- Jeden z najbogatszych włoskich regionów
- Porywający nastrój uliczek Bolonii
- W niesamowitym kompleksie Santo Stefano
- Mała Wenecja w wielkiej Bolonii
- Dziesięć dni pobytu w Emilii-Romanii to za mało
- Przyjemne i bezpieczne włoskie drogi
- To nie są popularne okolice wśród turystów
- Szczęśliwy właściciel hostelu w Ramiseto
- Włosi uwielbiają, gdy turyście smakuje jedzenie
- Szynka parmeńska, parmezan, tagliatelle, mortadela...
- ... a w kieliszku przepyszne lambrusco
- Na festiwalu ciasta drożdżowego
- Apeniny jak polskie Beskidy
- Teatro Farnese - najpiękniejsze miejsce na trasie
- Mniej zatłoczona, przyciągająca Parma
- Bardzo przyjazne noclegi w Emilii-Romanii
- Popularna droga rowerowa nad Padem
- Na koniec znowu piękna Bolonia
- Rowerowe slow travel Emilii-Romanii
Jeden z najbogatszych włoskich regionów
Emilia-Romania to jeden z najbogatszych włoskich, a nawet europejskich, regionów. Położona w północnych Włoszech szerokim pasem ciągnie się od Adriatyku prawie po Morze Śródziemne. Nazwa pochodzi od połączenia dwóch rzymskich regionów, które wchodzą w skład współczesnego terytorium. Na jej obszarze leżą znane włoskie miasta: od stolicy Bolonii przez Ferrarę, Modenę, Parmę, Piacenzę, po Rimini. Właśnie na terenie Emilii-Romanii mają siedzibę takie słynne samochodowe marki jak Ferrari, Ducati, Lamborghini i Maserati - czy to starczy za zapewnienie na temat jej zamożności? Osią regionu jest słynna rzymska droga Via Emilia, która do dziś stanowi także główną ulicę kilku najważniejszych miast. W większej części Emilia-Romania leży na Nizinie Padańskiej, a jej południowe krańce skryte są na zboczach Apeninów, za którymi leży Toskania. I właśnie Via Emilia, trasy w Apeninach i droga rowerowa nad Padem ułożyły nam się w około 400-kilometrową trasę po regionie.
Porywający nastrój uliczek Bolonii
Nasza Emilia-Romania zaczęła się od fascynującej Bolonii. Miasto, które dzięki ofercie tanich lotów jest dla Polaków jednym z najpopularniejszych miejsc docelowych we Włoszech, zachwyca swobodnym, włoskim klimatem. Nasz pierwszy wieczorny spacer po mieście, będący przywitaniem z Włochami, wypadł wspaniale. Cieszyły nie tylko obrazy żyjących uliczek, wypełnionych knajpkami, ale porywały trwające w mieście wydarzenia. Na Piazza Maggiore, głównym placu miasta, na wielkim telebimie trwał letni festiwal filmowy, a kilka przecznic dalej w dzielnicy uniwersyteckiej na Piazza Giuseppe Verdi akurat rozpoczynał się koncert muzyki klasycznej. Znane miejsca, o których wcześniej czytaliśmy w przewodnikach, wychwytywaliśmy trochę jakby przy okazji - jakby wszystkie chciały odsunąć się na drugi plan i ustąpić miejsca nastrojowi chwili.
W niesamowitym kompleksie Santo Stefano
Jednak oddać się jedynie nastrojowi chwili włoskiej ulicy i nie pozwolić się zachwycić architekturze Emilii-Romanii byłoby zupełnie nie na miejscu. Zachwyceni przekroczyliśmy próg bazyliki Świętego Stefana, by zacząć odkrywać kolejne połączone z nią świątynie i dziedzińce. Nazywane także Siedmioma Kościołami miejsce dzisiaj składa się już z tylko czterech sakralnych obiektów i swoim podniosłym nastrojem i panującą ciszą pozwala znaleźć wytchnienie podczas wędrówki po architektonicznych skarbach Bolonii. Przekraczając próg pierwszej świątyni łatwo przenieść się duchem o kilkaset lat wstecz i widokiem sarkofagów, pięknych romańskich sklepień i zacienionych krużganków budzić podróżniczą wyobraźnię.
