Instalacje artystyczne w Ogrodach Herrenhausen

You are here

Dolna Saksonia: góry Harz i trasa rowerowa Wezery

Na skróty: mapa / w pobliżu (6) / zdjęcia (238) / popularne (6) / komentarze (27)

Celem naszej tegorocznej czerwcowej podróży na rowerach była położona na północy Niemiec Dolna Saksonia. To drugi co do wielkości i najbardziej zróżnicowany niemiecki kraj związkowy. W żadnym innym landzie nie można rano wędrować po górach, a wieczorem spacerować nad morzem. Żyjąc nadmorskimi klimatami na co dzień, postanowiliśmy obrać kierunek na góry Dolnej Saksonii - Harz, a następnie zobaczyć żyjące rowerami Pogórze Wezerskie. Wprowadziła nas w dolnosaksońskie klimaty i zakończyła naszą podroż stolica Dolnej Saksonii - Hanower.

Zajrzyj tutaj, jeśli interesuje Cię Saksonia, a nie Dolna Saksonia.

Obserwuj Znajkraj na Facebooku i Instagramie, zobacz nowe Ministerstwo Turystyki Rowerowej :-)

Nasi Partnerzy

Szlaki rowerowe w Brandenburgii
Bird.pl. Wędrowne wczasy rowerowe
Wędrowne wczasy rowerowe
Miejsca Przyjazne Rowerzystom
Rowery turystyczne

Trasa wycieczki na mapie

Trasa: Hanower - Hildesheim - Goslar - Clausthal-Zellerfeld - Torfhaus - Duderstadt - Getynga - Hann. Münden - Holzminden - Hameln
Ślad GPS (plik GPX): Binary Data www.znajkraj.pl-dolna-saksonia-2015.gpx (275 KB).
Droga rowerowa nad Wezerą
Droga rowerowa nad Wezerą

13,000 kilometrów dróg rowerowych Dolnej Saksonii

Jednym z założeń naszego wyjazdu była chęć porównania rodzącej się polskiej infrastruktury rowerowej z jej dojrzałą koleżanką z Niemiec. Fantastycznym był wniosek, że drogi rowerowe Gdańska nie ustępują niczym tym z miast Dolnej Saksonii. W Gdańsku mamy wszystko z czego korzystają Niemcy: drogi tylko dla rowerów, wydzielone pasy rowerowe na jezdniach, kontrapasy, czy sygnalizację świetlną dla rowerzystów. Gdyby tylko w całej Polsce, było jak w Gdańsku... Rowerowe trakty między niemieckimi miejscowościami biją jednak polskie realia na głowę. W samej Dolnej Saksonii jest 13 tysięcy kilometrów dróg rowerowych - czy mamy tyle w całej Polsce? Tam wąski, asfaltowany trakt rowerowy towarzyszy naprawdę większości tras samochodowych o większym natężeniu ruchu. Dolna Saksonia nie jest wyjąkiem - bliższa nam Brandenburgia chwali się 7,000 kilometrów dróg rowerowych.

Na rowerowym szlaku w Dolnej Saksonii
Na rowerowym szlaku w Dolnej Saksonii

Po Dolnej Saksonii poruszaliśmy się zarówno zwykłymi drogami rowerowymi dla mieszkańców landu, jak i długodystansowymi szlakami turystycznymi, m.in. Leine-Heide-Radweg, Weser-Harz-Heide Radfernweg i Weser-Radweg. Tę ostatnią wymieniam prezentując najlepsze trasy rowerowe w Niemczech, którymi podróżowaliśmy. Dwie kwestie wysuwają się przed inne: świetne nawierzchnie i mądrze zaprojektowany przebieg szlaków w terenie. Na palcach jednej ręki policzyłbym odcinki gorszej nawierzchni na naszej trasie. Nawet jeśli szlak prowadził leśną lub polną drogą, to była ona utwardzona i równa jak stół. W ten sposób szlaki rowerowe są osiągalne i przejezdne dla każdego, od dziecka, przez rodzica ciągnącego przyczepkę rowerową, po seniora na rowerze elektrycznym. "Nasze" trasy turystyczne zawsze też prowadziły unikając ruchliwych tras samochodowych, czy forsownych podjazdów.

Droga rowerowa nad Wezerą
Droga rowerowa nad Wezerą

Imponujący Nowy Ratusz w Hanowerze

Tyle o rowerach, wróćmy do poznawania regionu - najpierw do Hanoweru. Zniszczenia drugiej wojny światowej sprawiły, że dzisiaj, wśród dominującej współczesnej architektury dostrzec można niewiele obiektów, które przetrwały wojnę, albo zostały po wojnie symbolicznie odbudowane. Wśród tych pierwszych jest imponujący, ogromny gmach Nowego Ratusza, będący najprawdopodobniej najbardziej rozpoznawalnym budynkiem w Dolnej Saksonii. Na kopule znajduje się punkt widokowy, z którego można spojrzeć na miasto z góry. Z jednej strony widać centrum, z drugiej zielone połacie parków i ogrodów Hanoweru, stanowiące aż 20 procent powierzchni miasta. I jezioro Maschsee, będące jednym z miejsc rekreacji mieszkańców miasta. Na punkt widokowy wjeżdża się oryginalnym, pochyłym szybem windy, a na parterze cztery makiety prezentują Hanower w istotnych momentach jego historii.

