- Velo Dunajec częścią sieci tras Velo Małopolska
- Niespotykana infrastruktura dla rowerzystów
- Pierwsze kilometry na rowerowym Szlaku wokół Tatr
- Droga pod Reglami idealna na narty biegowe
- Willa Koliba w Zakopanem już po remoncie
- Zjeżdżając z Gubałówki widzisz Babią Górę
- Gdzie mieszkają sowy w Nowym Targu?
- Nowy Targ najlepszą bazą wypadową na rowery
- Jeden z najatrakcyjniejszych fragmentów trasy
- Piękna scena pod zamkniętym dworem w Łopusznej
- Tatar z pstrąga w pensjonacie w Łopusznej
- Upiorny namiotnik jabłoniowy nad Dunajcem
- Piękne drewniane kościoły południowej Małopolski
- Zapora i piwnice na węgierskie wino we Frydmanie
- Piękna rowerowa trasa nad Jeziorem Czorsztyńskim
- Dodatkowy rowerowy dzień na Velo Czorsztyn
- Jedyna taka inwestycja rowerowa w Polsce
- Zachód Słońca nad Velo Dunajec
- Flisacka tratwa lepsza niż Droga Pienińska
- Wyremontowany Dworek Gościnny w Szczawnicy
- Nowe drogi rowerowe do Nowego Sącza
- Nowe mosty i kładki tylko dla rowerzystów
- Jabłonie, śliwy, grusze, wiśnie, porzeczki, maliny...
- Gotowe soki w automacie vendingowym
- Zabytkowy Stary Sącz miastem Świętej Kingi
- Efektowny rowerowy most na Popradzie
- Enklawa Bobrowisko niedaleko Starego Sącza
- To mój pierwszy raz w Nowym Sączu
- Tymczasowy koniec rowerowego eldorado
- Piękny kościółek w nieznanych Zbyszycach
- Gródek, Czchów i Tropie czekają na drogi rowerowe
- Malowniczy Tropsztyn i legenda o skarbie Inków
- Dunajec płynął kiedyś kilkanaście metrów niżej
- Już gotowa droga rowerowa do Zakliczyna
- Wygodnie do Tarnowa przez Zbylitowską Górę
- Największe w Polsce miejsce Holocaustu
- Niezwykła rozmowa pod tarnowską bimą
- Wyremontowany cmentarz żydowski w Tarnowie
- Parasolki i pyszna szakszuka na koniec
Velo Dunajec częścią sieci tras Velo Małopolska
O trasach rowerowych realizowanych przez Małopolskę w ramach projektu Velo Małopolska piszę już od kilku lat. To Wiślana Trasa Rowerowa otworzyła oczy turystom rowerowym w Polsce, jak od dawna wyglądają bezpieczne i dostępne szlaki rowerowe w Europie. Wcześniej, również w Małopolsce, zaczął powstawać niezwykle atrakcyjny rowerowy Szlak wokół Tatr. Potem narodził się projekt szlaku Velo Dunajec, a krótko po nim powstał najpopularniejszy element małopolskiej sieci rowerowej, którym jest Velo Czorsztyn, czyli zupełnie niezwykła trasa rowerowa wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego. A w kolejce na realizację czekają między innymi kolejne szlaki rowerowe wzdłuż Raby i Skawy. Projekt Velo Małopolska trwa już kilka lat i sukcesywnie oddawane są do użytku nowe nadrzeczne, asfaltowe dywaniki dla rowerzystów.
Niespotykana infrastruktura dla rowerzystów
To co wyróżnia trasy Velo Małopolska na tle rowerowych projektów w Polsce, a nawet na tle tras rowerowych w Europie, to budowa obiektów infrastruktury rowerowej. Trasy rowerowe wzdłuż Dunajca, wokół Jeziora Czorsztyńskiego, ale także te wzdłuż Wisły i wokół Tatr, poprowadzono w większości z wykorzystaniem setek kilometrów asfaltowych dróg dostępnych tylko dla rowerów. Jeszcze większej wyjątkowości nadają trasie Velo Dunajec pieszo-rowerowe mosty, które wybudowano (i które jeszcze są budowane) specjalnie dla potrzeb turystyki rowerowej w regionie. Jasnozielone mosty wzdłuż Dunajca są dziś takim samym symbolem trasy, jak dawne mosty kolejowe, które zrewitalizowano dla rowerzystów na Szlaku wokół Tatr. W Europie podobną sytuację widziałem tylko we włoskim Trentino. A rowerzystom w Małopolsce służą jeszcze doskonałe, najbardziej praktyczne ze wszystkich w Polsce, miejsca odpoczynku dla rowerzystów.
Pierwsze kilometry na rowerowym Szlaku wokół Tatr
Ten tekst ma opowiadać o Velo Dunajec, jednak nie mogę nie wspomnieć o możliwościach, jakie dają już wybudowane odcinki łącznikowe rowerowego Szlaku wokół Tatr. Jednym z nich - bardzo atrakcyjnym widokowo zjazdem z Gubałówki - można bardzo udanie zastąpić pierwszy odcinek Velo Dunajec poprowadzony wzdłuż Zakopianki, o którym pisałem w pierwszej relacji ze szlaku. Wjazd na Gubałówkę popularną koleją linowo-terenową na pewno oszczędzi sił niejednemu rowerzyście, a do jednego wagonika zmieści się przynajmniej kilka rowerów. Niestety, biletu na rower nie można kupić w internetowym systemie sprzedaży, chętnych czeka więc nieuchronna wizyta w kasie. Na szczęście osobna bramka dla rowerzystów pozwala uniknąć oczekiwania w długiej kolejce na wjazd.
Droga pod Reglami idealna na narty biegowe
Nasz poprzedni pobyt w Zakopanem urozmaiciliśmy sobie wizytą w oryginalnej galerii Władysława Hasiora. Tym razem postanowiłem przejechać popularną Drogę pod Reglami, traktując to jako rozgrzewkę przed wyprawą wzdłuż Dunajca. Niestety - warunki na popularnym trakcie spacerowym sprawiają, że nie będę Was zachęcał do pojechania w moje ślady. Sporo kamienistych odcinków i bardzo duży ruch pieszych jeszcze przed południem sprawia, że trudno Drogę pod Reglami nazwać atrakcją dla rowerzystów, a już szczególnie dla tych z sakwami na bagażniku. Ale nie ma w tym czyjegoś zaniedbania – chyba nigdy nie planowano w tym miejscu turystycznej trasy rowerowej. Pomyślałem za to, jak przepiękna byłaby to trasa dla narciarzy biegowych, gdyby tylko doczekała się regularnego uprawiania przez miasto Zakopane.
Willa Koliba w Zakopanem już po remoncie
Kierując się z Drogi pod Reglami w stronę Gubałówki dostrzegłem, że zakończył się już remont w willi Koliba, który trwał przynajmniej od dwóch lat. To wyjątkowo cenny, bo pierwszy obiekt który został zbudowany w stylu zakopiańskim. Projektantem był Stanisław Witkiewicz, a Koliba zaczęła powstawać już w 1892 roku. Dziś mieści się tu Muzeum Stylu Zakopiańskiego, a sam budynek jest jednym z najpiękniejszych na szlaku stylu zakopiańskiego, gromadzącym ponad 40 zabytkowych obiektów tego typu w Zakopanem i okolicach. Zaledwie kilkaset metrów dalej położony jest Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, kolejne z tych obowiązkowych miejsc do zobaczenia w Zakopanem.