Mała Wenecja w wielkiej Bolonii
Wśród wielu miejsc w Bolonii które polecają przewodniki są też malownicze kanały ukrywane między wysokimi budynkami. Stanowiące wieki temu część systemu komunikacji miasta kanały można dzisiaj oglądać zaledwie w kilku miejscach w mieście. Polecane nawet przez miejską informacją turystyczną w Bolonii stanowią na pewno oryginalny element miejskiej historii, choć widok wypływających nieczystości z jednej z małych rur nie zawsze budzi dobre skojarzenia. Wszystkie wygodne miejsca obserwacyjne, w tym to najbardziej znane z niewielkim okienkiem przy Via Piella, wskazuje na przejrzystej mapce miejska broszura informacyjna.
Dziesięć dni pobytu w Emilii-Romanii to za mało
Włosi mają swój sposób na życie i nie wydaje się, by chwilowy kaprys turysty z jakiegoś mało dla nich znaczącego kraju miał mieć dla nich wtedy jakiekolwiek znaczenie. A my, trwając w swoich wyjazdowych zwyczajach i mając wcześniej wytyczoną trasę nie raz spędzaliśmy czas czekając na koniec codziennej przerwy. Bo dziesięć dni pobytu we Włoszech to zdecydowanie za mało, by w biegu wskoczyć we włoskie zwyczaje. Jednak gdy już do cudownych miast i miasteczek Emilii-Romanii wracało codzienne życie, nie było kłopotem zapomnieć o wcześniejszych niedogodnościach. Dźwięczny włoski język pieścił nasze uszy, a pogodne usposobienie bywalców barów i restauracji nadawało miłego charakteru wieczornemu odpoczynkowi.
A uczestniczyli w nich wszyscy członkowie rodzin. Do późnych godzin wieczornych włoskie kobiety z przejęciem dyskutowały nad wózkami z małymi dziećmi, a mężczyźni swoje ważne sprawy omawiali do północy w towarzystwie grających obok w piłkę małych chłopców. Szokujące nas początkowo samochody, zjeżdżające się wieczorami pod lokale gastronomiczne, przestawały dziwić, gdy zobaczyliśmy, że większość uczestników spotkań nie pije alkoholu. Spotkania służyły wyłącznie kultywowanej od lat tradycji lokalnej towarzyskości, serdeczności, utrzymywaniu bliskich więzi ze sobą. Okazji do zachwytu nad niezwykłymi, bardzo prawdziwymi włoskimi stosunkami mieliśmy o tyle więcej, że natychmiast po opuszczeniu Niziny Padańskiej i wjechaniu w Apeniny z naszego wyprawowego horyzontu zniknęli inni turyści i Emilia-Romania pokazała prawdziwe Włochy.
Przyjemne i bezpieczne włoskie drogi
Planując wyjazd obawiałem się głośnych motocykli, sznureczków kamperów i mnóstwa samochodów osobowych, czekających na możliwość wyprzedzenia wolnego rowerzysty. A tymczasem obecność samochodów na drogach istotnie odczuwaliśmy wyłącznie w centrach miast i na jednym, kilkunastokilometrowym zjeździe drogą regionalną z Apeninów do Parmy. Więcej - ani z zeszłorocznego wyjazdu w Dolomity Trentino, ani z naszej wcześniejszej wyprawy przez Alpy nie przywieźliśmy tak pozytywnej opinii o włoskich kierowcach. Byliśmy zawsze traktowani wyjątkowo dobrze, wyprzedzani z dużym marginesem bezpieczeństwa, a jednego "polskiego" wariata za kierownicą, jadącego grubo ponad 100 km/h na lokalnej drodze spotkaliśmy raz, jeden! Zaskoczeni? My - bardzo. Spokojniejszy od Emilii-Romanii nie był również nasz późniejszy Południowy Tyrol.
