- Z Wertheim przez Rothenburg do Kelheim
- Do Frankonii w niemieckim pendolino
- Rothenburg doskonały na początek wycieczki
- Plönlein - jeszcze jeden symbol Rothenburga
- Przecinamy Wielki Europejski Dział Wodny
- Szlak rowerowy wzdłuż rzeki Altmühl
- Szyncel, pole golfowe i zamek
- W Leutershausen urodził się pionier lotnictwa
- Bociany i piękne kamienne mosty Frankonii
- Drogi rowerowe nad rzekami Frankonii
- Kamienne mosty jeszcze w Ornbau i Pfünz
- Gęgawy witają nas na Pojezierzu Frankońskim
- Gunzenhausen na dawnej rzymskiej Limes
- Doskonałe rowerowe klimaty we Frankonii
- Za atmosferę odpowiada Naturpark Altmühltal
- Pappenheim z oryginalnym naturalnym kościołem
- Apostołowie piękni, choć nieco rozczarowujący
- Szutrowe drogi gorsze od asfaltu, chociaż...
- Burgstein - jedna z niezwykłości doliny Altmühl
- Piękne Eichstätt, w nim Muzeum Jurajskie
- W Eichstätt polowali na czarownice
- Frankońskie zamki na zboczach doliny
- Beilngries z odpowiedzialnym, rowerowym hotelem
- Drewniana jaszczurka nad rzeką Altmühl
- Imponująca budowla kończy wycieczkę
- W Norymberdze wita nas Wit Stwosz
- Różne oblicza rowerowej Frankonii
- Frankonia dobra i na weekend, i na urlop
Z Wertheim przez Rothenburg do Kelheim
Przebieg szlaku rzek Tauber i Altmühl jest niezwyczajny - najpierw biegnie w górę pierwszej z rzek, a później w dół drugiej. Początek ma w miejscowości Wertheim koło ujścia rzeki Tauber do Menu. Stąd biegnie do wspaniałego Rothenburga, punktu kulminacyjnego i najwyżej położonego miasta na trasie. Po wyjeździe z tej frankońskiej perełki i po przekroczeniu znajdującego w pobliżu Wielkiego Europejskiego Działu Wodnego, szlak przejmuje rzeka Altmühl i prowadzi rowerzystę aż do końca, czyli do ujścia Altmühl do Dunaju w mieście Kelheim. Obojętnie więc z której strony zaczniemy pokonywanie szlaku, najpierw czeka nas jazda w górę jednej z rzek, a po odwiedzeniu Rothenburga - łagodny, przyjemny zjazd z biegiem drugiej. Różnią się tylko proporcje obydwóch części - część wzdłuż rzeki Tauber ma około 100, a część rzeki Altmühl - około 250 kilometrów.
Na długi weekend czerwcowy (i nieco przed nim) wybraliśmy tę dłuższą część szlaku - spędziliśmy cztery dni nad rzeką Altmühl ze startem w Rothenburgu i metą w Kelheim. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze między innymi Gunzenhausen, Eichstätt, Beilngries i Dietfurt, a łączny ślad GPS pokazał tylko 253 kilometry w cztery dni. Do czterodniowej części rowerowej dołożyliśmy dwa razy po dwa dni, przed i po, podczas których podróżowaliśmy do i z Frankonii, a także zwiedzaliśmy na raty stolicę Frankonii - Norymbergę. A w ogóle była to nasza trzecia rowerowa wizyta we Frankonii i trzeci szlak, który przejechaliśmy. Pierwszym była doskonała trasa rowerowa Menu, której kilka lat temu poświęciliśmy długą majówkę, a dwa lata temu przejechaliśmy jeszcze lokalny szlak rowerowy Hohenzollernów. Wtedy i teraz, za każdym razem odkrywaliśmy inne oblicze kameralnej, ciekawej i bardzo rowerowej Frankonii.
Do Frankonii w niemieckim pendolino
Pewną ciekawostką, na pewno także drobną atrakcją, był sposób, w jaki dotarliśmy do Frankonii. Ze względu na niemałą odległość (1100 kilometrów) z Gdańska do Frankonii, ale także ze względu wspólną chęć odpoczynku w drodze, wybraliśmy kolej. Najpierw jechaliśmy dobrze nam znanym pociągiem Berlin-Gdynia-Express z Gdańska do Berlina, a potem wsiedliśmy w niemiecką kolej dużych prędkości, czyli pociąg ICE do Norymbergi. Szybko kupiony bilet na “niemieckie pendolino” gwarantuje i nie najgorszą cenę, i naprawdę wygodną podróż. W tej generacji pociągów ICE jest aż 8 miejsc na rowery w specjalnym przedziale w pierwszym wagonie - część z poziomymi hakami, a część (zewnętrzne) z pionowymi, by pozostawić więcej miejsca pasażerom przechodzącym przez przedział rowerowy. To zupełnie inne warunki od tych, które oferuje nasze pendolino. A do samego Rothenburga dojechaliśmy następnego dnia, krótkim lokalnym połączeniem przez Ansbach.
