- Trzysta kilometrów dookoła Zalewu Szczecińskiego
- Szuter z konieczności, nie z pierwszej potrzeby
- Jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara
- Ze Szczecina tak dobrze jak z Berlina
- Rowerem po hitlerowskiej fabryce benzyny
- Ruiny klasztoru augustianów przy szlaku
- Bar rybny z kelnerem z MS Batory
- Wariant szlaku przez Nowe Warpno
- Kilka dobrych przykładów turystyki rowerowej
- Miasteczko, którego nie można ominąć
- Czytelne, jasne oznaczenia szlaków rowerowych
- Jedna z ostatnich dzikich rzek w Niemczech
- Anklam na zakupy i nocleg w trasie
- Miejsca Przyjazne Rowerzystom w Niemczech
- Niemiecki pionier lotnictwa z Anklam
- Przykłady dobrych rozwiązań w transporcie rowerowym
- Martwy las w dzikiej Dolinie Piany
- Kiedyś najnowocześniejszy most kolejowy w Europie
- Miasteczko Uznam na wyspie Uznam
- Najdłuższa nadmorska promenada w Europie?
- Zachód Słońca pod Stawą Młyny w Świnoujściu
- Za Świnoujściem wciąż po tymczasowej trasie
- Pomorze Zachodnie też świetnie sobie radzi
- Podziemne Miasto warte dłuższego zatrzymania
- Niecodzienną drogą przez Woliński Park Narodowy
- Centrum Słowian i Wikingów na Wolińskiej Kępie
- Król Harald Sinozęby, Jomsborg i Wikingowie
- To co najlepsze na szlaku Zalewu Szczecińskiego
- Miejsca Przyjazne Rowerzystom na Pomorzu Zachodnim
- Leśny przerywnik w Puszczy Goleniowskiej
- Różne warianty pokonywania szlaku
- Blue Velo, szlak Odra-Nysa i Berlin-Uznam
- (Niestety) turystyka rowerowa potrzebuje patronów
- Bezpieczeństwo, wygoda, natura, ciekawe miejsca
Trzysta kilometrów dookoła Zalewu Szczecińskiego
Oficjalna długość pełnej rowerowej pętli dookoła Zalewu Szczecińskiego i jeziora Dąbie to 296 kilometrów. Z tej liczby około 200 kilometrów to efekt pracy Pomorza Zachodniego, czyli jednego z zaledwie trzech województw w Polsce, które posiadają i realizują program budowy sieci turystycznych tras rowerowych. Reszta, czyli prawie 100 kilometrów, prowadzi po niemieckiej stronie, pokazując na kilku praktycznych przykładach, w jaki sposób Niemcy realizują turystykę rowerową w swoim kraju. Obydwie części połączone w jedną całość tworzą bardzo udaną propozycję spędzenia kilku aktywnych dni na rowerze na Pomorzu Zachodnim i w sąsiedniej Meklemburgii. I wcale nie musi to być propozycja wyłącznie na rowerowe lato - dobry dojazd pociągiem na różne etapy polskiej części pozwala widzieć w niej niezłą bazę do planowania całorocznych, jednodniowych lub weekendowych, aktywności.
Szlak Zalewu Szczecińskiego ma kształt pętli, której początek i koniec najlepiej zaplanować w Szczecinie ze względu na najłatwiejszy dojazd z obszaru całej Polski - zarówno pociągiem, jak i autobusem czy samochodem. Trasa szlaku biegnie również przez Świnoujście, Międzyzdroje i Wolin, a po niemieckiej stronie przez Ahlbeck, Anklam i Ueckermünde. Wielokrotnie rowerzyści mają niemal bezpośredni kontakt z różnego typu akwenami - od Odry i jej odnóg na terenie Szczecina, przez ujście Świny w Świnoujściu, Dziwnę w Wolinie, Inę pod Goleniowem, jezioro Dąbie - czwarte największe jezioro w Polsce, Zalew Szczeciński podzielony pomiędzy Polskę i Niemcy, aż po Morze Bałtyckie, czyli krótki fragment wybrzeża między Ahlbeck i Międzyzdrojami. To ciągłe zmienianie się wodnego krajobrazu, z rzecznego na zalewowy, potem na morski i z powrotem, świetnie wpływa na bardzo przyjemne urozmaicenie podróży. To jedna z tych tras, gdzie naprawdę trudno mówić o znużeniu widzianymi krajobrazami. Dłużyć może się - paradoksalnie - jazda po wałach nad Zalewem Szczecińskim i jeziorem Dąbie, ale... to jednocześnie te najładniejsze, najciekawsze, naturalne sceny na trasie, których na rowerze chyba nigdy nie jest za wiele.
Szuter z konieczności, nie z pierwszej potrzeby
Nadwodne odcinki szlaku rowerowego Wokół Zalewu Szczecińskiego należą do najbardziej atrakcyjnych i zapadających w pamięć fragmentów trasy. Łącznie około 40 kilometrów przejeżdża się szutrową trasą po polskiej, wschodniej stronie Zalewu Szczecińskiego i jeziora Dąbie. Ich odpowiednikiem po stronie Niemiec jest około 10 kilometrów przyjemnej trasy do przejechania między Bugewitz a Anklam. Co ciekawe, użycie szutrowej nawierzchni nie było pierwszym wyborem autorów szlaku, ale koniecznością, gdyż delikatna konstrukcja wałów nie pozwoliła na położenie bardziej wymagającej nawierzchni asfaltowej. Pamiętać trzeba, że szuter w turystyce rowerowej zawsze będzie nawierzchnią drugiego wyboru, a to ze względu na trudniejsze utrzymanie warunków doskonałej przejezdności, czyli w praktyce wyższe koszty, jakie ponosić muszą lokalne samorządy. Uważny turysta jadący tą trasą wiosną 2024 roku na pewno dostrzegł, że w przynajmniej jednym miejscu delikatna konstrukcja wału, a z nią i nawierzchnia szlaku rowerowego, zostały podmyte przez wodę i tymczasowo zabezpieczone przed większymi zniszczeniami.
Jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara
Mimo że oficjalna strona szlaku dookoła Zalewu Szczecińskiego sugeruje kierunek pokonywania odwrotny do wskazówek zegara, wybraliśmy opcję jazdy zgodnie z ich ruchem. Najmniej ekscytującą część chcieliśmy mieć szybko z głowy, a tymi najładniejszymi obrazkami planowaliśmy kończyć ostatnie dwa dni jazdy. Po powrocie mogę chyba napisać, że takie podejście sprawdziło się, a jadących właśnie w ten sposób rowerzystów było naprawdę wielu. Rzeczywiście, nieco monotonny przelot ze Szczecina przez Police (z ciekawym przystankiem w dawnej fabryce benzyny Luftwaffe) do Trzebieży szybko mieliśmy za sobą, a pod koniec trasy, nawet gdy zmęczenie i deszczowa pogoda dawały o sobie znać, z przyjemnością rozglądaliśmy się po naturalnych krajobrazach - nad Zalewem, nad Dąbiem, ale także w Puszczy Goleniowskiej i na krótkim odcinku nad Iną.
Ze Szczecina tak dobrze jak z Berlina
Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie wyjazd szlaku ze Szczecina w kierunku Niemiec. Od samego początku towarzyszyły nam rowerowe udogodnienia - od oryginalnej bryły Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza i stojącego obok Pomnika Ofiar Grudnia 1970, gdzie zaczęliśmy jazdę, do dyspozycji mieliśmy zaawansowaną - jak na polskie standardy - infrastrukturę rowerową. Szlak po chwili wjeżdża na Aleję Papieża Jana Pawła II, którą przez zielone skwery i place biegnie wygodna droga rowerowa. Tu na jednym ze skrzyżowań minęliśmy pogodny wiec wyborczy jednego ze szczecińskim polityków, a chwilę później jazdę aleją zakończyła ciemnozielona bryła Urzędu Miasta Szczecina, którą w dniu 1 maja zdobiła wielka Biało-Czerwona. Za budynkiem urzędu zaczynają się Jasne Błonia, na których akurat trwała Wielka Majówka, której częścią był Jarmark Szczeciński z udziałem wystawców z całej Polski. Lepszej atmosfery na rozpoczęcie wycieczki nie mogliśmy sobie wymarzyć - Szczecin przedstawił się nam zadbanymi, żywymi, przyjaznymi klimatami i fajną rowerową infrastrukturą.
Na Jasnych Błoniach ten wyjątkowo przyjemny wyjazd ze Szczecina się nie kończy. Kolejne kilka kilometrów przejeżdżamy przez przyjazne parkowo-podmiejskie klimaty - mijamy efektowny amfiteatr, czyli Teatr Letni w Szczecinie, a w tle widać popularną Rusałkę - niewielki sztuczny staw, miejsce wypoczynku mieszkańców miasta od prawie 150 lat. W pobliżu znajdują się również ogród botaniczny i dendrologiczny, a po nich zaglądamy jeszcze nad Syrenie Stawy - naturalny obszar, praktycznie zaaranżowany na miejsce leśnej rekreacji i wypoczynku. Ciąg podmiejskich atrakcji kończy się przed popularnym kąpieliskiem Głębokie - z przyjemnych dróg dla rowerów i ciągów pieszo-rowerowych zjeżdżamy na mniej efektowną drogę rowerową z kostki w kierunku Polic. Na niej przeczesuję pamięć i dochodzę do wniosku, że ostatnio tak przyjemnie i sprawnie z dużego miasta wyjeżdżałem z Berlina, gdy jechałem zobaczyć most w Siekierkach.
Rowerem po hitlerowskiej fabryce benzyny
Tuż przed Policami mignęła nam przed oczami tablica, kierująca do muzeum historycznego “Skarb” - od razu skręcamy w stronę ruin hitlerowskiej fabryki benzyny syntetycznej, ukrytych w lasach pod miastem. Po chwili słuchaliśmy wskazówek pracownika muzeum, który poinstruował nas szczegółowo, jak zrobić sprawną rundkę po terenie fabryki. Jej większą część spędziliśmy na dość wyboistej leśnej drodze, która biegnie koło kilkunastu charakterystycznych obiektów. Najbardziej rzuca się w oczy wysoki, bordowy budynek - to młyn węglowy, w którym rozdrabniano węgiel przed właściwym procesem produkcji benzyny, którą Niemcy wykorzystywali między innymi w samolotach Luftwaffe. Niemal naprzeciw zajrzeć można do hali elektrowni, a na kolejnych kilkuset metrach znajduje się jeszcze kilka innych obiektów, w tym schron otwierający i zamykający zwiedzanie, w którym mieści się siedziba muzeum i wystawa przedmiotów związanych z fabryką. Całkiem oryginalne i dość nieoczywiste miejsce do zobaczenia.
Ruiny klasztoru augustianów przy szlaku
Zaglądamy jeszcze do centrum Polic, by przekonać się, że to z pewnością nie jest najpiękniejsza miejscowość na trasie dookoła Zalewu Szczecińskiego i wracamy na szlak. To dobra decyzja, bo zamiast po drodze publicznej przez centrum, szlak biegnie przez Police opłotkami, po nowej, choć krótkiej drodze rowerowej, a za chwilę łączy się z rowerowym traktem w kierunku Trzebieży. Liczyłem jeszcze na efektowny widok na znane zakłady chemiczne w Policach, ale z głównej drogi to raczej niemożliwe. Zanim opuściliśmy Police, obejrzeliśmy jeszcze ruiny klasztoru augustianów w Policach-Jasienicy. Dwa zrujnowane, parterowe skrzydła są skromnym wspomnieniem po zakonie, dzięki któremu w XIII-XIV wieku stanął tu młyn, pojawiła się hodowla owiec i świń, a nawet uprawa chmielu. Tuż obok znajduje się XIII-wieczny kościół św. św. Apostołów Piotra i Pawła z XIX-wieczną wieżą.