To nie są popularne okolice wśród turystów
Zresztą w Apeninach, w których na dobre zagościliśmy trzeciego dnia, zaskoczył nas także brak samych rowerzystów. Szosowych kolarzy była tu garstka, nawet w weekend. Sakwiarzy spotkaliśmy raz! Podjazd, na którym pomimo wybrania spokojnego, łagodnego wariantu, trochę się obawiałem dużego ruchu, okazał się pustą i cichą drogą. Na długich odcinkach jechaliśmy bez przeszkód obok siebie, a na bardziej stromych fragmentach nieniepokojeni pomagaliśmy sobie ich trawersowaniem. Apeniny Toskańsko-Emiliańskie zdecydowanie nie należą do najpopularniejszych wakacyjnych miejsc we Włoszech - zarówno dla turystów, jak i dla samych Włochów. Tym bardziej nam się tam podobało.
Szczęśliwy właściciel hostelu w Ramiseto
Bo czy można narzekać na początkowo dość niepewny nocleg w hostelu w Ramiseto - niewielkiej miejscowości w Apeninach, gdy na miejscu okazuje się, że w nowiutkim, świetnie wyremontowanym, a może wręcz nowo postawionym obiekcie jesteśmy sami, a właściciel ze szczęścia że ktoś go odwiedził częstuje nas całą zawartością lodówki? Tamtego wieczora w miejscowej pizzerii na rachunku nie znaleźliśmy nawet "obowiązkowej" pozycji - coperto za obsługę i nakrycie stołu. Jaki dowód lepiej zaświadczy o niewielkiej popularności turystycznej tej części Emilii-Romanii?
Może jeszcze to, że nawet przez aplikację popularnego serwisu noclegowego nie byliśmy w stanie znaleźć miejsca noclegowego na kolejną noc. Tu nie ma ich tyle! Na szczęście jedno ze znalezionych przez Google Maps miejsc miało wolne pokoje. I tak trafiliśmy do pokojów wynajmowanych nad jedną z dwóch knajpek w Monchio delle Corti, miejscowości leżącej na terenie Parku Narodowego Apeninu Toskańsko-Emiliańskiego. Rzucająca się w oczy informacja o zakazie zbierania grzybów na terenie parku narodowego wesoło korespondowała z wypisanym kredą sezonowym menu lokalu, w którego każdym daniu widniały kurki lub prawdziwki. Te drugie w folderach reklamowych Apeninów i Emilii-Romanii na pewno znajdziecie jako jedną z największych atrakcji kulinarnych regionu. Zaraz obok kasztanów, bo ten zakątek Emilii-Romanii jest znany ze swego zamiłowania do kasztanowej tradycji kulinarnej. Ale o przekonanie się o tym w lipcu było trudno.
Włosi uwielbiają, gdy turyście smakuje jedzenie
Kulinaria to rozdział, jaki pisząc o Włoszech i o Emilii-Romanii boję się otwierać. Dla nas Włochy to dwa skrajne bieguny, przez które widzimy tutejsze jedzenie. Z jednej strony trzyma nas trochę na dystans celebrowanie włoskiej biesiady, dojrzałość włoskich tradycji, wachlarz smaków. Tak - przyjeżdżając ze stosunkowo polskiej prostej kuchni czujemy respekt przed włoskimi zwyczajami. Z drugiej strony - niewątpliwa prostota wielu włoskich dań wciąga i każe cieszyć się każdym posiłkiem. A Włosi uwielbiają, gdy smakuje turyście ich jedzenie. W zwykłej miejskiej pizzerii w Scandiano zachwycony naszym zachwytem kucharz ze szczęścia, ale i zapewne zwykłej gościnności, przygotował nam jeszcze wielki talerz słodkich przekąsek przed wyjściem. Nie daliśmy rady ich zmieścić.