Rothenburg doskonały na początek wycieczki
Rothenburg zachwyca - to niewątpliwie najlepsze miejsce na start takiej "romantycznej" wycieczki po Frankonii. Miasto jest piękne - zarówno wtedy, gdy ogląda się je okiem drona, jak i wtedy, kiedy spaceruje się po jego ulicach. Świetnie prezentuje się w dzień, a i nocne klimaty trzymają poziom. Doskonały jest też pierwszy kontakt z miastem, gdy z dworca kolejowego dociera się do zachowanego pierścienia wysokich murów obronnych i przez basztę wjeżdża w wieki świetności miasta. Zachęcamy, by wizytę w Rothenburgu zorganizować podobnie do naszej - spędzić pierwszą noc w Norymberdze, rano dotrzeć pociągiem do Rothenburga i resztę dnia spędzić na pieszym oglądaniu miasta. Najważniejszych obiektów i miejsc do zobaczenia jest tu kilkanaście, a jeśli dodać do nich jeszcze średniowieczną atmosferę Rothenburga, myślę, że miasto naprawdę zasługuje na poświęcenie mu przynajmniej jednego dnia. A najlepszym pomysłem będzie skorzystanie z usług miejscowego przewodnika.
Rothenburg ob der Tauber świętuje w tym roku okrągłą rocznicę ogłoszenia go miastem cesarskim - to 750 lat szczęśliwych dziejów miasta, którym zawdzięczamy zachowanie Rothenburga w historycznym kształcie. Najważniejszą dla miasta legendę przypomina scena, którą osiem razy dziennie odgrywają postaci w oknach budynku Ratstrinkstube, sąsiadującego z rothenburskim ratuszem. To Johann von Tilly, dowodzący wojskami Ligi Katolickiej, które w 1631 oblegały Rothenburg, a także Georg Nusch, burmistrz miasta, który miał odpowiedzieć na wyzwanie von Tilly'ego i haustem wypić galon wina, czyli ok. 3,25 litra wina, tym samym ratując miasto od masakry. I choć historycy poddają w wątpliwość taki przebieg historycznych zdarzeń, to miasto chętnie posługuje się takim atrakcyjnym mitem i co roku organizuje festiwal Der Meistertrunk, czyli "Mistrzowski Napój", który jest okazją do organizacji wielu spotkań i wydarzeń kulturalnych.
Plönlein - jeszcze jeden symbol Rothenburga
Architektonicznym symbolem Rothenburga jest jednak Plönlein - maleńki placyk na skrzyżowaniu dwóch miejskich ulic, pod którym kiedyś składowano i sprzedawano ryby. Plönlein dlatego jest charakterystycznym miejscem, gdyż widać z niego dwie miejskie bramy i... na tym właściwie kończy się lista jego niezwykłości. To jednak wystarczyło, by Plönlein zdominowało miejskie pamiątki, albumy i foldery informacyjne Rothenburga, a przez cały dzień trudno było o ujęcie tego miejsca bez uwiecznienia przy nim przynajmniej kilkorga innych turystów. Plönlein zauważył też Walt Disney, który w 1940 roku umieścił symbol Rothenburga na planszy tytułowej "Pinokia", a więc swojego drugiego filmu animowanego. A ja niżej - trochę na przekór milionom tych samych zdjęć słynnego miejsca - pokazuję Wam Plönlein od mniej oczywistej strony z tym, co lubimy najbardziej - z rowerami.
Zwiedzanie Rothenburga z przewodnikiem pozwala zobaczyć więcej i zajrzeć w miejsca, na których istnienie i położenie sami byśmy najprawdopodobniej nie wpadli. Jednym z charakterystycznych dla Rothenburga wątków, które poruszyła nasza pani przewodniczka, były efektowne domy rothenburskich patrycjuszy. Było w nich miejsce nie tylko na mieszkanie, ale również funkcje gospodarcze, w tym składowanie i obróbkę towarów i plonów. To ostatnie łatwo wychwycić w miejskim krajobrazie, gdyż przestrzenie po dawnych "magazynach" niejednokrotnie zajmują... parkingi dla samochodów. Wiedza przewodnika może okazać się przydatna nawet podczas jedzenia "schneeballen", czyli miejscowych przysmaków z kruchego ciasta o kształcie przypominającym śniegową kulę - zamiast otwierać szeroko usta by ugryźć ciastko, wystarczy zgnieść je jeszcze w torebce z cukierni i zjeść jak faworki. Przewodnik powie również, że piękne róże, które często porastają fasady kamienic, wcale nie są tam po to, by dekorować. Ich zadaniem było osuszać mury, wypijać z nich nadmiar wilgoci.
