Niemiecka trasa rowerowa koło Wismaru

You are here

Szlak wybrzeża Morza Bałtyckiego. Rowerem po Niemczech

Na skróty: mapa / w pobliżu (6) / zdjęcia (233) / popularne (6) / komentarze (25)

Gdy zainaugurowano w Gdańsku realizację polskiego odcinka nadbałtyckiego szlaku EuroVelo 10 uznaliśmy, że to świetna okazja, by długi majowy weekend spędzić na rowerze nad Bałtykiem w Niemczech. I tak po wygodnych drogach rowerowych, śladami średniowiecznej Hanzy, wśród pól kwitnącego rzepaku z Bałtykiem w tle i z marcepanowymi słodkościami w sakwach przejechaliśmy z Lubeki przez Wismar i Rostock do Stralsundu. Po drodze nabraliśmy przekonania, że niemiecki szlak rowerowy Morza Bałtyckiego powinien być wzorem do naśladowania dla polskich samorządowców budujących nową europejską trasę rowerową R10 w Pomorskiem i na Pomorzu Zachodnim.

Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie, zobacz nowe Ministerstwo Turystyki Rowerowej :-)

Nasi Partnerzy

Bird.pl. Wędrowne wczasy rowerowe
Wędrowne wczasy rowerowe
Szlaki rowerowe w Brandenburgii
Miejsca Przyjazne Rowerzystom
Rowery turystyczne

Trasa wycieczki na mapie

Trasa: Lubeka - Travemünde - Wismar - Kühlungsborn - Rostock - Warnemünde - Prerow - Stralsund
Ślad GPS (plik GPX): Binary Data www.znajkraj.pl-morze-baltyckie-2017.gpx (158.41 KB).
Trasa rowerowa wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego
Trasa rowerowa wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego

Nasze dotychczasowe doświadczenia z jazdy rowerem po polskim wybrzeżu Morza Bałtyckiego są dość zróżnicowane. Z jednej strony uwielbiany przez nas piękny Półwysep Helski z trasą rowerową, którą odwiedziliśmy nawet podczas poprzedniej zimy. Z drugiej - szlak rowerowy R10 i mało przyjemne wspomnienia z trudno lub wręcz nieprzejezdnych odcinków wokół Łeby (bagna, korzenie, piach), ale też zniechęcające nas, mało wyszukane klimaty polskiego lata z Mielna i okolic. Byliśmy więc ciekawi, jak Niemcy poradzili sobie z poprowadzeniem rowerowej trasy w tym samym krajobrazie, w tych samych warunkach przyrodniczych, ale także w towarzystwie atrakcji krajoznawczych bardzo podobnego rodzaju, kreowanych przecież często przez te same historyczne procesy.

Północne Niemcy - Bałtyk, rzepak i rowery
Północne Niemcy - Bałtyk, rzepak i rowery

Piękna Rugia - Jasmund, Arkona i Hiddensee

Do najpopularniejszych miejsc na niemieckim wybrzeżu Bałtyku należy bez wątpienia wyspa Rugia, popularna wśród polskich turystów. Park Narodowy Jasmund i jego słynne białe klify, fotogeniczne molo w Sellin, tajemnicza Arkona czy wyspa Hiddensee, na którą nie mają wstępu samochody - o pomysłach na zwiedzanie Rugii piszą Wędrowne Motyle, a my przy tej okazji wspominamy z sentymentem wyjazdową praktykę na Rugii podczas studiowania geografii na Uniwersytecie Gdańskim. I tym razem - w pierwsze dni maja - jedziemy na odcinek nadbałtyckiego szlaku z Lubeki do Stralsundu.

Kosze plażowe na bałtyckiej plaży na półwyspie Darss
Kosze plażowe na bałtyckiej plaży na półwyspie Darss

Droga Rowerowa Wybrzeża Morza Wschodniego

Naszą trasę wyznaczała Ostseeküsten-Radweg, czyli - tłumacząc dosłownie - Droga Rowerowa Wybrzeża Morza Wschodniego, gdzie Morzem Wschodnim jest w Niemczech oczywiście Morze Bałtyckie. Szlak ten, biegnący wspólnie z europejskim szlakiem dookoła Morza Bałtyckiego, to jeden z najpopularniejszych celów turystów rowerowych w Niemczech, plasujący się zawsze w czołówce w corocznym badaniu Niemieckiego Powszechnego Klubu Rowerowego (ADFC). Jest na czele zarówno wśród już przejechanych szlaków, jak i wymarzonych miejsc na kolejne rowerowe wakacje. I rzeczywiście, na całej trasie regularnie spotykaliśmy długodystansowych, rowerowych podróżników w każdym wieku. Piękne krajobrazy, świetne nawierzchnie - nie zawsze asfaltowe, choć zawsze dobrze utwardzone, spójne i czytelne oznakowanie, sporo miejsc odpoczynku i przede wszystkim - ciekawe miejsca do zobaczenia. Turystyka rowerowa w Niemczech to zawsze przyjemne doświadczenie. Przejechane przez nas najlepsze drogi rowerowe w Niemczech umieściliśmy w osobnym artykule - najwięcej przedstawicieli ma w nim rowerowa Brandenburgia, a na pierwszym miejscu jest Frankonia i Men.

