaliśmy podczas zimowego pobytu w Styrii.
Na biegówki do Ramsau am Dachstein
Przejazd przez miasto Schladming przywołał w nas fantastyczne wspomnienia z wyjazdu na biegówki w Ramsau am Dachstein. Do tej niewielkiej wsi prowadzi ze Schladming stroma serpentyna, która w obecnych czasach ocieplenia klimatu jest jak mechanizm teleportujący do krainy śniegu. Kulminacją naszego pobytu w Ramsau był dzień spędzony na nartach biegowych na przygotowanych trasach na lodowcu Dachstein na wysokości ok. 2700 metrów n.p.m. Pokrywa śnieżna leży tu nawet latem, tworząc dogodne warunki do trenowania narciarstwa biegowego przez okrągły rok - przyjeżdżała tu czołówka biegaczy narciarskich, w tym Justyna Kowalczyk. Popularnym miejscem na lodowcu Dachstein są również Lodowy Pałac i Wiszący Most, który prowadzi do robiącej ogromne wrażenie szklanej platformy widokowej nazwanej Schodami w Nicość. Zajrzyjcie koniecznie w powyższy link żeby zobaczyć te miejsca!
Wszystko wskazuje na to, że w połączeniu z dzisiejszymi wspomnieniami z pobytu na trasie Ennsradweg, te okolice w Styrii są dla nas naprawdę wyjątkowe. I na pewno nie jesteśmy jedyni, gdyż niewielki region turystyczny Schladming-Dachstein jest jednym z najpopularniejszych w Austrii. To miejsce, w którym uprawia się nie tylko turystykę rowerową, ale również kolarstwo górskie, a w sezonie zimowym - narciarstwo zjazdowe i snowboard. Na stronie internetowej najbardziej znanego ośrodka narciarskiego Planai w Schladming wpadła mi w oko informacja o nowych 10-osobowych gondolach kolei linowej, które zaczną pracę najbliższym sezonie 2019/20. A region Schladming-Dachstein jest jednym z pięciu, które tworzą największe zrzeszenie stacji narciarskich w Austrii - Ski amadé.
Muzeum górnicze i lokalne tradycje w Öblarn
Jadąc przez Styrię warto zwolnić i zaplanować przystanek w niewielkim Öblarn. Naszą uwagę przykuły tu oryginalne gabloty stojące przed zabytkowymi obiektami. Zamieszczone wewnątrz plansze i opisy przywołują wydarzenia z historii wsi, a towarzyszą im nawet manekiny przebrane w dawne stroje. Dodatkową atrakcją wsi jest historyczna trasa Kupferweg i niewielkie muzeum górnicze opowiadające o dawnych tradycjach górniczych w regionie. Całość przyjemnego wizerunku uzupełniał tradycyjny kształt i wygląd domów. Czasem bardzo niewiele trzeba by stworzyć przyjazny, ciekawy wizerunek historycznej miejscowości.
Droga z widokiem na najwyższą górę Styrii
To mniej więcej w okolicach Öblarn po lewej stronie mijamy majestatyczny Grimming - najwyższy szczyt Styrii i Północnych Alp Wapiennych. Wyraźnie oddzielony od sąsiednich masywów alpejskich Grimming ma wysokość 2351 metrów n.p.m. i jest celem wielu letnich wycieczek górskich. Wejście na szczyt zajmuje około 4 godzin i w łatwiejszej, niewymagającej umiejętności wspinaczki, wersji jest możliwe od strony wsi Kulm - przeciwnej niż dolina rzeki Enns. To właśnie z Grimmingiem w tle zrobiliśmy sobie zdjęcie na okładkę niestety ostatniego numeru Magazynu Turystyki Rowerowej Rowertour - doskonale oddaje warunki i nastrój rowerowej podróży przez ten region Austrii.
W Styrii kończą się szutrowe trasy, pojawia się więcej asfaltowych dróg rowerowych, częściej jedziemy po lokalnych szosach z przeważnie zerowym ruchem lokalnym. Szlak rowerowy Ennsradweg często odchodzi od rzeki zaglądając do okolicznych wsi. Za bezbarwnym i raczej mało atrakcyjnym miastem Liezen trasa przebiega pod wysoko położonym klasztorem Frauenberg an der Enns, popularnym w regionie miejscem pielgrzymek wiernych wiary katolickiej. Klasztor benedyktynów wraz z kościołem są dziś częścią pobliskiego opactwa w Admont, do którego wkrótce dotarliśmy. Ale zanim to się stało, zachwycaliśmy się wciąż jeszcze rozległym krajobrazem doliny Enns.