Przecinamy Wielki Europejski Dział Wodny
Chociaż szlak rowerowy Tauber-Altmühl opisuję jako biegnący w dół rzeki Altmühl, to jednak zaraz za Rothenburgiem czeka na rowerzystę niezła niespodzianka. To stromy podjazd - aż 16%, którym wjeżdżamy na zalesione wzgórza położone na wschód od Rothenburga. Tędy biegnie jedna z tych najbardziej wyjątkowych rzeczy w geografii Europy - Wielki Europejski Dział Wodny. Wielki Europejski Dział Wodny to umowna linia, która oddziela dorzecza rzek uchodzących do Oceanu Atlantyckiego, Morza Północnego i Morza Bałtyckiego od tych, które zasilają Morze Śródziemne, Morze Adriatyckie i Morze Czarne. Linia, która w swoisty sposób dzieli kontynent na część północną i południową, ciągnie się od czubka Półwyspu Iberyjskiego przy Gibraltarze na południowym zachodzie aż do basenu Morza Kaspijskiego w Rosji na północnym wschodzie. Niestety, bardzo żałuję, w terenie brakuje wyraźnego oznaczenia okolicy, gdzie przecinamy dział wodny, choć relacje informują o takim oznaczeniu, które istniało jeszcze kilka lat temu.
Szlak rowerowy wzdłuż rzeki Altmühl
Kilka kilometrów dalej koło wsi Hornau trafiamy nad niewielki staw Hornauer Weiher, do którego spływa kilka okolicznych strumieni. To tutaj swój początek ma rzeka Altmühl, która będzie nas prowadzić przez Frankonię w kolejnych dniach. W miejscu, gdzie Altmühl rozpoczyna swój bieg stoi pamiątkowy głaz, jednak - przez moją pomyłkę - pamiątkową fotę robimy przy kamieniu wspominającym proces konsolidacji gruntów rolniczych, którą przeprowadzono tutaj w latach 70-tych. A Altmühl przez kilka pierwszych kilometrów będzie tylko wąskim strumieniem, czasem niełatwo zauważalną, wąską rzeczką, wzdłuż której szlak będzie prowadził różnymi typami dróg - drogami polnymi, szutrami, spokojnymi szosami. Dopiero pod koniec dnia rzeka poszerzy się, a na jej brzegach wyrosną wały przeciwpowodziowe z biegnącym po nich drogami rowerowymi.
Szyncel, pole golfowe i zamek
Pierwszym zamkiem na trasie rowerowej rzeki Altmühl jest malowniczo położona warownia koło wsi Colmberg, otoczona przez pole golfowe. Przez prawie 500 lat zamek w Colmbergu i jego okolice były własnością Hohenzollernów, brał również udział w licznych wojnach i potyczkach, także z Rothenburgiem. W 1631 roku nie potrafił go zdobyć cesarski generał von Tilly - ten, który w tym samym roku rzucił trunkowe wyzwanie burmistrzowi Rothenburga. Podczas II wojny światowej na zamku w Colmbergu przechowywano prawie 1200 ikon, obrazów i innych dóbr kultury, które zostały skradzione przez nazistów w Pskowie i Nowogrodzie, a które przywieziono tu w aż 25 ciężarówkach. Pod zamkiem, przy szlaku rowerowym, znajduje się niewielka restauracja, gdzie można zatrzymać się na posiłek. Jednak sznycle, które zamówiliśmy, były wyjątkowo marne i zupełnie nie przystawały do smacznego jedzenia, do którego przyzwyczaiły nas Niemcy.
W Leutershausen urodził się pionier lotnictwa
Ciekawym miejscem jest Muzeum Pionierów Lotnictwa w kolejnym na trasie Leutershausen, a jego głównym bohaterem jest Gustav Weißkopf, urodzony właśnie w Leutershausen. Gustav Weißkopf był niemiecko-amerykańskim pionierem lotnictwa, który dziś znany jest z twierdzeń, że dokonał udanego lotu na samolocie z napędem silnikowym w 1901 roku, a więc dwa lata przed słynnym lotem braci Wright. Jego rzekomy lot miał odbyć się w Bridgeport w stanie Connecticut, jednak dowody na jego osiągnięcie są kontrowersyjne i szeroko dyskutowane. Mimo tego wielu entuzjastów lotnictwa uważa go za jednego z pierwszych ludzi, którzy wznieśli się w powietrze na samolocie z napędem silnikowym. W muzeum w Leutershausen można zobaczyć między innymi replikę samolotu, który sam zbudował i którym miał dokonać swojego wyczynu. Muzeum Pionierów Lotnictwa mieści się w zabytkowym spichlerzu z 1624 roku, w którym przez wieki mieściły się m.in. także sąd okręgowy. A innego niemieckiego pioniera lotnictwa, Otto Lilienthala, spotkaliśmy wizytując szlak Zalewu Szczecińskiego.