Szynka parmeńska, parmezan, tagliatelle, mortadela...
Emilia-Romania to ojczyzna wielu słynnych włoskich produktów. To tu narodziła się szynka parmeńska, ser parmezan - czyli o wiele piękniej brzmiący po włosku Parmigiano-Reggiano, tagliatelle - makaron w postaci szerokich wstążek, znana nam dobrze mortadela i mniej popularny w Polsce ocet balsamiczny - wszystkie te znane produkty pochodzą właśnie z Emilii-Romanii. Dziesięć dni spędzonych tutaj to było zdecydowanie za mało, by się wszystkim nacieszyć... ale robiliśmy co było możliwe - nigdy tak mało nie schudłem po rowerowym wyjeździe. Będąc tak krótko staraliśmy się z każdego posiłku wyciągnąć jak najwięcej - oprócz wyboru dania wybrać także godne miejsce na posiłek. Najpiękniejsze z nich? Obydwa w Parmie - pierwsze to pizzeria na Piazza Giuseppe Garibaldi - głównym placu miasta, drugie - restauracja w wąskiej uliczce tuż obok naszego hotelu.
... a w kieliszku przepyszne lambrusco
Początkowo nieufni wobec polecenia recepcjonisty, zajrzeliśmy tam dopiero drugiego dnia pobytu w Parmie. Przepyszne makarony jakimi nas poczęstowano ustąpiły jednak miejsca jednemu z najlepszych win, jakie piliśmy w życiu. Butelka lambrusco, jeszcze jednego regionalnego specjału Emilii-Romanii, zostawiła w nas naprawdę niesamowite wspomnienie. Lambrusco to rodzaj wina czerwonego, lekko musującego (frizzante), którego zarejestrowanym geograficznym oznaczeniem mogą się posługiwać wyłącznie winiarze z Emilii-Romanii. Kelner zaproponował nam odmianę z wyraźnie wyczuwalną owocową (czereśniową?) nutą, a schłodzona butelka, która stanęła na naszym stole zabrała nas po chwili do słynnego włoskiego raju.
Na festiwalu ciasta drożdżowego
Podczas naszych podróży często mamy przyjemność uczestniczyć w lokalnych świętach kulinarnych. Dokładnie w dniu naszego pobytu w Parmie w miejskim ratuszu miała miejsce Noc Mistrzów Ciasta Drożdżowego - kulinarny festiwal na który zjechali piekarze i cukiernicy z całych Włoch. Na kilkudziesięciu stoiskach włoscy mistrzowie drożdżówki prezentowali swoje wyroby. Każdego z ciast można było spróbować - dziesiątki drożdżowych bab krojone na grube kawałki szybko rozchodziło się wśród uczestników imprezy. Od razu pomyśleliśmy - czy w Polsce posiadamy nasz festiwal bardzo swojskiego wyrobu, jakim jest tak popularne w Polsce ciasto drożdżowe?
Apeniny jak polskie Beskidy
Wracając jeszcze w góry - Apeniny okazały się górami trochę jak Bieszczady w Polsce, może trochę wyższymi i bardziej rozległymi. Stosunkowo niewielka wysokość - dwie nasze najwyższe przełęcze na trasie to Passo del Lagastrello - 1198 m n.p.m. i Passo di Ticchiano - 1154 m n.p.m. pozwala je sobie wyobrazić jako trochę wyższe. Tyle jednak zdecydowanie wystarcza, by poczuć klimat gór, zmęczyć się na podjazdach, czy nawet uciec od upałów na Nizinie Padańskiej. Zresztą upały, temperatura, czy w ogóle stan pogody w tym regionie mógłby być tematem osobnego artykułu, którego ilustracjami byłyby zdjęcia kompletnie wyschniętych koryt rzek Emilii-Romanii. Przepływająca przez Parmę rzeka o tej samej nazwie wyschła prawie zupełnie - już kilkadziesiąt kilometrów przed Parmą w Apeninach straszy jej szerokie, wyschnięte koryto.
