- Szlak rowerowy z Krynicy-Zdroju do Nowego Sącza
- Rowerowy Szlak Wód Mineralnych w gminie Muszyna
- Jedna z najpiękniejszych polskich linii kolejowych
- Bulwary Dietla i zabytkowa zabudowa
- Muzeum wyjątkowego polskiego artysty
- Uzdrowisko i ośrodek sportów górskich
- Jedenaście kilometrów po szlaku Velo Krynica
- Najstarsza drewniana cerkiew w polskich Karpatach
- Sześć cerkwi przy Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych
- Rowery i wiklinowe kosze pełne kwiatów
- Miejsca Przyjazne Rowerzystom w Małopolsce
- Pijalnie wód mineralnych przy rowerowym szlaku
- Ciekawostka geologiczna - mofeta Henryka Świdzińskiego
- Ogrody Sensoryczne w Muszynie
- Państwo muszyńskie w muzeum regionalnym
- Uwaga na niedźwiedzie w Beskidzie Sądeckim
- Jedyne takie przejście graniczne w Polsce
- Charakterystyczne sylwetki rowerowych mostów w Małopolsce
- Najprzyjemniejszy odcinek w dolinie Popradu
- Źródło pysznej wody mineralnej na Słowacji
- Kilkaset metrów od szlaku leży Żegiestów
- Opuszczone sanatoria w Żegiestowie-Zdroju
- Jelenie przekraczające Poprad na moich oczach
- Uwaga na leśny odcinek za zamkiem w Rytrze
- Warto zjechać kawałek do Starego Sącza
- Ciekawe Bobrowisko przy rowerowej trasie
- Jeden z pierwszych rowerowych mostów w Małopolsce
- Pociągiem Kolei Małopolskich do doliny Popradu
- Kolejny wyjazd w nowych okularach rowerowych
- Naprawdę dobra propozycja na dwa rowerowe dni
Szlak rowerowy z Krynicy-Zdroju do Nowego Sącza
Na początek wyjaśnienie. Pisząc o szlaku rowerowym doliny Popradu dokonuję pewnego uproszczenia. Otóż od strony formalnej szlak rowerowy z Krynicy-Zdroju do Nowego Sącza tworzą dwie różne trasy, które powstały w ramach odrębnych projektów realizowanych przez różnych autorów. I tak od Krynicy-Zdroju do Muszyny prowadzi 11-kilometrowa droga rowerowa wzdłuż potoków Kryniczanka i Muszynka, zbudowana w ramach projektu Velo Krynica. A od Muszyny aż do Nowego Sącza biegnie fragment europejskiej trasy rowerowej EuroVelo 11 o długości prawie 60 kilometrów. Razem tworzą doskonały szlak rowerowy o długości około 70 kilometrów, który - moim zdaniem - atrakcyjnością nie ustępuje nawet popularnej pętli Velo Czorsztyn - rowerem wokół Jeziora Czorsztyńskiego.
Rowerowy Szlak Wód Mineralnych w gminie Muszyna
Doskonałym uzupełnieniem tych dwóch szlaków jest Rowerowy Szlak Wód Mineralnych, który powstał w gminie Muszyna i łączy kilka mniejszych dolin dochodzących do doliny Popradu. To jeszcze jedna, samodzielna, regionalna inwestycja w ofertę rowerową Małopolski, która powstała jednak - niestety! - bez budowy nowoczesnej infrastruktury rowerowej, do której Małopolska konsekwentnie nas przyzwyczaja. Podsumowując to wprowadzenie - w artykule tym opisuję trzy odrębne szlaki rowerowe połączone w jedną propozycję weekendowej wycieczki rowerowej z Krynicy-Zdroju przez Muszynę i okoliczne miejscowości aż do Nowego Sącza. A ponieważ wszystkie trzy szlaki znajdują się w dorzeczu Popradu (choć niekoniecznie w jego bezpośrednim sąsiedztwie), całość nazywam właśnie szeroko rozumianą doliną Popradu.
