- Uckermark - świetne warunki do turystyki rowerowej
- Szlak rowerowy dookoła powiatu Uckermark
- Schwedt nad Odrą - nie tylko zakłady przemysłowe
- W Uckermarku dużo Polski i Polaków
- Widok na Park Narodowy Doliny Dolnej Odry
- Największe zaskoczenie wyjazdu - Angermünde
- Najpierw rezerwat Blumberger Mühle Fischteiche...
- ... a za chwilę piękny rezerwat Schorfheide-Chorin
- Rowerowo-kulturalna świątynia i oryginalny gołębnik
- Nocleg w pensjonacie Bett+Bike w Joachimsthal
- Joachimsthal z kościołem i brukowanymi uliczkami
- Węzłowa nawigacja rowerowa w Uckermarku
- Templin - klejnot północnej Brandenburgii
- Średniowieczne kościoły zdobią Uckermark
- Pamiętny przejazd przez Pojezierze Meklemburskie
- Letnie weekendy w ogrodach Brandenburgii
- Kilka kilometrów pokolejową drogą rowerową
- Niespodziewany pałac-zamek w Boitzenburgu
- Oryginalny pensjonat w wieży bramnej
- Szlak rowerowy z Berlina na Uznam
- Muzeum Kolei Żelaznej i ruiny klasztoru w Gramzow
- Pierwsze spotkanie z zielonym dzięciołem
- Początek i koniec trasy w Schwedt nad Odrą
- Znów świetne wspomnienia w Brandenburgii
Uckermark - świetne warunki do turystyki rowerowej
Uckermark to najbardziej na północ położony powiat Brandenburgii. Do 2011 roku Uckermark był największym powiatem całych Niemiec. Jego szczególną cechą jest wyjątkowo niska gęstość zaludnienia - Uckermark jest trzecim najrzadziej zaludnionym niemieckim powiatem. Mieszka tu zaledwie 38 osób na kilometr kwadratowy, a więc tyle, ile w najrzadziej zaludnionych powiatach naszego Warmińsko-Mazurskiego czy Pomorskiego. Od wschodu Uckermark sąsiaduje z polskim województwem zachodniopomorskim i właśnie przez Uckermark biegnie większość niemieckiej autostrady A11 łączącej Szczecin z Berlinem. Kilkadziesiąt kilometrów przejechanych samochodem przez obszary leśne przed Berlinem biegnie przez rezerwat biosfery Schorfheide-Chorin - jedną z największych atrakcji szlaku rowerowego dookoła Uckermarku. I niemiecka nazwa, i polska - Marchia Wkrzańska, pochodzi od nazwy rzeki Ucker (po polsku Wkra), która przecina obszar powiatu.
Szlak rowerowy dookoła powiatu Uckermark
Szlak rowerowy Uckermärkischer Radrundweg ma długość około 260 kilometrów i - jak mówi jego nazwa - prowadzi pętlą dookoła całego powiatu Uckermark. Na trasie znajdują się Park Narodowy Doliny Dolnej Odry (Nationalpark Unteres Odertal), rezerwat biosfery Schorfheide-Chorin i Park Przyrodniczy Jezior Marchii Wkrzańskiej (Uckermärkische Seen). W południowo-wschodniej części (na odcinku Schwedt-Angermünde-Templin-Lychen) szlak biegnie w większości po odseparowanej od samochodów, wygodnej infrastrukturze rowerowej. Część północna to w większości już tylko drogi publiczne o zwykle bardzo małym natężeniu ruchu, niestety zdarzają się także krótkie odcinki naturalne o gorszej przejezdności. Te najgorsze warunki na trasie są na odcinku, gdzie Uckermärkischer Radrundweg zahacza o obszar Meklemburgii-Pomorza Przedniego - na szczęście nie trwają one długo. Warto pamiętać, że szlak posiada również oficjalny "skrót" pomiędzy Prenzlau a Templinem, dzięki któremu podroż po Uckermarku zamknąć można nawet w weekend, kręcąc w większości po izolowanych, turystycznych drogach rowerowych.