Na rowerach nad Morzem Bałtyckim
Niemiecki odcinek europejskiej trasy wzdłuż wybrzeża Bałtyku

W Lubece jak w Gdańsku - to Hanza!

Do Lubeki dotarliśmy podobnie jak podczas wszystkich naszych podróży do Niemiec - wygodnym połączeniem kolejowym. Mieszkańcom północnej Polski wygodnie będzie skorzystać z bezpośredniej relacji Szczecin-Lubeka, którym można dojechać także na Pojezierze Meklemburskie, a my wybraliśmy połączenie z Gdańska przez Berlin (gdzie ciekawy szlak rowerowy Muru Berlińskiego). Po wyjściu z dworca poczuliśmy się jak w domu - jak w Gdańsku. Krajobraz miasta miał ten sam gotycki charakter, a do otoczonego rzeką - jak w Gdańsku - Starego Miasta w Lubece również prowadzi wyjątkowa, majestatyczna brama - Brama Holsztyńska. Wszędzie - do hotelu, by zwiedzić miasto, a na koniec by z niego wyjechać - poruszaliśmy się po wygodnych drogach rowerowych - jak w Gdańsku. O Gdańsku później przypominały nam także wydarzenia II wojny światowej i tak niełatwe do zaakceptowania jej dzisiejsze konsekwencje.

Brama Holsztyńska w Lubece
Brama Holsztyńska w Lubece

Muzeum Hanzy Europejskim Muzeum Roku?

W średniowiecznej historii Lubeki wielką rolę odegrała Hanza - największa konfederacja miast kupieckich tamtych czasów. Hanzie poświęcone jest Europejskie Muzeum Hanzy, położone na północnym końcu wyspy, zajmowanej przez Stare Miasto w Lubece, nominowane do tegorocznej edycji nagrody Europejskiego Muzeum Roku (EMYA). Historią Hanzy zostaliśmy zaskoczeni zaraz po wejściu na ekspozycję. W zaciemnionym, inscenizowanym wnętrzu, przenoszącym gdzieś na średniowieczne, wschodnie krańce Bałtyku, dowiedzieliśmy się z multimedialnej tablicy, że za początki Hanzy uważa się umowę, zawartą już w 1229 roku pomiędzy delegacjami z Lubeki, Hamburga i Visby, a miastem Nowogród Wielki, mającą zapewnić bezpieczeństwo handlu pomiędzy tymi miastami. Bo właśnie do Nowogrodu i Smoleńska (tak, tego Smoleńska) prowadziły średniowieczne szlaki handlowe z Azji, w tym z dalekiego Pekinu.

Gmach Europejskiego Muzeum Hanzy
Gmach Europejskiego Muzeum Hanzy w Lubece

We wnętrzach Europejskiego Muzeum Hanzy znajdziecie ślady średniowiecznych zabudowań, na których powstał współczesny budynek. Przeniesiecie się w ciemne zaułki dawnych nadbałtyckich miast, gdzie handluje się rybami, skórami, czy tkaninami. Jedna z sal oddaje klimat posiedzeń parlamentu Hanzy, tzw. Hansetag, a jeszcze inna, już pod koniec zwiedzania, prowadzi do długiego stołu z symbolicznie odsuniętymi zaledwie sześcioma krzesłami, symbolizując ostatnie posiedzenie hanzeatyckiego parlamentu - znowu! - z udziałem naszego Gdańska, który w całej historii Hanzy odegrał wielką rolę. Lubeckie muzeum w jednej z sal odtwarza nawet średniowieczne Bergen - od razu przypomniała nam się nasza Norwegia. Wchodząc do muzeum nie zignorujcie sugestii pracownika, który wskaże Wam monitory, na którym możecie wybrać jedno z miast, o którym więcej opowiedzą kontekstowe, multimedialne elementy wystawy. I nie spieszcie się - to nie jest muzeum na godzinę!

Ekspozycja w Europejskim Muzeum Hanzy
Ekspozycja w Europejskim Muzeum Hanzy w Lubece

Backsteingotik - niemiecki gotyk ceglany

Wieki świetności Hanzy kształtowały również architekturę miast i słynny Backsteingotik - gotyk ceglany, którym szczyci się północ Niemiec. To dzięki świetnie prosperującym kupcom powstawały wielkie i efektowne świątynie, jak kościół Mariacki górujący nad Starym Miastem w Lubece, uważany dziś za wzorzec całej gotyckiej architektury sakralnej. Jego majestatycznej klasie próbują dorównać kościoły św. Mikołaja w Wismarze i - także pod wezwaniem św. Mikołaja - pięknie zdobiony kościół w Stralsundzie. Oprócz obiektów sakralnych powstawały też świeckie obiekty prywatne i użyteczności publicznej. Piękne ratusze w Lubece i Stralsundzie, surowe spichlerze solne w Lubece, spichlerze zbożowe w Stralsundzie, oryginalne bramy miejskie, setki pięknych miejskich kamienic... Nie sposób w takiej relacji opisać w szczegółach piękno niemieckiego gotyku, który prowadził nas po bałtyckim wybrzeżu.