Bar rybny z kelnerem z MS Batory
Kolejną miejscowością jest niewielka Trzebież, gdzie planujemy krótką przerwę. W oko szybko wpada nam skromny wielkością, ale wielki reputacją, bar rybny Zatoka, stojący tuż przy szlaku rowerowym przy trzebieskiej marinie. Niezłe rybne smaki tutejszej kuchni przyćmiewa pan Jan, dystyngowany kelner, który niewątpliwie przeżywa tutaj swoją drugą zawodową młodość. Przy takiej obsłudze - jak napisano w opinii w Google Maps - “czujesz się, jakbyś nie siedział w portowej knajpce, tylko podróżował na MS Batory”. Rzeczywiście, zaangażowanie i maniery pana Jana sprawiają, że długie oczekiwanie na jedzenie wydaje się nieco krótsze. A jeszcze warto dodać, że Zatoka posiada obszerne miejsce do zaparkowania rowerów tuż przy miejscach do jedzenia - jest idealnie. A w razie zbyt dużego popytu obok znajduje się jeszcze jedna rybna restauracja. Naprawdę dobra miejscowość na popołudniowy przystanek w trasie.
Wariant szlaku przez Nowe Warpno
Tuż przed wjazdem do Niemiec zjeżdżamy z oficjalnego przebiegu szlaku rowerowego Wokół Zalewu Szczecińskiego i kierujemy się do Nowego Warpna (Neuwarp), końcówkę przejeżdżając dobrą drogą rowerową przez las. Gdyby tylko można było zagwarantować stałe, codzienne połączenie promowe do znajdującego się na przeciwległym brzegu niemieckiego Altwarp (Starego Warpna), to może tędy zostałby poprowadzony główny przebieg szlaku. Prom, a w praktyce niewielki niemiecki kuter, pływa w wybrane dni tygodnia tylko kilka razy dziennie, w dodatku w soboty tylko rano, a w niedziele tylko po południu. Na szczęście rozkład rejsów do Altwarp był dla nas łaskawy, a rejs przyjemny i w towarzystwie jeszcze innych rowerzystów, więc zachęcamy do popełnienia podobnej alternatywy - to całkiem atrakcyjny sposób na urozmaicenie rowerowej aktywności.
Przed krótkim rejsem oczywiście warto rozejrzeć się po Nowym Warpnie. Miasteczko jest pięknie położone na niewielkim półwyspie, wokół którego prowadzi przyjemna promenada. Trudno sobie wyobrazić, że w średniowieczu Nowe Warpno konkurowało nawet ze Szczecinem, będąc ważnym pomorskim ośrodkiem handlu morskiego. Malownicze położenie Nowego Warpna na półwyspie okazało się jednak ograniczeniem możliwości rozwoju miasta handlowego, które wpłynęły na jego dzisiejszy, bardzo kameralny kształt. W drodze na przystań warto zatrzymać się na moment przed ładnym, ryglowym ratuszem i zwrócić uwagę na figurę niemieckiego malarza, Hansa Hartiga, nazywanego “wirtuozem pomorskiego krajobrazu”. Hartig namalował kilkadziesiąt obrazów Nowego Warpna, promując miasto między innymi w berlińskich kręgach artystycznych początku XX wieku.
Kilka dobrych przykładów turystyki rowerowej
Jazda przez Altwarp to nie tylko okazja do rejsu i zatrzymania się na niemiecką bułkę z rybą (Fischbrötchen) tuż przy porcie, ale potem też przejazd po dobrej drodze rowerowej w kierunku Warsin. To pierwszy z kilku niezłych przykładów na trasie, jak Niemcy dbają o bezpieczny ruch rowerowy między miejscowościami. Budując dobre drogi rowerowe wzdłuż szos, kładzie się mocne fundamenty pod turystykę rowerową, ale także ułatwia przemieszczanie mieszkańcom sąsiednich miejscowości. Aż trudno uwierzyć, że w Polsce w bardzo niewielu regionach możemy trafić na podobne rozwiązania. Na szczęście są miejsca, gdzie sprawy idą w dobrym kierunku - z zadowoleniem obserwuję, jak podobne drogi rowerowe przy kolejnych szosach buduje chociażby Szwajcaria - Kaszubska!
Miasteczko, którego nie można ominąć
Miasteczkiem, którego na pewno nie warto bezrefleksyjnie minąć na tym etapie jazdy dookoła Zalewu Szczecińskiego, jest sympatyczne Ueckermünde. O zbliżaniu się do miasta informuje nas miejska plaża, z której do centrum prowadzi długa droga rowerowa wśród serii drewnianych rzeźb, zakończona niewielkim, drewnianym mostem zwodzonym. Za chwilę nad Wkrą przeprowadza nas kolejny most zwodzony i lądujemy w zadbanym, historycznym centrum miasta, z przyjemnym, kameralnym ryneczkiem i położonym bliżej mostu zamkiem książąt pomorskich. To może być dobry cel pierwszego dnia podróży, ale też miejsce, gdzie łatwo o posiłek i nocleg. W zamku książąt pomorskich w Ueckermünde mieści się obecnie Haffmuseum, czyli Muzeum Zalewu Szczecińskiego, które opowiada o historii miasta i regionu, prezentuje znaleziska i przedmioty z różnych okresów historycznych.