Teatro Farnese - najpiękniejsze miejsce na trasie
Nie mniej dziwnie wyglądają mosty nad nieistniejącą rzeką w Parmie. Choć dużo większe wrażenie zrobiły na nas jego zabytki. Na łopatki rozłożył nas Palazzo della Pilotta - kompleks połączonych gmachów z XVI wieku, którego już sama bryła budzi respekt, choć... wcale nie urzeka specjalną gracją czy fantazyjną architekturą. Wnętrze mieści m.in. zabytkową bibliotekę, muzeum archeologiczne, muzeum narodowe i przepiękny, drewniany, barokowy teatr z XVII wieku, odbudowany w 1962 roku po wojennych zniszczeniach - Teatro Farnese. Zachwyca w Parmie także renesansowy kościół Santa Maria della Steccata z pięknym wnętrzem, a do najcenniejszych zabytków należy romańska katedra.
Mniej zatłoczona, przyciągająca Parma
Parma, będąca drugim po Bolonii dużym miastem na naszej trasie, była od niej zupełnie inna. Uważana za eleganckie miasto o jednym z najwyższych we Włoszech poziomie życia, znacznie różniła się od "studenckiej" Bolonii. Eleganckie uliczki, zadbane elewacje, drogie marki w sklepowych witrynach. I chyba mniej ludzi, wieczorami świętującymi kolejny miniony dzień. To nam jednak wystarczyło, by właśnie w Parmie zarządzić postój na dodatkowy dzień pobytu w Emilii-Romanii i nastrojem tego miasta ładować urlopowe akumulatory. Pomógł w tym świetny hotel znaleziony w internetowej promocji, leżący dosłownie o 30 sekund marszu od głównego placu miasta.
Bardzo przyjazne noclegi w Emilii-Romanii
Do Emilii-Romanii nie wzięliśmy namiotu zdając się wyłącznie na noclegi rezerwowane z dnia na dzień przez aplikacje mobilne serwisów noclegowych, głównie w hotelach z Booking.com. Bez wątpienia tym najciekawszym znalezionym miejscem był piękny, stary dom na stromym zboczu Apeninów, kilka kilometrów od Scandiano. Na porośniętym winoroślami zboczu zostaliśmy przyjęci na noc przez mężczyznę, który kilka lat temu przeprowadził się tu z miasta by znaleźć idealne miejsce do trenowania bikejoringu ze swoimi psami. Wieczór spędziliśmy przy zachodzie Słońca, ciesząc się będącym tylko do naszej dyspozycji basenem, z którego można było podziwiać pobliskie wzgórza Apeninów.
Popularna droga rowerowa nad Padem
Ostatni odcinek trasy przejechaliśmy po świetnych drogach rowerowych. Z Parmy szybko dotarliśmy nad Pad, wzdłuż którego biegnie asfaltowa droga rowerowa poprowadzona po wałach przeciwpowodziowych całego systemu rzecznego Padu. Nią ruszyliśmy w górę rzeki, do Piacenzy. Planując Waszą trasę po Emilii-Romanii pamiętajcie, że nad dolnym odcinkiem Padu leży Ferrara, uważana za najbardziej rowerowe miasto Włoch. A z niej nad Adriatyk prowadzi popularna trasa rowerowa delty Padu. I jeszcze, że w całej Emilii-Romanii jest kilkanaście obszarów chronionych, po których poprowadzono bardzo przyzwoite trasy rowerowe. Przez jeden z nich po położonych na uboczu drogach rowerowych wyjeżdżaliśmy z okolic Modeny w stronę Apeninów.