Wnętrze kościoła Mariackiego w Lubece
Wnętrze kościoła Mariackiego w Lubece

Efektowne wnętrza gotyckich kościołów

Wyjątkowej szacie zewnętrznej niemieckich kościołów zwykle towarzyszy zupełnie niebanalny wystroj i organizacja wnętrz. Zwiedzających zajmuje nie tylko odtworzony dawny wystrój, jak w bajecznie kolorowym kościele św. Mikołaja w Stralsundzie, ale też współcześnie umieszczone tam przedmioty. I tak kościół św. Mikołaja w Wismarze służy także jako galeria dla wielu cennych, ocalałych z wojennych zniszczeń przedmiotów, które stanowiły wystrój innych świątyni w regionie. W malutkim gotyckim Kościele Ludzi Morza w Prerow pod chórem zorganizowano galerię sztuki współczesnej. A w Lubece w kościele Mariackim oprócz wystawy, dokumentującej proces zniszczenia i odbudowy kościoła, zobaczyć można dawne dzwony, strącone z wieży podczas bombardowania aliantów w 1942 roku. Potłuczone spoczywają tak do dziś, wspominając ogrom tragedii. Na ich miejscu, wiszą dzwony z... Gdańska - aż 28 z 36 dzwonów carillonu i 3 z 7 dzwonów głównych zostało wywiezionych z naszego miasta na skutek decyzji Hermanna Göringa. Dziś dzwoniłyby w ulubionych kościołach gdańszczan - św. Katarzynie, św. Janie i Bazylice Mariackiej. To właśnie ten trudny do przełknięcia okruch historii, stający czasem w gardle.

Potłuczone dzwony w kościele Mariackim w Lubece
Potłuczone dzwony w kościele Mariackim w Lubece

W europejskiej stolicy marcepanu

Na szczęście tuż obok, na jednej z dwóch głównych ulic przecinających Stare Miasto w Lubece można osłodzić sobie gorzkie, sentymentalne żale. Oto naprzeciw przepięknego ratusza (zajrzyjcie do środka!) znajduje się jedno z najsłynniejszych miejsc w mieście - siedziba firmy Niederegger, od ponad dwustu lat produkującej marcepanowe przysmaki, które kiedyś były popularniejsze od dzisiejszej czekolady. Słuchając o początkach firmy pojawia się wspomnienie wyjątkowego smaku lubeckiego marcepanu, dzięki któremu Johann Georg Niederegger odniósł sukces trwający do dziś. Tu, w kawiarni i sklepie na parterze siedziby firmy, można kupić zarówno najbardziej znane marcepanowe chlebki, czekoladky i bombonierki z marcepanem, ale także skosztować pysznych ciast i wybornych pralin, wśród składników których oprócz marcepanu są też nugat i trufle. Ale nie liczcie na to, że obejdzie się bez kolejki i tłumów innych chętnych.

Sklep, cukiernia, kawiarnia i muzeum marcepanu
Sklep, cukiernia, kawiarnia i muzeum marcepanu

Lubeka miastem trzech noblistów

Po zrobieniu marcepanowych zapasów na naszą wyprawę zameldowaliśmy się w kolejnym miejscu, które wiąże Lubekę z Gdańskiem. To muzeum Güntera Grassa, jednego z aż trzech laureatów Nagrody Nobla, jacy związani byli z Lubeką. Grass urodził się w Gdańsku, mieszkał we Wrzeszczu na ulicy Lelewela i dla gdańszczan jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci ostatnich lat. Chodząc po lubeckim muzeum miałem jednak kłopoty, by doszukać się śladów po gdańskich epizodach w życiu Grassa. Dwaj pozostali nagrodzeni Noblem lubeczanie to wybitny niemiecki pisarz Thomas Mann i słynny polityk Willy Brandt, laureat pokojowej Nagrody Nobla z 1971 roku. Brandt, podobnie do Grassa, zapisał piękną kartę w historii Polski i stosunków polsko-niemieckich, gdy w czasach powojennego ochłodzenia w relacjach pomiędzy komunistyczną Polską a Europą zachodnią niespodziewanie wykonał zaskakujący gest. Podczas oficjalnej wizyty w 1970 roku klęknął przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie. Gest ten interpretowano później na różne sposoby, z czasem jednak stał się symbolem politycznego uznania niemieckiej winy i odpowiedzialności za zbrodnie dokonane przez hitlerowski reżim podczas II wojny światowej, a także symbolem otwarcia w polityce Niemiec wobec Polski i innych państw Europy środkowej i wschodniej.