Niezwykły rozdział w historii miasta Ueckermünde zapisał szpital, obecnie popularne sanatorium, które już w XIX wieku wyspecjalizowało się w leczeniu chorób psychicznych. W czasach hitlerowskich klinika w Ueckermünde była jednym z miejsc, gdzie przeprowadzano działania w ramach Akcji T4, polegającej na eksterminacji osób z niepełnosprawnościami fizycznymi, umysłowymi i psychicznymi. W ramach programu w różnych placówkach medycznych w całych Niemczech zginęło od 70 do 100 tysięcy osób dorosłych oraz około 5 tysięcy dzieci. Część z tej liczby przypada właśnie na dawny szpital psychiatryczny w Ueckermünde. Jak bardzo daleko zostawiliśmy za sobą tamte czasy, pokazują nasze wesołe, uśmiechnięte chwile na rynku w Ueckermünde. I oby nigdy nie mialo to się zmienić.
Czytelne, jasne oznaczenia szlaków rowerowych
Często powtarzam, że Niemcy najlepiej w Europie rozwijają turystykę rowerową i są doskonałym wzorem do naśladowania. Na tym zdjęciu widać jeden z tych elementów, które można spotkać najczęściej i które mają dla nas fundamentalne znaczenie podczas jazdy. To niemieckie drogowskazy rowerowe, które ten sam kształt, kolor i schemat informacyjny zachowują na terenie całych Niemiec. Od Odry po Ren, wszędzie górny wiersz to zawsze najbliższa większa miejscowość, często węzeł transportowy. Dolny informuje o najbliższej miejscowości w ogóle, to najlepsze źródło informacji gdzie w danej chwili się znajdujemy. Kilometry - to jasne, więc bez dodatku w postaci chociażby skrótu "km", by zachować jak największą przejrzystość przekazu. Ważną częścią drogowskazu są małe tabliczki z symbolem i nazwą szlaku rowerowego, który tędy biegnie. Podczas tego wyjazdu z satysfakcją po raz pierwszy odnotowałem wśród nich również polski akcent - szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego, czyli Stettiner Haff Rundweg.
Jedna z ostatnich dzikich rzek w Niemczech
Wkrótce za Ueckermünde przejechaliśmy przez małe Bugewitz, za którym rozpoczyna się najładniejszy odcinek niemieckiej części szlaku. To w części asfaltowe, w części szutrowe drogi przez Park Naturalny Doliny Piany, czyli Naturpark Flusslandschaft Peenetal. Rzekę Peene, czyli Pianę, Niemcy nazywają “Amazonką Północy”, gdyż pozostaje jedną z ostatnich niezagospodarowanych rzek w Niemczech. Dolina Piany ciągnie się przez około 80 kilometrów od jeziora Kummerow aż po okolice Anklam, gdzie uchodzi do Peenestrom, czyli cieśniny łączącej Zalew Szczeciński z Pianą. Dorzecze Piany o powierzchni około 20 000 hektarów jest jednym z największych obszarów torfowisk w Europie Środkowej i Zachodniej, a także obszarem występowania wielu ważnych gatunków ryb i ptaków.
Anklam na zakupy i nocleg w trasie
Anklam nas nie zachwyciło. Historyczny nastrój dawnego miasta Hansy został pogrzebany pod gruzami II wojny światowej. Miasto było bombardowane nie tylko przez Amerykanów w 1943 i 1944 roku, ale pod koniec wojny, w kwietniu 1945 roku, jako jedno z zaledwie kilku miast w Niemczech, zostało zbombardowane również przez Luftwaffe, której celem było zniszczenie ocalałej infrastruktury przed przejęciem przez wojska radzieckie. Dziś w historycznym centrum zobaczyć można kościoły Mariacki i św. Mikołaja, a także pojedyncze obiekty dawnej zabudowy, między innymi ponad 30-metrową Bramę Kamienną, jedną z czterech w dawnych murach miejskich. Anklam to też miejsce, gdzie łatwo o nocleg, posiłek i zakupy np. brakującej odzieży czy sprzętu sportowego, a oprócz restauracji i pizzerii na tyłach centrum handlowego funkcjonuje również restauracja chińska z bufetem.
Miejsca Przyjazne Rowerzystom w Niemczech
W Anklam oglądamy również poprawnie zorganizowane przyjmowanie rowerzystów z rowerami. Po przyjeździe i zameldowaniu się w recepcji hotelu Anklamer Hof, znajdującego się zaledwie kilkadziesiąt metrów od rynku, otrzymujemy kartę do pokoju, która otwiera także specjalny rowerowy garaż. Ten znajduje się po drugiej stronie ulicy, najpierw wchodzimy na niewielkie podwórko, a następnie do pomieszczenia z rowerami. Tu można i bezpiecznie przechować rower, i naprawić drobną awarię, i podładować baterię. To dokładnie tyle, ile potrzebuje w tych czasach turysta rowerowy. I właśnie takich obiektów poszukuje Pomorze Zachodnie, by stały się częścią zachodniopomorskiej sieci Miejsc Przyjaznych Rowerzystom.
Niemiecki pionier lotnictwa z Anklam
W niemieckim Anklam warto zajrzeć do Muzeum Ottona Lillenthala. To niemiecki konstruktor, pilot i autor aż 18 projektów maszyn latających, którymi starał się naśladować ptaki i ich umiejętności poruszania się w powietrzu. Dzięki tym obserwacjom Otto Lillenthal stał się pierwszym człowiekiem, który wzniósł się w powietrze za pomocą skrzydła podobnego do szybowca. W muzeum w Anklam można zobaczyć repliki “szybowców”, z których większość konstruował wspólnie z bratem. O tym, jak bardzo zasłużył się dla światowego lotnictwa, świadczy fakt, że jego nazwiskiem nazwano (już zamknięte) lotnisko Tegel w Berlinie, a doświadczenie i eksperymenty Lillenthala wykorzystali później dużo bardziej znani bracia Wright, konstruując swój pierwszy samolot.