Ośmy cud świata - biblioteka w Admont
Opactwo benedyktynów w Admont jest najstarszym klasztorem w Austrii, założonym już w 1074 roku. Mieści się tu nazywany “ósmym cudem świata” kulturalny skarb Styrii i całej Austrii - największa biblioteka klasztorna na świecie z ponad 70 tysiącami woluminów. Zbiory mieszczą się w wybudowanym pod koniec XVIII wieku hallu o długości 70 metrów, szerokości 14 metrów i wysokości 13 metrów. Efektu przestrzeni dodaje siedem kopuł, które wypełniają barokowe freski. Obiekt oświetla 60 okien, z czego 12 jest niewidocznych. Według architekta Josepha Huebera światło wypełnia przestrzeń biblioteki tak, jak oświecony powinien być ludzki intelekt. To bez wątpienia obowiązkowy punkt wycieczki po Ennsradweg.
Muzeum historii naturalnej i muzeum sztuki sakralnej
Warto zajrzeć również do kolegiaty w Admont, odbudowanej po wielkim pożarze z 1865 roku w stylu - jako pierwsza w Austrii - neogotyckim. Ponad 70-metrowe wieże kościoła są jednym z charakterystycznych elementów doliny rzeki Enns. W zespole klasztornym w Admont znajduje się również muzeum historii naturalnej, powstałe już na początku XIX wieku jako tzw. gabinet osobliwości. Kolekcja owadów z Admont składa się z ponad 250 tysięcy eksponatów, a jest wśród nich trzecia największa kolekcja much w Europie licząca 80 tysięcy okazów. W Admont mieści się także muzeum sztuki sakralnej, w którym prezentowane są eksponaty od czasów romańskich po rokoko, także przedmioty ze skarbca kościelnego. Na spokojne poznanie wszystkich interesujących miejsc w opactwie Admont, wraz z posiłkiem w polecanej tutejszej restauracji, warto przeznaczyć większą ilość czasu.
Na horyzoncie Hochtor i Alpy Ennstalskie
Tuż za Admont na horyzoncie pojawiły się ogromne wapienne ściany. To Park Narodowy Gesäuse w Alpach Ennstalskich i leżący w jego granicach masyw Hochtor, doskonale widoczny ze szlaku rowerowego. Ponad kilometrowej wysokości skalne urwisko pod Hochtorem to popularny region wspinaczkowy w Austrii, przez który prowadzą drogi wspinaczkowe o zróżnicowanym poziomie trudności. Planując rowerowy wyjazd na Ennsradweg warto zauważyć, że ze względu na zwężenie doliny Anizy szlak przez długie kilometry - aż do miejscowości Kleinriefling - prowadzi tędy po drodze publicznej. I choć podczas naszego pobytu w lipcu, a więc w szczycie letniego sezonu, ruch samochodowy określilibyśmy jako zaskakująco niski, rowerowym rodzinom z dziećmi zalecamy tutaj zachowanie szczególnej ostrożności.
Najstarszy drewniany most w Austrii
Tuż przed wjechaniem na teren Parku Narodowego Gesäuse stajemy na drewnianym moście, z którego rozpościera się efektowny widok na skalną bramę prowadzącą do Parku. Jeszcze w 2016 roku stała w tym miejscu oryginalna konstrukcja będąca najstarszym drewnianym mostem w Austrii, jednak w 2017 roku miała miejsce renowacja z wykorzystaniem stalowych elementów. Stojąca tu tablica informacyjna informuje, że ten fragment rzeki Enns jest najdłuższym odcinkiem rzecznym w Austrii, pozbawionym wszelkich tam, zastawek czy jazów, oraz że Aniza jest najdłuższą wewnętrzną rzeką w Austrii. A przez kilkanaście minut, które spędziliśmy na moście zachwycając się nizezwykłymi widokami wszędzie wokół, nie przejechał tędy żaden samochód.