Nowy Ratusz w Hanowerze
Nowy Ratusz w Hanowerze

Strzelcy kurkowi, fajerwerki i Oktoberfest

Dzisiaj Hanower to nowoczesne, żywe miasto. Znany wielu nam w Polsce jako miejsce największych na świecie targów branży komputerowej CeBIT, Hanower jest też miejscem organizacji największych spotkań strzelców kurkowych, tutaj także jesienią odbywa się drugi największy Oktoberfest w Niemczech. Tutejsze Ogrody Herrenhausen są uważane za najpiękniejszy barokowy park w Europie, a jedną z imprez rozrywkowych w nich organizowanych jest m.in. międzynarodowy festiwal sztucznych ogni. Oprócz comiesięcznych fajerwerków codziennie w Ogrodach Herrenhausen strzela w górę najwyższy w Europie słup wody z parkowej fontanny. W wielu punktach miasta trafić można na obiekty sztuki nowoczesnej, doskonale ożywiające przestrzeń miasta.

Ogrody Herrenhausen w Hanowerze
Ogrody Herrenhausen w Hanowerze

Japoński dzwon przypomina wojenne zniszczenia

Przez śródmieście Hanoweru można przejść tzw. czerwoną linią poznając najważniejsze obiekty. Czterokilometrowa trasa startuje i kończy się pod Nowym Ratuszem. Wymalowany na chodniku szlak prowadzi po najciekawszych obiektach miasta, m.in. do ruin kościoła Św. Idziego, zbombardowanego podczas wojny. Teraz w kościele wisi dzwon, podarowany przez Hiroszimę, partnerskie miasto Hanoweru. Bije co kilka godzin, kilka minut po pełnej godzinie, by nie być zagłuszanym przez inne dzwony i dźwięki miasta. Tak Hanower przypomina o tragedii drugiej wojny światowej, kiedy podczas aż 88 alianckich bombardowań zostało zburzonych 80% budynków miasta.

Makieta Hanoweru z 1945 roku
Makieta Hanoweru z 1945 roku

Regionalna herbata na zamku Marienburg

Szczęśliwy los sprawił, że pierwszego rowerowego dnia trafiliśmy na hanowerską masę krytyczną. Wkrótce potem, już po wizycie w popularnej Café am Südtor w Laatzen przy regionalnej herbacie ze Wschodniej Fryzji, drogą rowerową nad rzeką Leine dotarliśmy do zamku Marienburg. Tutaj, na wzgórzu nad rzeką, Jerzy V Hanowerski, ostatni król Hanoweru, wybudował w XIX wieku dla królowej Marii imponujący zamek, będący dzisiaj jednym z najważniejszych obiektów niemieckiego neogotyku. Wrażenie robią zamkowe wnętrza, wyposażone wciąż w oryginalne zdobienia i meble. Nie bójcie się nieznajomości niemieckiego - zamek można zwiedzać z audioprzewodnikiem po polsku.

Dziedziniec zamku w Marienburgu
Dziedziniec zamku w Marienburgu

Tu jest najwięcej zabytków w Niemczech

Z dolnosaksońskich miast, do których zawiodły nas rowerowe drogowskazy, będziemy na pewno pamiętać Goslar, miasto szczycące się największą liczbą zabytków w Niemczech. Ma ich tu być ponad 1500, a większość z nich to charakterystyczny, oryginalny mur pruski. Na ulicach Goslar spotkaliśmy największą liczbę turystów. Nic dziwnego, skoro nie tylko tutejsze stare miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale także oddalona o półtora kilometra kopalnia Rammelsberg i pobliski system hydrotechniczny Górnego Harzu. Niestety, zastawiony scenami koncertowymi rynek nie pozwolił nam się poznać w całości. Żal szybko powetowaliśmy sobie smacznym obiadem w restauracji "Butterhanne", serwującej lokalne przysmaki.

Na rynku w Goslar
Na rynku w Goslar

Efektowne miasteczko Hildesheim

Kolejnym absolutnie koniecznym do zwiedzenia historycznym miastem Dolnej Saksonii jest Hildesheim. To położone w połowie drogi z Hanoweru do Harzu miasto, z imponującym głównym placem, obchodzi w tym roku 1200. rocznicę założenia. Odbudowane w ostatnich latach po wojennych zniszczeniach budynki wokół Marktplatz naprawdę robią duże wrażenie i zatrzymują turystę w miejscu. Najefektowniejszy z nich, Knochenhauer Amtshaus, łączący gotyk ze zdobieniami z renesansu, będzie na pewno jednym z najpiękniejszych budynków z muru pruskiego, jakie widzieliście. A przecież jest tu jeszcze oryginalny, zachowany budynek ratusza i killkunaście innych wspaniałych obiektów.

