Widoków zabrakło, ale pozostała fantastyczna, baśniowa sceneria. Kilometry wyśmienicie przygotowanych tras narciarskich wiodły białymi korytarzami, wśród fantasmagoryjnych postaci tworzonych przez naturę z drzew, śniegu i szadzi, przypominając Góry Stołowe. I jak to w Czechach, wśród tych nierealnych śniegowych zjaw przemykały setki bardzo realnych Czeszek i Czechów na nartach biegowych. Tam narty biegowe to mania, styl życia, a czeskie wsie i miasteczka łączą robione skuterem narciarskie ślady.
W tym samym czasie w Polsce... w niemałym przecież Międzylesiu nie widziałem ani jednej osoby z nartami. Ani w kiosku, ani w miejskiej informacji turystycznej nie znalazłem mapy ani Gór Orlickich (ani darmowej, ani płatnej), ani Bystrzyckich, w Międzylesiu nie ma nawet księgarni. W dodatku ślady na śniegu wskazywały, że kilkukilometrowy szlak biegnący z Międzylesia do polskiej granicy przede mną pokonała tylko jedna osoba i to kilka dni wcześniej.
Jiraszkowa Droga prowadziła mnie od samej granicy koło Kamieńczyka. Po przejściu przez rezerwat "Ziemska Brama" nad Dziką Orlicą skryła się w Zamborowskich Lasach i powoli pięła w kierunku szczytu Gór Orlickich - Wielkiej Destnej. Od samego początku do końca po wytyczonych narciarskich trasach, bez jednego kroku po nieprzetartej drodze. I z atrakcjami, jak wspomiany rezerwat geologiczny, czy linię czechosłowackich fortyfikacji i bunkrów z lat 30-stych. W końcu, lub może przede wszystkim, niepozorną wiatę w środku gór, oferujący narciarzom rozgrzewającą herbatę z rumem. Szkoda, że Góry Izerskie nie oferują takich atrakcji.
60 kilometrów wspaniałej zimowej wędrówki kończy się w niezapomniany sposób. Z Sedlonowskiego vrchu do Cihalki prowadzi dokładnie sześć kilometrów zjazdu wąską, wijącą się po zboczach drogą, przykrytą dachem białych gałęzi... Narciarskie endorfiny mieszają się z bolesnym uczuciem żalu, że to już koniec... :)
... że to powrót do polskiej rzeczywistości. Zjazd kończy się przy szosie Duszniki-Zieleniec i polskiej tabliczce wskazującej 1,8 kilometra (w rzeczywistości 1,3 km) do Jamrozowej Polany. Wystarczy jednak przekroczyć szosę, by szlak przestał być oznaczony, jakkolwiek przygotowany, czy w ogóle... używany. Po przejechaniu nim kilkuset metrów zawróciłem nawet, sądząc, że pomyliłem drogę. A przecież w okolicach Masarykowej Chaty spotkałem kilkunastu Polaków - jest więc dla kogo to robić. Przecież na Jamrozowej Polanie są utrzymywane trasy, które nawet oświetla się wieczorami w wybrane dni, więc połączenie tras tylko zwiększyłoby ich popularność. Niestety, komuś po polskiej stronie na pewno czegoś zabrakło.
Po kolejnym, ponownie nieprzygotowanym, zjeździe z Jamrozowej Polany do Dusznik nieopatrznie zapytałem o jakąś knajpkę - "ooo, panie, tylko w sezonie" usłyszałem od miłego pana z psem. A ja głupi myślałem, że to sezon narciarski w pełni! Cóż, Duszniki mnie nie chcą, więc ich nie oglądam, nie zaglądam na rynek - wsiadam w autobus i wracam szybciej do Wrocławia. A poprzedniego dnia o tej samej porze w Czechach sączyłem pyszne piwo w lokalnej gospodzie, na jaką trafiłem w drodze na nocleg. A potem kolejne - w następnej knajpce, już w miejscu gdzie spałem.