Zjeżdżając z Gubałówki widzisz Babią Górę
Z Gubałówki, poza naprawdę krótkimi przerywnikami, najbliższe około 170 kilometrów jest już "z górki". Takie są uroki podróżowania nadrzecznymi szlakami rowerowymi, które budują popularność turystyki rowerowej w Europie. Do najpopularniejszych należą m.in. w Niemczech szlak Odra-Nysa i Frankonia ze szlakiem rowerowym Menu, szlak Drawy w Austrii, czy szlak rowerowy Renu w Szwajcarii. Na trasach wzdłuż rzek najwięcej zjazdów jest przeważnie w górnym biegu rzeki, czyli przeważnie w początkowej części trasy - później rzeka płynie spokojniej, trasa wypłaszcza się, a w pedałowanie należy włożyć więcej wysiłku. Zjeżdżając z Gubałówki trudno nie zwrócić uwagi na dominującą w oddali w krajobrazie Babią Górę, a na końcu zjazdu warto pamiętać o urzekającym Chochołowie, leżącym zaledwie półtora kilometra od trasy, którą prowadzi wariant Szlaku wokół Tatr, który wykorzystałem podczas mojej wycieczki.
Gdzie mieszkają sowy w Nowym Targu?
Przejechana przeze mnie trasa wykorzystuje przed Nowym Targiem kolejny, tym razem już główny przebieg Szlaku wokół Tatr. W lesie między Ludźmierzem a Nowym Targiem warto zwrócić uwagę na właściwy skręt, by przejechać przez przedmieścia Nowego Targu po spokojnych drogach rowerowych nad Dunajcem i znaleźć się w Parku Miejskim imienia Adama Mickiewicza. O nowotarskim parku stało się głośno z powodu sów, które miały szczególnie upodobać sobie to miejsce. Jednak jeśli nie uda Wam się dostrzec tych wyjątkowych ptaków w nowotarskim Parku Miejskim, warto zajrzeć do rezerwatu Bór na Czerwonem, gdzie w zeszłym roku powstał około 4-kilometrowy Uszaty Szlak Turystyczny, pokrywający się ze Szlakiem wokół Tatr, biegnącym tamtędy w kierunku Dursztyna i dalej na Słowację. Według sympatycznej pani z informacji turystycznej w Nowym Targu w tym drugim miejscu spotkanie z sowami ma być łatwiejsze.
Nowy Targ najlepszą bazą wypadową na rowery
Podczas kilku moich ostatnich wizyt na Podhalu, które związane były ze Szlakiem wokół Tatr, Velo Dunajec czy Velo Czorsztyn, za każdym razem zatrzymywałem się w Nowym Targu. W mieście spotykają się się dwie pierwsze wspomniane trasy, a w jego pobliżu leżą aż trzy pasma górskie - Tatry, Gorce i Pieniny. Jeśli przyjechaliście na Podhale samochodem, warto pozostawić go właśnie w Nowym Targu, a na początek trasy w Zakopanem sprawnie dostać się Podhalańską Koleją Regionalną. Niestety, w tych latach trwają remonty linii kolejowej z Krakowa do Zakopanego, więc przed podróżą na Podhale koniecznie sprawdźcie terminarz kolejowych remontów. A jeśli planujecie dłuższą trasę po Velo Dunajec, po auto pozostawione w Nowym Targu również łatwiej i szybciej będzie wrócić z Krościenka lub Nowego Sącza do Nowego Targu niż do Zakopanego - na przykład lokalnym busem lub zwykłym połączeniem autobusowym.
Jeden z najatrakcyjniejszych fragmentów trasy
Odcinek szlaku Velo Dunajec z Nowego Targu nad Jezioro Czorsztyńskie to jeden z pierwszych fragmentów tej małopolskiej trasy, które zostały udostępnione turystom rowerowym już w 2018 roku. Niedawno przebieg Velo Dunajec uzupełniony został o brakujące odcinki - nowe drogi rowerowe pojawiły się między innymi na wyjeździe z Nowego Targu i w okolicach Dębna, w obydwóch lokalizacjach prowadząc rowerzystów w efektowny sposób nad samym brzegiem rzeki. Te i oddane wcześniej odcinki koło Łopusznej i Harklowej sprawiają, że fragment trasy Velo Dunajec między Nowym Targiem a Jeziorem Czorsztyńskim jest na pewno jednym z najatrakcyjniejszych fragmentów całego szlaku. Warto tamten odcinek wykorzystać do dłuższej przerwy i przysiąść gdzieś nad szumiącą rzeką - wraz z przybywającymi kilometrami takich okazji będzie coraz mniej.
Piękna scena pod zamkniętym dworem w Łopusznej
Zachęcam bardzo, by na trasie nie przegapić wsi Łopuszna. Są tu przynajmniej cztery warte uwagi miejsca, związane z historią regionu, a wszystkie dzieli zaledwie kilkaset metrów odległości. Na miejscowym cmentarzu spoczywa znany ksiądz Józef Tischner, którego grób odwiedziliśmy podczas pierwszej jazdy po Velo Dunajec. Wcześniej, bliżej Dunajca, stoi drewniany Kościół Świętej Trójcy i św. Antoniego Opata z XV wieku. Niedaleko znajduje się dwór Tetmajerów, urzekający tradycyjną formą i sielską atmosferą, jaka panowała podczas mojej wizyty, gdy w zamkniętym obejściu przed dworem pasły się beztrosko konie. Obecnie dwór jest oddziałem Muzeum Tatrzańskiego, poświęconym rodzinie Tetmajerów i tradycji Podhala.
Tatar z pstrąga w pensjonacie w Łopusznej
Ci, którzy podczas rowerowych podróży zajmują się także poszukiwaniem lokalnych smaków, powinni odwiedzić restaurację w pensjonacie Pstrąg w Łopusznej. Wśród dań przygotowywanych ze świeżych ryb z własnej hodowli znajduje się również tatar z surowego mięsa pstrąga. Interesujący pochodzeniem, choć... raczej niezwalający mnie z nóg smak może być jeszcze jednym Waszym wspomnieniem z wyprawy rowerowej po Małopolsce. Przy tej okazji uczulam Was na dość szybko zamykające się obiekty gastronomiczne poza weekendami i wakacyjnym szczytem sezonu. Nawet w czerwcu restauracje na Podhalu zamykane były o godz. 18 i o ciepły posiłek w późniejszej porze było już trudno.
Upiorny namiotnik jabłoniowy nad Dunajcem
Uwaga na przejazd drogą rowerową za Harklową, a jeszcze przed Dębnem, pod koniec czerwca lub na początku lipca. Bardzo prawdopodobne jest, że wtedy wpadną Wam w oko latające w dużych liczbach motyle. To namiotnik jabłoniowy, którego charakterystyczne kokony pokrywały delikatną przędzą kilkadziesiąt drzew przy trasie rowerowej w środku czerwca. Drzewa z pokrytymi w ten sposób gałęziami przywoływały na myśl dość upiorne skojarzenia, tym bardziej, gdy jeszcze dostrzec, że wszystkie z tych skupisk wewnątrz pełne były żywych larw namiotnika. Co ciekawe, tego typu masowe fazy rozwoju zdarzają się co około 10 lat i trwają przez kolejne 2-3 sezony, tworząc naprawdę niespodziewaną ciekawostkę przyrodniczą na trasie.
Piękne drewniane kościoły południowej Małopolski
Punktem obowiązkowym w programie krajoznawczym wyprawy po Velo Dunajec jest kościół drewniany w Dębnie. To niewielka wieś leżąca na zachodnim krańcu Jeziora Czorsztyńskiego, którą Velo Dunajec okrążą po wałach przeciwpowodziowych. W centrum wsi stoi zabytkowa konstrukcja kościoła św. Michała Archanioła, jednego z sześciu kościołów wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO w ramach wpisu “Drewniane kościoły południowej Małopolski”. W środku licznych turystów zachwyca unikalne zachowane wnętrze, o którym pisałem we wpisie dotyczącym trasy rowerowej Velo Czorsztyn. Kościół w Dębnie przypominał nam z zewnątrz drewniane kościoły, jakie oglądaliśmy podczas wyprawy rowerowej przez fiordy w Norwegii, a także strzeliste cerkwie, jakie prowadziły nas przez Maramuresz w Rumunii.