Jedna z najpiękniejszych polskich linii kolejowych
Na dzień dobry - Krynica-Zdrój. Do jednego z najbardziej atrakcyjnych polskich uzdrowisk możemy dotrzeć pociągiem z Nowego Sącza, który może być albo przystankiem w dłuższej podróży po Velo Dunajec, albo miejscem, gdzie zostawimy nasz samochód podczas krótszego, weekendowego pobytu nad Popradem. Przejazd pociągiem z Nowego Sącza do Krynicy-Zdroju trwa około półtorej godziny i to jest czas, który można poświęcić na podziwianie przebiegu jednej z najpiękniejszych polskich linii kolejowych. To może być również doskonały wstęp do poznania regionu i miejsc, które już za moment będziemy mieli na rowerze na wyciagnięcie ręki . Ważne - na prawie całej trasie wzdłuż Popradu tory kolejowe znajdują się po stronie rzeki przeciwnej do tej, którą prowadzi szlak rowerowy - nie ma więc mowy o odebraniu sobie przyjemnego efektu “nowości” z późniejszego przejazdu rowerem.
Bulwary Dietla i zabytkowa zabudowa
Odcinkiem obowiązkowym w Krynicy-Zdroju są Bulwary Dietla będące zielonym sercem miasta. Parkowy bulwar nad uregulowanym korytem Kryniczanki poświęcono polsko-austriackiemu lekarzowi, uznawanego za ojca uzdrowiska w Krynicy-Zdroju. Józef Dietl, wcześniej piastujący urząd prezydenta Krakowa, promował ideę polskich uzdrowisk i stał za uznaniem tutejszych źródeł za wody lecznicze. Tamte czasy wspomina między innymi budynek Starego Domu Zdrojowego, jeden z dzisiejszych symboli miasta. Podczas mojego pobytu część tych terenów była rewitalizowana i niedostępna, wśród nich właśnie otoczenie Nowego Domu Zdrojowego. To kolejny z symboli krynickiego uzdrowiska, który do użytku oddano miesiąc przed wybuchem II wojny światowej. Wtedy, w dwudziestoleciu międzywojennym, Krynica-Zdrój była najpopularniejszym kurortem wśród elit Polski międzywojennej, goszcząc między innymi Józefa Piłsudskiego.
Muzeum wyjątkowego polskiego artysty
Naprzeciw, w niewielkiej Willi Romanówka, mieści się Muzeum Nikifora Krynickiego, wyjątkowego polskiego artysty i drugiej, obok Józefa Dietla, najważniejszej postaci dla Krynicy-Zdroju. Liczbę rysunków i obrazów jakie wyszły spod ręki Nikifora ocenia się na ponad 40 tysięcy sztuk! Schludne, nowoczesne wnętrza muzeum prezentują tylko niewielką część prac łemkowskiego malarza, który - jak niemal wszyscy Łemkowie - został wysiedlony na Ziemie Odzyskane po II wojnie światowej i dopiero trzecią próbę powrotu na Łemkowszczyznę zakończył sukcesem. Do Muzeum Nikifora warto zajrzeć nawet, jeśli nie deklarujecie się jako miłośnicy polskiego malarstwa, i swoją obecnością oddać pośmiertny hołd długo niedocenianemu beskidzkiemu artyście.
Uzdrowisko i ośrodek sportów górskich
Krynica-Zdrój to oczywiście nie tylko kurort uzdrowiskowy, ale również jeden z najważniejszych ośrodków letnich i zimowych sportów górskich. Jeśli poszukujecie większych wrażeń niż wycieczka rowerowa doliną Popradu, pobyt w Krynicy-Zdroju możecie przedłużyć o wjazd rowerem lub kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką i zjazd z niej, nawet rowerem z sakwami. Tłumy przyciąga również otwarta w 2019 roku oryginalna wieża widokowa “w koronach drzew” koło ośrodka narciarskiego Słotwiny. Wizytę w jednym i drugim miejscu miałem w planach, ale popsuła mi je fatalna pogoda - Sądecczyznę odwiedzałem w czerwcu 2021 roku akurat w czasie ulewnych deszczów i trąby powietrznej koło Nowego Sącza. Na szczęście przywykłem już do tego, że w kilkudniowej podróży nigdy nie można zobaczyć wszystkiego. Tym razem więc, właśnie przy okazji wieży widokowej w Słotwinach, mówię sobie “następnym razem”.