Na głównym placu w Hildesheim
Na głównym placu w Hildesheim

Do imponujących obiektów w Hildesheim należą także wczesnoromański kościół Św. Michała i mieszcząca się kawałek dalej romańska katedra. Obydwa kościoły widnieją na liście UNESCO. W tym pierwszym można podziwiać między innymi oryginalny drewniany romański strop, uratowany przed zniszczeniem podczas ostatniej wojny. Z drugim związana jest legenda o krzewie róży, rosnącym od tysiąca lat w kościele. Kiedyś, zrastając się z powieszonymi na nim relikwiami, miał dać pretekst do budowy kościoła, a później szczęśliwie przetrwać bombardowania aliantów i zakwitnąć zaraz po wojnie białymi kwiatami.

Katedra NMP w Hildesheim
Katedra NMP w Hildesheim

1000 lat pracy kopalni Rammelsberg

Dla fascynujących się zabytkami techniki, wspomniana kopalnia Rammelsberg będzie punktem obowiązkowym trasy po Dolnej Saksonii. Dzisiaj już nieczynna, zasłynęła z nieustannego wydobycia kruszców przez ponad 1000 lat! By dotrzeć do jej najstarszych korytarzy należy wybrać się na najdłuższy, kilkugodzinny program zwiedzania obiektu. Jednak już w ramach podstawowego zwiedzania można zobaczyć wielkie podziemne mechanizmy, napędzające maszyny wydobywające urobek górników, dzięki wykorzystaniu wody z górskich wód powierzchniowych. Model kopalnianych mechanizmów jest pokazywany na początku zwiedzenia, dzięki czemu łatwiej później ogarnąć kolejne podziemne urządzenia. Wśród dostępnych atrakcji Rammelsbergu znajduje się także przejażdżka dawną kolejką górniczą, pokaz działania maszyn górniczych, czy zwiedzanie muzeum historii Rammelsbergu i miasta Goslar.

Kopalnia Rammelsberg w Goslar
Kopalnia Rammelsberg w Goslar

Rowerem przez wyjątkowe góry Harz

System wodny Górnego Harzu, składający się z kaskadowo umieszczonych zbiorników, łączących je kanałów, wrót, śluz i innych urządzeń hydrotechnicznych, można oglądać między innymi w okolicach miejscowości Hahnenklee i Clausthal-Zellerfeld. Brzegiem zbiorników wodnych, ukrytych wśród bujnych lasów Harzu, dzisiaj biegnie Liebesbankweg - turystyczny szlak "ławek miłości". Oryginalne, rzeźbione, drewniane ławki przypominają kolejne małżeńskie jubileusze, a w tle pływają gondole dla zakochanych. Liebesbankweg prowadzi wokół wzgórza Bocksberg koło Hahnenklee, gdzie jeszcze jednym godnym uwagi miejscem jest drewniany kościół klepkowy Gustav-Adolf-Stabkirche. A dla amatorów kolarstwa górskiego przygotowano wyczynowy tor MTB na zboczach Bocksbergu.

Jedna z ławek miłości w Hahnenklee
Jedna z "ławek miłości" w Hahnenklee

W górach Harzu spędziliśmy dwa dni. Po wizycie na ławeczkach Liebesbankweg, zwiedzeniu imponującego, największego drewnianego kościoła w tej części Europy w Clausthal-Zellerfeld, kilkanaście kilometrów wspinaliśmy się pod Torfhaus - ośrodek Parku Narodowego Harzu. Ten najwyżej położony punkt naszej wyprawy jest popularnym miejscem górskich wycieczek wśród Niemców. Prowadzi stąd między innymi szlak turystyczny na Brocken, najwyższy szczyt w górach Harz. Historia mówi, że po jednej z tutejszych dróg na Brocken wędrował Johann Wolfgang von Goethe. Tak się zachwycił, że opisał je w dramacie "Faust". Idąc w ślady wielkiego poprzednika również udaliśmy się na krótką, pieszą wycieczkę wokół wielkich torfowisk pod Brockenem. Zaskoczyła nas nie tylko ich ogromna powierzchnia, ale także organizacja i przygotowanie szlaków. Są estetyczne punkty postojowe, ławki, tablice informacyjne, a także drewniane kładki po szczególnie cennych fragmentach torfowiska.