Strasznie przykro, że z takiego wpisu nasuwa się wniosek, że dwa dni wspaniałej, kompletnej narciarskiej wędrówki muszą mieć miejsce w Czechach. Że każda wizyta u Czechów karze smutnymi refleksjami na temat ich wyższej od polskiej kultury spędzania wolnego czasu. Że Czech potrafi coraz więcej, a Polak - jakby coraz mniej. Nic to, na koniec, pozytywniej - dzięki dla sympatycznej pary z Ząbkowic za cenne rady dotyczące powrotu! Było dokładnie, jak mówiliście :] Następny cel - Magistrala Karkonoska! :]
Czołem! W końcu i na nas przyszła pora. Razem ze znajomymi ruszamy na biegówki - to nasze pierwsze kroki na jakichkolwiek nartach. I też w Góry Orlickie, tylko nieco bardziej na południe - w okolice Jablonne nad Orlici. Mam nadzieję, że się wszystkim spodoba! ;)
Pozdrawiam! Tomek
Tomek, Ty wiesz, że cieszę się bardzo, że możesz być kolejnym wyznającym tę najlepszą z możliwych kombinację rower-biegówki :). Trzymam kciuki, zazdroszczę i czekam na jakiś fajny raport na blogu :)
Przypomniały mi się nasze skitury sprzed lat. Z czasem je porzuciłem ze względu na obciążenia dla organizmu. Biegówki sprawiają wrażenie że wysiłek jest znacząco mniejszy. Chciałoby się wrócić do dawnych klimatów. Godna wyprawa.
Dzięki, ale - bez przesady. Nie była to żadna wyrypa, a po prostu dwudniowa, może odrobinę dłuższa, wycieczka. W większości przygotowane trasy, w miarę dobra pogoda. Sprawa osiągalna naprawdę dla przeciętnego narciarza.
Witaj! Ja z wielką chęcią wybrałbym się do Norwegii zimą. Do tej pory udawało mi się odbywać letnie kilkutygodniowe wyprawy do Skandynawii. Wiadomo, latem łatwiej zorganizować nocleg i aura sprzyja podróżom po całym Półwyspie. Pozdrawiam serdecznie. Arek.
Arku, taka minimum tygodniowa wyprawa na biegówkach w Norwegii to jeden z moich turystycznych celów. Zwykle jednak spontanicznie dzieje się tyle, że trudno coś planować w dłuższym okresie czasu.
Z drugiej strony, mamy z Gdańska chyba 5 połączeń lotniczych do Norwegii. Bilety tanie... cenę za narty da sie przeżyć. Na co tu czekać, trzeba lecieć... :)
Pozdrawiam, zimno - zimowo :]
Jeśli chodzi o Jakuszyce to śmiało mogę powiedzieć, że Czesi zazdroszczą nam tego miejsca (to jeśli chodzi o narty biegowe). A wyciagi narciarskie w Polsce mają się tak do ich odpowiedników w CZ jak dobra syrena do mercedesa. Wniosek: nie ma dobrych syrenek. Dlatego też wybrałem biegówki!
Prawdę mówiąc, trudno mi wierzyć, że Czesi zazdroszczą nam Jakuszyc... Przecież mają kilka takich miejsc u siebie. A i chyba nie są częstym gościem na naszych trasach?
Pozdrowienia :]
Witam,
lato za progiem a ja o nartach myślę! Dzisiaj dowiedziałam się, że na biegówki to nie tylko Izerskie ale ... Orlickie i Bystrzyckie przede wszystkim. Zaguglałam i ... o matko! Ja chcę na narty!!! Co prawda dopiero pierwszy sezon za mną i trochę ponad dwieście kilometrów pokonanych ale te góry są super! Jak można pojechać tam z Gdańska, to z Warszawy też da radę. Będę tu często zaglądała :) !!!
A zanim spadnie śnieg, to mam nadzieję że wyznaczę sobie fajną trasę :) .
Dzięki!!!
Pozdrawiam,
Jola
Jolu, dwieście kilometrów w pierwszym sezonie robi wrażenie. Ciekawe, ile będzie w kolejnych? :)
Orlickie na kolejne wyjazdy bardzo fajne, zdecydowanie. Zaraz po Izerskich :)
Udało nam się trafić kilkukrotnie w Orlickie, ale latem. Potwierdzam nieziemskie widoki - Orlickie tylko podczas dobrej widoczności!
No za kilka dni to już chyba dam się porwać. Ostatni raz inspirowany Pana wycieczkami też próbowałem GPS i popełniłem to: http://www.traseo.pl/trasa/na-izerskim-szlaku-cietrzewia i od tamtej pory nic. Pozdrawiam!
Świetne zdjęcia. I to niebieskie niebo - nam nie udało się w tym roku zobaczyć takiego na biegówkach. I tym odcinkiem ze Stogu na Polanę też jeszcze nie szliśmy. Dwa lata temu ze Stogu zeszliśmy na czeską stronę, do Smedawy.
Przy okazji, zapraszam też na stronę biegówkową na Facebooku, tam mnóstwo inspiracji z Polski i nie tylko:
-> https://www.facebook.com/biegowki
I siedź tu człowieku w biurze po obejrzeniu takich widoków, po takim opisie...