Zapora i piwnice na węgierskie wino we Frydmanie
Aby obejrzeć drewniany kościół w Dębnie najlepiej zatrzymać się na wale przeciwpowodziowym na wysokości widocznego po prawej stronie kościoła i zejść z rowerowej trasy po wąskich schodkach w kierunku jezdni. Po powrocie na trasę czeka na Was najpierw przejazd pod mostem na Dunajcu, potem kilkaset metrów jazdy po wale przeciwpowodziowym chroniącym Dębno przed Jeziorem Czorsztyńskim, jeszcze kolejne kilkaset metrów dwukierunkowego pasa rowerowego na szosie z Dębna do Niedzicy, a potem zaczyna się dwukilometrowy fragment szlaku poprowadzony po zaporze wodnej we Frydmanie. Przy tej okazji zawsze zachęcam, by przed lub po przejeździe zaporą zjechać do centrum wsi Frydman, gdzie na terenie jednego z prywatnych gospodarstw znajdują się oryginalne, dość dobrze zachowane piwnice, w których kiedyś składowano wino przywożone z Węgier.
Piękna rowerowa trasa nad Jeziorem Czorsztyńskim
A za Frydmanem… Kilkaset metrów od kempingu nad Jeziorem Czorsztyńskim zaczyna się jedna z najbardziej efektownych inwestycji rowerowych w Polsce, a może nawet na terenie Europy. Poprowadzenie drogi rowerowej po południowym brzegu Jeziora Czorsztyńskiego wymagało dużej ilości prac budowlanych i inżynieryjnych. Zasięg prac terenowych wciąż jeszcze zdradza świeża, nieporośnięta trawą ziemia, a wiele zboczy wymaga zabezpieczenia przed osuwiskami. Dla mnie będzie to zawsze bardzo wyjątkowy przykład determinacji i odwagi, jaką wykazali się projektanci trasy rowerowej Velo Dunajec i Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego, bezpośrednio realizujący całą sieć tras rowerowych Velo Małopolska. Wciąż marzy mi się, by wszystkie polskie województwa miały podobne szczęście do rowerowych wizjonerów, którzy potrafią do swojej wizji przekonać samorządowców, którzy z kolei będą wystarczająco kompetentni by podjąć się realizacji odważnej, ogromnej inwestycji.
Dodatkowy rowerowy dzień na Velo Czorsztyn
Miejscowość Niedzica-Zamek jest istotnym punktem trasy nie tylko z powodu malowniczej sylwetki zamku, górującej nad wodami Jeziora Czorsztyńskiego. Tutaj lub w sąsiedniej “właściwej” Niedzicy można zatrzymać się na dwie kolejne noce w podróży wzdłuż Dunajca. Piszę o dwóch nocach, gdyż dzień między nimi warto wtedy poświęcić albo na wycieczkę po biegnącym niedaleko Niedzicy fragmencie rowerowego Szlaku wokół Tatr, albo na lekką wycieczkę wokół Jeziora Czorsztyńskiego, czyli tzw. Velo Czorsztyn. To właśnie między Niedzicą a Czorsztynem pływają większe statki wycieczkowe i kilkuosobowe gondole, które chętnie przewożą turystów z rowerami. Te najbardziej widowiskowe fragmenty rowerowej trasy wokół jeziora zaczynają się zaraz po zejściu z pokładu statku zarówno w Niedzicy, jak i Czorsztynie.
Jedyna taka inwestycja rowerowa w Polsce
Nie ma chyba drugiej tak zaawansowanej inwestycji rowerowej w Polsce, jak licząca około trzynastu kilometrów trasa rowerowa po północnym brzegu Jeziora Czorsztyńskiego, do której bardzo szybko przylgnęło określenie Velo Czorsztyn. Poprowadzenie trasy wymagało przygotowania gruntu na stromym brzegu Jeziora Czorsztyńskiego, a w wybranych miejscach także zabezpieczenia rowerowego korytarza przed osuwiskami ze stromych zalesionych zboczy za pomocą betonowych płyt. Na tak przygotowanym terenie pojawiła się asfaltowa nawierzchia i... bariery chroniące przed zakończeniem rowerowej wycieczki w wodach jeziora. Nic dziwnego, że w sezonie letnim 2020 roku każdego roku pojawiały się tu setki, jeśli nie tysiące rowerzystów, w wielu przypadkach w rodzinnym składzie. Bardzo zachęcam, by podróż wzdłuż Dunajca przedłużyć o rowerową pętlę wokół całego Jeziora Czorsztyńskiego.
Zachód Słońca nad Velo Dunajec
Od zamku w Niedzicy trasa Velo Dunajec prowadzi istniejącą drogą rowerową w kierunku Pienińskiego Przełomu Dunajca. Potem następuje kolejny z odcinków dróg rowerowych w Sromowcach Wyżnych, następnie widokowy przejazd drogą publiczną przez Sromowce Średnie i szlak melduje się w Sromowcach Niżnych, pod pięknym drewnianym kościółkiem, w którym obecnie działa galeria sztuki miejscowych artystów. Podczas mojego pobytu w Małopolsce nie miałem szczęścia nie tylko do pogody, ale i do postanowień związanych z pandemią koronawirusa. Z powodu zarządzania rządu Słowacji przejście graniczne w Sromowcach Niżnych było niedostępne dla obywateli Polski i zmuszało turystów z naszego kraju do korzystania z usług pienińskich flisaków lub... do zmiany trasy i nadrabiania małych kilkudziesięciu kilometrów przez Pieniny.
Flisacka tratwa lepsza niż Droga Pienińska
Ze względu na pandemię i wyjątkowo małą liczbę chętnych do spływu na flisacką tratwę musiałem czekać prawie trzy godziny. Na szczęście trwający niewiele ponad godzinę spływ Dunajcem przez Pieniński Przełom Dunajca ze Sromowiec Niżnych do Szczawnicy okazał się atrakcją zdecydowanie wartą rezygnacji z przejazdu rowerem popularną Drogą Pienińską. Trasa rowerowa przez przełom Dunajca biegnie przeważnie gęsto zarośniętymi odcinkami leśnymi po wschodnim brzegu, skutecznie uniemożliwiając podziwianie naprawdę efektownych walorów widokowych jednej z największych naturalnych atrakcji Małopolski. Tymczasem spływ flisacką tratwą pozwala na nieustanne podziwianie krajobrazu Pienin, a północno-wschodni kierunek jaki obiera rzeka sprawia, że już w środku dnia Słońce doskonale oświetla znajdujące się przed tratwą sceny. W dodatku flisacy podczas spływu opowiadają historie i anegdoty związane z mijanymi miejscami, wśród których jest skalna ściana, której kształty układać się mają w sylwetkę ogromnego orła, a także... największy wodospad na Słowacji ;-)
Wyremontowany Dworek Gościnny w Szczawnicy
Spływ kończy się na przystani w Szczawnicy. W normalnych latach miejsce to tętni życiem, a do brzegu co chwilę przybijają kolejne tratwy wypełnione turystami. Tymczasem w 2020 roku pandemia koronawirusa sprawiła, że przerzedziło się nie tylko na przystani nad Dunajcem, ale pusto zrobiło się nawet na pieszo-rowerowej promenadzie wzdłuż potoku Grajcarek. Wykorzystałem ten fakt, by wygodnie przejechać fragment promenady w kierunku odnowionego Dworku Gościnnego, leżącego w górnej części uzdrowiska. Zaginęły wszelkie oryginalne plany dworku, więc jego odbudowę przeprowadzono na podstawie rozmiarów, jakie oszacowano dzięki starej widokówce. Niestety, elegancką modrzewiową bryłę dworku już zeszpecono stawiając ponad jej piękno widok podawanych wewnątrz hamburgerów. Mam cichą nadzieję, że ci z Was, którzy cenią jakość miejskiego krajobrazu, na miejsce konsumpcji wybiorą inny lokal.