Schwedt nad Odrą - nie tylko zakłady przemysłowe
Największym - choć zaledwie 35-tysięcznym - miastem Uckermarku jest Schwedt nad Odrą. Osoby, które przejechały szlak Odra-Nysa, pamiętają je na pewno z powodu zakładów papierniczych, których kompleks przemysłowy jest wyraźnie widoczny z drogi rowerowej nad Odrą. Wielu bierze je za rosyjską rafinerię w Schwedt, ta jednak znajduje się za miastem i jest niewidoczna ze szlaku. Niestety, II wojna światowa niemal całkowicie zrujnowała miasto, z którego margrabiowie Brandenburgii w XVII i XVIII wieku stworzyli barokową rezydencję. Większość starego miasta zajmują dziś kilkupiętrowe, zwykłe bloki mieszkalne. Na jednym z nich, od strony miejskiego deptaku, czyli Vierradener Strasse, widnieje efektowny mural odtwarzający dawną oś widokową na nieistniającą już pierzeję starego miasta i zamykający ją ocalały kościół francuski. Stare ryciny pokazują nawet piękny barokowy zamek w Schwedt nad samą Odrą, który dzisiaj z pewnością wyróżniałby się wśród nadodrzańskich miejskich scenerii. Zamek stał w miejscu, które dzisiaj zajmuje ogromna bryła Uckermärkische Bühnen Schwedt, czyli teatr i regionalna instytucja kultura powstałe w 1978 roku.
W Uckermarku dużo Polski i Polaków
Przypadkowe spotkanie z naszymi czytelnikami - pozdrawiamy! :-) - na deptaku w Schwedt przypomniało nam, że to okolice, w które coraz częściej zaglądają Polacy. Wschodnia Brandenburgia przyciąga jednak nie tylko turystów, skuszonych świetnymi warunki do turystyki rowerowej i niemal obowiązkową jazdą szlakiem Odra-Nysa. Wschodnie Niemcy, które wyludniają się z powodu wewnętrznych migracji do Berlina i na zachód kraju, coraz częściej stają się miejscem, do którego przenoszą się Polacy w poszukiwaniu miejsca do codziennego, normalnego życia. Powodem są przeważnie lepsze warunki pracy i znacznie korzystniejsze wynagrodzenia. Coraz większą grupę stanowią polscy pracownicy niemieckiej służby zdrowia, często słychać również o atrakcyjnych ofertach zakupu mieszkań, które we wschodnich Niemczech okazują się tańsze od galopujących cen nieruchomości w Polsce. Do tych zmieniających się realiów wpasowuje się wiele miejscowych obiektów i atrakcji turystycznych, które wydają wydawnictwa i przewodniki w języku polskim. Te poniższe o Uckermarku i o Dolinie Dolnej Odry otrzymaliśmy w informacji turystycznej właśnie w Schwedt.
Widok na Park Narodowy Doliny Dolnej Odry
Pierwsze kilometry podróży wokół Uckermarku biegną dokładnie tymi samymi drogami, którymi poruszają się codziennie dziesiątki, jesli nie setki, rowerzystów pokonujaych popularny szlak Odra-Nysa. Z trasy rowerowej biegnącej wałem przeciwpowodziowym rozpościera się szeroka panorama na obszary chronione, którą z drugiej strony zamykają morenowe Wzgórza Krzymowskie leżące już po polskiej stronie Odry. Wraz z końcówką na północ od Schwedt, na którą dotrzemy za 3 dni, szlak rowerowy dookoła Uckermarku i szlak Odra-Nysa pokonują wspólnie około 25 kilometrów trasy poprowadzonej skrajem Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Celem utworzenia parku była ochrona krajobrazu łęgowego doliny Odry, w tym regularnie zalewanych polderów rzecznych, gdzie zachowały się typowe siedliska i gatunki łęgowe. Wiele z nich, które do niedawna jeszcze były uprawiane lub wykorzystywane jako łąki i pastwiska, obecnie zastępują szuwary trzcinowe, torfowiska turzycowe i lasy łęgowe. Przyroda narzuca swoje prawa, reguluje stosunki wodne, w tym sezonowe zjawiska powodziowe, charakterstyczne dla naturalnej dolinie rzecznej.
O wszystkim tym opowiada Centrum Informacyjne Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, położone zaledwie 500 metrów od szlaku, działające w zrewitalizowanych budynkach zespołu dworskiego w Criewen. I to zdecydowanie punkt obowiązkowy zarówno podczas jazdy dookoła Uckermarku, jak i w czasie podroży po szlaku Odra-Nysa. Wystawa w bardzo przystępny sposób pozwala poznać charakterystykę tego naturalnego obszaru, spojrzeć bliżej na wybrane zagadnienie. Częścią obszernej ekspozycji mieszczącej się w budynku dawnej owczarni jest akwarium o pojemności 15 tysięcy litrów, w którym odtworzono odrzańskie warunki i hodowanych jest ponad dwadzieścia gatunków ryb występująych w Odrze. W akwarium zobaczyć można między innymi szczupaka, jaź, bolenia, sandacza i miętusa. Wiele z elementów ekspozycji to gry i quizy, które mają zachęcić dzieci i młodzież do poznawania warunków życia w Dolinie Dolnej Odry. Wstęp do centrum jest bezpłatny, a przerwę w podróży można przedłużyć o przystanek w sąsiedniej restauracji.