Dziedziniec muzeum Güntera Grassa
Dziedziniec muzeum Güntera Grassa

Nietypowa atrakcja na pożegnanie z Lubeką

Na pożegnanie Lubeka przygotowała nam jeszcze jedną niespodziankę - zaskakującą atrakcję z rodzaju, którego jeszcze nie mieliśmy okazji oglądać podczas naszych wypraw. Oto gdy już opuszczaliśmy miasto, pokonywaliśmy most Erika Warburga na rzece Trave, za naszymi plecami rozległ się ostrzegawczy dzwonek, czerwone światła zabroniły wjazdu i po kilkudziesięciu sekundach stanęła przed zaskoczonymi nami potężna, kilkudziesięciometrowa ściana asfaltu. Wszystko po to, by w kierunku Travemünde mógł przepłynąć statek wycieczkowy. Po zachwyceniu się skalą zwodzonego mostu, nazwanego imieniem żydowskiego biznesmena z Hamburga, ruszyliśmy w ślad za przepływającym statkiem, rowerową Starą Drogą Solną w kierunku wybrzeża Morza Bałtyckiego - do Travemünde. O tej dzielnicy, ale też więcej o samym mieście, przeczytacie w innym wpisie Wędrownych Motyli o Lubece.

Otwierany most Erika Warburga na Trave
Otwierany most Erika Warburga na rzece Trave

Szlak przecina granicę pomiędzy RFN i NRD

Między Travemünde a Boltenhagen trasa rowerowa Ostseeküsten-Radweg przecina dawną granicę pomiędzy Niemiecką Republiką Demokratyczną a Republiką Federalną Niemiec. Jak wyglądało kiedyś dokładnie to miejsce można przekonać się zaglądając w stojący przy drodze wysoki "okular". Kiedyś stały to płoty z drutem kolczastym, ciągnął się pas "ziemi niczyjej" oddzielający obydwa państwa, teren patrolowała straż graniczna, a dziś jeżdżą tędy turyści dookoła Morza Bałtyckiego. Ciekawe, że plaża w Boltenhagen, wzdłuż której ciągnął się fragment zasieków, w dzień była ogólnie dostępna, a w nocy była już zamkniętym obszarem.

Granica między RFN i NRD nad Morzem Bałtyckim
Granica między RFN i NRD nad Morzem Bałtyckim

Wismar - hanzeatycka perełka z listy UNESCO

Wismar - drugie hanzeatyckie miasto które odwiedziliśmy na niemieckim wybrzeżu - raz jeszcze przypomniał nam o bardzo specyficznym sposobie, w jaki Niemcy wspominają koszmar II wojny światowej. Tu nigdy nie odbudowano zbombardowanego kościoła Mariackiego, ale zostawiono wysoki na metr-półtora zarys jego murów, nad którymi góruje ocalała potężna wieża. I tak, zamiast pięknej gotyckiej świątyni jak w wielu innych miastach na północy Niemiec, tu oglądać można zaledwie jej pozostałości - będące jednak rozwiązaniem oryginalnym i na nas robiącym spore wrażenie. Natychmiast przypomniał nam się kościół św. Idziego w Hanowerze w Dolnej Saksonii, który w stanie ruiny pełni dziś tę samą rolę, ale też widziane dzień wcześniej zniszczony dzwony kościoła Mariackiego w Lubece.

Zarys kościoła Mariackiego w Wismarze
Zarys kościoła Mariackiego w Wismarze

Ze względu na położenie hotelu sieci Bett+Bike w którym spaliśmy, najwięcej czasu w Wismarze spędziliśmy w okolicach Starego Portu. Po kolacji w świetnej włoskiej knajpce przy samym nabrzeżu, prowadzonej przez rodzinę z Sycylii, zachwycaliśmy się zachodem Słońca, które oświetlało panoramę centrum miasta, położonego ponad portową dzielnicą. W ciepłym, wieczornym świetle wyróżniała się samotna wieża kościoła-pomnika Mariackiego, niżej malowała się oryginalna Brama Wodna i charakterystyczny, choć znany głównie ze zdjęć z drugiej strony, dom stojący nad kanałem Grube, będącym najstarszym sztucznym kanałem w Niemczech. Na wismarskim nabrzeżu rozpoczęliśmy także kolejny dzień - udając się na śniadanie przy jednym z cumujących przy nabrzeżu kutrów.

Zachód Słońca w starym porcie w Wismarze
Zachód Słońca w starym porcie w Wismarze

Ryba w bułce prosto z kutra

Podróżując nadmorskim szlakiem po niemieckim wybrzeżu owoce morza kupić można prawie na każdym kroku. Najpopularniejszym, wręcz powszechnym, ich symbolem są Fischbrötchen - bułki z rybą. A wśród nich ta najpopularniejsza - z matiasem, czyli młodym, najwyżej dwuletnim śledziem, który jeszcze nie osiągnął dojrzałości płciowej. Jedzona gdzieś na nabrzeżu, przy stoliku obok bujającego się na fali kutra, dojrzała tutaj do rangi turystycznego rytuału. Taki rybny klimat trochę przypomina nasz Bornholm na rowerach sprzed kilku lat. Ceny są różne - wspomniana z matiasem to zwykle 2,50 euro, a te najdroższe, z cenniejszymi gatunkami ryb z Morza Północnego i Atlantyku, kosztują około 5 euro. Urzeka szczodrość z jaką je się przygotowuje - ryby w bułce potrafi być czasem więcej niż... samej bułki.