Na szlaku turystycznym w Harzu
Szlak turystyczny w górach Harz

Niespodziewanie ciekawe Duderstadt

W drodze z Harzu nad Wezerę zatrzymaliśmy się w uroczym, szachulcowym Duderstadt. Jednak to nie uliczki z muru pruskiego zapamiętamy stąd najbardziej, a uśmiech losu i wspomnienie życzliwej pomocy rodaka. Gdy mocno spóźnieni dotarliśmy do pensjonatu, gdzie mieliśmy nocować, zastaliśmy zamknięte drzwi. Lekko zrezygnowani, trafiliśmy na Polaka, pracującego w innym, renomowanym hotelu. Po chwili rozmowy okazało się, że córka właściciela "naszego" pensjonatu pracuje ze spotkanym Polakiem w tymże hotelu, a po kolejnych kilku minutach powiadomiony przez córkę nasz gospodarz otwierał nam o północy pensjonat. Miły dowód na to, by zawsze wierzyć w udane rozwiązanie chwilowych podróżniczych niepowodzeń.

Na głównym placu w Duderstadt
Główny plac w Duderstadt

Urlopowa beztroska w Hann. Münden

b to miasto, gdzie łączą się dwie rzeki, Werra i Fulda, dając początek Wezerze. Tu też my zaczęliśmy nasza dwudniową jazdę po rzecznej trasie rowerowej wzdłuż Wezery. Tego słonecznego poranka starówka w Hann. Münden wypełniona było rowerzystami, podobnie jak my ruszającymi wkrótce na szlak. Większość jednak jeszcze przysiadała w licznych kawiarenkach na ostatni kawałek ciasta truskawkowego i kawę, łapała pierwsze promienie letniego słońca spomiędzy stromych dachów kamieniczek. Grający nieopodal kataryniarz wprawiał wszystkich w sielankowy nastrój, w fontannie beztrosko bawiły się dzieci. Właśnie taka urlopowa beztroska kojarzyć nam się będzie z Hann. Münden.

Ciasto truskawkowe i kawa przed wyruszeniem w drogę
Ciasto truskawkowe i kawa przed wyruszeniem w drogę

Szlakiem baśni do Szczurołapa z Hameln

Dolna Saksonia to także popularny Niemiecki Szlak Baśniowy. A z odwiedzonym przez nas miastem - Hameln - wiąże się wspomnienie ciekawej legendy i pytanie o jej faktyczne tło historyczne. Legenda, która dała początek baśni braci Grimm, mówi, że w 1350 roku w Hameln miejscowy deratyzator w zemście za brak zapłaty za wyprowadzone wcześniej z miasta szczury, grając na piszczałce uprowadził 130 dzieci. I wszelki ślad po nich zaginął. A jak było naprawdę? Czy zniknięcie dzieci mogło mieć coś wspólnego z epidemią dżumy, szalejącą wtedy w Europie? Czy szczurołap był tak naprawdę grabarzem? Czy legenda jest próbą uciszenia wyrzutów sumienia mieszkańców miasta? Dzisiaj po mieście chodzi się szlakiem Szczurołapa, podążając za wymalowanymi symbolami szczurów, a na ulicy, którą miały iść zaginione dzieci, panuje zawsze cisza.

Główna ulica miasta w Hameln
Główna ulica miasta w Hameln

Baśniowym akcentem szlaku nad Wezerą są także ruiny zamku Polle nad Wezerą. To na tym zamku miał odbywać się bal, podczas którego Kopciuszek zgubił swój pantofelek. Dzisiaj można zwiedzać tutaj pokój Kopciuszka i oglądać wieczorne inscenizacje w wybrane dni. A jeszcze jednym akcentem literackim nad Wezerą jest osoba Barona Münchhausena i muzeum poświęcone tej literackiej postaci. Muzeum mieści się w miejscowości Bodenwerder, miejscu urodzenia pierwowzoru powieści, którą stworzył niemiecki pisarz Rudolf Raspe.

Zamek Kopciuszka w Polle
Zamek Kopciuszka w Polle

Kierowani zapachami w Holzminden

Jadąc Weser-Radweg - drogą rowerową rzeki Wezery - trafiliśmy na zamek Fürstenberg. Można tutaj zwiedzić wspaniałe muzeum porcelany Fürstenberg, założone w XVIII wieku. To druga w Niemczech, po Miśni w Saksonii, najdłużej działająca nieprzerwanie w tym samym miejscu fabryka porcelany. Porcelanowe wyroby spod znaku Fürstenberg są nadal w sprzedaży, można je nabyć przez Internet. Interesującą atrakcję proponuje też Holzminden, określające się jako "miasto zapachów". Przerywana linia prowadzi po mieście od jednej stacji zapachowej do drugiej. Wystarczy pokręcić niewielką kulkę, by poczuć jeden z wielu zapachów opisanych na tablicy. Z Pogórza Wezerskiego zapamiętamy jeszcze oryginalne Bad Karlshafen. Oryginalne, bo to chyba pierwsze widziane przez nas miasto, którego wszystkie budynki w centrum wyglądały identycznie. Białe, z szarymi obramowaniami wokół okien i z wypisaną na elewacjach jednym krojem pisma nazwą lub funkcją publiczną, zrobiły na nas świetne wrażenie.

