- Niemal tysiąc lat dynastii Hohenzollernów
- Krzyżacki wielki mistrz siostrzeńcem polskiego króla
- Szlak rowerowy ma swój początek w Ansbach
- Niezwykły fenomen tajemniczego mężczyzny
- Kamienie pamięci przypominają o mieszkańcach miasta
- Świetnie zachowana twierdza Lichtenau
- Renaturyzacja przywraca dawny charakter rzek
- Obfite ulewy spowodowały serię podtopień
- Położone między dwiema bramami Windsbach
- Heilsbronn miejscem pochówku członków dynastii
- Kościół świętego Wawrzyńca w sercu Roßtal
- Siedzibie Hohenzollernów zabrakło trzech tygodni
- "Wysoka woda" w okolicach Langenzenn
- Zaskakujące klimatem zabytkowe Fürth
- Tu jest najwięcej browarów na świecie
- Miejska autostrada rowerowa do Norymbergi
- Wyjątkowo trudny problem dla Norymbergi i Niemiec
- Rowerowe spacery po Norymberdze
- Mniej dróg rowerowych, więcej dróg leśnych i polnych
- Historyczny szlak rowerowy po raz drugi
- Kolorowy Festiwal Rokoko w Ansbach
- Informacje o szlaku na stronie i w aplikacji
- Dobra ekipa robi dobrą robotę
- Zostaw samochód, wróć po niego pociągiem
- Rowery, znajomi i frankońska prowincja
Niemal tysiąc lat dynastii Hohenzollernów
Na moment cofnijmy się w czasie, by spojrzeć na historyczne tło naszej wycieczki. Za początek dynastii Hohenzollernów przyjmowany jest XI wiek, w którym żył Burchard von Zollern, uważany za protoplastę rodu. W roku 1125 jego dwaj praprawnukowie - Konrad I i Fryderyk IV - wymienili między sobą otrzymany spadek po ojcu, Fryderyku I i dali początek dwóm liniom rodzinnym Hohenzollernów - w Szwabii i we Frankonii, której towarzyszyć będzie nasza trasa. To z linii frankońskiej będą się wywodzić późniejsi elektorzy brandenburscy, królowie Prus i cesarze niemieccy, ale także władcy regionalni niższczego szczebla, urzędnicy i inne postacie publiczne. Wśród tych najbardziej znanych w Polsce są Albrecht Hohenzollern - ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego, Fryderyk II Wielki - inicjator powstania pałacu Sanssouci w Poczdamie, a także Wilhelm II Hohenzollern - ostatni cesarz Niemiec i król Prus.
Krzyżacki wielki mistrz siostrzeńcem polskiego króla
Dzieje dynastii Hohenzollernów wielokrotnie łączyły się z historią państwa polskiego. Postacią jaka doskonale ilustruje te powiązania jest wspomniany wyżej Albrecht Hohenzollern pochodzący z frankońskiej linii rodu, urodzony w Ansbach. I choć zakon krzyżacki może nadal wywoływać w Polsce dość ambiwalentne odczucia, to w osobie Albrechta Hohenzollerna można zobaczyć również... siostrzeńca Zygmunta Starego, polskiego króla, przedostatniego z dynastii Jagiellonów. Po sekularyzacji zakonu krzyżackiego Albrecht Hohenzollern objął książecy tron Prus Książęcych, zmienił stosunek wobec Królestwa Polskiego i złożył rodzonemu wujowi hołd lenny. To wydarzenie nazwano później hołdem pruskim, a na swoim obrazie umieścił je malarz Jan Matejko. Kolejne wieki przyniosły tragiczne dla Polski rozbiory, podczas których polsko-litewska Rzeczpospolita Obojga Narodów traciła ziemie na rzecz Królestwa Prus z kolejnymi przedstawicielami rodziny Hohenzollern na tronie.
Szlak rowerowy ma swój początek w Ansbach
Szlak rowerowy Śladami Hohenzollernów ma swój początek pod pałacem-rezydencją w Ansbach, do której prowadzi szeroka miejska aleja nazwana Promenadą. Obecna, barokowa forma rezydencji w Ansbach pochodzi z początku XVIII wieku, jednak jej początki sięgają gotyku, o czym świadczy tak zwana Hala Gotycka z efektownym gotyckim sklepieniem, w której oglądać można zbiór porcelany z fabryki porcelany Ansbach-Bruckberg. jaka istniała w mieście w XVIII-XIX wieku. To tu siedzibę miało Margrabstwo Ansbach, jakie powstało po śmierci Fryderyka V. Naprzeciw rezydencji położony jest ogród, a w nim - oranżeria z XVIII wieku. Między rezydencją a ogrodem stanął pomnik Anscavallo, przedstawiający połączenie konia z rewolwerem, symbolizujący wojskową tradycję Ansbach.