Sklep rybny na kutrze w Wismarze
Sklep rybny na kutrze w Wismarze

Przyjazne rowerowe noclegi Bett+Bike

Noclegi na rowerowym szlaku to jeszcze jedna przyjemna strona podróży rowerem po Niemczech. Sieć noclegów Bett+Bike jest tu bazą, z której rzeczywiście korzystają rowerowi turyści. Z kilkorgiem z nich mieliśmy okazję spotykać się właśnie podczas wieczorów w kolejnych obiektach na trasie. Bezpieczne przechowanie rowerów, dostęp do narzędzi czy podstawowych części zapasowych będzie cieszyć, a może wręcz uratować, niejednego turystę. Przyjemnie zaskakuje też cenowa i jakościowa rozpiętość noclegowej oferty, która umożliwia dopasowanie się do możliwości finansowych turysty: od kempingów przez pensjonaty po luksusowe hotele - wszędzie rowerzysta jest pożądanym gościem, bo rower w Niemczech dawno przestał być synonimem niskiego podróżniczego budżetu. Informacje o dostępności noclegów i promocje cenowe znajdziecie na stronach Booking.com.

Ostseehotel - jeden z obiektów sieci Bett+Bike
Ostseehotel - jeden przyjaznych rowerowych hoteli Bett+Bike

W wyjątkowym hotelu spaliśmy na półwyspie Darss, gdzie dotarliśmy wykończeni po całodziennym siłowaniu się z wiejącym prosto w twarz wiatrem. To hotel Stary Dworzec, jaki powstał tutaj w budynku nieczynnego dworca kolejowego. Przed budynkiem wciąż stoi lokomotywa przypominająca czasy kolejowej świetności, a po wejściu do hotelowej restauracji mamy wrażenie zajęcia miejsca w przedziale dawnego wagonu osobowego. Zresztą cały półwysep ma wyjątkowy charakter, gdyż większość jego unikalnego ukształtowania obejmuje Park Narodowy Vorpommersche Boddenlandschaft, który upodobały sobie szczególnie żurawie i dzikie gęsi, a do płytkich lagun wokół półwyspu na tarło przypływa śledź.

Hotel w budynku dawnego dworca w Prerow
Hotel w dawnym dworcu kolejowym w Prerow

W Rostocku najpiękniej w Warnemünde

Kolejnym dużym miastem podczas naszej bałtyckiej miniwyprawy był Rostock, będący w czasach Hanzy jej napotężniejszym miastem. Zniszczony podczas II wojny światowej, następnie odbudowany już przez wschodnie Niemcy stał się najważniejszym portem NRD. Po zjednoczeniu Niemiec stracił swoją portową rangę, a w wyniku wewnętrznych migracji wyjechało z niego aż około 20% mieszkańców. Odbudowany po wojnie w większej części we współczesnym stylu Rostock pozostał dla nas głęboko w cieniu Lubeki i Wismaru. Podobnie jak Wojażerowi piszącemu o wizycie w Rostocku, nam miasto będzie kojarzyć się przede wszystkim z powodu nadmorskiej dzielnicy - Warnemünde i rejsu do niego z centrum miasta. Żadnych problemów z transportem rowerów na pokładzie wycieczkowego statku, świetne urozmaicenie wyprawy, a po zejściu na ląd w Warnemünde wyjątkowo sympatyczny nastrój, jaki zastaliśmy wokół rzeki Warnow i portowego kanału - uczciliśmy to wszystko - wiadomo - rybną bułką nad portowym kanałem. Jeszcze przejazd wzdłuż nabrzeży, rzut oka na zabytkową latarnię, zaskoczenie szpecącym okolice hotelowym drapaczem chmur i pierwsza plaża podczas naszej wyprawy. A potem, wraz z grupą innych rowerzystów, wjazd na prom, czekający cierpliwie na swoją kolej przepuszczając wielkie promy płynące do niedalekiej bazy promowej.

Alter Markt - Stary Rynek w Rostocku
Alter Markt - Stary Rynek w Rostocku

To ojczyzna koszy plażowych z wikliny

Biało-niebieskie obicie, wiklinowy kosz i nadmorska plaża to widok, który zawsze kojarzył mi się właśnie z północnymi Niemcami. Może to dobry niemiecki marketing, może podświadome czucie tematu, ale jednak zaskoczony byłem, gdy pisząc relację z naszej wyprawy po niemieckim wybrzeżu Bałtyku znalazłem informację, że pierwszy kosz plażowy na świecie powstał właśnie tutaj. W 1882 roku wyprodukował go na zlecenie miejscowej arystokratki wikliniarz z Rostocku. Równie zaskakujące było to, że przez powojenne, antyburżuazyjne podejrzenia wobec wiklinowego kosza, tysiące plażowych koszy usunięto z polskich plaż i zostaliśmy na lata ze swojskimi parawanami...