Największe zaskoczenie wyjazdu - Angermünde
Nie wiem skąd wzięło się to w mojej głowie, ale do czasu naszej wycieczki rowerowej po Uckermarku w mojej świadomości Angermünde funkcjonowało jako smutne, postenerdowskie miasto. Wszystkie te wyobrażenia legły w gruzach, gdy wjechaliśmy do kameralnego miasteczka z zachowanym dawnym układem urbanistycznym, skromnym ratuszem i rzędami zabytkowych domów kupieckich z muru pruskiego, pochodzących z przełomu XVIII i XIX wieku. A siedząc przy kawie i ciastku w jednej z kiku knajpek w okolicy ratusza czytaliśmy o mieszkańcach, którzy uratowali Angermünde przed zniszczeniem. To dwóch jego przedwojennych mieszkańców, piekarz i jubiler, którzy w 1945 roku uprzedzili działania wojenne Armii Czerwonej i bez walki poddali Angermünde. Dziś trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć, czy był to bardziej ich pragmatyzm czy tchórzostwo, jednak to właśnie tym dwóm rzemieślnikom miasto Angermünde zawdzięcza swój dzisiejszy historyczny charakter. To było na pewno największe zaskoczenie wyjazdu i nawet niespecjalnie przeszkadzał nam zabytkowy bruk, leżący na większości ulic zabytkowego starego miasta.
Najpierw rezerwat Blumberger Mühle Fischteiche...
Tuż za Angermünde wjechaliśmy do ogromnego, naturalnego obszaru rezerwatu biosfery UNESCO Schorfheide-Chorin, którego niektóre okolice mieliśmy okazję poznawać podczas naszych wcześniejszych wycieczek rowerowych po Brandenburgii. Rezerwaty biosfery powstają na świecie w ramach programu UNESCO Człowiek i Biosfera (MaB), a ich celem jest ochrona środowiska i wartości kulturowych istotnych dla lokalnych społeczności. I od razu trafiamy do Blumberskiego Młyna (Blumberger Mühle), gdzie w centrum informacyjnym NABU (Naturschutzbund Deutschland - Niemieckie Stowarzyszenie Ochrony Przyrody) dostępna jest skromna ekspozycja opowiadająca o pobliskim rezerwacie przyrody Blumberger Mühle Fischteiche, którego właścicielem jest NABU.
Blumberger Mühle Fischteiche to grupa 20 stawów rybnych o łącznej powierzchni 140 hektarów. Już w XIII wieku hodowlę ryb prowadzili tu mnisi, istniał młyn wodny, a w kolejnych wiekach także tartak. Aż do 1989 roku był to obszar gospodarstwa rybnego niedostępny dla osób postronnych, który dopiero w 1993 został wykupiony przez NABU. NABU utrzymało funkcję hodowlaną stawów, jednocześnie nadając im status rezerwatu przyrody. Celem działań NABU jest pokazanie, że możliwe jest harmonijne współistnienie ludzi i przyrody, w tym skuteczne i opłacalne ekonomicznie zarządzanie rybołówstwem. Takim podejściem miejsce przypomniało nam od razu Stawy Milickie i Dolinę Baryczy na Dolnym Śląsku, po których jeździliśmy rowerami kilkanaście dni wcześniej. Szlak Uckermärkische Radrundweg biegnie granicą zespołu stawów, a wjazd na groble jest dozwolony.