Piękny przejazd przez Park Narodowy Gesäuse
Po pierwszym krótkim, szybkim fragmencie drogi przez Park Narodowy Gesäuse szlak rowerowy doprowadza nas przed wjazdu do tunelu z... zakazem wjazdu dla rowerów. Na szczęście pod nim widnieje niewielka tabliczka kierująca rowerzystów na objazd i tu zaczyna się jeden z najatrakcyjniejszych odcinków trasy. Ennsradweg biegnie tędy po dawnej, wąskiej szosie, z której ruch samochodowy został przeniesiony do wspomnianego tunelu, biegnącego równolegle gdzieś w skale. Nad głowami wiszą strome skalne ściany, rowery pokonują ostre zakręty, a w dole głośno szumi szybki nurt Anizy, widoczny za zardzewiałymi barierkami - bądźcie przygotowani na te najlepsze rowerowe doznania! W jednym z punktów widokowych na tym odcinku znajduje się wiata, gdzie można zaplanować odpoczynek z pięknym widokiem na trzeci największy park narodowy Austrii.
Ciemnoturkusowe wody Anizy
Po wjechaniu do Górnej Austrii, od miejscowości Klienriefling, zaczyna się kolejny charakterystyczny etap rowerowej trasy. Szlak zjeżdża na wąski asfalt biegnący po zboczach doliny przez dziesiątki kolejnych kilometrów. Wjazd tutaj mają wyłącznie rowerzyści i samochody mieszkańców nielicznych gospodarstw rolnych. Wąska dolina Enns powoduje jednak, że szlak czasami wspina się na wysokie zbocze, by wkrótce zjechać z powrotem prawie do poziomu lustra wody. I choć nadal trudno trasę tę nazwać trudną, to jednak na tym odcinku czasem trzeba mocniej zakręcić korbami. Na kolejnych kilometrach z horyzontu powoli znikają alpejskie szczyty, jednak wciąż jest niezwykle atrakcyjnie i malowniczo, także z powodu soczyście turkusowego koloru wód Anizy.
Rynek w Weyer i zachowany 200-letni młyn
To właśnie na pierwszych kilometrach tego ostatniego etapu trasa rowerowa mija stary most nad Anizą i drogowskaz krajozawczy odsyłający na historyczny rynek w niewielkim Weyer. Sprawdzamy zaledwie dwukilometrową odległość dzielącą nas od wspomnianego miejsca i po najwyżej kilkunastu minutach siedzimy pod parasolami lodziarni na przyjemnym rynku, gdzie w najbliższy weekend ma odbyć się coroczny regionalny festiwal. Jednak najciekawsze znajdujemy mniej więcej w połowie odległości między Anizą a rynkiem w Weyer: to prawie 200-letni, działający młyn Katzensteiner, który został przeniesiony w obecne miejsce w 1978 roku z oddalonej o półtora kilometra pierwotnej lokalizacji. W pełni sprawny młyn można zwiedzać i podziwiać zarówno dawnych jego budowniczych, jak i współcześnych właścicieli dbających o wierne zachowanie śladów dawnej lokalnej tradycji.
Najsympatyczniejszy nocleg w Górnej Austrii
Podczas kilkudniowego pobytu na trasie rowerowej Ennsradweg korzystaliśmy z noclegów rezerwowanych wcześniej przez serwis Booking.com. O dziwo, mając wyobrażenie Austrii jako bardzo popularnego turystycznie kraju nie spodziewaliśmy się, że czasem nie będzie łatwo znaleźć nocleg w miejscu odpowiadającym nam pod względem dziennego dystansu, standardu i ceny. Ennsradweg nie okazała się szlakiem rowerowym, po którym podróżują tysiące turystów rowerowych, co jednak w naszych oczach dodało jej tylko uroku. Wśród naszych noclegów naprawdę przemiło wspominamy pensjonat Blasl w miejscowości Losenstein. Sympatyczna obsługa, przyjemne pokoje, naprawdę pyszne jedzenie z najlepszymi szpeclami (szpeclem?), jakie jedliśmy w Austrii, a w dodatku z cudownym ogródkiem pod starymi drzewami, do późna oświetlonym girlandami ze zwykłych żarówek, gdzie spędziliśmy przemiły wieczór po dniu pełnym rowerowych wrażeń. Pensjonat Blasl należy również do obiektów polecanych rowerzystom przez austriacką organizację turystyczną na wspominanej wcześniej stronie.