Zapachowa stacja w Holzminden
Zapachowa stacja w Holzminden

Podniebny spacer nad rzeką Wezerą

A zaraz za Bad Karlshafen znajduje się udostępniona niedawno oryginalna atrakcja turystyczna - Weser-Skywalk. To wyjątkowa platforma widokowa umieszczona na fragmencie zbocza doliny Wezery, nazywanego Hanowerskimi Klifami. Zawieszona ponad 80 metrów nad lustrem wody platforma oferuje wspaniałe widoki na dolinę rzeki i położone niedaleko Bad Karlshafen. I choć ażurowa konstrukcja platformy będzie na pewno dużym wyzwaniem dla osób z lękiem wysokości, widok z platformy na dolinę rzeki wart jest odrobiny samozaparcia i... wysiłku, jaki trzeba włożyć w podjechanie pod wysokie zbocze doliny, w okolice kładki widokowej.

Weser Skywalk, w oddali Bad Karlshafen
Weser Skywalk, w oddali Bad Karlshafen

Setki rowerzystów na szlaku nad Wezerą

Mimo naszych wspaniałych wspomnień z Hann. Münden, nad Wezerę nie przyjeżdża się dla klimatu miast, a przede wszystkim dla drogi rowerowej. Mimo dopiero startującego sezonu trasą nad Wezerą jeździły setki rowerzystów w każdym wieku. Prowadząca nad rzeką trasa wije się wśród pól i zabudowań na brzegu. Czasem schodzi nad samą wodę, by za chwilę uciec w las na zboczu doliny, dając osłonę przed upalnym słońcem. W knajpkach i rowerowych przystankach nad wodą siedzą rowerzyści racząc się różnego rodzaju napojami. W niektórych z takich miejsc na rowerzystów czekają nawet wygodne leżaki, schowane pod parasolami. Nie korzystaliśmy z nich z obawy, czy dalibyśmy radę zebrać się w dalszą drogę z błogostanu, który na pewno tam się czaił. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że wkrótce podobne widoki pojawią się chociażby na trasie Velo Czorsztyn w Małopolsce.

Ola na trasie rowerowej nad Wezerą
Ola na trasie rowerowej nad Wezerą

Pierwszy raz na rowerach elektrycznych

Nad Wezerą można urozmaicić sobie rowerowe przeżycia. Skorzystaliśmy z nadarzającej się okazji i przetestowaliśmy cieszące się w Dolnej Saksonii ogromną popularnością rowery elektryczne. Pierwsze zakręcenie pedałów w wypożyczonym e-bike'u i pojawia się uczucie znane ze skutera, czy motoru - wyrywająca do przodu kierownica. Na trasach rowerowych znajdują się stacje doładowań rowerowych akumulatorów, a na jednym można przejechać nawet do około 70 kilometrów. Po spacerowej przejażdżce nad rzeką wybraliśmy się na rowerach elektrycznych do siedziby pobliskiego aktywnego regionu Solling-Vogler w mieście Neuhaus im Solling. Z "elektryków" przesiedliśmy się na "górale" - na rowerach MTB pokonaliśmy 7-kilometrowy miejscowy tor kolarstwa górskiego, położony między Neuhaus a Silberborn. Były leśne single, hopki, skocznie i zupełnie inne, niż nasze turystyczne, emocje. Kilkugodzinne oderwanie od naszych wyprawowych rowerów świetnie nam zrobiło.

Na rowerach elektrycznych nad Wezerą
Na rowerach elektrycznych nad Wezerą

Inne atrakcje Dolnej Saksonii

Dolna Saksonia, czasem błędnie utożsamiana z pozostałymi dwoma, wschodnioniemieckimi landami, nawiązującymi nazwą do dawnego Księstwa Saksonii, ma jeszcze więcej do zaoferowania ciekawemu turyście. Niedaleko Hanoweru znajdują się dwa znaczące pomniki historii, choć o skrajnie różnym charakterze. Pierwszy to obóz koncentracyjny Bergen-Belsen, który zasłynął pokazywanym niedawno w polskiej telewizji filmem amerykańskich dokumentalistów wojskowych, jednym z pierwszych obrazującym okrucieństwo nazistów. Drugi to wpisana na listę UNESCO fabryka kopyt do obuwia Fagus w Alfeld. Pochodząca sprzed okrągłego wieku fabryka wydaje się stylem budowy wyprzedzać swoją epokę o dziesiątki lat. A na wybrzeżu Morza Północnego, we Wschodniej Fryzji, można podziwiać wyjątkowe Morze Wattowe, wpisane także na listę UNESCO.