... a za chwilę piękny rezerwat Schorfheide-Chorin
Od tego miejsca zaczyna się doskonała, naturalna, leśna rowerostrada przez kompleks leśny rezerwatu biosfery Schorfheide-Chorin, która dla nas była najprzyjemniejszym fragmentem szlaku i będzie taka sama prawdopodobnie dla wszystkich jadących tędy turystów. Cały rezerwat biosfery Schorfheide-Chorin obejmuje imponujący krajobraz kulturowy tej części Niemiec - około 240 jezior, obszary bagienne, lasy, łąki i pola. Na obszarze rezerwatu leży również około 70 wsi, w tym część powstała wokół dworów pańskich, a także trzy miasteczka - Greiffenberg, Joachimsthal i Oderberg. Obszar ten zamieszkują jedynie 32 tysiące ludzi, gęstość zaludnienia spada więc do jedynie 25 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Wśród najcenniejszych miejsc rezerwatu Schorfheide-Chorin jest 300-letni las bukowy Grumsin, położony jednak kilka kilometrów na południe od szlaku rowerowego, którym jedziemy. Jeśli dystans pozwoli, warto dodać to miejsce do listy miejsc do zobaczenia na trasie i zobaczyć jeden z najpiękniejszych, najstarszych lasów pierwotnych Europy. Nam niestety zabrakło na to czasu.
Rowerowo-kulturalna świątynia i oryginalny gołębnik
Większość prawie 50-kilometrowego odcinka przez Schorfheide-Chorin to wyśmienita, asfaltowa droga rowerowa biegnąca przez łagodnie pofałdowany obszar, często przecinająca mocno zacienione, niemal puszczańskie ostępy, dające latem schronienie przed upałem. Niemal niepostrzeżenie przejeżdża się nawet pod autostradą A11, która - przez około 30 kilometrów przed dotarciem w okolice ringu autostradowego Berlina - biegnie właśnie przez lasy rezerwatu Schorfheide-Chorin. I właśnie zaraz po przejechaniu przepustem pod autostradą A11 przy szlaku rowerowym pojawia się niewielki, zabytkowy kościółek w Glambeck, zbudowany z muru pruskiego. Choć stojąca przed nim żółta tabliczka przekonuje, że to “kościół dla rowerzystów”, ta dawna świątynia jest dzisiaj przede wszystkim wyjątkową instytucją kulturalną ukrytą wśród dziewiczej przyrody Schorfheide-Chorin.
XVI-wieczny kościół w Glambeck jest jednym z najmniejszych kościołów w Brandenburgii. Dzięki zaangażowaniu niewielkiego stowarzyszenia świątynia funkcjonuje dziś już tylko jako oryginalna sala koncertowa i miejsce wystaw. Co roku odbywa się tu kilkanaście koncertów, podczas których gra między innymi stojący wewnątrz kościoła ponad 150-letni fortepian Steinweg. I tylko 400 metrów dzieli kościół w Glambeck od oryginalnego, dawnego gołębnika, który może przypominać miniaturową wieżę ciśnień. Dziś malutka Taubenturm mieści miniaturowe muzeum regionalne prowadzone przez miejscowych pasjonatów historii regionu - drzwi bywają otwarte, a zwiedzanie jest bezpłatne.
Nocleg w pensjonacie Bett+Bike w Joachimsthal
Nasze dzienne dystanse na szlaku rowerowym wokół Uckermarku ułożyły się tak, że byliśmy zmuszeni opuścić doskonałą leśną drogę rowerową przez Schorfheide-Chorin i odbić na nocleg do Joachimsthal. Robimy to z przyjemnością, bo nasze dotychczasowe wyjazdy po Brandenburgii tak się układały, że w Joachimsthal meldujemy się już trzeci raz. Ostatnio byliśmy tu zaledwie kilka tygodni wcześniej, w majówkę, gdy z całą ekipą rowerowych znajomych przejechaliśmy kombinacją szlaków Brandenburgii i Pomorza Zachodniego z Berlina do Szczecina. Wtedy nie udało nam się znaleźć tu noclegu ze względu na liczebność naszej grupy - jechaliśmy w aż dwanaście osób. Tym razem - we dwoje - bez problemu znajdujemy pokój w rowerowym pensjonacie, który łatwo znajdujemy dzięki stojącemu staremu rowerowi z tabliczką “Bett und Bike” - niemieckiej sieci miejsc przyjaznych rowerzystom. Ten i inne noclegi w Uckermarku rezerwowaliśmy przez serwis rezerwacyjny Booking.com.