Przepiękny Steyr sporym zawodem wyjazdu
To co miało być największą atrakcją architektoniczną tych kilku dni spędzonych w Austrii, okazało się niestety ogromnym zawodem. W na co dzień przepięknym mieście Steyr, jednym z najstarszych miast Austrii, trafiliśmy na coroczne rozgrywki siatkówki plażowej zorganizowane na boisku, które wraz z trybunami stanęło na środku charakterystycznego, długiego i stosunkowo wąskiego głównego placu miasta. Konstrukcja trybun zasłaniała nawet jeden z największych skarbów Steyr - Bummerlhaus, uznawany za jeden z najlepiej zachowanych gotyckich budynków świeckich w Europie. Trudno było nawet o zdjęcie stojącego naprzeciw niego rokokowego ratusza, by nie widniały na nim stojące rzędem śmietniki.
Hałas na głównym placu i organizacyjny rozgardiasz wygania nas kilkaset metrów dalej, nad rozległe, malownicze ujście rzeki Steyr do Enns, dzielące centrum miasta na trzy części. To między innymi dzięki temu miejscu Steyr określa się jednym z najpiękniejszych miast w Europie. W miejskiej panoramie wyróżnia się kościół św. Michała i stojący naprzeciw niego zamek Lamberg. Wyobraźnia podpowiada, że zlokalizowane w ten sposób miasto musiało odgrywać istotną rolę w historii regionu. I rzeczywiście, historia Steyr mówi, że już 600 lat p.n.e. na tym terenie pojawili się Celtowie. Potem znalazło się w granicach Imperium Rzymskiego, a w kolejnych wiekach swoją obecność zaznaczali tu Słowianie, Bawarczycy, Węgrzy, Prusowie, Czesi, a w XIX wieku miasto było nawet okupowane przez wojska Napoleona Bonaparte. Dziś miasto jest między innymi silnym ośrodkiem przemysłu samochodowego. Wrócimy do Ciebie, Steyr, w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Powolne miasto Enns na koniec
Niecałe trzydzieści kilometrów dzieli Steyr od miasta Enns, gdzie zakończyliśmy naszą podróż po szlaku rowerowym Ennsradweg. Enns to najstarsze miasto Austrii! W dodatku jest dziś jedynym austriackim miastem należącym do międzynarodowej sieci Cittaslow. Cittaslow to organizacja zrzeszająca miasta o liczbie mieszkańców nieprzekraczającej 50 tysięcy, które dążą do zrównoważonego rozwoju i wzrostu jakości życia przez nacisk na ochronę lokalnych tradycji i produktów, troskę o środowisko lokalne czy rodzaj i wielkość ruchu turystycznego. Na rynku starego miasta w Enns, otoczonym zachowanym pierścieniem miejskich murów, pod ogromną miejską wieżą znów przekonujemy się, że lipiec to czas wielu lokalnych imprez, które urozmaicają turystom dłuższy pobyt w Austrii. Nad wody Dunaju dochodzi się z ennskiego rynku w mniej niż godzinę.
Austria bardzo przyjazna rowerzystom
Ottwartość i zaawansowany poziom usług skierowanych do rowerzystów widać już na etapie prezentowania oferty - spójrzcie jeszcze raz na stronę z trasami rowerowymi w Austrii, o której pisałem wcześniej. A potem następuje kontynuacja w terenie - w pensjonatach są specjalne miejsca przeznaczone na rowery, na tablicach reklamowym pojawiają się symbole rowerów i słowne komunikaty zachęcające właśnie rowerzystów do skorzystania z ich usług. Co zaskakuje, to zróżnicownie w wyglądzie tabliczek i drogowskazów - wszystkie trzy regiony przez które biegł nasz szlak rowerowy realizowały własne pomysły, na pewno nie przykładając ręki do spójnego wizerunku szlaku, choć... na szczęście łatwo było do tej niekonsekwencji się przyzwyczaić. Warto wiedzieć, że na chętnych, którzy chcą przejechać pierwsze 12 kilometrów szlaku z Flachau do Radstadt, czeka specjalny bus z przyczepą, który za niewielką opłatą pozwoli cieszyć się pełnym przejechanym dystansem.