Bociany i piękne kamienne mosty Frankonii
Wkrótce potem na naszej trasie pojawiają się dwa miasteczka z zabytkowymi centrami miast i zachowanymi kamiennymi mostami nad rzeką Altmühl. Pierwszym jest Herrieden, a krótki przejazd przez miasto wystarczy, by przejechać mostem z 1711 roku, który stoi w miejscu najstarszego udokumentowanego mostu we Frankonii, a także by zobaczyć stojącą tuż za mostem Wieżę Bocianią z 1340 roku. Źródła wspominają, że to jeden z niewielu budynków w dolinie Altmühl, na którym gniazdują bociany, choć my w Herrieden dostrzegliśmy chyba ze trzy bocianie gniazda wokół głównego placu miasta. Przy nim znajduje się również oryginalna fontanna, bardzo wygodne miejsca do odpoczynku, a za rogiem kawiarnia z pysznymi lodami. Jeśli planujecie na trasie odpoczynek, to będzie wyśmienite miejsce.
Drogi rowerowe nad rzekami Frankonii
To w tej okolicy zaczyna się to, co w turystyce rowerowej lubimy najbardziej. To oczywiście drogi rowerowe, które nie tylko oddzielają turystę rowerowego od ruchu samochodowego, ale jeszcze zaczynają biec swoim własnym śladem, zamiast tylko towarzyszyć szosom, jak dotychczas. Gdzieś w okolicy Ornbau wjeżdżamy na asfaltowy dywanik nad Altmühl i - jeśli dobrze pamiętam - dojeżdżamy nim do samego Gunzenhausen. I choć na wcześniejszych kilometrach przejechanych po rowerowych traktach wzdłuż szos nie mogliśmy narzekać na bezpieczeństwo i wygodę jazdy, to jednak nie można ich porównać z przyjemnością podróży po trasie, która po wałach przeciwpowodziowych ucieka za rzeką gdzieś we frankońską naturę.
Kamienne mosty jeszcze w Ornbau i Pfünz
Właśnie w Ornbau, które jest jednym z najmniejszych miast Bawarii, oglądamy kolejny po Herrieden imponujący kamienny most. Choć Ornbau jest znacznie mniejsze od Herrieden, XVII-wieczny most nad rzeką Altmühl w Ornbau jest dłuższy i robi dużo większe wrażenie. Most został zbudowany z grubych bloków piaskowca, a środowe przęsło dodatkowo zdobi figura Jana Nepomucena z XVIII wieku. Nazywany jest nawet perełką doliny górnej Altmühl. Most prowadzi do miasta z zachowanym średniowiecznym układem urbanistycznym, otoczonym pierścieniem murów miejskich z XIII wieku. A jeszcze jeden z pięknych, średniowiecznych mostów, które przetrwały nad rzeką Altmühl do czasów obecnych, zobaczymy w kolejnych dniach za Eichstätt, tuż koło miejscowości Pfünz. Ta XV-wieczna konstrukcja, którą Austriacy wysadzili w powietrze w 1800 roku, została odbudowana w 1822 roku i jest jednym z najcenniejszym mostów kamiennych w Bawarii. I widnieje na jednym z pierwszych zdjęć w tym artykule.
Gęgawy witają nas na Pojezierzu Frankońskim
Pięknie na swoim obszarze przywitało nas Pojezierze Frankońskie. Tuż przed jeziorem Altmühlsee, na wysokości Muhr am See, na drogę rowerową wyszło stado dzikich gęsi, które akurat tutaj zaplanowały swój wieczorny żer. Obecność człowieka nie była dla nich specjalnym problemem i łaskawie przepuściły nas przez zajęte terytorium. Zresztą, to nie była pierwsza sytuacja tego typu - podróże po Niemczech zdążyły nas przyzwyczaić do sytuacji, w których dzikie zwierzęta nie czują tak dużego strachu przed człowiekiem, jaki obserwujemy w Polsce. Czy wynika to z ogólnie innego stosunku społeczeństwa do natury w Polsce i w Niemczech, co przekłada się na inne, instynktowne zachowania zwierząt w obydwu krajach? Nieco dalej minęliśmy wejście na Ptasią Wyspę (Vogelinsel im Altmühlsee), gdzie można zrobić sobie spacer po okrężnej trasie i wspiąć się na wieżę widokową.
Choć nasz kontakt z Pojezierzem Frankońskim był dość krótki, myślę że warto wspomnieć, że to sztucznie utworzony zespół kilku jezior, gdzie celem było lepsze zarządzanie ograniczonymi zasobami wodnymi w tej części Frankonii, ochrona przeciwpowodziowa, a dopiero na kolejnym miejscu - turystyka. Dzięki wybudowaniu kilku tam, w tym najdłuższej w Niemczech - właśnie dookoła jeziora Altmühlsee! - o długości 12,5 km, zalano szerokie fragmenty dolin rzecznych i powstały trzy duże rezerwuary wody, dookoła których pobiegły trasy turystyczne, piesze i rowerowe, a na brzegach pojawiły się ośrodki i obiekty umożliwiające rekreację wodną przeróżnego typu. I to już trzecie sztuczne pojezierze, które oglądamy w Niemczech - niedawno odwiedziliśmy Pojezierze Łużyckie, a wcześniej Nowe Pojezierze Lipskie.