Nowe drogi rowerowe do Nowego Sącza
Właśnie ze Szczawnicy i oddalonego o kilka minut jazdy Krościenka szlak Velo Dunajec w kierunku Nowego Sącza wykorzystuje nowe, często kilkukilometrowej długości drogi rowerowe lub cichutkie, wąskie asfalty, używane dotychczas wyłącznie przez miejscowych mieszkańców. W dodatku większość z fragmentów trasy biegnie po przeciwległej stronie rzeki niż ruchliwa droga wojewódzka 969 - jest więc bezpiecznie, nie ma przeciwwskazań do jazdy całą szerokością drogi, choć warto być czujnym i szybko odnotowywać obecność innych użytkowników nawet tych rzadko używanych dróg - zarówno mijających lub wyprzedzających nas innych rowerzystów, ale też samochody i maszyny rolnicze mieszkańców.
Nowe mosty i kładki tylko dla rowerzystów
Nad małopolskim efektem “wow” pracują nie tylko drogi rowerowe Velo Dunajec, ale także budowane tu mosty. By sprawnie kilkukrotnie przeprowadzić szlak rowerowy doliną Dunajca konieczna była budowa kilku niemałych kładek, jakie dostępne są (lub będą) tylko dla rowerzystów i pieszych. Większość z nich łączy brzegi Dunajca, a jedna - Popradu. Największe wrażenie na mnie robi jednak długa konstrukcja z wydłużonym najazdem z jednej ze stron w okolicy Łącka. Aż trudno uwierzyć, że powstała z myślą o “tylko” i jednocześnie “aż” turystach rowerowych. To jeszcze jedna część składowa ogólnego zachwytu nad rozmachem małopolskiej inwestycji, który już przynosi Małopolsce zasłużoną sławę i ogromne liczby turystów podążających za sławą zarówno Velo Dunajec, jak i Velo Czorsztyn.
Jabłonie, śliwy, grusze, wiśnie, porzeczki, maliny...
Łącko to nie tylko prawdopodobnie najbardziej znany tutejszy produkt, czyli słynna domowa śliwowica, ale - jak można zaobserwować z rowerowej trasy - także połacie jabłoniowych sadów i związany z nimi biznes przetwórstwa owocowego. Sady w tym miejscu miały być obecne już w XII wieku, choć jak mówi anegdota, do wzrostu ich liczby mieli przyczynić się miejscowi księża, zadając sadzenie drzewek owocowych wiernym jako pokutę za grzechy, a także jako rodzaj opłaty za przedślubne zapowiedzi. Oprócz śliw i jabłoni w okolicach Łącka spotkać można również drzewa grusz, wiśni, krzaki porzeczek, agrestu, malin, także truskawki i winogrona. Później Velo Dunajec mijać będzie jedną z tutejszych winnic, z terenu której rozpościera się widok na szeroką dolinę Dunajca.
Gotowe soki w automacie vendingowym
Szybką reakcją na powstanie Velo Dunajec popisał się jeden z tutejszych sadowników, stawiając automat z naturalnymi sokami pod mieszczącą się tuż przy szlaku siedzibą firmy. Od razu przypomniał mi się nasz zeszłoroczny Południowy Tyrol na północy Włoch i pojawiające się w dolinie Adygi stragany z jabłkami i sokami jabłkowymi. Tam jednak napój nalewa się z prostego zbiornika do jednorazowego kubka, a odliczoną kwotę wrzuca do stojącej skarbonki. W Małopolsce stoi nowoczesny automat vendingowy, z którego wypadają pięknie opakowane soki z Tłoczni Maurera. A może gdyby soki od Maurera sprzedawać w mniej efektownej formie, udałoby się znacząco obniżyć cenę pysznego soku oferowaną rowerzystom? Mimo to wybrałem dwa - już znacie moje ulubione smaki.
Zabytkowy Stary Sącz miastem Świętej Kingi
Z rowerowej sielanki wzdłuż środkowego biegu Dunajca przyjemnie wyrywa jedno z najstarszych miast Polski - Stary Sącz. Miasto już w latach 50-tych XX wieku zyskało status rezerwatu urbanistycznego dzięki zachowanej oryginalnej średniowiecznej zabudowie. Rowerzyści nie będą zachwyceni brukiem na głośnym starosądeckim rynku - musimy uznać, że większą radość mają z niego historycy. Wokół płyty mieszczą się niskie małomiejskie kamienice, jednak brakuje... ratusza. Ten spłonął pod koniec XVIII wieku i już nigdy nie został odbudowany. A przynajmniej nie w pierwotnym miejscu - kopia ratusza ze Starego Sącza znajduje się niedaleko, w Nowym Sączu, w skansenie Miasteczko Galicyjskie, w którym stanowi najbardziej znany, charakterystyczny obiekt.
Ze Starym Sączem związana jest postać św. Kingi - księżnej węgierskiej, żony Bolesława Wstydliwego, który swój przydomek zawdzięcza faktowi przyjęcia dozgonnych ślubów dziewictwa przez małżonkę. Księżna Kinga po śmierci Bolesława Wstydliwego wstąpiła do zakonu klarysek i ufundowała nowy klasztor właśnie w Starym Sączu, który funkcjonuje w mieście do dzisiaj. Tu zmarła, tu spoczywają jej prochy, tu została kanonizowana w 1999 roku przez Jana Pawła II. Księżnej Kindze prawdopodobnie zawdzięczamy również rozwój górnictwa w Polsce - to sprowadzeni przez nią górnicy węgierscy mieli odpowiadać za budowę kopalni w Bochni. I to z tą kopalnią związana jest znana legenda o pierścieniu Kingi, wrzuconym do szybu kopalni w Rumunii, a odnalezionym później w soli z Bochni.
Efektowny rowerowy most na Popradzie
Stary Sącz z Nowym Sączem łączy długa, prawie 10-kilometrowa droga rowerowa wybudowana na wale przeciwpowodziowym Dunajca. Jej ozdobą jest niespotykany w Polsce rowerowy most na Popradzie, dopływie Dunajca, zlokalizowany około półtora kilometra od ujścia. To właściwie pierwszy z odcinków, który pozwala poczuć klimat tego, co czego rowerzystę za kilkadziesiąt kilometrów, kiedy na wysokości Tarnowa wjedzie na szerokie wały przeciwpowodziowe i wśród rozległych panoram dojedzie nad Wisłę, na wybudowaną właśnie w takim standardzie małopolską Wiślaną Trasę Rowerową. To także ten klimat - zaawansowana infrastruktura i drogi rowerowe biegnące z dala od tras samochodowych, który daje świetne wyobrażenie tego, jak wyglądają podróże rowerowe w Europie.
Enklawa Bobrowisko niedaleko Starego Sącza
Jednak zanim szlak dotrze do mostu na Popradzie, zaraz za Starym Sączem warto zwrócić uwagę na Bobrowisko. To niewielka enklawa przyrodnicza powstała w dawnym miejscu wydobycia kruszców. Z jednej strony biegnie Dunajec, z drugiej Poprad, a między nimi znajdują się zalane wodą wyrobiska. Prowadzi przez nie 400-metrowa ścieżka przyrodnicza poprowadzona na drewnianych pomostach przez środek cennego przyrodniczego terenu. Na jej końcach znajdują się dwie drewniane czatownie o fantazyjnych kształtach, wyposażone w miejsca do odpoczynku, plansze edukacyjne, a nawet lunety do podglądania mieszkańców enklawy - ptaków i właśnie bobrów. Szlak Velo Dunajec przebiega tuż obok plansz oznaczających wejście na ścieżkę przyrodniczą.
To mój pierwszy raz w Nowym Sączu
Droga rowerowa Velo Dunajec przebiega zaledwie kilkadziesiąt metrów od Starego Miasta w Nowym Sączu. Wstyd się przyznać, ale mimo wielu naszych podróży w Beskid Niski, odbywanych samochodem prawie zawsze przez Nowy Sącz, na nowosądeckim Starym Mieście byłem pierwszy raz! Stare Miasto w Nowym Sączu - wraz z tym w Tarnowie - to na pewno najciekawsze miejsca nad Dunajcem pod względem architektoniczno-urbanistycznym, więc naprawdę warto poświęcić choćby kilkanaście minut na leniwy przejazd po zabytkowej części miasta. Centralne miejsce dużej płyty nowosądeckiego rynku zajmuje stosunkowo młody, niewiele ponad stuletni, eklektyczny ratusz, który na pewno wyróżnia się na tle innych polskich budowli tego typu. W połączeniu z otaczającymi go kamienicami, układem ulic centrum miasta i widokiem na pobliski Dunajec to jedno z moich najlepszych wspomnień z tej małopolskiej trasy.