Drogowskazy rowerowe w Dolnej Saksonii
Drogowskazy rowerowe w Dolnej Saksonii

Specjalne noclegi dla rowerzystów

Na rowerzystów czeka się w Dolnej Saksonii z otwartymi rękoma. Noclegi właścicielom rowerów oferuje sieć pensjonatów i hoteli Bett+Bike, założona przez ADFC - Niemiecki Powszechny Klub Rowerowy, dbający o rozwój turystyki rowerowej w Niemczech. W takich miejscach nie będzie obaw o przechowanie roweru nocą, o sprzęt do naprawy lub konserwacji roweru, czy możliwość umycia go po trudnych warunkach na trasie. Nocleg w takim miejscu to dobra okazja by podejrzeć, jak poważnie traktowane są podróże rowerowe w Niemczech. Spaliśmy także na dolnosaksońskich kempingach - te również starają się zapewnić rowerzystom wszelkie potrzebne udogodnienia.

Kemping nad Wezerą w Bad Karlshafen
Kemping nad Wezerą w Bad Karlshafen

Pociągiem na rowery do Niemiec

A na zupełny koniec słowo o transporcie, który miał niebagatelne znaczenie przy wyborze Dolnej Saksonii na land naszej podróży. Dzięki wygodnym połączeniom kolejowym pociągami PKP i DB czas jazdy z Gdańska do Hanoweru wyniósł niewiele ponad 8 godzin. Przynajmniej o jedną trzecią szybciej, niż samochodem. Koszty - przy odpowiednio szybkim zakupie biletów w promocyjnej taryfie z Polski do Niemiec za nas dwoje z rowerami zapłacić mogliśmy nawet o połowę mniej, niż jadąc samochodem. A połączenie z Berlinem, zarówno z Gdańska, jak i z Warszawy, obsługują wagony z przedziałem rowerowym, dzięki którym poznać można chociażby Mur Berliński i jego oryginalny szlak rowerowy. Wybierając pociąg zamiast samochodu wspieramy także ideę zrównoważonego transportu, dbając o środowisko i spowalniając zmiany klimatyczne. A więcej sposobów na przewóz roweru w pociągu pokazuję w specjalnym artykule na ten temat.

W jednym wagonie z rowerami
W jednym wagonie z rowerami

Świetne turystyczne i rowerowe klimaty

Jeszcze refleksja. Prawdę mówiąc, dotychczas Niemcy nie były na liście naszych wymarzonych turystycznych kierunków. Może przez pryzmat kolorowych, perfekcyjnych scen z niemieckich katalogów miałem w głowie odium zbyt idealnego państwa do uprawiania zwykłej, swobodnej turystyki. Tymczasem Dolna Saksonia pokazała nam oblicze bardzo zadbanego, uporządkowanego, ale wciąż bardzo naturalnego, przyjaznego państwa niemieckiego. Pozytywnie zaskoczony byłem nawet ilością gruntowych i leśnych fragmentów na wielu odcinkach naszych przejazdów - co widać na wielu zdjęciach tutaj. Widzę w tym niemiecki nacisk na odpoczynek w naturze, w zieleni, z dala od możliwie wielu elementów codziennego, stresującego życia. Wróciliśmy do naszego kraju z naprawdę bardzo miłym wspomnieniem rowerowej podróży po Dolnej Saksonii. Będziemy pamiętać mnóstwo zieleni z każdego etapu naszego wyjazdu, świetne turystyczne i rowerowe klimaty, naprawdę efektowne zabytki, ale także sympatycznych, życzliwych Niemców.

Pytania i komentarze

Sam uwielbiam ten kraj, bo w nim mieszkam. Podobnie jak Wy lubię zwiedzać go na 2 kółkach. Najbardziej mnie cieszy, że to nie kolejny wpis o Berlinie albo Bawarii, bo głównie takie posiadają polscy turyści podróżujący po Europie i Świecie... 

Cześć Marcin. To prawda, jest w nas jakaś dziwna "bariera na Odrze" :-). Polskę uwielbiamy wszyscy zwiedzać, ale żeby przekroczyć granicę i zwiedzić coś, co jest kawałek - to przychodzi nam trudniej. Może Ty i ja właśnie pracujemy nad zmianą w nas wszystkich, nad otworzeniem się na świat :-)

Świetny początek bloga - powodzenia i wytrwałości :)

Hej! Też wybrałem się w tym roku pierwszy raz na rower do wschodnich Niemiec i chyba najbardziej poza samą Saksonią i jej winnica do gustu przypadła mi popularność rowerów. Niesamowite jest to, że jeździ każdy, że tak dużo uwagi przykłada się do infrastruktury rowerowej. Polecam wszystkim, a zainteresowanych odsyłam do swojej obszernej relacji.

https://kolemsietoczy.pl/saksonia-praktyczne-informacje-ciekawe-miejsca-co-warto-zobaczyc/

Mój partner pochodzi z Niemiec, po przeczytaniu tego artykułu nabrałam ochoty na pójście a raczej pojechania w Państwa ślady. Nie będzie to proste, jego rower jeszcze nie ujżał światła dziennego od poprzedniego roku, ale w celu zmotywowania pokażę mu tą stronę. Dziękuję za wpis i pozdrawiam.