Przykłady dobrych rozwiązań w transporcie rowerowym
Następnego dnia tuż za Anklam robię zdjęcie jeszcze jednego rozwiązania, które dobrze oddaje powagę, z jaką Niemcy i inne kraje w Europie traktują lokalny transport rowerowy. To przepust rowerowy pod linią kolejową, który nie przeprowadza tędy jakiegoś strategicznego korytarza transportowego, ale wyłącznie naszą drogę rowerową, którą biegnie kilka popularnych szlaków rowerowych. Takich miejsc i obiektów, których zadaniem jest zapewnienie rowerzyście bezpieczeństwa poprzez bezkolizyjne przecinanie dróg szybkiego ruchu, czy właśnie linii kolejowych, w krajach jak Niemcy czy Holandia można zobaczyć wiele. I to właśnie jeden z tych wielu powodów, dzięki którym tak dobrze czujemy się jeżdżąc na rowerze po krajach Europy Zachodniej. I również jedna z przyczyn, dla których chętnie podążamy za znakowanymi szlakami rowerowymi, które przeważnie wykorzystują najlepszą, dostępną infrastrukturę w danej okolicy.
Martwy las w dzikiej Dolinie Piany
Częścią Parku Naturalnego Doliny Piany jest “martwy las”, który minęliśmy tuż przed wjechaniem na wyspę Uznam. Co ciekawe, ten i okoliczne obszary przez setki lat były osuszane i wykorzystywane przez miejscowych rolników, a po kolejnych naturalnych zalaniach, pod koniec XX wieku, zapadła decyzja o oddaniu go naturze. Teraz obserwować można procesy renaturyzacji - zalany wodą las naipierw zajęła kolonia kilku tysięcy kormoranów, gniazdo zbudowały także orły. Obecnie "las", prawdopodobnie zniszczony przez kormorany, zamieszkują mewy. Niestety, to wyjątkowe miejsce na trasie obserwować można tylko z dość dużej odległości, przez szosę łączącą Anklam z miejscowościami na wyspie Uznam. Do nieco lepszej obserwacji i spojrzenia na szeroką panoramę Parku Naturalnego Doliny Piany można użyć niewielkiej wieży obserwacyjnej, w której jaskółki pobudowały gniazda.
Kiedyś najnowocześniejszy most kolejowy w Europie
Krótko po wjechaniu na wyspę Uznam po zwodzonym moście w Zecherin z 1931 roku, docieramy do wsi Karnin. To miejsce, gdzie z promu Kamp-Karnin schodzą rowerzyści, którzy omijają Anklam i w ten sposób skracają o kilkadziesiąt kilometrów rowerową pętlę dookoła Zalewu Szczecińskiego. Warto zjechać brukowaną drogą w stronę przystani, by spojrzeć z bliższej odległości na pozostałość dawnego mostu kolejowego, prawdopodobnie najciekawszy obiekt inżynieryjny na trasie. W chwili otwarcia w 1933 roku Most Karniński (Karniner Brücke) był najnowocześniejszym mostem kolejowym w Europie, łączył Niemcy z wyspą Uznam. Widoczne przęsło zamierzano rozebrać w 1990 roku, ale uratowały je… pustułki, które założyły na przęśle kolonię lęgową, zatrzymując rozbiórkę. Obecnie od kilku lat lokalne stowarzyszenie czyni starania o odbudowę mostu i dawnej linii kolejowej do Ahlbeck.
To, co widać dzisiaj, to konstrukcja najwyższego przęsła Karniner Brücke, ocalała po wysadzeniu w powietrze przyczółków i pozostałych stałych przęseł mostu przez Niemców, którzy chcieli w ten sposób wstrzymać nacierające wojska radzieckie. Po dokładnym przyjrzeniu się przęsłu widać, że to ogromna rama, wewnątrz której wisi podniesione do maksymalnego poziomu przęsło z fragmentem torów kolejowych. Przed wysadzeniem mostu ustawiono je w takiej pozycji aby umożliwić niemieckim okrętom ucieczkę z Zalewu Szczecińskiego po wysadzeniu pozostałych części mostu i zatopieniu ich w wodach Piany. Zastosowano tu identyczne mechanizmy jak w ogromnej podnośni statków w Niederfinow w Brandenburgii, którą oglądaliśmy podczas poprzedniej majówki.
Miasteczko Uznam na wyspie Uznam
"Stolica" wyspy Uznam to niewielkie miasto Uznam z zachowanym dawnym układem urbanistycznym, rynkiem i górującym nad nim Kościołem Mariackim. W XIII wieku to niepozorne miasto było nawet jedną z głównych rezydencji książąt pomorskich, którzy później przenieśli się między innymi do Szczecina. Dzisiaj za atrakcję może uchodzić Świat Traktorów - placówka prezentująca kilkadziesiąt traktorów i maszyn rolniczych, wśród których lśni czerwony traktor marki Porsche, produkowany przez słynny koncern pod koniec lat 50. Uwaga, nie można sugerować się otoczeniem muzeum: na zewnątrz prezentowany jest będący w marnym stanie sprzęt rolniczy, zupełnie nieprzypominający zadbanych, wymuskanych, czasami 100-letnich eksponatów, które stoją wewnątrz niewielkiej hali.
Odcinek po niemieckiej części wyspy Uznam na mapie może wydawać się mało pasjonujący, tymczasem jego końcowa część sprawi, że tętno znacznie przyspieszy. Za Garz rzeźba terenu bardzo się zmienia, pokonujemy dwa leśne podjazdy, mijamy pole golfowe, następnie niewielką wypoczynkową miejscowość Korswandt, za którą czeka jeszcze jeden ostry, choć niedługi podjazd pod wzgórza otaczające dawne cesarskie uzdrowiska - Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. Molo w Ahlbeck to nie tylko architektoniczny symbol wyspy Uznam, ale również najstarsze molo na wybrzeżu Bałtyku - skończyło już 125 lat. To właśnie w tej okolicy warto uważnie rozejrzeć się po okolicy, zapamiętać atmosferę miejsca, zachować w pamięci organizację całej nadmorskiej przestrzeni, a także zachowanie korzystających z niej gości. A następnie wszystkie te obrazy przywołajcie, proszę, w Świnoujściu i Międzyzdrojach, zadając sobie pytanie “co poszło nie tak”, że nadmorski wypoczynek w Polsce obrał tak bardzo inny kierunek.