Jedenaście kilometrów po szlaku Velo Krynica
Droga z Krynicy-Zdroju do Muszyny to 11 kilometrów łatwej, wyraźnie nachylonej drogi rowerowej Velo Krynica. Rozpoczyna się przy Bulwarach Dietla, by zaraz za dworcem kolejowym PKP zająć miejsce w dolinie Kryniczanki. Poza kilkoma bocznymi ulicami w Krynicy-Zdroju, przez większość czasu prowadzi osobnym asfaltowym ciągiem pieszo-rowerowym w oddaleniu od ruchu samochodowego, często w niewielkiej odległości od koryta skromnego dopływu Popradu. Pod koniec tej trasy, na jednym z zakrętów, niewiele ponad kilometr za charakterystyczną wiatą rowerową należącą do szlaku Aqua Velo i w pobliżu ujścia Kryniczanki do Muszynki, warto zwrócić uwagę na kładkę prowadzącą do wsi Powroźnik. W Powroźniku znajduje się jedna z najcenniejszych atrakcji tej części Małopolski - najstarsza drewniana cerkiew polskich Karpat.
Najstarsza drewniana cerkiew w polskich Karpatach
Datowana na początek XVII wieku cerkiew św. Jakuba w Powroźniku stoi zaledwie 500 metrów od kładki na Muszynce. Została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako jedna z 16 drewnianych karpackich cerkwi w Polsce i na Ukrainie. I choć gęsta kępa drzew, w których kryje się latem cerkiew w Powroźniku, nie pozwala na dostrzeżenie całej sylwetki zachowanej łemkowskiej świątyni, to udostępnione do zwiedzania jest jej wnętrze. Ikonostas cerkwi w Powroźniku został niestety zmodyfikowany podczas dostosowania cerkwi do potrzeb kościoła katolickiego po akcji Wisła, jednak wciąż można podziwiać niezwykły kunszt jego wykonania i widniejące nad prezbiterium cenne malowidła. Warto pamiętać, że cerkiew w Powroźniku jest jedną z aż 62 obiektów Szlaku Architektury Drewnianej w Małopolsce, które latem pozostają otwarte i udostępnione do zwiedzania. A wszystkich obiektów na pięknym "drewnianym" szlaku Małopolska posiada ponad 250!
Sześć cerkwi przy Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych
Cerkiew św. Jakuba w Powroźniku jest doskonałym wprowadzeniem w nastrój Rowerowego Szlaku Wód Mineralnych, do którego dociera się w Podjastrzębiku - zaledwie 2 kilometry po powrocie na drogę rowerową Velo Krynica nad Muszynką. Oprócz tytułowych wód mineralnych, drugim podstawowym składnikiem krajoznawczym szlaku są drewniane cerkwie, często dominujące w górskim krajobrazie Sądecczyzny. Przy Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych jest ich aż sześć. Oprócz Powroźnika drewnianymi świątyniami łemkowskimi szczycą się tutaj także Jastrzębik, Złockie, Szczawnik i Milik, a cerkiew murowaną znajdziemy w Żegiestowie. Wymienione cerkwie swoim położeniem wyznaczają również południowo-zachodnie granice dawnej Łemkowszczyzny - obszaru, który do powojennej akcji Wisła licznie zamieszkiwali Łemkowie.
Rowery i wiklinowe kosze pełne kwiatów
Podjastrzębik to pierwsze z miejsc, gdzie trafiam na efektowne kolorowe drogowskazy Rowerowego Szlaku Wód Mineralnych. I choć od dawna powtarzam, że ogromnie ważne jest stworzenie w całej Polsce jednego, spójnego systemu informacji turystycznej na wzór chociażby tego prowadzącego rowerzystów przez trasy rowerowe w Niemczech, to nie potrafię krzywo spojrzeć na tę muszyńską “samowolę”. Widok niebieskich i zielonych tablic kierunkowych w towarzystwie starych, kolorowych rowerów z wiklinowymi koszami, które wypełniono żywymi, zadbanymi kwiatami, musi chyba budzić sympatię w każdym rowerzyście. Do tego liczne tablice informacyjne z wyczerpującymi opisami miejsc i miejscowości - to z kolei budzi szacunek wśród tych, których podczas wycieczki rowerowej interesują przede wszystkim wartości krajoznawcze.