Niezwykły fenomen tajemniczego mężczyzny
W 1833 roku w miejskim ogrodzie w Ansbach doszło do śmiertelnego ranienia tajemniczego mężczyzny, którego historia jest dziś jedną z atrakcji miasta. Dźgniętym nożem mężczyzną był Kaspar Hauser - nastolatek o nieznanym pochodzeniu, niepotrafiący mówić, niedojrzały psychicznie, który pięć lat wcześniej pojawił się w mieście. Przez ten czas przez jednych brany był za sprytnego oszusta ukrywającego swoje pochodzenie, przez innych - za zaginionego członka jednej z rodzin królewskich. Obecnie zagadkowy Kaspar Hauser ma nawet swój pomnik w Ansbach, spoczął na zabytkowym cmentarzu miejskim położonym na południe od centrum miasta i stał się jednym z symboli miasta. A piękny cmentarz miejski w Ansbach warto odwiedzić nawet, jeśli nie interesuje Was postać tajemniczego bohatera.
Kamienie pamięci przypominają o mieszkańcach miasta
Spacerując po starym mieście w Ansbach dobrze jest uważnie spoglądać pod stopy. Niedaleko kościoła św. Ludwika podczas wieczornego spaceru wpadły nam w oko wmurowane w chodnik niewielkie mosiężne tabliczki. Ich treść - żydowskie nazwiska, powtarzający się rok 1938 i nazwy nazistowskich obozów koncentracyjnych - szybko pozwoliła odgadnąć, że to wspomnienie o Żydach z Ansbach, którzy zostali wypędzeni z miasta, między innymi podczas Kryształowej Nocy. Wyszukiwarka szybko dopowiedziała, że to część projektu “kamieni pamięci” (Stolpersteine) realizowanego w Ansbach właśnie w 2021 roku, a na ulicach zamontowano już około połowy z 200 tabliczek. W Polsce pamięć o dawnych żydowskich mieszkańcach wyraża się w ten sposób między innymi w Oświęcimiu, Słubicach, Wrocławiu i Zamościu.
Świetnie zachowana twierdza Lichtenau
Naszym pierwszym przystankiem po ruszeniu rowerem z Ansbach było niewielkie Lichtenau. Po przejechaniu przez niewielki ryneczek ukazała nam się doskonale zachowana renesansowa fortyfikacja - prawdziwa perełka dla miłośników architektury militarnej. Zbudowana w XVII wieku była początkowo “zamkiem wodnym” otoczonym fosami, a w niemal oryginalnym stanie przetrwała dzięki niewielkiej praktycznej zdolności do obrony, jaka spowodowana była położeniem twierdzy Lichtenau w dolinie rzeki. Gdy dochodziło do oblężenia, twierdza była poddawana i zniszczeń unikano. Porównanie ryciny twierdzy w Lichtenau z 1648 roku z moim zdjęciem z drona pokazuje, że historyczny kształt różni się od obecnego wyłącznie brakiem systemu kanałów zasilających fosy.
Przejeżdżając przez Lichtenau warto odnotować, że niektóre kamienice w zabytkowym centrum miejscowości zbudowane są z tego samego, pociemniałego piaskowca co budynki twierdzy, co nadaje maleńkiemu staremu miastu Lichtenau niezwyczajnego klimatu. Uwadze zwiedzających Frankonię na pewno nie ujdzie uwagi fakt, że twierdza projektem architektonicznym przypomina zamek w Norymberdze. Podczas naszej wizyty twierdza była otwarta, nikt nam nie przeszkadzał w swobodnym rozejrzeniu się po dziedzińcu. Jednak budynki w niedzielę były zamknięte - w jej wnętrzach przechowywane są obecnie miejskie archiwa z Norymbergi i bawarskie archiwa państwowe, a łączna długość półek ma przekraczać 17 kilometrów.
Renaturyzacja przywraca dawny charakter rzek
Kilka fragmentów naszej wycieczki po szlaku Hohenzollernów we Frankonii prowadziło przez naturalne tereny zalewowe niewielkich rzek uchodzących do nieco większej rzeki Rednitz. Jedną z nich była Fränkische Rezat, nad którą prowadzony jest projekt renaturyzacji i poprawienia naturalnej retencji prowadzony przez Biuro Gospodarki Wodnej z Ansbach. Renaturyzacja w tym przypadku to proces przywracania rzece naturalnego biegu poprzez likwidację zbędnych, nadmiernych przekształceń dokonanych wcześniej przez człowieka. Duża ingerencja człowieka w pierwotny bieg rzeki może zakłócać naturalną retencję na obszarze jej dorzecza, może skutkować również zalewaniem miejscowości i innych terenów zamieszkałych przez ludność.