Rowery w Austrii z polskim biurem podróży
To wrażenie niewielkiej popularności szlaku rowerowego rzeki Enns, które odnieśliśmy podczas naszej lipcowej kilkudniowej podróży nie oznacza, że trudno o organizatora wycieczek rowerowych nad Anizą. Przeciwnie: 7-dniowy plan pobytu na trasie rowerowej rzeki Enns oferuje polskie biuro wczasów aktywnych Bird Service. Dzienny kilometraż proponowany przez krakowskiego organizatora turystyki rowerowej wynosi zaledwie około 50 kilometrów dziennie, więc pokonać trasę potrafić będzie każdy chętny. Warto również zwrócić uwagę, że w ofercie biura, oprócz codziennego przewozu bagażu, jest również opcjonalne wypożyczenie roweru. Nie ma potrzeby zabierać go z Polski, jeśli jednak obawiacie się długiej podróży pociągiem.
Najwygodniejsza podróż z rowerem w Europie
Ostatnim akcentem tej austriackiej przyjazności wobec rowerzystów był kolejny etap naszej podróży po Europie z biletami Interrail. Z Linzu przez Innsbruck wiózł nas pociąg Railjet austriackiego narodowego przewoźnika kolejowego - firmy ÖBB. Railjet to nowoczesne jednostki wyprodukowane przez firmę Siemens, kursujące na regionalnych połączeniach w Austrii. Do wysmakowanego wnętrza i komfortu podróży pasażerów wyjątkowo pasował przemyślany przedział rowerowy, idealnie mieszczący wiszący rower wraz z kierownicą, pozwalający na swobodne poruszanie się pasażerów po pociągu. Przykład z kolegów w Austrii powinni wziąć projektanci polskich składów pendolino, gdzie wiszący rower niestety zajmuje większość światła korytarza.
Jedna z najpiękniejszych tras w Europie
"Rowerem przez świat gór i wód" - w ten sposób trasę nad Anizą opisują Austriacy. Faktycznie, to przepiękne połączenie dwóch światów i nie ma lepszego sposobu niż rower, by go poznać. Ennsradweg dołącza do naszych najbardziej wyjątkowych rowerowych podróży i na pewno pojawi się na przygotowywanej przez nas liście najlepszych tras rowerowych w Europie. A tymczasem z Austrii, pociągiem z powyższego zdjęcia, udaliśmy się odwiedzić Południowy Tyrol. Tym samym minęliśmy półmetek naszej wakacyjnej podróży. W pierwszej części było Drezno i Saksonia, w ostatniej Holandia: Fryzja i Morze Wattowe. Do przeczytania! :-)
* * *
Naszą rowerową wycieczkę po Austrii zorganizowaliśmy we współpracy z Narodowym Biurem Promocji Austrii.
Pięknie! Jedno pytanie -- jak tam wygodnie dotrzeć?
Pociągiem, zawsze polecamy pociąg :), chociaż tutaj, ze względu na odległość i konieczność przesiadek, nie wiem czy nie będzie praktyczniejszy samochód.
Początek trasy to miasteczko Flachau w środku Alp. Najbliżej położona stacja kolejowa to malutkie, zabytkowe Radstadt, do którego jeżdżą bezpośrednie pociągi z Monachium (tak jechaliśmy) i Salzburga. I to właśnie w Salzburgu bym zostawił samochód, jeśli nim jechać. Właśnie z Radstadt ze względu na dojazd zaczyna się większość tras po Ennsradweg. Ale jeśli ktoś potrzebuje, jest dostępny transport do oddalonego o 12-15 kmów Flachau.