Jeśli rzadko bywacie w Małopolsce, zaplanujcie na Nowy Sącz nawet więcej niż kilkanaście minut czasu. Oprócz pięknego ratusza, klimatu galicyjskiej zabudowy na rynku, niedaleko znajdują się jeszcze między innymi ruiny zamku królewskiego, bazylika św. Małgorzaty, synagoga, a także Dom Gotycki. Ciekawym i unikalnym w skali Polski miejscem jest ciekawe Miasteczko Galicyjskie - odtworzone centrum dawnego miasta z ratuszem, budynkami użyteczności publicznej, domami, działające jako oryginalny skansen. Miasteczko Galicyjskie mieści się na obrzeżach Nowego Sącza, ale oddalone jest tylko o 3,5 kilometra prostą drogą od rynku. Dla mnie było kiedyś wdzięcznym punktem startowym do kilku dni jazdy rowerem po Beskidzie Niskim, bo tuż obok Miasteczka Galicyjskiego mieści się Sądecki Park Etnograficzny - skansen prezentujący również budownictwo Łemków.
Tymczasowy koniec rowerowego eldorado
Za Nowym Sączem niestety na razie kończy się rowerowe eldorado nad Dunajcem. Gotowa droga rowerowa prowadzi na razie tylko do zakładów firmy Wiśniowski, znanego producenta bram, drzwi i okien - uwaga na ciężarówki wyjeżdżające z zakładów! Jeśli więc stawiacie przede wszystkim na gotowe trasy rowerowe w postaci zbudowanych, odseparowanych ciągów rowerowych, Nowy Sącz będzie prawdopodobnie pięknym końcem Waszej rowerowej wędrówki. Na ciągłą trasę rowerową w kierunku Tarnowa jeszcze trzeba poczekać. Jeśli jednak nie boicie się dróg publicznych, nadal czeka na Was kilkadziesiąt kilometrów rowerowej przygody do Tarnowa lub na koniec trasy, do połączenia z Wiślaną Trasą Rowerową w Wietrzychowicach.
Piękny kościółek w nieznanych Zbyszycach
Tuż za Nowym Sączem trzeba pokonać nie lada podjazd, by przez Kurów i Zbyszyce przejechać planowaną, przyszłą trasą Velo Dunajec. Na szczęście Małopolska będzie się starać choć w części rekompensować Wam wysiłek włożony we wspięcie się na wysoki grzbiet nad Jeziorem Rożnowskim. To takie miejsca, gdzie wciąż nikt przypadkowy przejazdem nie trafia, więc tym większa satysfakcja, że to co widzimy naszymi oczami nie było udziałem wielu innych rowerowych podróżników. W Zbyszycach trafiam na nabożeństwo we wciąż dość dobrze zachowanym, choć spalonym częściowo w 2003 roku kościele św. Bartłomieja Apostoła. Maleńka świątynia pochodzi z XV wieku i na pewno będzie dla Was jednym z ciekawszych miejsc na tym odcinku trasy. Nie wiem jednak, czy na co dzień jest otwarta.
Gródek, Czchów i Tropie czekają na drogi rowerowe
Na tym fragmencie trasy Velo Dunajec przecina między innymi Gródek nad Dunajcem, Czchów i Tropie - wszystkie te miejscowości mogą stać się przyjemnym miejscem do przystanku i okazją do spaceru pod ruiny zamków w Rożnowie, rzutu okiem na jeziora Rożnowskie i Czchowskie, podziwiania jednego z najstarszych kościołów w Małopolsce w Tropiu i innych interesujących miejsc, z których opisem jeszcze poczekam do ukończenia prac nad Velo Dunajec. Po przepłynięciu promem na drugi brzeg Jeziora Czchowskiego zachęcam jednak do cofnięcia się kilkaset metrów w górę rzeki - niestety wzdłuż nieprzyjemnej szosy - pod widoczny z daleka zamek Tropsztyn, którego surowa bryła widoczna jest z daleka.
Malowniczy Tropsztyn i legenda o skarbie Inków
XIII-wieczny zamek Tropsztyn związany jest z jedną z najpopularniejszych polskich legend zamkowych - legendą o skarbie Inków, jaki miała wywieźć z Peru grupa peruwiańskich arystokratów i ukryć w tych okolicach, do końca I wojny światowej należących do Węgier. Poszukiwania prowadził Andrzej Benesz, archeolog, wicemarszałek Sejmu w latach 70-tych i… pra-pra-pra-prawnuk peruwiańskiego Tupaca Amaru II. Właśnie Benesz miał odnaleźć na zamku w Niedzicy fragmenty inkaskiego pisma węzełkowego - kipu. Andrzej Benesz kupił ruiny zamku w Wytrzyszczce, ale wkrótce zmarł w wypadku samochodowym, co wielu odczytuje jako klątwę inkaskich sił chroniących skarbu Inków. Zamek można zwiedzać i przy tej zachwycać się widokiem na Jezioro Czchowskie i wpływający do niego Dunajec.
Dunajec płynął kiedyś kilkanaście metrów niżej
Podobnie jak w przypadku zamku w Niedzicy, tak i tutaj zachęcam, by spojrzeć na dolinę Dunajca odrobinę innym okiem. Jadąc brzegami jezior Rożnowskiego i Czchowskiego wyobraźcie sobie, że 90 lat temu nie było tutaj żadnego z tych zbiorników wodnych, a Dunajec pod zamkiem Tropsztyn przepływał aż kilkanaście metrów poniżej obecnego poziomu wód Jeziora Czchowskiego. Obydwa sztuczne zbiorniki zbudowano na przełomie lat 30 i 40 XX wieku, a mniejsze Jezioro Czchowskie pełni rolę zbiornika wyrównującego dla Jeziora Rożnowskiego, podobnie jak ma to miejsce w przypadku jezior Sromowieckiego i Czorsztyńskiego. I podobnie jak w przypadku tamtych zbiorników, tak i tutaj na zalanych wodą terenach toczyło się zwykłe wiejskie życie.
Już gotowa droga rowerowa do Zakliczyna
Kilkanaście kilometrów dalej na szlaku Velo Dunajec pojawia się znowu asfaltowy dywanik nowej drogi rowerowej - to dwanaście kilometrów ukończonej trasy przed i za Zakliczynem, ostatnim z małych galicyjskich miasteczek na trasie. W mieście dominowała niegdyś oryginalna konstrukcja chałup, budowanych w oparciu o słupy zewnętrzne - wciąż jeszcze można znaleźć je w bocznych uliczkach miasteczka. Podczas mojej wizyty płyta rynku była w remoncie, trochę psując widok na rzadko spotykany, niski ratusz. W Zakliczynie znajduje się też jeden z wyjątkowych cmentarzów wojennych na małopolskim szlaku I wojny światowej, w całości przeznaczony na pochówek żołnierzy pochodzenia żydowskiego.
Wygodnie do Tarnowa przez Zbylitowską Górę
I kiedy na koniec trasy myślami byłem już na pięknym rynku w Tarnowie i cieszyłem się z przejechania fantastycznej trasy nad Dunajcem, pełnej krajoznawczych doznań różnego typu, zaskoczyła mnie Zbylitowska Góra. W niewielkiej wsi zobaczyć można piękny zespół dworski Żabów, kościół, klasztor, ale największe wrażenie zrobiło na mnie sporej wielkości miejsce pamięci położone w lesie, akurat przy dość wygodnej leśnej drodze, jaką - w związku z zamknięciem mostu na Dunajcu w Wierzchosławicach - wybrałem na dojazd znad Dunajca do Tarnowa.