Obfite ulewy spowodowały serię podtopień
Ponieważ nasza wycieczka po szlaku rowerowym Śladami Hohenzollernów miała miejsce w okresie tragicznych ulew w zachodnich Niemczech, mieliśmy okazję przekonać się, jak w praktyce wygląda zachowanie takiej renaturyzowanej rzeki podczas powodzi. Już między Ansbach a Windsbach, gdy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali opadów, natknęliśmy się na kilka niewielkich podtopień powstałych ostatniej nocy. Mające najwyżej kilkadziesiąt metrów długości płytkie "kałuże" traktowaliśmy jako niezdarzającą się codziennie oryginalną atrakcję i wszystkie pokonywaliśmy “z marszu”. Na pierwszych z nich byliśmy jeszcze przed niemieckimi służbami, które podobne miejsca w trakcie dnia sukcesywnie oznaczały zakazem wjazdu i tablicą z napisem "Hochwasser".
Położone między dwiema bramami Windsbach
Kolejnym punktem na trasie było niewielkie, ale urokliwe, zadbane Windsbach. Z dawnego założenia obronnego miasta wciąż oglądać można dwie bramy, dolną i górną, oddzielające obszar zabytkowego centrum od reszty miasteczka. Ratusz, dawna poczta, budynek pensjonatu z pięknym wykuszem, restauracja, urząd i zwykłe budynki mieszkalne - lista zabytków w Windsbach pokazuje, że wszystkie te budynki powstały w XVI-XVIII wieku i w oryginalnej formie zachowały się do dziś. Chlubą miasteczka jest chór dziecięcy Windsbacher Knabenchor, z pewnością występujący w okazałym budynku ratusza. Położony naprzeciw niego gasthaus był dla nas okazją do krótkiego postoju i przeczekania przechodzącego niewielkiego deszczu.
Heilsbronn miejscem pochówku członków dynastii
Na zjeździe do centrum miasteczka Heilsbronn łapie nas deszcz i przed strugami wody uciekamy do napotkanej restauracji. Po ulewie zjeżdżamy na nieregularny rynek, który sąsiaduje z klasztornymi zabudowaniami. Klasztor cystersów w Heilsbronn był jednym z najbogatszych i najpotężniejszych średniowiecznych opactw cysterskich, a tutejsi mnisi kształcili się na uniwersytetach w Heidelbergu i Pradze. W najlepszym okresie w dobrach klasztornych znajdowało się aż około 300 miast i wsi Frankonii. Działalność klasztoru zakończyła się jednak już w XVI wieku, a klasztorne dobra przejął Jerzy Hohenzollern-Ansbach, margrabia Ansbach, brat Albrechta Hohenzollerna, jeszcze jeden siostrzeniec Zygmunta Starego. Klasztor w Heilsbronn jest jednym z najważniejszych miejsc dla dynastii Hohenzollernów - pochowanych jest tutaj około 20 jej przedstawicieli, w tym w tym trzech pierwszych elektorów Brandenburgii: Fryderyk I Hohenzollern, Fryderyk II Żelazny i Albrecht III Achilles. Atrakcją miejsca są również obrazy Albrechta Dürera, które obejrzeć można w klasztornym kościele.
Prawdopodobnie najciekawszą informacją dla turystów z Polski jest fakt pochowania w klasztorze w Heilsbronn polskiej królewny Zofii Jagiellonki, córki Kazimierza IV Jagiellończyka. Zofia Jagiellonka była margrabiną brandenburską w Ansbach i Bayreuth, żoną Fryderyka Starszego Hohenzollerna. Ich małżeństwo miało charakter polityczny, a ślub odbył się we Frankfurcie nad Odrą. Wyjątkowym faktem, nawet w zupełnie innej, średniowiecznej rzeczywistości, było, że Zofia Jagiellonka i Fryderyk Starszy Hohenzollern mieli aż osiemnaścioro dzieci, najwięcej w dynastii Jagiellonów. Wśród nich był wspominany już trzykrotnie Albrecht Hohenzollern, wielki mistrz zakonu krzyżackiego. A te związki Hohenzollernów z Polską przypominają mi Drezno i Saksonię, gdzie także natykaliśmy się na różnego rodzaju ślady związane z państwem polskim.