Wiklinowe kosze plażowe na bałtyckiej plaży
Wiklinowe kosze plażowe na bałtyckiej plaży

Piękny Stralsund na zakończenie

Szczęśliwe dotarcie do celu naszej podróży uczciliśmy w pysznej rybnej restauracji na Starym Mieście w Stralsundzie. Bez wątpienia zasłużyliśmy - wiele kilometrów przejechanych pod wiatr zupełnie nas wyczerpało. Na poranek następnia zostawiliśmy znane Ozeaneum - oceanarium i muzeum przyrodnicze poświęcone przyrodzie Morza Bałtyckiego i życiu światowych oceanów. Z wielu tradycyjnych ekspozycji i efektownych akwariów z mieszkańcami mórz świata największe wrażenie zrobił na mnie "zwykły" model wieloryba - płetwala błękitnego, wiszący w ogromnej, ciemnej sali, imitującej oceaniczną głębię, wśród dźwięków wydawanych przez morskie stworzenia. Wystarczyła odrobina dziecęcej wyobraźni, szybka teleportacja do oceanicznego rowu... wspaniałe! Wiele więcej o Ozeaneum pisze Asia z Places2visit.

Płetwal błękitny naturalnej wielkości w Ozeaneum w Stralsundzie
Płetwal błękitny naturalnej wielkości w Ozeaneum w Stralsundzie

Ostatni piękny gotycki kościół na naszej trasie - kościół św. Mikołaja w Stralsundzie - zamknął naszą podróż po Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego. W dodatku zamknął dziwnym wrażeniem odświeżenia mojego wewnętrznego stosunku do architektury gotyckiej. Bez wątpienia pięknej, oryginalnej, wielokrotnie budującej nastrój i nadającej charakteru wielu polskim miastom, jednak jednocześnie często będącej architekturą dość surową, a wręcz... - gdy oglądaną w dużych liczbach - monotonną. Wrażenia z Niemiec - estetyczne, aranżacyjne, ale także te polegające na innym postrzeganiu tej samej historii - jakby nadawały nowego światła, pozwalały spojrzeć na polski gotyk ceglany świeżym spojrzeniem.

Wnętrze kościoła św. Mikołaja w Stralsundzie
Wnętrze kościoła św. Mikołaja w Stralsundzie

Szlak EuroVelo 10 także w Polsce

Wspólny przebieg europejskiej trasy EuroVelo 10 wokół Bałtyku z niemieckim szlakiem rowerowym wzdłuż Morza Bałtyckiego był dla nas szczególnie interesujący ze względu na rozpoczętą realizację szlaku EuroVelo 10 w Polsce. Zainaugurowane w Gdańsku przedsięwzięcie miało przynieść polskiej turystyce rowerowej produkt równie dobrej jakości, co niemiecki. Poprzeczka została postawiona przez Niemców niezwykle wysoko, bo przejechany przez nas odcinek nadbałtyckiej rowerostrady w Niemczech to nie tylko pięknie zachowany, naturalny, nadmorski krajobraz, ale także świetnie zrealizowana trasa rowerowa i bardzo interesujące atrakcje krajoznawcze po drodze. Czy prowadzącemu projekt samorządowi województwa pomorskiego udało się dorównać Niemcom, możemy sprawdzić sami - swój odcinek EuroVelo 10 przekazało turystom Pomorskie, trasę rowerową Velo Baltica oddało turystom także Pomorze Zachodnie.

Rzeka Trave otaczająca Stare Miasto w Lubece
Rzeka Trave otaczająca Stare Miasto w Lubece

Rowerowa niemiecka harmonia

Jest w rowerowej jeździe po Niemczech coś, co nas urzeka. To poczucie harmonii, które trafia dokładnie w nasze charaktery i rowerowe oczekiwania. Bo Niemcy oferują niesłychanie wysoki poziom rozwoju, oferowanych usług i podejścia do turysty. Jednocześnie potrafią zadbać o przyrodę swojego kraju, o piękno naturalnego krajobrazu, które my tak cenimy i którego zawsze poszukujemy podczas naszych wyjazdów. Wcześniej odwiedziliśmy m.in. Dolną Saksonię z górami Harz i świetną drogą rowerową w dolinie Wezery i trasę rowerową dookoła Brandenburgii, odkrywając wciąż większości nas w Polsce nieznane, piękne zielone Niemcy. Podróż po wybrzeżu Bałtyku pokazała kolejną piękną stronę rowerowych Niemiec. Dokąd jechać kolejnym razem? :-)

Pytania i komentarze

Wspaniała fotorelacja, aż zazdroszczę Wam tego wyjazdu :)

Piękne dzięki :), było rzeczywiście bardzo emocjonująco :). Świetne trasy na rowery, bez wątpienia, przepiękne miejsca i kawał historii południowego Bałtyku. Ale wiatr nas wyszarpał na wszystkie strony! :) Wciąż wspominamy! :)

A może teraz polska część wybrzeża? :) Możliwości się nie kończą.

Być może, chociaż już jechaliśmy kiedyś podczas kilku wyjazdów polskie wybrzeże poszczególnymi fragmentami. Teraz jednak poczekamy zapewne aż do momentu, kiedy pomorskie samorządy ukończą budowę trasy pod auspicjami EuroVelo. Myślę że warto czekać :)

Dobra rzecz. Ja osobiście polecam Świnoujście lub Międzyzdroje, skąd jest świetna baza wypadowa. Można dużo zobaczyć i w tydzień aktywnie wypocząć, wcale nie muszą leżakować plackiem na pełnym słońcu.