Gunzenhausen na dawnej rzymskiej Limes
Tę noc spędziliśmy w kolorowym Gunzenhausen, mieście, którego historia sięga czasów rzymskich. Już około 90 roku naszej ery w okolicy Gunzenhausen miał istnieć fragment historycznej linii obronnej, biegnący wzdłuż doliny rzeki Altmühl, część tzw. Limes, czyli starożytnej granicy Cesarstwa Rzymskiego. Limes biegła przez tereny dzisiejszych Niemiec, a w okolicach Gunzenhausen znajdują się pozostałości fortów, wież strażniczych oraz innych struktur obronnych. Między innymi o tym opowiada niewielkie Muzeum Archeologiczne w Gunzenhausen. Miasto posiada przyjemny, podłużny rynek, na którym widać barokowe wpływy z czasów panowania Karola Wilhelma Fryderyka, a także kolorowe centrum miasta, które ożywiają wiszące parasolki.
Doskonałe rowerowe klimaty we Frankonii
Frankonia to jeden z tych regionów w Niemczech, które na rowerze zwiedza się w naprawdę doskonały sposób. Urozmaicone, ale wciąż dość łagodne ukształtowanie terenu, liczne rzeki, wzdłuż których biegną trasy rowerowe, a w końcu ciekawe miejsca, które stanowią cel jazdy każdego dnia - tym Frankonia przyciąga turystów. Tym z kolei służy dobra infrastruktura noclegowo-turystyczna, która przygotowana jest na przyjęcie turysty z rowerem. I to w hotelu w Gunzenhausen, w którym mieliśmy przyjemność nocować, trafiliśmy na obszerny garaż, który w całości przeznaczony został na potrzeby rowerzystów. Narzędzia, pompka, miejsca do ładowania baterii elektrycznych - wszystko tam było.
Za atmosferę odpowiada Naturpark Altmühltal
Za Gunzenhausen krajobraz zaczął się zmieniać - wjechaliśmy w malowniczy Naturpark Altmühltal, czyli Park Naturalny Doliny Altmühl, który leży na obszarze Wyżyny Frankońskiej, nazywanej też Jurą Frankońską. To jeden z największych parków krajobrazowych w Niemczech, znany ze swoich malowniczych krajobrazów, które obejmują wapienne wzgórza, głębokie doliny rzeczne, lasy i liczne formacje skalne. Główną oś parku tworzy oczywiście rzeka Altmühl, która płynie leniwie przez cały region, tworząc meandry i malownicze zakola, stwarzając dobre warunki do uprawiania kajakarstwa i innych wodnych aktywności. Ale chyba najciekawsze z punktu widzenia turysty, odwiedzającego park, są spektakularne formacje skalne, którym często towarzyszą zamki i zamkowe ruiny, zawieszone wysoko nad dnem doliny. A najlepszym środkiem transportu do zwiedzania Naturpark Altmühltal jest oczywiście rower, zaś najpopularniejszym szlakiem "nasz" szlak rowerowy Tauber-Altmühl.
Pappenheim z oryginalnym naturalnym kościołem
Ciekawym miejscem jest niewielkie Pappenheim, które sprawia wrażenie miasteczka wciśniętego pomiędzy wzgórza dookoła meandrującej Altmühl. Centralne miejsce zajmuje wzgórze zamkowe, które miało być miejscem osadnictwa już w czasach górnego neolitu, ok. 4000 lat p.n.e. Dziś zajmuje je zamek, czy raczej jego nieźle zachowane ruiny, którego początki sięgają XIII wieku. Świetny klimat panuje w miasteczku, u podnóża zamku, gdzie można zatrzymać się w jednym z kilku lokali gastronomicznych. Kilkaset metrów wcześniej szlak przebiega pod wielką bryłą klasycystycznego Nowego Zamku, siedzibą rodziny Pappenheim. A jeszcze jedno ciekawe miejsce szlak rowerowy Tauber-Altmühl pokazuje podczas opuszczania miasta - to Weidenkirche, czyli powstała w 2007 roku metalowa konstrukcja o kształcie świątyni, którą tworzą rosnące gałęzie wierzby.
Jeszcze jedno ciekawe miejsce w Pappenheim pokazuje nam szlak rowerowy Tauber-Altmühl podczas opuszczania miasta. Jest nim Weidenkirche, czyli powstała w 2007 roku metalowa konstrukcja o kształcie świątyni, której zielone ściany tworzą żywe, wciąż rosnące gałęzie wierzby. W założeniu twórców, młodych ewangelików z Bawarii, Weidenkirche ma symbolizować wizję idealnej wspólnoty kościelnej: ma być żywy i naturalny, ma rosnąć, zmieniać się i być otwarty, ale też ma być budowany przez młodych ludzi dla innych młodych ludzi i dorosłych, którzy szukają własnych sposobów przeżywania wiary. Zielona świątynia ma długość około 30 metrów i może pomieścić około 150 osób.