Kościół świętego Wawrzyńca w sercu Roßtal
Za Heilsbronn szlak rowerowy Śladami Hohenzollernów rozwidla się - rowerzyści mają do wyboru dwa warianty przejazdu jego środkowej części. Nam przypadł wariant prawy, zachodni, ze względu na nocleg znaleziony w Roßtal. Najstarsza część miasta położona jest na wzgórzu i oddzielona od reszty miasta murami. W jej centrum stoi kiedyś romański, później przebudowany na gotycki, kościół św. Wawrzyńca, otoczony starym cmentarzem. Z kościołem w Roßtal związana jest postać "pięknej Elzy", czyli Elżbiety Bawarskiej-Landshut, żony burgrabiego Fryderyka VI Hohenzollerna, który po wyborze na elektora brandenburskiego stał się Fryderykiem I Hohenzollernem. To dzięki jej osobistym staraniom kościół został wyremontowany i przebudowany, a Roßtal do dziś wspomina ją jako swoją patronkę. Dziś na wieży kościoła można odnaleźć jej kamienny wizerunek i herb Hohenzollernów.
Siedzibie Hohenzollernów zabrakło trzech tygodni
Następny na trasie Cadolzburg to być może najważniejsze miejsce na trasie z punktu widzenia historii frankońskiego rodu. Po przejechaniu przez nieregularny plac miejski, po przekroczeniu fosy po efektownym kamiennym moście i po przejściu przez zdobioną rodowymi płaskorzeźbami zamkową bramę ukazuje się nam zamek w Cadolzburgu. Okolice te należały do Hohenzollernów od XIII wieku, a w XIV wieku przenieśli tu swoją główną siedzibę z Norymbergi. Niecodzienna sytuacja zapanowała, kiedy rezydujący tutaj Fryderyk I Hohenzollern otrzymał w 1415 roku tytuł elektora brandenburskiego, a Brandenburgia wraz z Berlinem rządzone były z Frankonii, właśnie z zamku w Cadolzburgu. Aż trudno uwierzyć, ze zamek przetrwał w oryginalnej formie prawie do końca II wojny światowej, ale na trzy tygodnie przed jej końcem doszczętnie spłonął w wyniku starcia Amerykanów z Niemcami, jakie rozegrało się w pobliżu zamku. Później zamek w Cadolzburgu pozostawał w stanie kompletnej ruiny aż do 1982 roku, kiedy to rozpoczęto odbudowę zakończoną dopiero w 2007 roku.
Dopiero pisząc ten artykuł i szukając informacji o płaskorzeźbach znajdujących się na widocznej wyżej bramie zamku w Cadolzburgu, dotarło do mnie, że oprócz herbów Hohenzollernów, znajduje się tam jeszcze rzecz niezwykła. To tzw. judensau - rzeźba przedstawiająca antysemicką scenę, której datę powstania szacuje się na początek XV wieku i ma być ona największą z kilkudziesięciu zachowanych w Europie. Inne znane judensau znajdują się prawie wyłącznie we wnętrzach... kościołów katolickich (nawet w archikatedrze w Gnieźnie), gdzie miały nie dotykać bezpośrednio ludności żydowskiej. Powód umieszczenia płaskorzeźby w tak eksponowanym miejscu jest nieznany, nawet oficjalne opracowanie Administracji Pałaców Bawarii zarządzającej zamkiem w Cadolzburgu tego nie tłumaczy. Podkreślę na wszelki wypadek, że zdecydowanie bliższym zarówno mi, jak i całej naszej grupie, jest upamiętnienie losów społeczności żydowskiej w postaci "kamieni pamięci" o których pisałem wcześniej, a informację o judensau z Cadolzburga publikuję wyłącznie jako dużą ciekawostkę krajoznawczo-historyczną.
"Wysoka woda" w okolicach Langenzenn
W Langenzenn udało nam się obejrzeć jeszcze jeden oryginalny, nieregularny, pochyły plac miejski, piękny budynek lokalnego muzeum, zrobić rundkę wokół tutejszego klasztoru mającego być najlepiej zachowanym budynkiem tego typu w środkowej Frankonii, a potem pokręciliśmy się jeszcze chwilę w poszukiwaniu produktów pierwszej potrzeby i ruszyliśmy w dalszą podróż po szlaku rowerowym Śladami Hohenzollernów. Tym razem już w samym mieście natknęliśmy się na tablice “Hochwasser” wiszące przy drodze rowerowej nad rzeką Zenn, która przepływa przez miasto. Tego dnia spotykaliśmy je jeszcze kilkukrotnie, ostatnie na granicy Fürth. I choć w niektórych miejscach widywaliśmy jeszcze zapory z worków z piasku, od czasu wczorajszych opadów woda już opadła i nawet na chwilę nie było potrzeby modyfikować trasy naszego przejazdu.