@mocnerowery, rower stoi nieużywany do lipca? A jednocześnie prowadzicie sklep z rowerami? Oj, nie chciałbym u Was kupować roweru... :-)

Zazdroszczę i jednocześnie podziwiam Waszą wytrwałość w przemierzanych kilometrach na rowerze. Ja za to, jako wielki miłośnik jazdy konnej z wielką ochotą wybrałabym się na długą wyprawę konno. Tylko konia już nie przetransportujesz tak fajnie w pociągu jak rower :)

@Australove, właśnie wróciliśmy z Islandii - tam drogom rowerowym i zwykłym szosom towarzyszą własnie drogi konne. Pewnie znalazłabyś nie jedną taką dla siebie :-)

Niemcy to faktycznie kraj świetnie przygotowany dla rowerzystów! My korzystamy tutaj z rowerów niemal codziennie - dojeżdżamy i do pracy i do przedszkola i na zakupy. Nie czujemy się na drogach niebezpiecznie, gdy mamy pierwszeństwo, to samochody grzecznie się zatrzymują i nas puszczają :) Stojaki na rowery przed sklepami, szkołami i przy przystankach to normalka. A sieć ścieżek rowerowych poza miastem, to w ogóle już inna bajka!
A propo bajek - baśniowy szlak chodzi mi po głowie już od dłuższego czasu! Masz namiary na jakieś stronki o miasteczkach na tym szlaku? 

@Domi, zobacz na moją odpowiedź na komentarz Tati - wyżej. Ten link był najciekawszy z tych baśniowych :-)

Nie wiem dlaczego, ale Niemcy, mimo,że przecież są po sąsiedzku w żaden sposób nie wydają mi się atrakcyjne...Coś mi się wydaje,  że muszę zmienić to myślenie :-) Bardzo ciekawy artykuł z wieloma detalami i przydatnym info. Musiałeś włożyć w przygotowane niemało pracy. Zdecydowanie zachęcasz do odwiedzenie Dolnej Saksonii. Ja bym jednak na pewno nie ominęła Brockenu (swoją drogą stąd pewnie sofrmułowanie "widmo Brockenu") i jednak zamiast miasteczek zwiedzała góry :-) Domyślam się, że w Niemczech pewnie szlaki górskie równie dobrze przygotowane jak rowerowe.

@Kasia, Niemcy niewątpliwie są atrakcyjne, wręcz bardzo atrakcyjne i na pewno dużo atrakcyjniejsze od Polski. Historia, współczesne dokonania i polityka wobec turystyki, geografia - w tym Alpy... Można długo wymieniać... :-)

Może na nasz stosunek do Niemiec wpływa historia i wspólne przejścia. A może inny poziom ekonomiczny i fakt, że turystyka w Niemczech na pewno nie należy do najtańszych. 

Ale powiedzieć że Niemcy nie są atrakcyjne turystycznie zdecydowanie nie można powiedzieć.

Wspaniale zdjecia, ale bede szczera, troche mialam problem zeby skupic moja uwage na tekscie, ktory jest baardzo obszerny. Moj internetowy podzial uwagi dal sie we znaki ;)
Przyznam ze szlaki rowerowe w Niemczech sa genialne. Mialam okazje pojezdzic na paru w okolicach Berlina i Poczdamu. Choc na polskie nie narzekam, na pomorzu tez szlakow rowerowych nie brakuje!

@Marta, dzięki za komentarz.

Tekst obszerny, bo sam wolę przeczytać jedno rzeczowe opracowanie o regionie do którego się wybieram, niż skakać po wyjętych z ogólnego kontekstu postach po "must see" atrakcjach, często czytając to samo. Taka blogowa polityka, zresztą ułatwia wiele innych wokół blogowych kwestii :-)

Niemcy wydają się być (podobnie jak Skandynawia) idealnym miejscem na rowerową turystykę. Dobra infrastruktura i bezpieczeństwo na drogach na pewno temu sprzyjają. Wasza wyprawa bardzo mnie zaciekawiła, szczególnie okolice Wezery, choć pewnie z rowerów elektrycznych bym nie skorzystała -)

@Magdalena, ale te elektryki to była świetna zabawa! Dzisiaj tylko zabawa, przyjemność, ale naprawdę, pomyślałem, że może za 20-30 lat takie rozwiązania umożliwią mi dłuższe podróżowanie na rowerze... :-)

Chyba mi zeżarło komentarz... Szkoda.
To napiszę tylko, że świetnie czytać o znanych i lubianych terenach. Dla mnie Harz to przede wszystkim raj wędrówkowy. Ostatnio znowu 80 kilometrów przeszłam szlakami.
I jak kiedyś będziecie mieli okazję, to jeszcze Morze Wattowe :) Jest taaakie cudne.
Pozdrawiam
O.
Ps. Na początku czerwca znowu tam byłam, więc może dreptaliśmy sobie po piętach ;)

@Obieżyświatko, dzięki za komentarz. 