Joachimsthal z kościołem i brukowanymi uliczkami
Kolejny dzień zaczynamy od rundki po przyjemnym Joachimsthal, którego zachowane uliczki i kamienice znów przywołuję refleksję na temat szczęścia, jakie podczas II wojny światowej miało wiele brandenburskich miasteczek i które zachowały wiele ze swojego wielowiekowego architektonicznego dorobku. Trzeba przyznać, że jeździć rowerem po starym bruku w Joachimsthal, podobnie jak po tym w Angermünde, jest niełatwo, ale to właśnie między innymi dzięki niemu czuć tu ducha historii. Warto (chodnikami) przejechać te kilka uliczek malutkiego centrum, zajrzeć do kościoła, z oryginalnym szczytem dzwonowym, którym zastąpiono wieżę, spaloną na początku XIX wieku. I pamiętać, że na obrzeżach miasteczka znajduje się stara wieża ciśnień, którą wyspiarskie małżeństwo biznesmenów zamieniło w oryginalną rezydencję, galerię sztuki i punkt widokowy na okolicę. Nasze wspomnienia z Joachimsthal to także pyszne sznycle ze szparagami podczas wspomnianej przed chwilą majówki.
Węzłowa nawigacja rowerowa w Uckermarku
Turystyce rowerowej w Uckermarku towarzyszy specyficzny system informacji rowerowej, który oparto na węzłach, czyli charakterystycznych punktach terenowych, będących zwykle skrzyżowaniami istotnych lokalnych dróg. Dzięki obecności węzłów w terenie i naniesieniu ich na mapy rowerowe, dzienną marszrutę rowerową można zapisać w postaci ciągu liczb, które przyporządkowano wszystkim węzłom. Ten sposób nawigacji posiada nieco większe zagęszczenie punktów orientacyjnych niż standardowy, bazujący wyłącznie na miejscowościach i atrakcjach turystycznych, a tym samym ma być bardziej precyzyjny od niego. System węzłowy w nawigacji rowerowej po raz pierwszy wprowadzono w Belgii w 1995 roku, później wprowadziły go Niderlandy, a w kolejnych latach przyjęły niektóre regiony Francji i właśnie Niemiec. Wspominam go również w relacji z naszej rowerowej podróży nad Morze Wattowe we Fryzji.
Templin - klejnot północnej Brandenburgii
Podróżując na rowerach zawsze staramy się docierać w nowe miejsca, przejeżdżać nowe szlaki rowerowe. A gdy wracamy w te same miejsca, staramy się, by miejsce było tego warte. I tak było z Templinem. Byliśmy tu już siedem lat temu, podczas jednej z naszych pierwszych wycieczek po Brandenburgii, gdy jechaliśmy po Tour Brandenburg, najdłuższym szlaku rowerowym Niemiec. Wtedy zapadła nam w pamięci przyjemna, przyjazna atmosfera miasta, którego początki miały miejsce już w XVIII wieku. Dawną świetność widać doskonale po zachowanych murach miejskich Templina, komplecie wież bramnych i dużym rynku z zadbanym ratuszem. Jako ciekawostkę dodam, że Templin, choć liczy tylko 16 tysięcy mieszkańców, jest aż ósmym największym miastem Niemiec pod względem powierzchni. I to właśnie tutaj, w Templinie, zarejestrowano niemiecki Kościół Latającego Potwora Spaghetti, o czym przypominają tabliczki na wjeździe do miasta, informujące o cotygodniowych targach makaronu...
Średniowieczne kościoły zdobią Uckermark
Podobnie jak na szlaku Odra-Sprewa podczas naszej zeszłorocznej majówki, tak i w Uckermarku z przyjemnością patrzyliśmy na kolejne wiejskie, średniowieczne kościoły, których w Brandenburgii zachowały się setki. Większość zadbana, po remontach, jak wcześniej pokazany "rowerowy" kościółek w Glambeck, lub akurat je przechodząca, jak ten w Gandenitz niżej, dodają regionowi historycznego blasku. Właściwie w historii każdego jest coś ciekawego, co czyni jego historię unikalną. W tym w Gandenitz wisi dzwon odlany w Szczecinie w 1567 roku, będący jednym z najstarszych dzwonów w Brandenburgii. Cenna jest również zachowana, oryginalna, gotycka, belkowa konstrukcja dachu.
Pamiętny przejazd przez Pojezierze Meklemburskie
Końcówkę drugiego dnia zapamiętamy na pewno na długo. Po fantastycznych rowerowych warunkach wokół Templina, trafiliśmy na krótki odcinek szlaku rowerowego dookoła Uckermarku, który biegnie po obszarze administracyjnym Meklemburgii-Pomorza Przedniego. To było jak krótka podróż z nieba do piekła. Po asfaltowych, wygodnych, gładkich drogach rowerowych Brandenburgii wjechaliśmy na fatalną, gruntową, nierówną, wysypaną kamieniami drogę przed Feldbergiem. Zdarzył się nawet kawałek regularnego bruku. Narzekaliśmy nie tylko my, ale narzekali również wszyscy inni spotkani rowerzyści. Do Feldbergu zjechaliśmy z ulgą, ostatnimi kilometrami w Meklemburgii zmęczeni bardziej, niż kilkukrotnie dłuższym czasem jazdy po Brandenburgii. W Feldbergu na nocleg trafiliśmy do leśnego hotelu Stieglitzenkrug, którego część stanowi piękna, zabytkowa sala restauracyjna z 1860 roku, w której - w dodatku - akurat odbywała się swojska niemiecka impreza firmowa.