Zaskakujące klimatem zabytkowe Fürth
Zapytany dzisiaj o miejsce we Frankonii, do którego chętnie bym wrócił, na pierwszym miejscu wymieniłbym Fürth. Gdy dojeżdżaliśmy do niego po przyjemnej trasie rowerowej nad rzeką Regnitz, myślami chyba wszyscy byliśmy już w Norymberdze. Tymczasem Fürth swoim klimatem zrobiło na mnie wrażenie dużo przyjemniejsze niż późniejsza Norymberga. Nie spodziewałem się aż tak sympatycznych miejskich pejzaży i wdzięcznej atmosfery miasta. Wjeżdżając na stare miasto w Fürth trafiliśmy na Gustavstraße, którą uznaje się za jedną z najatrakcyjniejszych w mieście, a która nazwana została w ten sposób na cześć szwedzkiego króla Gustawa Adolfa, który stołował się w pensjonacie Grüner Baum z prawej strony zdjęcia. Zachowanie tego historycznego klimatu miasto Fürth zawdzięcza nieskutecznym alianckim bombardowaniom, które zniszczyły jedynie około 10% miejskich zabudowań. Intrygującą ozdobą miasta jest również wybudowany w połowie XIX wieku ratusz w Fürth, który wzorowany jest na słynnym Palazzo Vecchio we Florencji. W jego piwnicach znajduje się muzeum o tematyce kryminalnej.
Tu jest najwięcej browarów na świecie
Jeszcze jedną rzeczą, która zapadła nam w pamięć z wyjazdu na świetny szlak rowerowy Menu we Frankonii przed trzema laty było, że to tu na jednego mieszkańca przypada najwięcej browarów na świecie. Więc zupełnie nie dziwiło nas, że właściwie każda z kilku gastronomicznych przerw, jakie nam się trafiły przez te trzy dni we Frankonii, była spotkaniem z innym lokalnym browarem. A że w Niemczech dużo popularniejsze niż w Polsce, niewątpliwie także dużo smaczniejsze, jest piwo pszeniczne, które zwykle było dostępne prosto z beczki, niebutelkowane, właśnie od miejscowego producenta, to ten rodzaj piwa królował na naszym stole. Jak widać niżej, czasem także w wersji ciemnej i czasem w zaskakujących, zupełnie prostych szklanicach, jak te z browaru w Spalt. Czasem też pszenicznego "weizena" zamienialiśmy na niefiltrowanego "zwickla", czyli jeszcze jedno piwo charakterystyczne dla Frankonii i w ogóle Bawarii.
Miejska autostrada rowerowa do Norymbergi
Między Fürth a Norymbergą czekał nas szybki “przelot” miejską autostradą rowerową. Podobnie jak w wielu innych rozwiniętych miastach na świecie, zielony obszar nad rzeką zamienia się w szybki rowerowy kręgosłup wewnątrz lub między miastami - ostatnio dokładnie w ten sposób jeździliśmy po Lipsku w Saksonii. Ale jazda taką drogą to również okazja do fantastycznych rowerowych obserwacji. Ludzie wracający na rowerze z pracy, uczniowie i studenci wracający z zajęć, rodzice wiozący dzieci z przedszkola, a wszyscy oni na przeróżnych rowerach różnych typów i różnych marek. Las zaczął się z czasem przerzedzać i wkrótce ustąpił miejsca przedmieściom Norymbergi, w tym dużym obszarom rekreacyjnym położonym nad rzeką Pegnitz. Swoją drogą, wiecie że Pegnitz łącząc się z Rednitz daje początek Regnitz?
Wyjątkowo trudny problem dla Norymbergi i Niemiec
W Norymberdze najpierw skierowaliśmy się ku miejscu, które na pewno jeszcze długo będzie kojarzyć się z tym miastem. To tereny zjazdów NSDAP położone blisko centrum miasta, które w latach 1933-1938 przyciągały setki tysięcy Niemców na coroczny zjazd hitlerowskiej partii. Z ogromnego obszaru na którym planowano budowę monumentalnych budowli, w tym stadionu na 400 tysięcy (!) miejsc, została tylko część budynków, większość planów nie została zrealizowana ze względu na przegraną hitlerowskich Niemiec w II wojnie światowej. Wśród zachowanych obiektów jest między innymi Kongresshalle, która jest największym budynkiem w Niemczech z tamtego okresu. Wysokość ścian dochodzi do 40 metrów, ale docelowo hala miała być wysoka aż 70 metrów i przykryta dachem. Wewnątrz Kongresshalle zrobiliśmy rundkę na rowerach (wjazd jest wolny przez bramę od strony północno-wschodniej) i...