Apostołowie piękni, choć nieco rozczarowujący
Kolejne kilometry to te prawdopodobnie najładniejsze, najbardziej efektowne i malownicze momenty na trasie. Znaki szlaku rowerowego prowadzą nas pod długą skalną galerię, w której eksponatami są wapienne ostańce w liczbie dwunastu, które według Frankończyków symbolizują dwunastu apostołów. I taka jest też nazwa tej niemal -metrowej formacji skalnej. Widok jest rzeczywiście atrakcyjny, choć trochę szkoda, że Dwunastu Apostołów mijamy jednak w pewnym oddaleniu. Na osłodę mamy do dyspozycji niewielkie miejsce postojowe, gdzie można na chwilę zatrzymać się i spróbować w poszczególnych kształtach odnaleźć postaci ze znanej inspiracji.
Szutrowe drogi gorsze od asfaltu, chociaż...
Trudno nie zauważyć, że większość dróg rowerowych w Parku Naturalnym Doliny Altmühl stanowią nie drogi asfaltowe, a drogi szutrowe z delikatnego, drobnego kruszywa. To nieco wbrew temu, co oglądamy na najlepszych trasach rowerowych w Europie, choć nie da się ukryć, że szutrowe odcinki doskonale komponują się ze skalnym wystrojem doliny. Jak się dowiedzieliśmy, to jednak nie jest stan docelowy, a efekt ograniczonych funduszy lokalnych gmin, które nie mogą sobie pozwolić na dużą inwestycję w rowerowe nawierzchnie. Szuter to jednak chociażby większy opór toczenia rowerowej opony, pył wokół i wyższe coroczne koszty utrzymania, aby zapewnić rzeczywisty komfort rowerowej podróży.
Burgstein - jedna z niezwykłości doliny Altmühl
Tego dnia, po Dwunastu Apostołach, czekała na nas jeszcze jedna geologiczna super atrakcja. To skała Burgstein, ogromny kawał wapiennej wieży, o którym niesamowicie opowiadają związane z nią liczby. Otóż wapień z którego się składa, powstał około 135 do 154 milionów lat temu, gdy południowe Niemcy znajdowały się jeszcze na szerokości geograficznej dzisiejszej Florydy, a Atlantyk dopiero zaczynał się formować. Co ogromnie ciekawe, skałę tę około 5 milionów lat temu formowały jeszcze wody Dunaju, który dopiero podczas epoki lodowcowej - około 150 000 lat temu - zmienił swój bieg na współczesny, pozostawiając dotychczasową dolinę dzisiejszej rzece Altmühl. Burgstein to dzisiaj jedno z najważniejszych stanowisk geologicznych Bawarii i oczywiście malownicza sceneria do pamiątkowego zdjęcia.
Piękne Eichstätt, w nim Muzeum Jurajskie
W tych klimatach trzymało nas Eichstätt, czyli kolejne większe miasto na trasie, a dokładnie Muzeum Jurajskie, znajdujące się w zamku Willibaldsburg. To jedno z najważniejszych muzeów paleontologicznych w Niemczech, znane z bogatej kolekcji skamieniałości z okresu jury, z których wiele znajdowanych było w samej dolinie Altmühl lub jej bezpośrednich okolicach. Muzeum posiada imponujące eksponaty, w tym skamieniałości ryb, roślin, amonitów oraz słynnych archeopteryksów, które są kluczowymi dowodami na ewolucję ptaków. Muzeum jest popularnym celem turystycznym i edukacyjnym, a żeby ułatwić sobie jego obejrzenie, najlepiej zaplanować nocleg w Eichstätt, a na czas zwiedzania pozostawić rowery w miejscu noclegowym. Tym bardziej, że obecnie trwa remont, który nieco wydłuża i odbiera wygodę dotarcia na zamek.
Nie sposób też nie zwrócić uwagi na urodę samego miasta. Eichstätt jest siedzibą biskupstwa od czasów średniowiecza, co znacząco wpłynęło na jego rozwój i architekturę. Stare miasto jest pełne wąskich uliczek, historycznych budynków i placów. Podczas krótkiej przejażdżki lub wieczornego spaceru warto zwrócić uwagę na imponującą gotycką katedrę św. Willibalda, wewnątrz której znajdują się liczne dzieła sztuki sakralnej i grobowce biskupów. Wrażenie robi Residenzplatz, czyli główny plac w Eichstätt, otoczony barokowymi budynkami, w tym dawnym pałacem biskupim. Pisze się o nim, że jest sercem miasta, chociaż nam pod tym względem bardziej do gustu przypadł trójkątny, pochyły rynek z ratuszem, sklepami i restauracjami, gdzie spędziliśmy jeden z naszych wycieczkowych wieczorów.