Rowerowy Szlak Wód Mineralnych ma długość 33 kilometrów, biegnie w całości w ruchu ogólnym po drogach publicznych i leśnych. Łączy 13 przystanków zlokalizowanych w miejscowościach i przy atrakcjach krajoznawczych w okolicy Muszyny, przede wszystkim przy cerkwiach i naturalnych źródłach wód mineralnych. Połączyć “mineralny” szlak z główną trasą rowerową do Krynicy-Zdroju do Nowego Sączu można w czterech miejscach - to Podjastrzębik, Muszyna, Milik i Żegiestów. W zależności od Waszych możliwości i planu na rowerowy weekend, możecie przejechać całość lub jego dowolną część. Podczas wycieczki oczekujcie wszystkiego - beskidzkich krajobrazów, pięknych cerkwi, ludzi gościnnych, bidonów pełnych oryginalnego napoju, słonca i błękitnego nieba. Wszystkiego, ale nie nowoczesnych nawierzchni.
Miejsca Przyjazne Rowerzystom w Małopolsce
Właśnie przy Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych zwróciłem uwagę na baner informujący o obecności dużego ośrodka wypoczynkowego na liście małopolskiej sieci Miejsc Przyjaznych Rowerzystom. To tworzona na wzór niemieckiej sieci Bett und Bike oferta noclegowo-usługowa przeznaczona właśnie dla podróżujących i odpoczywających w Małopolsce na rowerze. Warunkiem przyjęcia obiektu na listę małopolskich MPR-ów jest zapewnienie bezpiecznego i wygodnego noclegu zarówno rowerzyście, jak i jego rowerowi. Oznacza to obowiązek posiadania zamykanego pomieszczenia na rowery, zestawu narzędzi naprawczych czy podstawowych części zamiennych. Idea Miejsc Przyjaznych Rowerzystom nie ogranicza się jedynie do obiektów noclegowych - wśród małopolskich MPR-ów jest nawet punkt informacji turystycznej w Nowym Sączu, gdzie również znaleźć można zestaw narzędzi i podstawowe wsparcie w rowerowej podróży. Na tej mapie Google znaleźć można Miejsca Przyjazne Rowerzystom w Małopolsce aktualne wpisane do programu.
Pijalnie wód mineralnych przy rowerowym szlaku
Niezmiernie atrakcyjną częścią szlaku są naturalne źródła mineralne. Część położona jest bezpośrednio przy trasie, inne są nieco od niego oddalone. Między innymi w Jastrzębiku i w Szczawniku zastaniemy naturalne źródła schowane pod drewnianymi wiatami i wyposażone w wygodne ujęcia. By posmakować oryginalnych smaków Sądecczyzny wystarczy rowerowy bidon. Jednych smak naturalnej wody zachwyci, innych zniechęci. Mi, podczas, degustacji w tutejszych zdrojach smak wody przypominał… piwo. Zaś od strony czysto chemicznej małopolskie wody mineralne to żelazista szczawa wodorowęglanowo-wapniowa.
Ciekawostka geologiczna - mofeta Henryka Świdzińskiego
Miejscem obowiązkowym na Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych jest mofeta imienia Henryka Świdzińskiego, leżąca w pobliżu szosy między Jastrzębikiem a Złockiem. Miejsce, w którym należy przerwać zjazd, wskazują tablice informacyjne. Mofeta to stworzone przez naturę miejsce przez które wyziewają gazy i para wodna, wydobywające się z głębi Ziemi. Podobne można obserwować chociażby na Islandii, gdzie związane są z aktywnością wulkaniczną wyspy. Mofety w Małopolsce prawdopodobnie mają związek z metamorfizmem skał węglanowych. Gaz wydobywający się z mofety koło Jastrzębika to ponad 94% czystego dwutlenku węgla, należy więc uważać z długotrwałym, bliskim kontaktem ze źródłem wyziewów. Tych jest tutaj kilka w niewielkim oczku wodnym i jeden na brzegu w postaci suchej, ukryty w drewnianym konarze. W Polsce to rzadko spotykane miejsce - zdecydowanie warto nie przegapić niepozornej zatoczki na skraju lasu.