... i poczułem ogromne zaskoczenie tym, w jakim stanie zastaliśmy Kongresshalle. Widok tak niezwykłej, potężnej budowli, trochę jakby zostawionej samej sobie, traktowanej jak podrzędny magazyn, kazał mocno zastanawiać się i próbować zrozumieć, przed jak wielkim wyzwaniem stoją władze Norymbergi. Czy o tę największą fizyczną "pamiątkę" po wielkiej narodowej tragedii, jaką Niemcy ponieśli na wielu frontach, nie tylko tych wojskowych, powinni dbać jak o wszystkie inne zabytki? Czy może próbować o niej zapomnieć, zignorować, obstawić lunaparkami, pozwolić zarosnąć chaszczom, dać się jej zawalić, a potem przysłać buldożery? Współczesna Norymberga prawdopodobnie nie ma jednej, prostej recepty na postępowanie w takich przypadkach. Ale było mi ogromnie szkoda oglądać ogólny rozgardiasz wewnątrz jednak tak unikalnego obiektu historycznego. Centrum handlowego bym w tym miejscu nie widział - były i takie pomysły, ale uporządkowany, zadbany teren opowiadający o trudnej historii Europy - na pewno.
Rowerowe spacery po Norymberdze
Na zwiedzanie centrum Norymbergi wybraliśmy się oczywiście na rowerach. Najpierw to wieczorne, połączone z kolacją w jednym z najbardziej znanych miejsc w mieście, w restauracji w dawnym Szpitalu Świętego Ducha (Heilig-Geist-Spital). Przejażdżka po centrum miasta, między pięknymi mostami Norymbergi a zamkiem, pozwoliła wyobrazić sobie, jak niesamowitym miastem Norymberga mogłaby być, gdyby nie alianckie bombardowania, które zniszczyły 90 procent miejskiej zabudowy. Tym razem zadowoliliśmy się miejskim relaksem, rzucaniem oka na popularne miejsca, jak monumentalny zamek górujący na miastem, renesansowy ratusz, piękną gotyckę studnię Schöner Brunnen czy dom Albrechta Dürera, jeden z nielicznych, jakie przetrwały II wojną światową. Niestety, zwiedzanie poranne, odrobinę pospieszne, było mocno nieudane - sala numer 600 w norymberskim Pałacu Sprawiedliwości okazała się zajęta, a w dodatku wejście do sądu przez pandemię niemożliwe. To tam odbywały się tak zwane procesy norymberskie i to tam obradował powojenny Międzynarodowy Trybunał Wojskowy.
Mniej dróg rowerowych, więcej dróg leśnych i polnych
Szlak rowerowy Śladami Hohenzollernów był szlakiem nieco innym niż dotychczas przejechane przez nas szlaki rowerowe w Niemczech. Jeździliśmy po nieco mniejszej liczbie odizolowanych dróg rowerowych asfaltowych, więcej było odcinków szutrowych, nawet dróg polnych i leśnych, a także więcej lokalnych dróg publicznych, choć przeznaczonych przeważnie wyłącznie do użytku mieszkańców i rowerzystów. Na kilkuset metrach przez uprawę rolną zdarzyło nam się jechać nawet po nielubianych płytach typu IOMB, czyli (nie)popularnych "jumbach". Mimo trochę innego składu dróg zachowane były wygoda i bezpieczeństwo jazdy, a przede wszystkim możliwość jazdy obok siebie, co daje komfort prowadzenia rozmowy podczas jazdy i przebywania w grupie, czyli - podsumowując - możliwość miłego spędzenia razem dobrego czasu na rowerze. To właśnie w ten sposób powinna wyglądać dobrze zorganizowana turystyka rowerowa.
Historyczny szlak rowerowy po raz drugi
Drugi raz naszym celem w Niemczech był szlak rowerowy o tematyce historycznej. Pierwszym był Szlak Muru Berlińskiego prowadzący wokół dawnego Berlina Zachodniego, który przejechaliśmy dwa lata temu w 30. rocznicę upadku “żelaznej kurtyny”. Przykłady obydwóch tras pokazują, z połączenia treści historycznych z turystyką rowerową może powstać bardzo dobry produkt turystyczny. Że dobrze poprowadzona trasa rowerowa oparta na wygodnej infrastrukturze, posiadająca stronę internetową, aplikację telefoniczną i inne materiały opisujące historyczne tło, może być jeszcze jedną ciekawą inspiracją do rowerowej aktywności, odwiedzin w nowym regionie i aktywnego spędzenia czasu w gronie przyjaciół. Właśnie, przypomniało mi się, że jedną z pierwszych moich wypraw rowerowych z sakwami - około 30 lat temu - była wyprawa Szlakiem Wielkiej Wojny 1409-1411, gdzie w tle również obecny był zakon krzyżacki.