Na koniec znowu piękna Bolonia
Na koniec była znowu Bolonia, gdzie tym razem na spokojnie, z przewodnikiem w ręku, oglądaliśmy miasto. Biada temu, kto zwiedzając w pośpiechu "zaliczy" wspomnianą wcześniej bazylikę Santo Stefano nie przechodząc przez niewielkie drzwi na lewej ścianie, by zobaczyć aż cztery niezwykłe świątynie, stojące obok siebie. Na miasto warto spojrzeć z jednej dwóch charakterystycznych wież, jakie ostały się z setek, które niegdyś zbudowano. Niestety, wymóg wcześniejszej rezerwacji i brak biletów nam w tym nie pomógł. Na połączonych Piazza Maggiore i Piazza del Nettuno wypiliśmy ostatnią kawę w Emilii-Romanii, żegnając się z pięknym regionem, wspominając apenińskie podjazdy, bolońskie makarony i parmeńskie lody.
Rowerowe slow travel Emilii-Romanii
Podczas całej naszej podróży pośpiech był ostatnim czego szukaliśmy. Niewielkie dystanse, częste przerwy w przydrożnych barach, cieszenie się piękną pogodą (w Polsce było w tym czasie zimno i mokro), rozkoszowanie niesamowitymi smakami - chyba pierwszy raz z rowerowej wyprawy urządziliśmy wyjazd w klimacie tak bliskim znaczeniu slow travel. Z zakładanych pięciu dni jazdy, wyszło siedem. I jeszcze dodatkowe dni przerwy. Nawet pisząc ten artykuł co chwilę zauważam, że nie zobaczyliśmy wielu z planowanych miejsc. Że nie napisałem nic o pięknej Modenie, sympatycznej Piacenzy na koniec trasy. O efektownych zamkach, mijanych sadach pełnych drzewek, uginających się pod ciężarem brzoskwini, gruszek, nektarynek. Ale czy inna forma podróży po Włoszech nie jest odbieraniem sobie przyjemności z pobytu w tym fascynującym kraju?
Myślę, że to świetny pomysł na rowerowe zwiedzanie. W ten sposób jesteśmy bliżej lokalnych ludzi, możemy odwiedzić miejsca, które normalnie byłby dla nas niedostępne. Zauważyłem, że jest to również coraz bardziej popularna forma zwiedzania w Polsce. Powstaje sporo tras, którymi można się poruszać, a przy okazji odkrywać piękne, malownicze okolice, próbować lokalnych dań, spędzać noce w małych wioskach. Polecam Każdemu.
Nic dodać, nic ująć. Dla nas turystyka rowerowa była zawsze najlepszym sposobem właśnie na połączenie wszystkich tych turystyczno-podróżniczych aspektów. Poznawanie połączone z dbaniem o zdrowie - czy może być lepsze połączenie? A jeśli w dodatku robimy to we Włoszech... Och! :)
Przepiękna, kolorowa i na swój sposób magiczna trasa rowerowa, coś wspaniałego!
Takie są Włochy - mają w sobie tę niewyjaśnioną do końca magię, po którą przyjeżdżają tutaj ludzie z całego świata. Wlochy atakują Cię poprzez wszystkie Twoje zmysły - tak jak piszesz, jest kolorowo, barwnie, zajmująco estetycznie, ale także bogato pod względem kulturowym, smacznie, przyjemnie pogodowo. Bella Italia! :)
Zazdroszczę takiej podróży! Ja na razie "roweruję" z rodziną po Polsce, ale marzy mi się taka zagraniczna trasa, może właśnie we Włoszech... Pięknie tam jest, no i temperatury zdecydowanie przyjemniejsze niż u nas :) Pozdrawiam!
Nie wiem czemu zniknął mi komentarz, w każdym razie chciałam napisać, że bardzo podoba mi się pomysł takiej wycieczki po Włoszech. My jeździmy z rodzinką po Polsce i może kiedyś odważę się też na wyjazd zagraniczny :)
Twój komentarz nie zginął, prawdopodobnie wpadł do moderacji. Już jest.