Po naprawdę słabej końcówce poprzedniego dnia na złych drogach Meklemburgii-Pomorza Przedniego, ranek poprawił nam humory. Kilka pierwszych kilometrów przejechaliśmy po drodze poprowadzonej wokół jezior Pojezierza Feldberskiego (Feldberger Seenlandschaft), w większości będącej asfaltowym ciągiem pieszo-rowerowym. I choć kilka podjazdów wymagało mocnego naciśnięcia pedałów, dzisiaj zaliczam ten krótki odcinek do najbardziej atrakcyjnych fragmentów szlaku wokół Uckermarku. Feldberger Seenlandschaft to niemal na pewno miejsce w Polsce zupełnie nieznane, a i prawdopodobnie mało znane w samych Niemczech, więc ta krótka przejeżdżka po morenowych zboczach schodzących do kameralnych, niewielkich jezior, warta była wysiłku. Jednocześnie jednak... cieszyliśmy się, że wracaliśmy na trasy rowerowe Brandenburgii, które nauczyły nas już większego zaufania do siebie.
Letnie weekendy w ogrodach Brandenburgii
Zaraz po opuszczeniu Pojezierza Feldberskiego czekała na nas kolejna, niespodziewana atrakcja. Okazuje się, że trafiliśmy na weekend, podczas którego trwała letnia edycja akcji otwierania i udostępniania do zwiedzania zamkniętych na co dzień prywatnych ogrodów Uckermarku. W akcji biorą udział aż 52 ogrody, które w letnie weekendy stoją otworem przed chętnymi. "Nasz" ogród mieścił się w Warbende i jest zachowanym założeniem parkowym, które pozostało po dworze, jaki znajdował się tutaj kilkadzesiąt lat temu. Można tu zobaczyć takie drzewa jak magnolia drzewiasta, zwana drzewem ogórkowym ze względu na kształt rosnących na nim owocników, cis kolumnowy, buk miedziany, jesion płaczący i tulipanowiec, widoczny na zdjęciu niżej. Na jednym z drzew, w różnych jego częściach, rosną różne rodzaje liści, niestety... uciekła mi niestety jego nazwa.
Kilka kilometrów pokolejową drogą rowerową
Na północy Uckermarku wjeżdżamy na pokolejową drogą rowerową, która powstała w miejscu dawnej linii kolejowej Templin-Fürstenwerder. Całość ma 37 kilometrów, jednak szlak rowerowy dookoła Uckermarku korzysta niestety tylko z 6-kilometrowego pokolejowego odcinka. A szkoda, bo chciałoby się w tak doskonałych warunkach podróżować dłużej, ciesząc się łagodnymi nachyleniami pokolejowych tras rowerowych i odsunięciem od miast i miasteczek. Zjeżdżamy z niego we wsi Krewitz, gdzie trafiamy na rzadko spotykany w Niemczech lokalny bar, gdzie spotykamy kilku miejscowych, bardzo przyjaźnie do nas nastawionych, amatorów niemieckiego piwa. Zatrzymujemy się na porcję Currywurst z bułką, odpoczywamy chwilę, nieco niedowierzamy w te nieczęsto obecne na naszych trasach po Niemczech swojskie klimaty i ruszamy w dalszą drogę, żałując wciąż, że szlak rowerowy wokół Uckermarku nie biegnie dalej kolejowym śladem.