Kolorowy Festiwal Rokoko w Ansbach
Na pewno bardzo dobrym czasem na wizytę we Frankonii, a szczególnie w Ansbach, jest początek lipca, gdy ulice miasta, ogród otaczający oranżerię i okolice kościoła św. Gumbertusa przejmują barwne korowody mieszkańców przebranych w historyczne stroje z XVIII wieku. To coroczny kilkudniowy Festiwal Rokoko, wspominający wystawne, pełne przepychu czasy, gdy margrabią Ansbach był Karol Wilhelm Fryderyk von Ansbach. Miasto zawdzięcza mu nie tylko przebudowę rezydencji pod okiem znanego włoskiego architekta, ale i długi w miejskiej kasie, jakie spowodowało stworzenie największego ośrodka sokolniczego w Europie, ale i budowa aż 56 nowych kościołów. Organizatorów festiwalu spotkaliśmy trzy lata temu w Bayreuth, gdy spacerowali w ich pięknych strojach po parkach i ulicach miasta, a my startowaliśmy na trasę rowerową Menu.
Informacje o szlaku na stronie i w aplikacji
Jak większość popularnych szlaków rowerowych w Niemczech, także i szlak Hohenzollernów ma swoją oficjalną stronę internetową z kompletem potrzebnych informacji praktycznych. Na stronie znajdują się również podstawowe i zwięzłe informacje krajoznawcze dotyczące odwiedzanych miast. Pod adresem www.erlebnisradweg-hohenzollern.de znajdziecie też dokładną mapę szlaku - oprócz internatywnej mapy Google, dostępna jest również duża, mapa tuystyczna w formacie PDF, jaką na miejscu otrzymać można w klasycznej postaci drukowanej. Na stronie w zakładce Hohenzollern czeka na Was jeszcze olbrzymia dawka wiedzy o dynastii. Dostępna jest również aplikacja szlaku na telefony z możliwością obejrzenia trójwymiarowego modelu obiektu, pod którym akurat się znajdujemy. Jednego nam jednak wciąż w Niemczech brakuje - nasi sąsiedzi wciąż zbyt często nie pamiętają, że nie wszyscy odwiedzający ich goście posługują się biegle językiem niemieckim i są dość oszczędni w informowaniu o atrakcjach w języku angielskim.
Dobra ekipa robi dobrą robotę
Turystyka rowerowa powinna być jak spotkanie przy winie ze znajomymi. Będę trzymał się tej wypowiedzianej kiedyś tezy i cieszę się, że nasze rowerowe wakacje mogły być jej potwierdzeniem. Po wspólnie spędzonych trzech tygodniach, podczas których najpierw w Niemczech objechaliśmy rowerami dookoła jezioro Chiemsee w Bawarii, potem wpadliśmy do Frankonii na opisywany tutaj szlak Hohenzollernów, na koniec pokonaliśmy jeszcze Kolejowy Szlak Rowerowy Hesji, a jeszcze wcześniej w Austrii przejechaliśmy szlak rowerowy Drawy, na koniec wcale nie żegnaliśmy się z ulgą. I choć różnimy się charakterami, choć czasem mamy ochotę zjeść co innego na kolację, choć czasem wszystkim przychodzi znosić moje - jako organizatora - pomysły i nie zawsze jeździmy najkrótszą drogą, to wydaje mi się, że myślami wszyscy jesteśmy już przy następnym wyjeździe. Dziękuję Wam wszystkim bardzo! :-)
Zostaw samochód, wróć po niego pociągiem
Dobrym wyjściem na pokonanie tego krótkiego, dwudniowego, zaledwie około 100-kilometrowego szlaku rowerowego jest zostawienie samochodów w Ansbach, następnie spędzenie dwóch dni na rowerze, a następnie powrót do samochodów jednym z często jeżdżących regionalnych pociągów z Norymbergi do Ansbach. Swoją drogą, sposób ustawienia rowerów na poniższym zdjęciu to najczęściej obserwowana przez nas organizacja przedziału rowerowego w pociągach w Niemczech. I rzeczywiście, to ten najlepszy w ogóle, najbardziej pożądany sposób na wygodną podróż z rowerami, dużo praktyczniejszy chociażby od często spotykanych w Polsce haków. Do mocowania rowerów w takich przedziałach służą specjalne pasy lub... zapięcia rowerowe, które można kupić także w Centrum Rowerowym.