Najdłuższa nadmorska promenada w Europie?
O 12-kilometrowej pieszo-rowerowej promenadzie, która łączy Bansin, Heringsdorf, Ahlbeck i Świnoujście pisze się, że jest najdłuższą nadmorską promenadą w Europie. To po niej jadą rowerzyści, dla których to część wielodniowej wyprawy wokół Morza Bałtyckiego. A sam Ahlbeck przed wojną był drugim, za Kołobrzegiem, najpopularniejszym kąpieliskiem na tym fragmencie wybrzeża - tamte czasy przypomina świetnie zachowana uzdrowiskowa architektura, wspomniane molo czy stojący przed nim, ponad stuletni zegar. Właśnie aby rzucić okiem na takie klimaty, zachęcam by w tej okolicy opuścić oficjalny przebieg szlaku Wokół Zalewu Szczecińskiego i drogę do Świnoujścia odbyć w śladzie EuroVelo 10 dookoła Morza Bałtyckiego, czyli po szlaku Velo Baltica, jak nazywa swoją część Pomorze Zachodnie.
Zachód Słońca pod Stawą Młyny w Świnoujściu
Świnoujście latem pęka w szwach i jeśli planujecie zatrzymać się tutaj na nocleg i nie zapłacić za niego wyższej niż normalna ceny, zaplanujcie to z dużym wyprzedzeniem. Nam udało się zrobić to i z korzyścią dla portfela, i w niezłej lokalizacji - spaliśmy w Willi Roma w nadmorskiej części Świnoujścia, blisko promenady. Wieczorem wyszliśmy na spacer zobaczyć symbol miasta - Stawę Młyny - w świetle zachodzącego Słońca. Nisko powieszone chmury przeszkodziły w widowisku, choć spacer po plaży wart był wysiłku. Co innego przejście świnoujską promenadą - z jednej strony wakacyjny folklor, z drugiej globalne hotelowe marki. Idę o zakład, że większość turystów rowerowych będzie wolała zatrzymać się w innym, nieco spokojniejszym miejscu. Atmosfera głośnego, letniego wypoczynku na polskim wybrzeżu to niemal na pewno nie jest to, za czym przepada przeciętny turysta rowerowy.
Za Świnoujściem wciąż po tymczasowej trasie
Przed Międzyzdrojami z przyjemnością przejeżdżamy prawie 3-kilometrowym odcinkiem wzdłuż morza i przypominam sobie świetne chwile z mojego zeszłorocznego przejazdu wzdłuż całego szlaku Velo Baltica, czyli EuroVelo 10 na Pomorzu Zachodnim. Wcześniejszy fragment szlaku za Świnoujściem jednak nadal biegnie jeszcze tymczasowym, awaryjnym śladem po niedoskonałej nawierzchni - nie jest tragicznie, jednak ten odcinek komfortem jazdy wyraźnie odstaje od reszty trasy. Dzieje się tak ze względu na wciąż trwające ograniczenie dostępu do obszaru wokół terminala przeładunkowego gazu ziemnego w Świnoujściu. Na szczęście mówi się już o nowym rozwiązaniu, którym wkrótce pojadą rowerzyści, czyli o nowej drodze rowerowej, jaka powstanie wzdłuż ulicy Barlickiego nakładem miasta Świnoujście.
Pomorze Zachodnie też świetnie sobie radzi
A skoro chwalę Niemców za czytelne, wyraźne oznakowanie, ten sam ukłon wypada mi zrobić w stronę Polaków. Autorzy sieci szlaków Pomorza Zachodniego również dbają o kwestie informacyjne i bez wątpienia robią to w najbardziej zaawansowany sposób w Polsce. W mojej jesiennej relacji ze szlaku Velo Baltica zachwycałem się już doskonałymi mapami i komunikatami, jakie doraźnie tworzy Pomorze Zachodnie w miejscach, gdzie dochodzi do problemów z przejezdnością lub tymczasowo zmienia się przebieg szlaku. Pomorze Zachodnie ma również swoją rowerową aplikację, która w dość praktyczny sposób może wspomagać nawigowanie po szlakach, w tym także po szlaku Wokół Zalewu Szczecińskiego. A jeśli wolicie pomoc na szlaku w postaci drukowanej, w punktach informacyjnych w miastach Pomorza Zachodniego są dostępne również tradycyjne, mniejsze ulotki-przewodniki poświęcone poszczególnym szlakom i ich etapom.
Podziemne Miasto warte dłuższego zatrzymania
W tej okolicy szlak rowerowy Wokół Zalewu Szczecińskiego, podobnie jak EuroVelo 10, przebiega tuż obok Podziemnego Miasta - zespołu bunkrów pod nadbałtyckimi wydmami, które zostały wybudowane przez Niemców podczas II wojny światowej. Po wojnie bunkry zostały przejęte przez powojenną Polskę, rozbudowane i zamienione w centrum dowodzenia podczas potencjalnego konfliktu z NATO. Ciekawe i warte odwiedzin miejsce, w dodatku w towarzystwie zaangażowanego przewodnika. Chociaż… jedyna dostępna, zorganizowana opcja zwiedzania miejsca trwa zdecydowanie zbyt długo jak na potrzeby turysty rowerowego i w dodatku jest dostępna tylko o określonych porach. Praktyczniejszą dla rowerzystów byłaby na pewno 30-minutowa opcja zwiedzania Podziemnego Miasta "na żądanie" zamiast grupowego oprowadzania, które w naszym przypadku trwało około połtorej godziny. I jeszcze dozorowany parking, byśmy czuli się bezpiecznie zostawiając rowery podczas zwiedzania interesującej atrakcji.