Bardzo dobre podejście :), my lubimy bardzo podobne podejście :). Jechać, podróżować, ruszać się, a czasami zatrzymać się na plaży i odpocząć dzień, dwa, podczas dłuższego wyjazdu.

super opisujesz każdą swoją wyprawę, dzięki temu blogowi rok temu w maju zrobiłem z moja kobitka "kaszubska marszrutę"
tu mam pytanie ile dni zajęła wam ta wyprawa opisana powyżej i ile łącznie km nastukaliście, pzdr Paweł

Dzięki! :) I cieszę się, że naszymi wyjazdami i moim pisaniem motywuję do wyjazdów czytelników.

Na niemieckim wybrzeżu Morza Bałtyckiego byliśmy 6 lub 7 dni, już nie pamiętam dokładnie. Do tego dwa dni dojazdu - niestety, dojazd pociągiem - choć dość prosty , sprawny i lubiany przez nas, chwilę zajmuje. Ale warto, warto! :) Myślę, że szlak rowerowy Morza Bałtyckiego to jeden z dwóch najlepszych szlaków rowerowych w okolicy Polski :)

Rowerem po Polsce polecam i jak już ktoś wspomniał nad naszym morzem. Pas nadmorski jest długi, można rozpocząć lub zakończyć w Helu. Nocleg w Helu i w drogę

Oczywiscie, nasze morze należy poznać, bez wątpienia, ale Niemcy wciąż zapewniają dużo lepsze warunki do turystyki rowerowej. Drogi rowerowe jakie w Polsce można na razie znaleźć zaledwie w jednym województwie, zaplecze noclegowe skierowane do rowerzystów, itp. Na takie warunki w całej Polsce będziemy jeszcze długo czekać.

Myślimy o wyjeździe na rowery latem i Wasza strona spada nam z nieba. Mielismy w planach Włochy i właściwie nadal mamy, ale jak czytam takie opisy to zastanawiam się, czy nie warto jechać bliżej. Wasz opis wygląda bardzo atrakcyjnie - możesz pomóc i porównać niemieckie wybrzeże z Włochami? Dziękuje

Wakacje we Włoszech i w Niemczech to też inne klimaty :). Latem w Niemczech będzie na pewno przyjemniej jeśli chodzi o pogodę - upał będzie łatwiejszy do zniesienia. W Niemczech będą na pewno lepsze drogi rowerowe - w końcu nigdzie nie ma tak dobrych dróg rowerowych jak w Niemczech. We Włoszech będzie na pewno lepsze jedzenie, choć niemieckiemu też nic nie brakuje :). Ceny - myślę, że podobne. Na pewno wydacie mniej na sam dojazd do Niemiec, niż do Włoch. To będzie na pewno spora kwota i w dodatku spędzicie dużo więcej czasu w samochodzie. Bardzo podobało nam się we Włoszech także, ale do turystyki rowerowej to jednak Niemcy są ciekawszym krajem :). A szlak nad Bałtykiem bankowo należy do tych najbardziej popularnych. Proszę i polecam się :)

Dziękuję!!! Troche nam się już klaruje pomysł na wakacje. A którą cześć wybrzeża wybrać? Wy jechaliście zachodnią, dlaczego nie dokończyliście częsci wschodniej?

Wybraliśmy tylko część, bo nie dalibyśmy rady przejechać całości podczas długiego weekendu majowego. A część zachodnią, bo wydała mi się ciekawsza, niż wschodnia. Te najpiękniejsze niemieckie miasta z przykładami nadbałtyckiego gotyku to właśnie zachód. Dojazd do Lubeki był w miarę niezły, powrót ze Stralsundu również. Ale niewątpliwie chciałbym jeszcze dokończyć cały szlak i przejechać kiedyś część Stralsund-Świnoujście i dalej po polskim wybrzeżu. Polska część nadbałtyckiej trasy na pewno bardzo zmieni się w najbliższych latach - czekamy na ten moment :)

mogę napisać tylko tyle, że nad bałtykiem koło rostoku spędziliśmy kiedyś dwa tygodnie wakacji i każdego dnia żałowaliśmy że nie wzięliśmy ze sobą rowerów. drogi były wyśmienite, ludzi po nich jeżdzących całe mnóstwo - wypożyczyliśmy na dwa dni rowery i chociaż tak trochę pojeździliśmy i się nacieszyliśmy. pewnie jeszcze kiedyś się wybierzemy dalej na zachód. podobno lubeka to piękne miasto

Cześć! Tak, Lubeka jest pięknym miastem i na pewno na więcej niż jedno popołudnie "w trasie". My zatrzymaliśmy się na tam na jeden dzień przed wyruszeniem na bałtycką trasę, ale i tak zobaczyliśmy zaledwie część tego, co miasto oferuje. W przypadku krótkiej wizyty polecam Europejskie Muzeum Hanzy jako pierwszą pozycję na liście "must see" :).

A Rostock - naszym zdaniem - do Lubeki się nie umywa. Ale po tym jak został zniszczony podczas II wojny światowej... nic dziwnego. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam i powodzenia :)

„Równie zaskakujące było to, że przez powojenne, antyburżuazyjne podejrzenia wobec wiklinowego kosza, tysiące plażowych koszy usunięto z polskich plaż i zostaliśmy na lata ze swojskimi parawanami...”