Największe w Polsce miejsce Holocaustu
Nad największym w Polsce miejscem Holocaustu góruje kilkunastometrowy Pomnik Ofiar Terroru Hitlerowskiego. Spoczywa tu prawdopodobnie nawet około 10 tysięcy ofiar II wojny światowej, w ogromnej większość stanowiących ludność żydowską pochodzącą z Tarnowa i okolicznych miejscowości. Miejsce kaźni przeniesiono poza miasto, gdyż w samym Tarnowie zabrakło miejsca na pochówki mieszkańców, których nazistowscy zbrodniarze rozstrzeliwali, mordowali w okrutny sposób i chowali w masowych grobach, których zarysy widać na obszarze leśnego cmentarza. Na ogrodzeniach niektórych wiszą żydowskie flagi wieszane przez odwiedzających miejsce Żydów, w tym uczestników corocznych Dni Pamięci Żydów Galicyjskich, jakie rozpoczynają się właśnie tutaj.
Niezwykła rozmowa pod tarnowską bimą
Zbylitowska Góra nadała mojej wizycie w Tarnowie żydowskie tło. Kilkanaście minut później stałem pod nadal robiącą na mnie zawsze ogromne wrażenie tarnowską bimą - pozostałością po wysadzonej w powietrze Starej Synagodze. Od mojego spontanicznego pytania o treść żydowskiego napisu nad pobliskim punktem informacyjnym zaczęła się dość swobodna rozmowa z sympatycznym mężczyzną w kapeluszu, który - od słowa do słowa - okazał się Adamem Bartoszem, prawdopodobnie najbardziej zasłużoną osobą dla ratowania pamięci o kulturze tarnowskich Żydów i Cyganów, twórcą wspomnianych Dni Pamięci Żydów Galicyjskich, ale też Międzynarodowego Taboru Pamięci Romów, o którym czytaliśmy podczas poprzedniej rowerowej wizyty w Tarnowie. Dziękuję Ci, Dobry Losie, że mi takich wspaniałych ludzi stawiasz na drodze.
Wyremontowany cmentarz żydowski w Tarnowie
Po rozmowie z Panem Adamem odwiedziłem jeszcze tarnowski kirkut, jeden z najstarszych cmentarzy w południowej Polsce, na którym spoczywać ma około 11 tysięcy Żydów z Tarnowa i okolic. W poprzednich dwóch latach na kirkucie trwały prace remontowe - powstały nowe alejki, ogrodzenie, oświetlenie, odnowiono także sto wybranych macew. Obecnie jest więc jednym z najbardziej zadbanych cmentarzy żydowskich w Polsce, co w połączeniu z wciąż niezwykłym dla przeciętnego polskiego turysty klimatem żydowskiego nekropolii stawia to miejsce na pewno na czele wśród miejsc do odwiedzenia w Tarnowie i na całej trasie Velo Dunajec. Takie miejsca wciąż w niesamowity sposób pokazują, jak bardzo zróżnicowanym narodem była Polska przed - już prawie - wiekiem.
Parasolki i pyszna szakszuka na koniec
I choć do przejechania jest jeszcze kilka kilometrów szlaku Velo Dunajec aż nad Wisłę, w dodatku naprawdę po naprawdę bardzo efektownych drogach rowerowych po wałach przeciwpowodziowych Dunajca, podejrzewam, że dla większości turystów to właśnie Tarnów będzie miejscem, gdzie ta bardzo specjalna trasa będzie miała swój koniec. Spędzam jeszcze chwilę na przepięknym rynku w Tarnowie, rzucam okiem na symbol miasta - XVI-wieczny ratusz, przechodzę pod sympatycznymi tarnowskimi parasolkami na ulicy Piekarskiej, a na koniec siadam do pysznej szakszuki w koszernej restauracji The Nosh Kosher na ulicy Lwowskiej. Na której (nowej?) trasie w gościnnej Małopolsce zobaczymy się ponownie?
* * *
Velo Dunajec wspominałem również w programie Dzień Dobry TVN prezentując najlepsze szlaki rowerowe w Polsce.
Szymon - jak zwykle świetny artykuł!
Co do tego "dziegciu" :-) - rośliność przy trasie to zarówno siedlisko zwierzyny, jak i dodatkowa ochrona przeciwpowodziowa. Nikt nie myślał nawet żeby to wycinać.
Ten szutrowy fragment w Kątach czy kolor asfaltu w rejonie Zatoki Kosarzyskiej, to niestety (czasem absurdalne) wymogi Parków Narodowych i Lasów Państwowych, do których wykonawca musiał się po prostu dostosować, żeby zrobić tam cokolwiek.
Koniecznie musisz wpaść na wiosnę 2019 wtedy będą gotowe kolejne odcinki!
Hej, dzięki! :)
Wiem, że wycięcie by nie przeszło, ale może... warto było gdzieś przesunąć trasę na boki? ;) Nie no, uznajmy, że tego typu komentarze takich jak ja świadczą o takim bogactwie wrażeń, że człowiek zaczyna już się takim sprawom przyglądać... :)))
A w 2019 wpadniemy na bank - bierzemy całą naszą ekipę w trasę i wpadamy. Od Zakopanego do Krakowa, po wszystkim co Małopolska oferuje :). Proszę tam towarzystwo budowlane trzymać w ryzach i pilnować terminów! :)
To samo pytanie co do WTR - czy województwo przewiduje zimowe utrzymywanie tych tras? Pzdr, dzięki
To samo pytanie, ale ze względu na położenie dużej cześci Velo Dunajec odpowiedź może być zupełnie inna :). Bo tak jak nad Wisłą to rzeczywiście byłaby świetna sprawa - mieć zimową trasę na rower - to gdzieś tam nad Jeziorem Czorsztyńskim chyba wolałbym genialną trasę narciarską na biegówki...
Przekażę pytanie, mam nadzieję że się dowiemy. Dzięki, pozdrawiam :)
Czy całość naprawdę będzie gotowa w przyszłym roku? Czy to już czas, by myśleć o urlopie? Aż trudno uwierzyć że możemy mieć takie warunki. Dzięki za relację i rozbudzanie rowerowych emocji! :-)
Mam nadzieję, że tak! :) Przy czym nie całość, a większość, lub jeszcze precyzyjniej pisząc: część. Ta część z Zakopanego przez Nowy Targ, nad Jeziorem Czorsztyńskim, przez Przełom Pieniński, Szczawnicę, Łącko, a na koniec przez Stary Sącz do Nowego Sącza. A zdaje się, że przyjdzie nam poczekać na odcinek Nowy Sącz-Tarnów.
... odpowiadając sobie samemu podczas porządkowania komentarzy ponad dwa lata później - jest rzeczywiście lepiej, do Nowego Sącza podróż jest już bardzo przyjemna, czekamy na wszystkie odcinki między Nowym Sączem a Tarnowem.
.. a od Nowego Sącza w stronę Tarnowa a konkretniej do łączenia z WTR jest mozliwośc przejazdu jakimiś drogami lokalnymi ?
Jak widać na mapie wyżej, ja starałem się jechać po przyszłym śladzie Velo Dunajec. Poza większymi podjazdami w dwóch miejscach (jeśli pamiętam), to jest całkiem w porządku. Podjazdy też są w porządku :)
ale czad! ale możliwości na dzikie spanie po krzakach po drodze! te widoki nad jeziorem czorsztynskim! widzieliśmy że jechałeś od zakopanego. czy jeśli ruszymy z nowego targu to stracimy dużo? czy warto pchać się do zakopanego tylko po to żeby z niego wyjechać?