Niecodzienną drogą przez Woliński Park Narodowy
Po przejechaniu głośnych, zdecydowanie mało przyjaznych Międzyzdrojów, za miejscowością Wapnica szlak dookoła Zalewu Szczecińskiego łagodnym podjazdem mija ostatnie zabudowania wsi i potem krótko wspina się na teren Wolińskiego Parku Narodowego. Na tym odcinku trudno nie zwrócić uwagi nie sposób organizacji drogi, czyli tak zwane "2 minus 1" ze środkową częścią zbudowaną z bruku. Zadaniem takiego rozwiązania jest spowolnienie przejeżdżających tędy samochodów i zapewnienie rowerzyści bezpieczeństwa i komfortu jazdy na bocznych pasach z asfaltu, które tworzą parę jednokierunkowych dróg rowerowych. Rozwiązanie praktyczne i estetyczne, szczególnie w takim miejscach jak park narodowy. W dokładnie ten sam sposób rowerzystów chroni Brandenburgia w powiecie Uckermark, na szosach przecinających las Schorfheide-Chorin.
Centrum Słowian i Wikingów na Wolińskiej Kępie
Jeszcze jednym ciekawym miejscem na trasie jest Centrum Słowian i Wikingów, które położone jest na wyspie Wolińska Kępa nad Dziwną, naprzeciw centrum Wolina. To kilkanaście drewnianych budynków, które mają odtwarzać kształt i atmosferę wczesnośredniowiecznego Wolina sprzed tysiąca lat, czyli okres IX-XI wieku. Zaglądając do środka poznać można warunki życia wczesnych Słowian, wszystkie obiekty wyposażone są w dawne sprzęty i przedmioty ccodziennego użytku, wykonane na podobieństwo tych używanych w czasach dawnego Wolina. Co roku latem w Centrum odbywa się Festiwal Słowian i Wikingów, na który przyjeżdżają miłośnicy fascynaci takich klimatów.
Król Harald Sinozęby, Jomsborg i Wikingowie
Ciekawym wątkiem, na jaki można natrafić czytając o Centrum Słowian i Wikingów, jest faktyczne położenie Jomsborga, czyli dawnego grodu Wikingów, do którego często odwołuje się Centrum. Według wikińskich sag Jomsborg miał być dużym ośrodkiem leżącym w okolicy ujścia Odry do Bałtyku. To z niego Wikingowie mieli kontrolować i podbijać ziemie Słowian. Jednak badania archeologiczne, nawet te prowadzone przez nazistów w latach 30. wieku, by powiązać skandynawskie korzenie i aryjskie pochodzenie, nigdy nie wskazały miejsca lokalizacji Jomsborga. W 2023 roku media pisały, że szczeciński archeolog, Wojciech Filipowiak, ogłosił możliwe odkrycie śladów Jomsborgu na Wzgórzu Wisielców, na południe od miasta Wolin, w pobliżu miejsca, gdzie niedawno została otwarta efektowna wieża widokowa, która również może być ciekawym, dodatkowym punktem na trasie. A dawną atmosferę tych okolic i prawdopodobny fakt śmierci w Wolinie króla Danii, Haralda Sinozębego, przypomina kamień runiczny stojący w parku w centrum miasta.
To co najlepsze na szlaku Zalewu Szczecińskiego
Za Wolinem, po krótkim odcinku po lokalnych, spokojnych szosach, a potem jeszcze po krótkiej jeździe do drodze rowerowej, ratującej rowerzystę przed kopnymi piachami, trafiamy ponownie na otwartą przestrzeń w bezpośredniej okolicy wód Zalewu Szczecińskiego. Znów, podobnie jak dwa dni wcześniej w okolicy Anklam, ku celu prowadzą nas szutrowe drogi położone na wałach przeciwpowodziowych Zalewu. Stąd, aż do Szczecina, biegnie na pewno jeden z tych najbardziej atrakcyjnych fragmentów szlaków rowerowych w Polsce - jeśli przyjechaliście po ciszę, naturalne przestrzenie, radość z jazdy, to wszystko to czekać będzie na Was gdzieś za kolejnymi zakrętami tej drogi. Nie cała jest odseparowana od ruchu samochodowego - między kilkoma wsiami trafiamy na ogólnodostępne drogi publiczne, ale to na pewno te klimaty, które prawdopodobnie wszystkim rowerzystom przypadną do gustu.
Miejsca Przyjazne Rowerzystom na Pomorzu Zachodnim
Naszą ostatnią noc spędziliśmy w tawernie i pensjonacie Panorama w Stepnicy. I na przykładzie tego miejsca po raz kolejny wspominam ideę Miejsc Przyjaznych Rowerzystom na Pomorzu Zachodnim. Wśród głównych założeń prorowerowego projektu jest zapewnienie rowerzystom noclegów na jedną noc podczas wielodniowej podróży. Wśród obiektów przyjaznych rowerzystom są również restauracje i inne obiekty gastronomiczne, które z kolei umożliwiają pozostawienie roweru z bagażem w widocznym miejscu, by móc w spokoju skonsumować posiłek. W zamian za przystąpienie do programu, samorząd Pomorza Zachodniego zobowiązuje się promować przyjazne miejsca w serii wydawanych przez siebie materiałów i na stronie internetowej prezentującej Miejsca Przyjazne Rowerzystom.
Bardzo istotnym wymogiem jest również możliwość pozostawienia roweru w bezpiecznym, zamykanym miejscu. Rowerzyści w hotelach najczęściej mają do dyspozycji pomieszczenie w pobliżu recepcji, tzw. bagażownię, luggage room. Coraz częściej jednak zdarza się, że obiekty noclegowe przeznaczają na potrzeby rowerzystów osobne pomieszczenia na zewnątrz hotelu czy pensjonatu, wiaty lub garaże. W takich pomieszczeniach bardzo często znajduje się też miejsce do ładowania baterii do rowerów elektrycznych i wykonywania prostych napraw, zapewnionym kompletem narzędzi rowerowych. Przyjemnym dodatkiem jest miejsce do przebrania się, wieszak na mokre ubrania, a zdarzają się nawet podstawowe części zamienne, które można nabyć za normalną cenę.