Ogrody Sensoryczne w Muszynie
Atrakcyjnie położona Muszyna z pewnością sprawdzi się jako miejsce noclegu podczas rowerowego weekendu w dolinie Popradu. Podobnie jak Krynica-Zdrój, od lat 20-stych XX wieku cieszy się statusem uzdrowiska. To również szczególnie aktywna miejscowość jeśli chodzi o inwestycje w lokalne atrakcje, z których prawdopodobnie najczęściej wspominanymi w ostatnim okresie są Ogrody Sensoryczne. To seria ogrodów zaaranżowanych tak, by rosnącymi tu roślinami oddziaływały na zmysły odwiedzających - między innymi na węch, dotyk czy smak. Dla rowerzystów spacer po muszyńskich ogrodach w dolinie Popradu może stać się okazją do oryginalnego przystanku w drodze, a dla pensjonariuszy muszyńskich sanatoriów jest z pewnością okazją do terapii, relaksu czy nawet edukacji. Wjeżdżając do Muszyny warto jeszcze zwrócić uwagę na Ogrody Biblijne.
Państwo muszyńskie w muzeum regionalnym
W parterowym, zabytkowym budynku dawnego zajazdu w Muszynie swoją siedzibę ma Muzeum Regionalne PTTK w Muszynie. Wśród eksponatów i historii opowiadanej przez muzealne ekspozycje jest ta o tzw. państwie muszyńskim, czyli rozdziale dziejów Muszyny, który trwał około pięciu wieków. Od XIII do XVIII wieku Muszyna była własnością biskupów i funkcjonowała jako odrębny byt administracyjny posiadający własne urzędy, sądy i wojsko. Siedzibą starostów muszyńskich był zamek w Muszynie, którego ruiny można oglądać dzisiaj nad miastem. Co ciekawe, dzisiejszy budynek muzeum oryginalnie stał w innym miejscu i został przeniesiony podczas remontu do obecnej lokalizacji w dzisiejszym centrum miasta. Wstęp jest bezpłatny.
Uwaga na niedźwiedzie w Beskidzie Sądeckim
Wśród kolorowych drogowskazów Rowerowego Szlaku Wód Mineralnych w Muszynie nie brakuje także informacji o europejskiej trasie rowerowej EuroVelo 11. Słowna nazwa EV11 to Trasa Europy Wschodniej, choć nazywana bywa także “bestią ze Wschodu”. Początek ma w Atenach, a koniec aż na Nordkapp w Norwegii. Odcinek EuroVelo 11, jaki biegnie wzdłuż Popradu na tak groźne miano na pewno nie zasługuje. To przyjemne, łatwe nadrzeczne drogi rowerowe i szosy publiczne, a nawiązania do przydomku można szukać jedynie wspominając niedźwiedzicę z młodym, która na początku 2020 roku była widziana gdy przechodziła przez Poprad kilkadziesiąt kilometrów niżej, w okolicach Barcic. Nie rezygnujcie z pamiątkowego selfie z oryginalnym znakiem postawionym z tej okazji. Z dwóch takich znaków drogowych pozostał już tylko jeden, drugi został... skradziony. A swoją drogą, znak przypomniał mi moją jazdę rowerem po miejscach z serialu Wataha i jesienne Bieszczady sprzed kilku lat.
Jedyne takie przejście graniczne w Polsce
Pierwsze kilometry po EuroVelo 11 pokonujemy lewym brzegiem Popradu i wąską, ciemną leśną drogą rowerową kierujemy się w stronę Słowacji. Do naszych południowych sąsiadów wjeżdżamy niepozornym rowerowym przejściem granicznym, które do niedawna było jedną z największych ciekawostek szlaku nad Popradem. Podjrzewam, że nigdzie indziej na rowerowej trasie w Polsce nie znajdziecie ostrzeżenia o pochyłości drogi dochodzącej aż do 30%, o czym informowała stojąca tu tablica z drogowym znakiem ostrzegawczym. Droga w tym miejscu była nie tylko pochyła, ale również wilgotna i nie zapewniała wymaganej przyczepności, wymagała ostrożnego zejścia po przygotowanych stopniach. W sierpniu 2021 roku rozpoczęły się prace nad zniwelowaniem niebezpiecznego fragmentu granicznej drogi rowerowej i... zlikwidowaniem oryginalnego odcinka rowerowego szlaku. To na pewno ułatwiło przejazd i ucieszyło osoby starsze i rowerowych rodziców.