Niespodziewany pałac-zamek w Boitzenburgu
Powodem, dla którego Uckermärkischer Radrundweg pozostawia pokolejowy odcinek z boku, jest zupełnie zaskakujący nas Boitzenburg - jeszcze jeden z ukrytych klejnotów Brandenburgii, z atrakcyjności którego nie zdawaliśmy sobie sprawy. W niewielkiej wsi znajdujemy najpierw pozostałości dawnej zabudowy, a następnie stajemy pod imponującą bryłą pałacu. Pałac w Boitzenburgu położony jest na wzgórzu na wyspie nad rzeką Strom, którą kiedyś w całości zajmował park w stylu angielskim. Nad tą samą rzeką, kilkaset metrów dalej, znajdują się jeszcze malownicze ruiny klasztoru cystersów i zachowany młyn klasztorny. W bezpośredniej okolicy zamku, w odnowionych stajniach zamkowych, znajdują się palarnia kawy, cukiernia i browar, gdzie warto zatrzymać się na odpoczynek. Cystersi klasztor wybudowali tu już w 1271 roku, zamek powstał około 100 lat później, a lata świetności Boitzenburg przeżywał od XVIII wieku aż do wybuchu II wojny światowej. Był wtedy miastem targowym, miał dwie karczmy, w okolicy istniała nawet hodowla żubra, w miejscu której dzisiaj istnieje rezerwat przyrody.
Oryginalny pensjonat w wieży bramnej
Pensjonat, w którym znaleźliśmy kolejny nocleg na trasie, czyli Pension Mitteltorturm w Prenzlau, to na pewno jeden z najbardziej klimatycznych noclegów podczas wszystkich naszych niemieckich wojaży. Pension Mitteltorturm mieści się w niedawno zrewitalizowanej, średniowiecznej bramie, będącej kiedyś częścią miejskich obwarowań. Wnętrze utrzymano w stylowej, nastrojowej atmosferze, miksującej zabytkowe meble z nowoczesnym designem. Nas przede wszystkim zachwycił fakt przemiany niszczejącego zabytku w kieszonkowy obiekt noclegowy - trzy pokoje z łazienkami mieszczą się na jednym, pierwszym piętrze przepięknego średniowiecznego zabytku. Na parterze wieży pensjonat posiada nawet specjalne pomieszczenie na rowery, chociaż obiekt nie należy do sieci niemieckich noclegów przyjaznych rowerzystom Bett und Bike - nocleg w Prenzlau rezerwowaliśmy przez portal Booking.com.
I choć Prenzlau wspominamy bardzo sympatycznie - przechowaliśmy tu nasz samochód na czas wyjazdu, spędziliśmy fajny nocleg w "zabytkowym" pensjonacie, zjedliśmy przyjemną kolację, to... atrakcyjnością urbanistyczną, klimatem turystycznym Prenzlau niestety nie może równać się z Templinem czy Angermünde. Niemal zrównane z ziemią podczas II wojny światowej centrum Prenzlau zostało zabudowane współczesnymi budynkami, typowymi dla powojennych, niemieckich dzielnic mieszkalnych i niemal niczym nie przypomina już miasta sprzed wojny. Można więc tylko westchnąć z żalem, spojrzeć na atrakcyjną panoramą Prenzlau znad jeziora Unteruckersee (przez które przepływa "powiatowa" rzeka Ucker) z dominującym w niej ogromnym gotyckim kościołem mariackim i tylko bazując na własnej wyobraźni zarys starej zabudowy i próbować poczuć ducha nieistniejącego już średniowiecznego miasta.
Szlak rowerowy z Berlina na Uznam
W jednej ze wsi, przez której przejeżdżamy kierując się ku końcowi naszej wycieczki, rzuca nam się w oczy żółta tablica z nazwą szlaku rowerowego Berlin-Uznam, która towarzyszy staremu rowerowi. Rzut oka na mapę - rzeczywiście, tędy przebiega rowerowe połączenie Berlina z wyspą Uznam, czyli jedna z dwóch najlepszych (jest jeszcze Berlin-Kopenhaga) tras rowerowych ze stolicy Niemiec nad Morze Bałtyckie. To jeden z tych najpopularniejszych szlaków rowerowych w Brandenburgii i w ogóle w północnych Niemczech, którym - na różnych odcinkach - mieliśmy już przyjemność wcześniej jeździć. Jeśli więc szukacie inspiracji na rowery w Brandenburgii lub w ogóle w północnych Niemczech, a zależy Wam na dobrym dojeździe, ale również bardzo dobrej infrastrukturze, szlak rowerowy Berlin-Uznam będzie jak znalazł. Z większości dużych miast w zachodniej Polsce łatwo będzie dotrzeć pociągiem zarówno do Berlina, jak i później wrócić ze Świnoujścia. Albo odwrotnie. I może przy okazji objechać na rowerze słynny Mur Berliński?