Leśny przerywnik w Puszczy Goleniowskiej
Między fragmentem nad Zalewem Szczecińskim a jeziorem Dąbie na kilkadziesiąt minut trafiamy jeszcze do Puszczy Goleniowskiej, a właściwie w jej obrzeża. To doskonały przerywnik, bo to jednocześnie ostanie miejsca na trasie, gdzie można rozerwać się dzięki przyjemnie, bardzo rowerowo pofałdowanej rzeźbie terenu. Leśne trakty Puszczy Goleniowskiej wyprowadzają nas na kolejne wały przeciwpowodziowe, tym razem nad rzeką Iną, wzdłuż której jedziemy w kierunku północnej części jeziora Dąbie. Tu czeka nas przejazd po moście nad Iną, którego długość pozwala na wyobrażenie sobie w praktyce, jak ta okolica wygląda wiosną. A potem znów długie kilometry po szutrach, tym razem już nad jeziorem Dąbie.
Różne warianty pokonywania szlaku
Jadąc spokojnym, turystycznym tempem 300 kilometrów dookoła Zalewu Szczecińskiego i jeziora Dąbie przejechać można w 4-5 dni, a więc w nieco dłuższą majówkę lub przez połowę letniego, dwutygodniowego urlopu. Nieco przyspieszając i rezygnując z aktywności krajoznawczych, szlak rowerowy Wokół Zalewu Szczecińskiego można pokonać nawet w 3 dni lub krócej. A dzięki całkiem wygodnemu, całorocznemu połączeniu kolejowemu do Świnoujścia, położonego mniej więcej w połowie dystansu, szlak można podzielić na dwa wyjazdy w turystycznym tempie, którym poświęcić można zupełnie dowolne weekendy w roku.
A jeśli komuś bardziej w smak krótsze dystanse, wschodnią część szlaku można podzielić nawet na jednodniowe wycieczki. Odcinki Szczecin-Goleniów, Goleniów-Wolin, Wolin-Świnoujście to te, które same wpadają w oko, gdy śledzi się na mapie przebieg regionalnej linii kolejowej ze Szczecina do Świnoujścia, która biegnie niemal równolegle do szlaku rowerowego. Warto jednak nie stawiać wszystkiego na jedną wyjazdową kartę - to popularna linia wśród rowerzystów, szczególnie latem, więc może takie jednodniowe wypady lepiej realizować wiosną lub jesienią, tym samym wydłużając sezon rowerowy na szlaku. A Pomorze Zachodnie właśnie otrzymało nowe pociągi ze specjalnymi, dużymi przedziałami dla rowerzystów - może pojadą właśnie do Świnoujścia?
Blue Velo, szlak Odra-Nysa i Berlin-Uznam
Jazda długimi odcinkami szlaku wzdłuż brzegów Zalewu Szczecińskiego, a później jeziora Dąbie, raczej nie sugeruje, że pokonujemy również odcinki szlaków nadrzecznych. Tymczasem cała wschodnia część szlaku Wokół Zalewu Szczecińskiego to wspólny przebieg ze szlakiem rowerowym Blue Velo, który dalej, na południe, prowadzi między innymi do Gryfina i Trzcińska-Zdroju, na dawne linie kolejowe zamienione w trasy rowerowe. Z kolei po niemieckiej stronie, zaraz za granicą z Niemcami szlak dookoła Zalewu łączy się ze szlakiem Odra-Nysa, z którym wspólnie biegnie aż nad Morze Bałtyckie. Podobnie ma się sprawa również z popularnym szlakiem Berlin-Uznam, chociaż ten nad Zalew dociera dopiero w okolicy Ueckermünde.
(Niestety) turystyka rowerowa potrzebuje patronów
Wjazd do Szczecina jest mniej efektowny niż wyjazd z niego - prowadzi przez przemysłowe okolice i wzdłuż bardzo głośnej, głównej arterii dojazdowej do miasta. Poza świetnym widokiem na centrum Szczecina i Zamek Książąt Pomorskich - nic specjalnego. Z tego odcinka zapamiętałem jednak powyborczy billboard marszałka województwa, Olgierda Geblewicza, dzięki wsparciu którego realizowany jest program budowy sieci szlaków rowerowych Pomorza Zachodniego. Ten obrazek - bez względu na Wasze sympatie polityczne - przypomina, że aby turystyka rowerowa w Polsce mogła z powodzeniem się rozwijać, rowery powinny mieć wsparcie na samej górze. Rowerowe Pomorze Zachodnie powstaje dzięki marszałkowi Geblewiczowi, sieć Velo Małopolska powstała dzięki wsparciu dawnego marszałka Małopolski, Jacka Krupy. Jeśli więc Twoje województwo nie myśli o rowerach, to może ma niewłaściwego marszałka?
Bezpieczeństwo, wygoda, natura, ciekawe miejsca
Tymi słowami powinniśmy móc podsumować każdy szlak rowerowy, na który trafiamy. Bo przecież to właśnie o to chodzi w dostępnej turystyce rowerowej - by bez obawy o zdrowie i w przyjemnych warunkach aktywnie poznawać świat i cieszyć się przebywaniem na powietrzu. Szlak rowerowy Wokół Zalewu Szczecińskiego idealnie spełnia wszystkie te warunki. Jest bardzo bezpiecznie, jest wygodnie, choć nie przesadnie komfortowo, a wśród długich, naturalnych fragmentów są miejsca, które przynoszą ciekawe historie. Naprawdę doskonała propozycja na Wasz następny rowerowy wyjazd.
Dodaj Twój komentarz