W Eichstätt polowali na czarownice
Z kilku ciekawych, choć nie zawsze szczęśliwych i będących powodem do dumy, rozdziałów historii miasta, warto wspomnieć o tym, który mówi o polowaniach na czarownice. Okazuje się, że Eichstätt było jednym z głównych ośrodków procesów o czary w południowych Niemczech, a wyjątkowo wiele wydarzyło się ich w latach 1617-1631, podczas panowania biskupa Johanna Christopha von Westerstetten. Osoby oskarżane o czary były poddawane torturom, aby wymusić na nich przyznanie się do uprawiania magii i kontaktów z diabłem. Wyroki śmierci były wykonywane przez spalenie na stosie, co było powszechną metodą egzekucji w tamtych czasach. Sprawa wciąż jest na tyle żywa, że w 2020 roku biskup Gregor Maria Hanke wyraził w imieniu kościoła żal, że kościół dopuścił się takich czynów. Może część z procesów lub egzekucji miała miejsce na pięknym dziedzińcu katedry i klasztoru w Eichstätt?
Frankońskie zamki na zboczach doliny
Częstym widokiem podczas podróży po Frankonii są zamki, a czasem zamkowe ruiny, które regularnie pojawiają się w polu widzenia turysty. Pierwszym z nich jest opisywany Colmberg, a potem co kilkanaście kilometrów pojawiają się kolejne. Większość jest własnością prywatną, nie są możliwe do zwiedzania, choć są i takie, które pełnią funkcje edukacyjne i kulturalne. Jednym z nich jest zamek Kipfenberg, na którego terenie, choć nie bezpośrednio w zamkowych budynkach, mieści się Muzeum Rzymskie i Bawarskie (Römer und Bajuwaren Museum). Muzeum poświęcone jest historii Rzymian i Bawarów w regionie, a ekspozycje prezentują artefakty z okresu rzymskiego, takie jak monety, ceramika, broń i biżuteria, a także znaleziska z czasów wczesnego średniowiecza, ukazujące życie Bawarów.
Beilngries z odpowiedzialnym, rowerowym hotelem
Miłe wspomnienia wywieźliśmy z Beilngries, w którym spędziliśmy ostatnią noc naszego pobytu na Tauber-Altmühl Radweg. Przyjemnie przywitał nas wystrój Haus des Gastes, który wygląda jak miejski ratusz, a w rzeczywistości jest centrum kulturalnym i informacją turystyczną. A potem wpadliśmy w objęcia hotelu Fuchsbräu, stojącego tuż obok. Wrażenie zrobiła na mnie odpowiedzialna polityka hotelu, zakładająca pozyskiwanie wszystkich składników podawanych potraw od lokalnych rolników, hodowców i producentów. Do menu w przepysznej, hotelowej restauracji dodawana jest mapa z informacją o położeniu wszystkich partnerów hotelu, z której wynika że około połowa produktów przyjeżdża do hotelu z miejscowości oddalonych o najwyżej 10 kilometrów od Beilngries, pozostałe są oddalone nie dalej niż o 35 kilometrów. Z podobnym podejściem wspierającym lokalnych producentów spotkaliśmy się kilka lat temu na szlaku Pętla Jezior Karyntii w Austrii.
To jednak nie wszystko, co ujęło nas w miejscu naszego noclegu w Beilngries. Moją turystyczno-rowerową duszę ujął jeszcze sposób, w jaki hotel Fuchsbräu przyjmuje rowerzystów. To specjalny garaż, dostępny na kod wydawany przez recepcjonistę, znajdujący się obok głównego budynku hotelu. Przestrzeń wewnątrz podzielona jest na część do przechowania rowerów i na pomieszczenie do obsługi rowerów, gdzie znajdują się narzędzia i szafka do przechowania rzeczy, a także kontakty do ładowania baterii do rowerów elektrycznych. Wszystko nawiązuje stylem do miejscowej architektury, choć w praktyce jest tylko zwykłą przybudówką. Tą funkcjonalną prostotą hotel w Beilngries przypomniał mi rowerownię w hotelu we francuskim Amboise, gdy na rowerach oglądaliśmy zamki doliny Loary.