Mnie też ciągnie. Ciągnie, jak cholera. Pozdrawiam i serdecznie gratuluję strony!
Jak ciągnie, to już nic nie trzeba, jak tylko dać się porwać :). Dzięki, pozdrawiam! :)
Pięknie, mniejsza o słońce.
Ja bym sobie pochodziła, tylko chyba ciężko by było.
Narty mnie nie ciągną, w tamtym roku pojeździłam w okolicy Jakuszyc, ale wolę per pedes;)
... rrrety, jak mogą narty nie ciągnąć...! :o Właśnie wróciłem z dwóch biegówkowych dni na Kaszubach i wciąż chcę jeszcze... :]
Ciężko - ale chyba tylko z powodu nadjeżdżających co chwilę narciarzy? :) Bo pod każdym innym względem jest tylko wygodnie i łatwo. Fajne górki!
Od niedawna eksperymentuje z nartami biegowymi. Biegam przede wszystkim w okolicach "domu" czyli Stronia Śląskiego. Oczywiście szybko doszedłem do przekonania, że najlepiej po czeskiej stronie, po przygotowanych trasach, pełnych biegających osób, małych i dużych, ubranych super profesjonalnie i tak dobie, ale zawsze z pasją.
Jak przeglądam swoje opisy tras to czasem mam wrażenie że przeceniam Czechów. Po przeczytaniu Twojego opisu widzę, że jednak tak jest naprawdę. Tam się trudno zgubić, trasy oznaczone wg mnie wzorowo. Brak mi tego w naszej polskiej rzeczywistości. Poza tym zawsze mogę sobie sprawdzić w internecie.
Bardzo dobry opis i mimo nie najlepszej pogody, także i zdjęcia.
Znam te tereny z pieszych wędrówek na biegówki pewnie się kiedyś też wybiorę.
U nas coś się jednak w tej materii zmienia, mam nadzieję, że będzie to trwałe a nie tylko przejściowa moda.
Zmienia się, zmienia. I mimo tego mojego narzekania, trzeba uczciwie powiedzieć, że jest coraz lepiej :)
Dzięki za dobre słowo, zachęcam do odwiedzenia Orlickich, pozdrawiam :)
Fajna wycieczka, zazdroszczę śniegu. Akurat wolę narty poza trasą, więc nie jestem tak przywiązana do ratraków i infrastruktury. ;) Ale niestety co do zagospodarowania turystycznego masz sporo racji. Przypominają mi się nasze wypady rowerowe po Polsce, po terenach mniej turystycznych. Brakuje jakiejkolwiek infrastruktury. Czasem nawet sklepów, i to w środku sezonu. Nie mówię już o barach czy polach namiotowych. Trochę o tym dyskutowaliśmy z Marcinem, on twierdzi, że to sprzężenie zwrotne, turyści jadą tam, gdzie coś jest, i tylko wtedy, gdy jest to otwarte. Tym bardziej warto być niezależnym. :) Pozdrawiam.
Krolisku, ale dlaczego nie jesteście przywiązani do infrastruktury i wszystkiego wokół...? Czy nie dlatego, bo nie mieliście innego wyjścia i chcąc być aktywnym musieliście dokonać takich wyborów? :)
Oczywiście: pochwała ;), tylko jaką część społeczeństwa stać na taki - czasem - heroizm? :] ... a ilu z pozostałych by jednak wybrało się do lasu, do parku, gdyby czekał tam na nich przygotowany ślad i gorąca herbata w kotle od miasta? :)
Witam, super relacja. Ja pokonałem tylko cześć tej trasy w okolicy Destnej i moje spostrzeżenia są podobne. W Czechach trasy przygotowane albo przetarte przez narciarzy, itd. W Polsce też się pojawiają w okolicach schroniska Jagodna. Jednak to już Góry Bystrzyckie.
Turysto, na Jagodną, Spaloną, Zieleniec i... ponownie Duszniki też na pewno przyjdzie czas. Może już z Olą, choć już pewnie nie w tym roku. A wtedy to może przybędzie przygotowanych tras, ludzi, infrastruktury, klimatu? :)
Pozdrawiam!
"ooo, panie, tylko w sezonie" - Ja widziałem latem Zieleniec (formalnie dzielnica Dusznik) - pustki wszędzie. W zasadzie spotkałem jedynie ekipy remontowe. Może Duszniki Zdrój i Miasto w przeciwieństwie do Zieleńca żyją latem, a zimą śpią, ale myślę, że jakiś lokal z pizzą byś znalazł, względnie coś bardziej wypasionego w hotelach.