Jak wnioskuję po Twoich poprzednich komentarzach :))), lubicie naturę. Takich klimatów będzie między Zakopanem a Nowym Targiem bardzo niewiele, bo głównie to przejazd przez podhalańskie wsie, cały czas publicznymi drogami z jednym wyjątkiem - na kawałek szlaku wokół Tatr przed Nowym Targiem. Więc zacząć od Nowego Targu w Waszym przypadku - jak najbardziej, to ma sens. A namiocik nad Jeziorem Czorsztyńskim sam bym chętnie któregoś razu rozłożył! :)))
Najlepiej wszystko zabetonować, zasfaltować. Gdzie tolerancja dla przyrody, gdzie ekologoczne trendy? Takie prace niszcą naturę, odbierają miejsca dla zwierząt. Rowerem jeździ się po ulicy a nie po obszarach naturalnych. Dlaczego asfaltować ostatne dzikie miejsca w Polsce? Dunajec był zawsze jedną z dziki rzek, a teraz odbiera mu się wszelkie zielone strefy. Ten rząd zniszczy całą Polskę. Chcemy zieleni nie czarnego asfaltu!
Przyrodniku, odpisałem Ci już podobnie pod tekstem o Wiślanej Trasie Rowerowej. I mogę tylko powtórzyć: że skala zniszczenia przyrody jest tu marginalna, gdy porównać ją do zysków, jakie społeczeństwu przyniesie wyjazd setek czy tysięcy rodzin na rowerowy urlop. I to zysków nie tylko materialnych, ale przede wszystkim zdrowotnych, ale także "kulturowych" jak propagowanie podróży po Polsce, poznawanie jej historii i pięknych miejsc. Naprawdę, taka inwestycja to najlepsze co dzieje się w polskiej turystyce od lat. Pozdrawiam!
Po pierwsze wspaniałe zdjęcia które przypominają mi moje wojaże od Gór Kuszyckich po Pieniny jedynie bardziej oddalałem się od ruchliwych dróg które musiałeś przebrnąć . To duża pomoc w ustalania sobie swoich tras rowerowych - brawo i pozdrawiam .
Dzięki Zdzichu za dobre słowo. Sam również korzystam z tekstów innych blogerów, więc też staram się dać coś od siebie. Cieszę się, że nasze relacje pomagają i zachęcają innych do turystycznej jazdy rowerem :)
Pozdrawiam, udanych wojaży! :)
Trafiłem na ten blog dopiero wczoraj przypadkiem, szukając tras rowerowych na weekendy w pomorskim.
Rzeczowo,ciekawie, treściwie, świetne zdjęcia. Lustrzanka, sakwy, ciężka sprawa użytkowa. Telefonem chyba się tak jakościowo nie uda. No brawo. Wpisuję link do turystyka i życzę dalej takiego tempa w pedałowaniu przez ciekawe okolice.
Dziękuję za dobre słowo, Walerianie :). Nie jest tak ciężko jak piszesz, do wożenia lustrzanki przy pasie można się przyzwyczaić i naprawdę dość szybko przestaje przeszkadzać. A jest zawsze pod ręką :)
Pozdrowienia, również życzę pięknych wyjazdów :)
Witam, mam pytanie, czy na odcinku od Falsztyna do Nowego Targu dużo jest jeszcze odcinków prowadzonych drogami z ruchem samochodowym? Super są te zdjęcia z trasy nad rzeką. Chciałabym się wybrać z dzieckiem i wolałabym bez samochodów, przynajmniej większość trasy. Można gdzieś sprawdzić które odcinki są ukończone?pozdrawiam
Wciąż są odcinki z ruchem samochodowym, ale to zmienia się tak szybko, że chyba nie ma sensu nawet bym sprawdzał jaka jest sytuacja w tym momencie. Najlepiej rzucać okiem na mapę, jaką udostępnia oficjalnie Małopolska na stronie Velo Małopolska na Facebooku - tam w przypiętym poście są wszystkie aktualne mapy tras rowerowych w Małopolsce. Pozdrawiam! :)
Piękna trasa rowerowa, którą koniecznie muszę przejechać! Dunajec jest zachwycający sam w sobie, a co dopiero z poziomu siodełka. Dzięki Wam usłyszałem o Velo Dunajec - wielkie dzięki!
Dzięki za komentarz i polecam się na przyszłość :)
Hej, dzięki za ciekawą relację. Ile dni zajęła cała trasa? Z góry dzięki, Olek
Olek, trasa z Zakopanego do Tarnowa to około 250 kilometrów, więc takim turystycznym tempem to może być od 3 do 5 dni wycieczki. Albo dłużej, jeśli zatrzymać się na dodatkowy dzień na pętelkę dookoła Jeziora Czorsztyńskiego.
Piszesz ze warto zostawić samochód w Nowym Targu. Masz jakąś miejscowkę godną polecenia. Rowniez na nocleg lub rozbicie namiotu?
W Nowym Targu jest mnóstwo pensjonatów i kwater, myślę że bez problemu można znaleźć odpowiednie miejsce dla siebie. Jeśli ktoś ma ochotę na lepszy standard, są też dwa bardzo dobre hotele za stosunkowo niewielkie kwoty, niższe niż w dużych ośrodkach.
Na namiot na dziko dobrym miejscem będzie las przed Nowym Targiem, wokół Szlaku wokół Tatr. Oczywiście z poszanowaniem dla obszarów chronionych :)
Cześć. mam kilka pytań dotyczących opisanej przez Cibie trasy Velo Dunajec od Zakopanego do Tarnowa.
1. Który odcinek jest najtrudniejszy?
2. Ile km liczy cała trasa?
3.Gdzie można po trasie dostać nocleg?
4. Czy można tę trasę podzielić wg km ( orientacyjnie)
Dziękuję , pozdrawiam
Cześć Grażyno, przepraszam, że tak późno odpowiadam, dopiero znalazłem czas na porządki w komentarzach. I proszę uprzejmie:
1. Myślę że z mojego śladu na pewno najtrudniejsze jest kilkanaście kilometrów za Nowym Sączem, gdzie jeszcze nie ma dróg rowerowych Velo Dunajec i jedzie się drogami publicznymi i w dodatku z duzymi przewyższeniami. Poza tym cała trasa zdecydowanie nie należy do trudnych.
2. Oficjalnie, Zakopane-Wietrzychowice to 237 kilometrów. Realnie należy spodziewać się ponad 250 kilometrów ze wszystkimi dojazdami, odbiciami, itp.
3. W pensjonatach, hotelach, kwaterach, polach namiotowych. Myślę że bez problemu można znaleźć nocleg każdego dnia po południu, choć lepiej w tych popularnych miejscach nie zostawiać tego do godz. 20 - te tańsze i atrakcyjniejsze miejsca mogą być już zajęte.
4. Jasne, według swoich możliwości. Pisałem wcześniej - jedna osoba przejedzie szlak w trzy dni, innej może zająć to nawet tydzień z pętelką wokół Jeziora Czorsztyńskiego.
Pozdrawiam, powodzenia w tym roku :)
Przejechaliśmy trasę od Zakopanego do Czchowa grupą rodzinną 10 osób w tym szóstka dzieci. Wrażenia mieszne! Kompletny brak wiedzy i informacji o istnieniu i przebiegu szlaku wśród "lokalsów" i pracowników informacji turystycznej. Szlak często się urywa bez informacji o braku pewnych odcinków! Nawet w Miejscu Obsługi Rowrzystów [MOR] według zamieszczonych w nich map szlak prowadził przez nie istniejące odcinki! Wspinaliśmy się podążając za oznakowaniem pod leśne, nie utwardzone zbocza żeby przekonać się że brakuje dwóch mostów na odcinku Krościenko - Łącko! Trzeba też odsać rację pozostałej części szlaku, wspaniałej widokowo i atrakcyjnej turystycznie. Pokazywany w mediach odcinek wokół jeziora Czorsztynskiego - super. Wspaniały odcinek przełomem Dunajca. Osoby chętne do pokonania trtatwami powinny najpierw ustalić warunki przewozu rowerów (max 2 rowery na jednej tratwie. Chociaż nie wszyscy Flisacy wiedzą że można płynąć z rowerami - hehehe)
Ogólnie szlak bardzo słabo oznakowany. Dla grup z dziećmi to spore wyzwanie.