Koniec drogi to Enns - małe miasto nad Dunajem. Niedaleko leży Linz, duże miasto dobrze skomunikowane z Europą. Z niego łatwo dostać się do Wiednia, skąd można wracać do Polski pociągiem, choć... chyba jeszcze na tej linii są problemy z przewozem rowerów :/
W każdym razie z Linzu łatwo pociągiem dotrzeć do Salzburga po ewentualnie właśnie tam zostawione auto. I może jechać jeszcze na jakąś fajną drogę rowerową w Austrii? :)
Gratulujemy kolejnej pięknej wyprawy. Czy możesz zdradzić jakie są ceny noclegów na tej trasie? Kiedy je rezerwowaliście - czy wymagane jest duże wyprzedzenie? Z góry dziękuję za trochę oświecenia, o tym mało napisałeś. Pozdrawiamy z zadrością! :-)
Ceny naszych noclegów pod dachem były w miarę normalne, tzn. w takiej europejskiej średniej, czyli od 50-60 euro w górę za pokój 2-osobowy, często ze śniadaniem. W większości były to małe pensjonaty, często nastawione na rowerowego gościa. Bez zbędnych luksusów, choć jednocześnie wszystkie takie, by i odpoczynek był przyjemną częścią wyjazdu :)
Tak jak pisałem wyżej, najmilej wspominamy Losenstein. Serdecznie, uczynnie, naprawdę fajny klimat wieczorem, w restauracji, kiedy wszyscy goście i chyba częśc lokalsów siedziała pod drzewami do późna.
Czy był problem z rezerwacją - i tak, i nie ;). Rezerwując wszystko na (jeśli dobrze pamiętam) kilkanaście dni przed wyjazdem ledwie udało mi się dopiąc te pięć noclegów w ludzkiej cenie i tak, by odpowiadał nam dystans. A potem... okazało się, że nie ma biletów dla nas na pociągi z Drezna do Monachium i plan się posypał. Musiałem rezerwować wszystko raz jeszcze z przesunięciem o jeden dzień i... okazało się, że nie było problemów. Może zostały odwołane?
Krótko mówiąc - warto o tym myśleć wcześniej, a jeśli później, to mieć odrobinę farta ;).
A noclegi w namiocie - widzieliśmy po drodze kilka tabliczek kierujących na kempingi, więc pewnie z nimi nie będzie również problemu.
Powodzenia! :)
Wielka szkoda że w tak wspamiałych relacjach z podróży nie ma podanych np przy gpx długości trasy w km :-(
Zdaję sobie z tego sprawę, mi samemu tego brakuje. Kiedyś, gdy projektowałem Znajkraj, nie umieściłem tego celowo, by kłaść nacisk na treści krajoznawcze, a nie kilometry. Ale dzisiaj widzę, że to jedna z koniecznych informacji. Obiecuję, że przy okazji najbliższych zmian technicznych na stronie o tym pomyślę. Dzięki za uwagę :)
Piękne krajobrazy. Ale wydaje mi się że to za daleko żeby tylko jechać na taki krótki dystans. Z czym można to połączyć albo przedłużyć w Austrii? Którą trasę byś polecał na około 10 dni jazdy, czyli dwa tygodnie urlopu z dojazdem z Polski? (Warszawy) Dzięki.
Zdaje się, że wspominałem gdzieś, że Ennsradweg świetnie się komponuje albo z trasą rowerową wzdłuż Dunaju albo z drogą rowerową Alpe-Adria. Jeśli znaleźć dobre połączenie z Salzburga nad Dunaj, a na pewno takie jest - może wzdłuż Innu?, można zrobić sobie piękne kółeczko - w części górskie, w cześci podgórskie, w części rzeczno-nizinne. Myślę że byłby to absolutnie topowy pomysł na dłuższe rowerowe wakacje :), choć czy da się zmieścić go w 10 dniach, to już kwestia kondycji i oczekiwań uczestników wycieczki :)