Arcio, niestety, nie dane mi było. Żałuję i prawdę mówiąc, zwykle jednak na naszych wyjazdach zachowujemy się z większą wyrozumiałością. Tutaj zagrał kontrast z Czechami, niestety! :)
I jeszcze jedna praktyczna informacja: z Dusznik dość wygodnie wraca się do Wrocławia. Są przynajmniej trzy popołudniowe autobusy o których wiem: o 17, o 19 i 0 20 - wszystkie w okolicach pełnej godziny. Po dwóch godzinach jesteśmy na dworcu we Wrocławiu. Nocny pociąg do Gdańska - 0 23 :]
super - ja jestem po inicjacji w jakuszycach - i od razu się zapisuję na bieg piastów
jeżdżę już kilka sezonów ale cały czas były to lasy chojnowskie (na południe od warszawy) więc dopiero teraz po wizycie w szklarskiej zobaczyłęm jak może być rewelacyjnie
a z tego co piszesz to i tak można jeszcze lepiej ... :)
skąd startowałeś i ile km dziennie Ci wyszło ?
napisz coś więcej o jedzeniu i spaniu
To był szybki, krótki wypad :), trasa - dokładnie jak na mapie (można powiększyć) wyżej:
- pierwszego dnia z Międzylesia (dworca PKP) do polskiej granicy żółtym szlakiem, potem czerwonym 'Jiraszkowym' szlakiem do Hanicki i zejście (w części pieszo) do Rokitnicy na nocleg - niestety dopiero następnego dnia dowiedziałem się, że z Hanicki do Rokitnicy prowadzi ratrakowana trasa narciarska... :/ :),
- drugiego dnia autobusem z Rokitnicy (kursuje w niedziele i święta) z powrotem 'na Hanicku' i znowu, grzbietem, aż do Masarykowej Chaty, skąd dalej rowerowym (oczywiście wciąż utrzymanym narciarsko) szlakiem do Cihalki, a stąd do Dusznik.
Pierwszy dzień to 28 kilometrów, drugi - 39.
Jedzenie - to jest jedno, czego trochę brakuje na trasie. Na mojej trasie zjeść można było w Chacie na Cihaku - przed wejściem w las, a potem dopiero w zajeździe na skrzyżowaniu pomiędzy Rokitnicą a Rickami (Rziczkami), lub w samej Rokitnicy. Drugiego dnia na Peticesti jest bufet z herbatą z rumem, niewielki schron na Wielkiej Destnej oraz duża, popularna Masarykova Chata.
Tylko jeśli jechać tam z daleka - koniecznie z gwarancją pogody! :)
Gdybyś kiedyś zechciał pobiegać na nartach w Norwegii- daj znać. Oferuję dach nad głową, wikt, opierunek, towarzystwo w wyprawach, a nawet narty mogę pożyczyć :) Musisz tu tylko dolecieć.
Ijon, dziękuję za miłą propozycję. Jeśli kiedyś wybierzemy się do Norwegii na biegówki, odezwiemy się na pewno :)
Witaj! Fajna wycieczka! Zima w pełnej krasie. Byłem w Orlickich parę razy i Czesi tam faktycznie masowo na biegówkach się poruszają. Góry pokonywałem raczej pętlami startując spod Masyrakowej Chary, albo z Zieleńca, wyciągiem, lub przez Cihałkę.
Fajne mają te bufety, bo stanową także pewne urozmaicenie na szlaku. Na pewno tam wrócę.
pozdrawiam z Gliwic północ kraju :)
@Jacek,
cześć :), tak, jeśli dobrze pamiętam, to rozmawialiśmy o Orlickich w Pasterce swojego czasu. I to już od wtedy te Orlickie za mną chodziły... :]
Czeskie góry to zawsze fajne doświadczenia. Wierzę, że znajdą się zapaleńcy i polskie góry też kiedyś ulegną biegówkozacji ;)
Najlepszego, Podróżniku! :]
Czyli jednak pojechałeś! :)
Które lepsze, Izerskie czy Orlickie?
Cześć. Moim zdaniem Orlickie. Izerskie łagodniejsze, może wręcz... nudniejsze. Tu w Orlickich właściwie cały czas coś się dzieje - podejścia, zjazdy.
W dodatku przeszedłem tylko głowną trasę, a przecież jest ich tam wiele więcej. Orlickie to chyba też więcej ośrodków wokół, gdzie można się zatrzymać, albo skąd wędrować z miejsca na miejsce.
Ale już byliście w Izerskich, więc Orlickie dla odmiany - zdecydowanie.
Dodaj Twój komentarz