Rzeczywiście, wybrałbym się z przyjemnością na kilka dni tylko do Harzu. Nie pisałem w treści wyżej, ale przez Harz biegnie świetna droga rowerowa po dawnej linii kolejowej. Niestety, nie była nam po drodze, strasznie żałuję.

I własnie ta droga kolejowa, miejscowości Harzu na jego północy, czy zachodzie, spędzenie więcej czasu na goslarskiej starówce - zdecydowanie byłoby co robić tam przez dobre kolejne kilka dni. Może kiedyś :-)

My tylko objechaliśmy Berlin, ale i tak bardzo zazdroszę Niemcom infrastruktury rowerowej, szczególnie, że ja porównuję ją do Krakowa (chociaż i Kraków wykonał olbrzymi skok cywilizacyjny w tej kwestii w ciągu ostatniego roku). Zaczynam żałować, że Niemcy są tak blisko i odkładam je na emeryturę (mam nadzieję, że ciągle będę mogła jeździć na rowerze;)) Skorzystam wtedy z Waszej trasy.

@Kasia, najbardziej to zazdrościć powinni mieszkańcy polskich małych miasteczek. To tam widać najbardziej tę różnicę cywilizacyjną pomiędzy Polską, a Niemcami. Bo jednak duże nasze miasta mocno podjechały w górę. A Gdańsk - serio, to miasto które podejrzewam, że i kilka europejskich miast mogłoby zawstydzić.

A Niemcy na emeryturę to dobra idea, zdecydowanie. O ile tylko emerytury nam na podróże starczy! ;)

Ściskam! :)

Na rowerze niestety jeździć tak dużo nie mogę ale nawet dla siebie znalazłam temat - szlak baśniowy :) dużo bajek niemieckich w dzieciństwie czytałam i fajnie byłoby raz jeszcze przejechać się po tych miasteczkach - już pooglądać na żywo :) 

@Tati, czytając o Dolnej Saksonii przed wyjazdem znalazłem fajny artykuł o legendzie Szczurołapa. Fajnie jest czytać o możliwym prawdziwym tle legendy i też rzuca światło na sam proces powstawania baśni:
http://archiwum.wiz.pl/1999/99065300.asp
Pozdro :)

Nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć Wam przyjemnej podróży, co niniejszym czynimy.

@Martyna, @Paulina, dzięki! :-)

Widoki piękne, dobrze, że ścieżki rowerowe są na wysokim poziomie. A pociągiem może faktycznie taniej. 8 h to nie tragedia.

Mieszkam w Hanowerze, jeździmy często po okolicach, ale nie rowerami - małe dziecko.
Hildesheim i Goslar to chyba najciekawsze z miast na waszej trasie. W Hildesheim bywa mniej ludzi, Goslar jest chyba bardziej rozreklamowane. Czasem w centrum Hildesheim można posiedzieć prawie w ciszy przy kawie, a Goslar w sezonie bywa trudno.
W Harzu miło, ale wolę Sudety. Chociaż tak rzadko mam okazję bywać. Takich widoków jak w Karkonoszach np to w Harzu nie znajdziesz. Kiedyś byłam w Braunlage i widziałam że z rowerami jeżdżą koleją linową.
Chętnie pomogę jeśli macie jakieś pytania.

@KJ, sprawdzimy obydwa miasta, obydwa są na naszej trasie. Na szczęście nie jednego dnia, więc zdążymy nabrać do Hildesheim dystansu przed wizytą w Goslar ;). Ale chyba gwarem miasta nie pogardzimy - niech dla nas będzie takie, jakie jest na codzień.

A że nasze góry najpiękniejsze - nie śmiem zaprzeczyć :). Ale ciekawe, że gdzieś spotkałem informację, że dawni górnicy w sudeckich kopalniach pochodzili właśnie z Harzu.

Dziękujemy, pozdrawiamy :)

Nie wiem czy to dobrze, że odwiedziłem ten blog, bo teraz widzę, jak dużo straciłem podczas mojej ostatniej wizyty. Co motywuje to fakt, że jeszcze sporo ciekawych miejsc w Dolnej Saksonii jest do odkrycia... Fotka Herrenhausen rewelacja, ja byłem zimą... :)

Dodaj Twój komentarz