Szymon, dziękuję pięknie za obszerny komentarz. Myślę że te wszystkie niedociągnięcia to jeszcze wina nowości, choroby wieku dziecięcego :). Będzie lepiej z każdym rokiem. Nawet ten brak oznakowań - wierzę, że czasem Małopolska nie chce wydawać podwójnych pieniędzy na tymczasowe oznakowanie, chociaż... zgadzam się, że często bardzo by się przydało.
Dziękuję, dobrego 2021!
Jak najlepiej wrócić z rowerem z Nowego Sącza do Nowego Targu? Nie widze opcji kolejowej.
Na razie tylko w autobusie. Tą trasą kursują duże autobusy kilku przewoźników, w tym Flixbus. Nie chcę wymieniać konkretnych nazw lokalnych firm, gdyż nawet to może się zmienić - muszę sugerować sprawdzanie tuż przed wyjazdem, choćby na e-podróżniku. Pociągiem to tylko dookoła - przez Kraków.
Planuję w następne wakacje wybrać się na taką dłuższą trasę rowerową, dlatego już teraz sprawdzam i szukam inspiracji. Velo Dunajec to szlak, który przede wszystkim biorę pod uwagę, więc ten wpis jest dla mnie bardzo przydatny.
Cieszę się Magdo, powodzenia życzę. Myślę że wzięcia pod uwagę Velo Dunajec jako części dłuższej trasy jest wyśmienitym pomysłem. Myślę że można by nawet jakieś wielodniowe kółeczko zrobić po Wiślanej Trasie Rowerowej, Velo Dunajec i Szlaku wokół Tatr. Udanej podróży! :)
A gdzie się podziały komentarze? Najpiękniejsza trasa - a komentarzy zero? Co się dzieje, panie miły?
Relacja ekstra, ale strona coś nie chodzi i komentarze nie wchodzą...
Myślę, że wszystko już jest ok :) - przeniosłem wszystkie komentarze ze starego tekstu o Velo Dunajec do nowego, na wszystkie również odpowiedziałem. Przepraszam za opóźnienie, tak się niestety zdarza w tym fachu... :)
Pozdrawiam, dziękuję i miłych chwil na Velo Dunajec życzę :)
Witam. Velo Dunajec chcę przejechać przed samymi wakacjami jeszcze w czerwcu. nie wiem tylko jak to jest w czasie pandemii. Velo Dunajec prowadzi jakiś czas przez Słowację. Jak to ma się do przekraczania granicy. Wiesz Szymon jak to jest. A może ktoś z czytających. Roman
Cześć Roman, przepraszam za zwłokę - zaglądam w komentarze co jakiś czas.
Jechałem niedawno wzdłuż Popradu, gdzie zagląda się na dłuższy czas na słowacką stronę. Wtedy trafiłem na okres bez ograniczeń, ale z wymogiem rejestracji na oficjalnej słowackiej stronie. Teraz, o ile wiem, należy być szczepionym, mieć test lub świadectwo przechorowania. Czyli pojawia się ten standard - udowodnienie jednego z trzech sposobów odporności na wirusa.
Jednak ponieważ na Słowacji to niestety często się zmienia, warto przed każdym wyjazdem zaglądać na strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych (Google: "msz słowacja") - tam zawsze znajduję aktualne info. Powodzenia!
Witam. Mam pytanie odnośnie Velo Dunajec i trasy na Mazurach z innego wpisu - czy te trasy ciągną się w miarę asfaltową nawierzchnią przez większość czasu? A nie jakimiś laskami, żwirami itd.
No i drugie pytanie, czy może posiadasz aplikacje, gdzie można sobie uruchomić ślad tej trasy i jechać. Bo nie będę ukrywał, że dla mnie jeżdzenie rowerem z google maps to dramat i staram się tego unikać. Co prawda podajesz na blogu plik ze śladek gps - ale nie wiem czym go odpalić. :(
Cześć Kamil. Ogólna idea to rzeczywiście prowadzić trasę po dostępnych dla wszystkich odcinkach, czyli - po asfaltowych drogach rowerowych. Ale! :)
Po pierwsze, akurat tutaj proponuję wariant przez Gubałówkę po Szlaku wokół Tatr, gdzie spory fragment na tzw. odcinku "grzbietowym" biegnie po szutrze, umiarkowanie wygodnym. Jeśli chcesz jechać szosą - słabo, bardzo słabo. Możesz jednak pojechać kawałek dalej, do Chochołowa i stamtąd pięknym asfaltowym ddrem dotrzeć aż do Nowego Targu.
Po drugie, Velo Dunajec prowadzi przez przełom Dunajca, gdzie trasa biegnie słowacką stronę przez słowacki Pieniński Park Narodowy. I tam też jest naście kilometrów szutru. Jednak znowu - możesz ominąć to objazdem ze Sromowców do Krościenka.
Aplikacje - właśnie odpowiedziałem Ci pod tekstem z Danii - w skrócie: Locus, Mapy.cz, ewentualnie RidewithGPS :)
Ostatnio zaliczyliśmy VELO Czorsztyn i trasę Wokół Jeziora Czorsztyńskiego - w sumie była to nasza pierwsza taka wycieczka, głównie zwiedzamy pieszo. Super trasa zwłaszcza w połączeniu z przejażdżką do Czerwonego Klasztoru!
Pozdrawiamy
Sebastian i Agata
Super! :) Mam nadzieję, że przekonaliście się do roweru - Velo Dunajec i Velo Czorsztyn to idealne trasy w efektownych i ciągle zmieniających się sceneriach, by przekonać się do turystyki rowerowej :)
Bo dlaczego "Górskim Szlakiem" nie może być "Rowerowym Górskim Szlakiem"? ;) Powodzenia i kolejnych kilometrów na rowerze życzę :)
NIE "SROMOWCÓW", A "SROMOWIEC".
Dziękuję! I przepraszam :)
Najpiekniej jest w Łącku zapierdalają velo jakby byli na obwodnicy.Okolica piękna alw samochodów wiwcen niż rowerzystów
Przykro słuchać, ale może to sprawa dla gminy, a może urzędników z Urzędu Marszałkowskiego?
Co mogę powiedzieć po wyjeździe na Velo Dunajec? Na pewno nie byłem zachwycony do granic możliwości, ale też nie żałuję, że tam pojechałem.
Zacznijmy od plusów. Trzeba przyznać, że te widoki były naprawdę piękne. Wisienką na torcie były widoki w dolinie Dunajca. Ten malowniczy krajobraz, rzeka sunąca między wzgórzami - miód malina. Po drodze zobaczyliśmy zamek w Niedzicy, co dało trochę odmiany. Muszę przyznać, że wnętrza zamku robiły wrażenie.
Ale teraz czas na te negatywy. Przede wszystkim oznakowanie to była porażka. Gdzie się tylko nie odwróciłem, nie było jasnego oznaczenia, a zjazdy często były słabo widoczne. Czasem miałem wrażenie, że muszę być jasnowidzem, żeby trafić na właściwą drogę. No kurczę, to jest 21 wiek, gdzie są te nowoczesne znaki?
No i jeszcze jedno, nie wiem co się stało, ale miejscami było strasznie zatłoczone. Chyba wszyscy mieli ten sam pomysł na wypad. Czasem musiałem jechać jak wściekły, żeby ominąć tłum turystów. Na pewno zabrakło mi tego spokoju i ciszy, którą sobie obiecywałem na wycieczce rowerowej.
Podsumowując, Velo Dunajec ma swoje uroki, ale też trochę wad. Dla tych, którzy cenią piękne widoki i są gotowi pogodzić się z chaosem na trasie, może być ciekawym doświadczeniem. Ale dla mnie osobiście, trochę za dużo było negatywnych wrażeń, żeby czuć się w pełni usatysfakcjonowanym.
Dzięki za taką obszerną recenzję. Zaskakuje mnie kwestia oznakowania - podczas moich wyjazdów wydawało się, że jest ok, albo bardzo ok. Może to te nowe odcinki nie mają jeszcze oznakowania? A może akurat trafiłeś na czas, kiedy jakieś istotne znaki zostały zniszczone i jeszcze informacja o tym nie trafiła do autorów VD?
Dodaj Twój komentarz