Rowery, znajomi i frankońska prowincja
Na koniec powtórzę jeszcze raz, że szlak rowerowy Hohenzollernów różni się nieco od tych najlepszych tras rowerowych w Niemczech i w Europie. Biegnąc gdzieś z dala od największych atrakcji, kręcąc po frankońskiej prowincji, nie zaprowadzi Was w najsłynniejsze miejsca w Niemczech, nie powali na nogi atrakcjami z listy światowego dziedzictwa UNESCO. Ale pozwoli nacieszyć się ciszą, jazdą na rowerze, towarzystwem Waszych znajomych, ale również pokaże Wam te bardziej codzienne, bardziej zwykłe Niemcy. W tym też warto dostrzec atrakcję i również w ten sposób poszerzyć Wasze podróżnicze horyzonty.
* * *
We Frankonii byliśmy we współpracy z Niemiecką Centralą Turystyki.
Nawiązując do akapitu o "wyjątkowo trudnym temacie dla Norymbergi i Niemiec" muszę niestety trochę sprostować tę tezę, gdyż Norymberga i Niemcy już dawno dość dobrze przerobili i przetrawili najczarniejsze karty historii i ich ani nie kryją ani nie wypierają. Aby się dowiedzieć dlaczego Kongresshalle stoi prawie pusta wystarczy zacząć zwiedzanie od części informacyjnej Dokumentazionszentrum, którego jest częścią. Cały teren to swego rodzaju muzeum, muzeum, którego celem jest utrzymanie pamięci o przyczynach, które doprowadziły do II wojny światowej, jej historii i skutkach. Centrum informacji odwiedzają wycieczki szkolne i wycieczki dorosłych z całego świata. Polaków niestety mało, a szkoda, bo jest tam wiele polskich wątków. Tak więc dawna hala kongresowa nie została i nie będzie przerabiana na centrum handlowe czy spa, bo Niemcy nie wiedzą co tam zrobić, tylko dlatego, że jest celowo zostawionym reliktem mrocznych czasów i złudnej wiary w potęgę pewnego niespełnionego malarza, psychopaty. Norymberga zaczęła rozliczać się z czasami II wojny światowej niemal zaraz po jej zakończeniu i dlatego warto też odwiedzić muzeum w Pałacu Sprawiedliwości, nawet gdy sala 600 jest zamknięta. W tamtejszym muzeum można dokładnie prześledzić historię rozliczeń. Zarówno Norymberga jak i Fuehrt nie kryją też pogromów Żydów, które miały tam miejsce. W Fuehrt jest upamiętnione miejsce, gdzie stała spalona synagoga, gdzie była dzielnica żydowska oraz muzeum historii tamtejszych Żydów, którzy stanowili przed wojną znaczną część ludności tego miasta. W Norymberdze już w 1349 zniszczono w pogromie całą dzielnicę żydowską, aby zbudować reprezentacyjny Hauptmarkt. I również ten fakt nie jest kryty czy zapomniany. W kościele na podłodze jest gwiazda Dawida, a wzmianka o tym pogromie znajduje się w każdym niemieckim przewodniku. Tak więc trudne tematy zostały przez lata całkiem dobrze przerobione i warto się o tym przekonać, będąc na miejscu.
Dorota, ślicznie dziękuję za taką długą odpowiedź.
Kongresshalle, gdy ją widzieliśmy, była jak każda inna przypadkowa kupa cegieł, a dowodziła tego działalność firm, które traktują ją jak magazyn. Stąd taka moja reakcja.
(a centrum/muzeum niestety było zamknięte - trafiliśmy na taki nieszczęśliwy dzień w tygodniu)
Dziękuję, pozdrawiam! :)
Przeczytałam z zachwytem. Będę zwiedzać na nowo i od nowa. Mimo, że mieszkam w Norymberdze już kilka lat, znam i historie i jej upamiętnianie, to taka rowerowa trasa jeszcze przede mną. Najlepiej znam te "autostradę" Fürth - Nürnberg, bo to pierwsza trasę jak chce "na szybko" , bez planowania wyskoczyć na rower.
Z zaciekawieniem jednak czytałam o wszystkich miasteczkach na trasie, które znam jedy ie przejazdem. Czas nadrobić turystykę we własnym regionie. Dzięki za podpowiedź i wspanialy opis. Bravo!!
Dziękuję pięknie za dobre słowa!
Mieszkasz w fajnym mieście i bardzo rowerowym regionie. Zazdroszczę Ci bliskości tylu malowniczych tras rowerowych. Myślę że wszystkich weekendów w roku by nie starczyło, by wszystkie przejechać :) Pozdrawiam :)
Dodaj Twój komentarz