Tuż po przekroczeniu zielonej granicy polsko-słowackiej wyjeżdżamy na otwarty teren - łąkę, po której biegnie świeżo wybudowana droga rowerowa wybudowana przez Słowaków. Dotychczas biegła tędy zwykła terenowa ścieżka, znacznie ograniczając wygodę jazdy i dostępność tego miejsca. Wśród wysokich traw, w naturalnej scenerii doliny Popradu po kilku minutach nowa droga prowadzi do nowego pieszo-rowerowego mostu Legnava–Milik. Oficjalny przebieg EuroVelo 11 wraca tędy na polską stronę i tak też pojechałem podczas mojej wycieczki, ale… myślę że dla turysty z Polski bardziej interesującym będzie pozostanie po stronie słowackiej, nawet jeśli będzie oznaczać to zamianę nowej betonowej drogi rowerowej po polskiej stronie na lokalną drogę publiczną na Słowacji.
Charakterystyczne sylwetki rowerowych mostów w Małopolsce
Charakterystyczny ażurowy łuk mostu w Miliku, a także podobną konstrukcję mostu położonego pięć kilometrów dalej - w Andrzejówce-Ługach, pamiętam ze szlaku rowerowego nad Dunajcem. Nowe pieszo-rowerowe kładki poprawiają jakość życia mieszkańcom Beskidu Sądeckiego, a turystom bardzo urozmaicają nadrzeczną podróż. We wciąż bardzo naturalnej, zielonej dolinie Popradu mogą służyć nawet jako punkty widokowe i miejsce krótkiego postoju. Oczywiście pod warunkiem małego ruchu i nieblokowania ruchu na moście. Trochę jednak żałuję, że nowe konstrukcje nad Popradem nie używają żywego, zielonego malowania z Velo Dunajec - moim zdaniem stalowo-piaskowymi barwami odbierają sobie nieco efektowności, a całemu regionowi spójnego wizerunku. Choć dla komfortu jazdy rowerzystów nie ma to naturalnie zupełnie żadnego znaczenia.
Najprzyjemniejszy odcinek w dolinie Popradu
Po krótkim fragmencie przejechanym po polskiej stronie kładką między polską Andrzejówką-Ługami i słowackim Małym Lipnikiem wracamy właśnie na słowacką stronę. Tu zaczyna się 17-kilometrowy, może i najprzyjemniejszy odcinek całej wycieczki. Dość sędziwa, choć o generalnie dobrej nawierzchni, szosa prowadzi nas wzdłuż łagodnie kręcącego Popradu, po drodze przecinając zaledwie maleńkie słowackie wioski. Na tym fragmencie trasy jesteśmy tylko my, nasze rowery, szumiąca rzeka po prawej stronie i naturalne krajobrazy doliny Popradu, wśród których czasem pojawia się któraś z polskich miejscowości po drugiej stronie rzeki. To na tym odcinku na rowerzystów czeka jedyny istotny podjazd na całej trasie. Jest rzeczywiście wymagający, choć jednocześnie bardzo krótki. Dla słabszych rowerzystów oznacza może minutowe piesze podejście.
Źródło pysznej wody mineralnej na Słowacji
Podczas gdy po stronie polskiej nie ma problemu z punktami gastronomicznymi, na słowackim odcinku nie będzie o nie łatwo. Ostatnim miejscem gdzie można zaopatrzyć się w jedzenie lub picie jest słowacka knajpka w Małym Lipniku, zaraz za wspominaną wyżej nową kładką rowerową. Kolejne sklepy i restauracja po słowackiej stronie pojawią się dopiero w Mniszku. Mimo wszystko pusty bidon nie będzie tragedią. Za kładką prowadzącą do Żegiestowa na rowerzystów czeka ujęcie wody mineralnej Sulin, które czynne jest od ponad 170 lat. Słowacka Sulinka smakowała mi bardziej niż wody ze źródeł na Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych po polskiej stronie Popradu - aż żałowałem, że w nowym rowerze mam tylko jeden uchwyt na bidon. Przestrzegam więc przed przeoczeniem jasnożółtego budynku po lewej stronie szosy - lekkie zaniedbanie zewnętrzne nadrabia wyśmienitym smakiem serwowanego zdroju, który ponownie stawiałbym gdzieś w pobliżu piwnych smaków.