I co, zdecydowałaś się na wyjazd za granicę? Temperatury w Polsce ostatnio dorównują tym we Włoszech, więc żeby się nacieszyć słońcem to już wcale nie trzeba jechać do Włoch. Ale jeśli jechać po pyszne jedzenie, piękne naturalne klimaty, świetną sztukę i architekturę - tu Emilia-Romania wciąż bije na głowę polskie regiony.
Pozdrawiam!
Jak zwykle genialnie się czyta i ogląda. Wygląda to jak wspaniała, wakacyjna pogoda z nutką dreszczyku na który chyba bym się nie zdecydował. Mianowicie chodzi mi o noclegi planowane z dnia na dzień. Dla spokoju ducha muszę mieć zaplanowane wszystko od A do Z. Z drugiej strony, skoro jeździcie na rowerach to macie pełną dowolność w planowaniu, więc mogłoby być ciężko mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Niemniej jednak podziwiam!
Nareszcie znalazło się miejsce w którym byłem i ja, i to w tamtym roku: Parma! :) Kto by pomyślał. Widzę jednak, że lepszym wyborem mogła być jednak Piacenza. Ahh te Włochy!
Taaak, jest dreszczyk, szczególnie przejmuje on Olkę! :) Rzeczywiście, czasem rano wsiadamy na rowery i nie mamy pojęcia dokąd dotrzemy, nie mając w dodatku namiotu. Ale to zawsze kończy się czymś sympatycznym, zawsze wymusza pewną interakcję z miejscowymi, podczas której zawsze można przekonać się, że ludzie są życzliwi i bardzo chcą Ci pomóc :)
Tym razem, w Emilii-Romanii, raz poszedłem do pubu (tylko to miałem w zasięgu wzroku), by poprosić barmana o telefon do wskazanego na ekranie telefonu pensjonatu z prośbą o rezerwację noclegu po włosku. Facet pomógł i był chyba bardziej z tego faktu zadowolony niż my! :)
No ale Ty możesz sobie pozwolić na ten komfort dopinania wszystkiego na ostatni guzik - my niestety nie. Ale... nie żałuję, jeszcze nigdy nie spotkało nas nic na tyle przykrego, by się do tego zrazić :)
A Parma czy Piacenza...? Parma! Zdecydowanie :). Ściskam! :)
Witam,
wspaniała, pełna inspiracji strona! Szczególnie zwracają uwagę pełne kolorów zdjęcia. Czy zdradzą Państwo, jakim sprzętem są robione?
Pozdrawiam!
Ewa ze Szczecina
Ewo, pięknie dziękuję za miłe słowo.
Zdjęcia robię chyba już dziesięcioletnią lustrzanką jednej z dwóch słynnych firm, żadna rewelacja :). Ale więcej czasu i efektu przynosi praca z plikami już w komputerze, w programach do edycji grafiki. Na pewno chciałbym by ten efekt był lepszy, mam wielu wspaniałych fotografów wśród znajomych, ale... na razie musi zostać jak jest :)
Pozdrawiam serdecznie :), dzięki :)
Cześć. Myślimy powoli o wakacjach - chcemy wziąść rowery ze sobą. Czy Emilia Romania to na pewno dobry pomysł? Podoba nam się charakter Wasego wyjazdu - widzimy prawdziwe Włochy a nie tylko turystyczne atrakcyjne oblicze. Proszę o kilka słów pomocy.
Emilia-Romania to na pewno region, który pokaże te prawdziwe Włochy, ale pod warunkiem, że podobnie jak my, po turystycznej Bolonii uciekniecie gdzieś na włoską prowincję, chociażby właśnie w Apeniny :). Nam się bardzo podobało, wciąz miło wspominamy wiele z tamtych chwil i właśnie nawet z Apeninów, gdzie naprawdę byliśmy jedynymi turystami w tych miasteczkach tam w górach. Więc na pytanie czy Emilia-Romania będzie przyjemnym celem odpowiadam - no pewnie! :) Powodzenia :)
Dodaj Twój komentarz