To trochę nieprawda. Z mojego wczesnego dzieciństwa (lata 70) i szkoły podstawowej (lata 80) pamiętam dobrze mnóstwo koszy wiklinowych na plażach w Sopocie. Co ciekawe, zniknęły na dobre właśnie dopiero z upadkiem PRLu.

Dzięki za uwagę :) - ja też je pamiętam z Sopotu, ale... tylko z Sopotu. Co uznałem za raczej wyjątek zrobiony z myślą o turystach z zagranicy, w tym z... Niemiec :)

Dzięki za komentarz, wszystkiego dobrego :)

Cześć,
świetna strona. Włożyliście w nią trochę pracy. Szacun :)
My dopiero dwa lata temu zaczęliśmy wakacyjne rowerowanie ale mamy już Tatry i Bieszczady za sobą. Było świetnie ale zawsze jeździliśmy "w kółku" wracając do miejsca naszego noclegu. Teraz planujemy objechać Rugię i tutaj pytanie. Samochód chcemy zostawić w Stralsund i dalej tak max 4-5 dni przez Rugię. Jak organizujecie noclegi na Wasze wyprawy? Planujecie i rezerwujecie wcześniej czy jak już gdzieś dojedziecie to szukacie czegoś na miejscu i jakoś się znajduje? Pytam bo macie doświadczenie a ja jeszcze nie praktykowałem takiej formy.
Z góry dziękuję za wszelkie rady i pozdrawiam...

Cześć! Przepraszam za późną odpowiedź, ale mam nadzieję, że jeszcze Ci się przyda. Otóż... Z noclegami jest różnie. Gdy jedziemy w okresie dobrej pogody, to staram się wczesniej zaplanować dystanse i także noclegi. Bo mogę spodziewać się, że przejedziemy zaplanowany odcinek w ciągu dnia. Wtedy czasem nawet rezerwuję miejsca bez możliwości odwołania, trochę ryzykując. Ale jednak przeważnie korzystam z miejsc na Bookingu, które pozwalają mi odwołać nocleg tego samego lub chociaż poprzedniego dnia.

Oczywiście inaczej jest, gdy bierzemy namiot i nastawiamy się na kempingi. Wtedy tego luzu jest więcej i właściwie jedynym założeniem jest cała trasa do przejechania.

Generalnie to wszystko zalezy od Was samych - co lubicie, czego potrzebujecie podczas wyjazdów, jakiego poziomu (nie)wygody, jakim dysponujecie budżetem czy ile macie czasu na dany wyjazd.

Co do Rugii - zostawić samochód w Stralsundzie i ruszyć na wyspę "bez planu" wydaje się dobrym pomysłem, jesli myślicie o kempingach. Jeśli jednak chcecie spać pod dachem, to mogę podejrzewać, że z dnia na dzień o przyjemny, niedrogi nocleg może być bardzo trudno.

Pozdrawiam, powodzenia! :)

Byłem 2 razy już na Rugii jestem zafascynowany infrastrukturą rowerową i widokami szczególnie na północy wyspy. Noclegi najlepiej namiot na campingu. Chociaż czasem na zachodnim wybrzeżu koło Prory kłopoty z miejscami, ale rowerzyści jakoś się wcisną. Polecam tez bułkę z rybą, cebulą jabłuszkiem. Miłego kręcenia

Zafascynowała mnie Wasza wyprawa z Lubeki do Stralsundu. Z jakich map korzystaliście przy planowaniu podróży ? A może jest jakaś aplikacja w stylu GreenVelo ?

pozdrawiam

Nie znam żadnej aplikacji poświęconej niemieckiej części EuroVelo 10, ale polska ani żadna inna chyba też nie ma takiego wsparcia :)

Jest za to Komoot, aplikacja pochodząca właśnie z Niemiec, z którą można planować wyjazdy w różne miejsca, w tym i wybrzeże Bałtyku. Zaletą Komoota jest baza miejsc, atrakcji, opartych o rekomendacje innych użytkowników-turystów.

Dobrze i sprawnie wytycza się trasę także w Brouterze. Na oficjalnych stronach EuroVelo dostępny jest oficjalny ślad trasy wzdłuż Bałtyku. Powodzenia, pozdrowienia :)

Cześć,
Czy może orientujesz się czy w Lubece w tamtejszej informacji turystycznej jest jakaś dostępna papierowa mapa EV10??

W informacji turystycznej - nie wiem. Ale na pewno w miejscowej księgarni dostaniesz i mapy (rozkładane, klasyczne), i te charakterystyczne niemieckie atlasy rowerowe popularnych wydawnictw jak Bikeline lub BVA. Przy czym oczywiście nie będą miały nazwy "EuroVelo 10" na okładce, a raczej "Ostseeküsten-Radweg", bo Niemcy przywiązani są do swoich nazw szlaków. To jakiś wydatek (kilka-kilkanaście euro w zależności od mapy/atlasu), ale zwykle wart ceny, jeśli zależy Ci na papierowej orientacji na trasie - w miejscach, noclegach, itp.

Powodzenia, fajnej wyprawy :)

Dodaj Twój komentarz