Drewniana jaszczurka nad rzeką Altmühl
Czytając przed wyjazdem o miejscach do zobaczenia nad rzeką Altmühl odnieśliśmy wrażenie, że jednym z obiektów, z których Frankonia jest najbardziej dumna, jest Tatzlwurm. To drewniany most pieszy w pobliżu miejscowości Essing, którego nazwa wzięła się od ludowej nazwy mitycznej jaszczurki, czy może smoka, którego przypomina konstrukcja mostu. Most Tatzlwurm w praktyce jest po prostu punktem widokowym na rzekę, gdyż przeprawa nim właściwie nie prowadzi w żadne sensowne - z punktu widzenia rowerzysty - miejsce. Ciekawostką jest, że z długością około 193 metrów jest jednym z najdłuższych drewnianych mostów w Europie, a jego konstrukcja stanowi doskonały przykład współczesnej inżynierii mostowej, dość harmonijnie wpisując się w otaczający krajobraz doliny Altmühl. Zbliżając się do mostu warto obserwować drogowskazy - aby wejść na most należy dużo wcześniej zjechać ze szlaku, w innym przypadku koniecznością będzie przekraczanie dość niebezpiecznej szosy biegnącej obok.
Imponująca budowla kończy wycieczkę
Gdy jazda szlakiem Tauber-Altmühl zbliża się ku końcowi, wysoko na prawym zboczu doliny rzeki Altmühl pojawia się sylwetka Hali Wyzwolenia (Befreiungshalle) w Kelheim. To imponujących rozmiarów neoklasycystyczny budynek wzniesiony w latach 1842-1863 na wzgórzu Michelsberg, ostatniej wyniosłości terenu na grzbiecie, który oddziela doliny Dunaju i Altmühl. Hala Wyzwolenia została zaprojektowana przez architekta Friedricha von Gärtnersa, a powstała z inicjatywy króla Ludwika I Bawarskiego, aby upamiętnić zwycięstwa nad Napoleonem w wojnach wyzwoleńczych (1813-1815). Wnętrze hali zdobią kolumny, rzeźby i reliefy, a na szczycie budynku znajduje się kopuła. Nam oczywiście od razu przypomniała monumentalny Pomnik Bitwy Narodów w Lipsku. Halę Wyzwolenia można zwiedzać, choć wymaga to krótkiej wspinaczki z dna doliny.
W Norymberdze wita nas Wit Stwosz
Przed i po jeździe szlakiem rowerowym Tauber-Altmühl zwiedzaliśmy Norymbergę. Nieco nieoczekiwanym bohaterem naszego pobytu w Norymberdze stał się Wit Stwosz. Artysta, który z racji spolszczonego nazwiska przez wielu Polaków jest brany za Polaka, w rzeczywistości był Niemcem (może raczej Szwabem, mieszkańcem Szwabii), niemieckim artystą, który około 20 lat życia i pracy twórczej poświęcił klientom z Polski. To wtedy powstał między innymi słynny ołtarz w Kościele Mariackim w Krakowie i kilka innych znanych dzieł artysty. Po powrocie do Norymbergi, gdzie nieudanie zainwestował zarobione w Polsce pieniądze, stworzył między innymi Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny - rzeźbę wiszącą przed ołtarzem kościoła Św. Wawrzyńca w Norymberdze. To jedna z najpiękniejszych ozdób świątyni, która - choć ewangelicka - zachwyca mnogością zdobiącego je wyposażenia. Ale Norymberdze poświęcimy jeszcze osobny wpis.
Różne oblicza rowerowej Frankonii
To był nasz trzeci rowerowy wyjazd po Frankonii i za każdym razem oglądaliśmy nieco inne jej oblicza. Szlak rowerowy Menu to jedna z najładniejszych tras rowerowych w Niemczech, biegnąca przez popularne miasta jak Bamberg czy Würzburg, który kilka lat temu jeszcze otwierał nam oczy na turystykę rowerową w Niemczech. Drugi wyjazd na szlak Hohenzollernów pokazał nam Frankonię bardzo lokalną, cichą, prowincjonalną, jakiej właściwie niemal nie oglądają turyści. Teraz szlak rowerowy Tauber-Altmühl był... gdzieś w środku. Z jednej strony najpiękniejsze, najpopularniejsze niemieckie miasto, z drugiej kameralna atmosfera w malowniczym, jurajskim otoczeniu. Z tych trzech wszystkie warte były wysiłku i odwiedzin, ale dziś to właśnie Tauber-Altmühl Radweg stawiamy na szczycie naszego frankońskiego podium.
Frankonia dobra i na weekend, i na urlop
Frankonia i szlak rowerowy rzek Tauber i Altmühl są i fantastycznym miejscem na spędzenie tu jednego z polskich długich weekendów, i świetnie sprawdzą się jako jedna z części dłuższego rowerowego urlopu w Europie. Atrakcyjne krajobrazy, świetna organizacja trasy rowerowej, ciekawe miejsca, możliwości dodatkowych aktywności po drodze, ale przecież też, a może jednak przede wszystkim, romantyczne frankońskie miasteczka - wszystko to razem doskonale sprawdzi się w roli gospodarza Waszego rowerowego urlopu. Dla nas był to jeden z najprzyjemniejszych wyjazdów na rowery do Niemiec, więc Was romantyczna Frankonia na pewno również nie zawiedzie.
Dodaj Twój komentarz