Świetna, zachęcająca relacja (jak zwykle z resztą :)). Właśnie poszukuję miejsca na tegoroczną wyprawkę z dziećmi (7 lat - własny rower + follow me i 2 lata - przyczepka). Kochamy góry, ale jesteśmy niedzielnymi bikerami, więc szlak doliną w górach brzmi doskonale. Zastanawiamy się mocno nad północną Gardą, ale obawiam się dzikich tłumów w wakacje (nie przepadamy za tłumem), a ta trasa wygląda świetnie. Wyprawka nie będzie zbyt długa, bo 7 dni z jakimś dniem nierowerowym, no i nasz dzienny dystans to oszałamiające 30 km :D. Nasze dzieci potrzebują po drodze wielu atrakcji i innych aktywności (np. plecenie wianka czy piknik z pokopaniem piłki, niekoniecznie musi być Disneyland ;)) więc te 30 km zajmuje nam większość dnia. I teraz moje pytanie :D - jak długi mniej więcej jest ten odcinek drogą publiczną i czy to jedyny taki odcinek? Wyjazd ma być budżetowy, więc planujemy noclegi pod namiotem. Myślisz, że przy takich małych dystansach damy radę, lub czy można bez mandatu 1000 E walnąć się na dziko w razie braku pola? Czy jechaliście w całości dokładnie po ennsradweg? Googlemapsy pokazują ten szlak po zachodniej stronie Parku Narodowego, i teraz nie wiem jak z tymi drogami publicznymi w razie czego. Oprócz Gardy i teraz jeszcze tego, mamy jeszcze wizję na czeskie Morawy, tylko tam chyba często szlaki wiodą po drogach publicznych? No i co tu wybrać? :P Sorry za taką prywatę i przydługi wpis, ale cenię sobie Twoje drobiazgowe podejście do tematu i obszerne relacje i będę wdzięczna za jakąkolwiek podpowiedź :D
Olu, przepraszam ogromnie, że dopiero teraz odpisuję. Blogerski fach czasem jest tak wypełniony obowiązkami, że tak przyjemna rzecz jak komentarze mi uciekają...
Czy Ennsradweg będzie dobra na trasę z dziećmi - oj, nie wiem. Na pewno nie będzie przyjemny ten odcinek przez Park Narodowy Gesäuse - to szybka trasa przelotowa, na której zdarzają się nawet ciężarówki. Ale też wydaje mi się, że to bardziej "dorosła" trasa. Mało atrakcji dla dzieci wpadło nam w oczy, więc musielibyście radzić sobie sami.
Wydaje mi się też, że to mało kąpielowa rzeka - było zaledwie kilka miejsc, gdzie wpadły nam w oko kąpieliska. To jednak rzeka o charakterze górskim, szybka, a nawet brzegi są dość strome, trudno będzie szukać wygodnego dojścia. Z dziećmi odesłałbym więc Was raczej nad Dunaj, może na drogi rowerowe w Karyntii - nad Drawę gdzieś między Villach a Klagenfurtem, a może sie okazać, że ta Garda będzie najlepsza. A może niemieckie wybrzeże Bałtyku? Wyobrażam sobie, że z dziećmi może być tam dużo przyjemniej, niż na Ennsradweg.
A co do nocowania na dziko jeszcze - to też na Ennsradweg nie musi być najłatwiejsze. Dużą częśc trasy zajmuje dolina, która jest dość stromo ukształtowana i akurat znalezione płaskie miejsce może akurat nie być wystarczająco ukryte, itp.
Mam nadzieję, że jesli nie w 2020, to wykorzystacie to w 2021 roku :) - powodzenia :)
Przejechany fragment - cudowne wspomnienia! Tak się złożyło że to był jeden z najłatwiejszych na naszej trasie :))). Drugi raz już byśmy pojechali inaczej chociaż akurat Enns zaliczylibyśmy chętnie raz jeszcze. Pozdrawiamy, Lębork!
Ennsradweg jest rzeczywiście nietrudną trasą, chociaż ta dolna część wcale taka łatwa nie jest - powtarzające się niewielkie zjazdy i podjazdy potrafią dać wycisk. A jesli to była tylko część - to znaczy, że cała trasa musiała być niezłym kawałem alpejskiej jazdy! :) Pozdrowienia :)
Piękna trasa. Kilka lat temu ze względu na pogode musielismy przerwać wyprawe i zrobilismy tylko połowe Ennsradweg. Austria jest piękna.
Cześć Artur :), jak przejechaliście tylko połowę, to jednak szkoda, bo właściwie Ennsradweg ma trzy rożne etapy, części i w sumie wszystkie warto przejechać. Ale może jeszcze wrócicie? Chociaż wiem z własnego doświadczenia, że trudno się wraca w te same miejsca, lepiej jechać w nowe miejsce, na nową trasę :)
My w tym roku wracamy do Austrii - tym razem na drugą stronę Alp, do Karyntii :) - pozdrowienia! :) Udanego rowerowego lata!
Dodaj Twój komentarz