Muzeum Kolei Żelaznej i ruiny klasztoru w Gramzow
Ostatniego dnia zatrzymuje nas jeszcze na chwilę Muzeum Kolei Żelaznej w Gramzow. To prywatna, niewielka, choć ciekawa ekspozycja taboru kolejowego, który służył w okolicznych lokalnych kolejach, często wąskotorowych. To równiez wystawy dotyczące budowy torów, różnego typu usług eksploatacyjnych i transportowych, także systemów technicznych, które mieszczą się wewnątrz budynku dawnego dworca w Gramzow. Stowarzyszenie, które prowadzi muzeum, jest również właścicielem odcinków tórów wąskotorowych między Gramzow a Damme i między Damme a Eickstedt. Na nich organizowane są przejazdy muzealnym taborem kolejowym. W samym Gramzow, bo muzeum kolejowe znajduje się na uboczu miejscowości, zobaczyć można jeszcze imponującą ruinę klasztoru cystersów, która wspomina dawne, lepsze dla Gramzow czasy, gdy jego mieszkańcy cieszyli się prądem z własnej elektrowni jeszcze zanim wybudowały je Angermünde i Prenzlau.
Pierwsze spotkanie z zielonym dzięciołem
Tuż obok muzeum kolejowego w Gramzow wpadła mi w oko zielona kulka na parapecie okna. Gdy się poruszyła, rozpoznałem pisklę dzięcioła zielonego, podczas prawdopodobnie jednego ze swoich pierwszych i najwyraźniej niezbyt udanych lotów. Szybko zrobiłem zdjęcie, przez kilka sekund jeszcze obserwowałem niespodziewanego gościa, ktory po chwili odleciał w stronę pobliskiej kępy drzew. Z takimi spotkaniami również kojarzy mi się północna Brandenburgia i jej ogromne, naturalne przestrzenie. Tylko podczas tej wycieczki po Uckermarku - oprócz spotkania z dzięciołem zielonym - wpadły nam w oko sarna z koźlęciem - w rezerwacie Schorfheide-Chorin, ale też dwa płochliwe żurawie z młodymi - niedaleko Prenzlau, nad jeziorem Unteruckersee. I wciąż mam wrażenie, że to dokładnie odwrotny obraz do tego, jaki kiedyś wyniosłem ze szkoły, kiedy Niemcy przedstawiano nam jako bardzo zurbanizowany, pełen obszarów przemysłowych, kraj. Tymczasem są miejsca, tereny zielone, obszare chronione, których naprawdę możemy Niemcom zazdrościć.
Początek i koniec trasy w Schwedt nad Odrą
Czterodniową pętlę po Uckermarku, przejechaną w całości po Uckermärkischer Radrundweg, zamknęliśmy pojawiając się ponownie w Schwedt. Wcześniej jednak mieliśmy okazję do pożegnania i z Uckermarkiem, i z Doliną Dolnej Odry, którą prowadzi ostatnie kilka kilometrów doskonałej drogi rowerowej skrajem Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Nogi aż nie chciały pracować, prędkość spadła, bo takich odcinków szlaków rowerowych, w tak wyjątkowych "okolicznościach przyrody" chce się jednak jak najwięcej i niełatwo jest się z nimi rozstawać. A wybraliśmy Schwedt na początek i koniec trasy, bo tak podpowiadały nam jeszcze inne nasze plany. Wydaje się jednak, że najlepszymi, najwygodniejszymi dla turysty z Polski punktami startu i końca podróży po Uckermarku będą Prenzlau i Angermünde, dokąd wygodnie można dotrzeć niemieckim pociągiem regionalnym ze Szczecina (zaraz po zakończeniu trwających obecnie prac elektryfikacyjnych).
Znów świetne wspomnienia w Brandenburgii
Wycieczka po szlaku rowerowym wokół Uckermarku wskakuje na drugie miejsce wśród naszych najmilej wspominanych wyjazdów do Brandenburgii. Tym pierwszym pozostaje jednak nadal szlak Odra-Sprewa, czyli już wcześniej dwukrotnie wspominana majówka z 2022 roku. Uckermärkischer Radrundweg ma bardzo podobną długość, jest również położona niezwykle blisko polskiej granicy, więc zachęcam gorąco, by przejechać obydwa. Na długi wiosenny lub jesienny weekend lub krótki letni wyjazd będzie w sam raz. Wygodny dojazd, bardzo naturalne krajobrazy Niemiec, dobre ceny noclegów (o ile wcześniej planowane), smaczne jedzenie i naprawdę mnnóstwo bezpiecznej infrastruktury do turystycznej jazdy rowerem. Czego chcieć więcej?
Dodaj Twój komentarz