Kilkaset metrów od szlaku leży Żegiestów
Jednak zanim zrobicie sobie krótką przerwę przy mineralnej Sulince, zachęcam by cofnąć się kilkaset metrów przez rowerową kładkę do Żegiestowa i Żegiestowa-Zdroju. Wieś składa się z dwóch części. Bezpośrednio przy szosie z Nowego Sącza do Muszyny znajduje się część zdrojowa, przypominająca obecnie raczej sanatorium dla duchów, a nie popularną niegdyś miejscowość sanatoryjną. Za to w bocznej dolinie, odchodzącej od doliny Popradu niedaleko kładki, leży właściwa wieś z oryginalną jak na tutejsze łemkowskie klimaty, murowaną cerkwią św. Michała Archanioła, znacznie młodszą od swoich dostojnych drewnianych koleżanek. Trafić do Żegiestowa można również układając sobie w odpowiedni sposób przejazd po Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych - zachęcam.
Opuszczone sanatoria w Żegiestowie-Zdroju
Warto zajrzeć w obydwa żegiestowskie miejsca, choć większe wrażenie zrobiły na mnie opuszczone budynki sanatoriów w Żegiestowie-Zdroju. Trudno uwierzyć, że przed II wojną światową tutejsze uzdrowiska uchodziły za najbardziej luksusowe w polskich górach. Zrujnowane przez wojnę, zamienione przez komunistyczny rząd w placówki Funduszu Wczasów Pracowniczych, nigdy nie odzyskały przedwojennego sznytu, a po upadku komunizmu szybko poszły w jego ślady. Przez wiele lat stały niszczejące, aż większość (może wszystkie?) kupiła włoska rodzina Cechini, właściciel ujęcia i rozlewni wody mineralnej z Muszyny. W ostatnich latach nowy właściciel remontuje kolejne budynki chcąc przywrócić kurortowi przedwojenną atmosferę. Wśród rewitalizowanych obiektów jest położony blisko szosy Nowy Dom Zdrojowy, dawna wizytówka żegiestowskiego uzdrowiska. Całość sprawia wrażenie trafienia na plan filmowej produkcji w postapokaliptycznym klimacie.
Jelenie przekraczające Poprad na moich oczach
Od Piwnicznej-Zdroju szlak nieco się zmienia. Pojawia się więcej zabudowań i miejscowości, tym samym robi się trudniej o takie oderwanie od cywilizacji, jakim można było cieszyć się na słowackim odcinku przed Mniszkiem. Mimo to na środku Popradu dostrzegam wspaniałą scenę, gdy łania z cielakiem (samica jelenia z młodym jeleniem) przekraczają Poprad gdzieś między Piwniczną-Zdrojem a Rytrem, tuż przy szlaku rowerowym. Chwilę później spłoszony przez przejeżdżający samochód cielak wybiega z nadrzecznych zarośli i długim skokiem przelatuje nad drogą tuż przede mną. To był ogromnie wyjątkowy moment wpisujący Poprad na listę najbardziej niezwykłych momentów w moich podróżach. A jeśli do wcześniejszych doniesień o niedźwiedziach i do “moich” jeleni dodać jeszcze przeczytaną historię o rysiu, który na drodze nad Popradem w zeszłym roku upolował sarnę na oczach pasażerów przejeżdżającego samochodu, łatwo w dolinie Popradu zobaczyć region o ogromnych walorach przyrodniczych.
Uwaga na leśny odcinek za zamkiem w Rytrze
Tu czas na ostrzeżenie. Jeśli jedziecie z przyczepką, małym dzieckiem lub - przeciwnie - osobą starszą, a może z kimś innym mało doświadczonym, wymagającym minimum wygody i bezpieczeństwa na trasie, nie powtarzajcie mojego przejazdu za zamkiem w Rytrze. W czerwcu 2021 roku ten odcinek szlaku EuroVelo 11 jeszcze nie został wybudowany i około kilometra biegł wąską, stromą, nieco dziką ścieżką trawersującą zbocze doliny, widoczne w prawym górnym rogu zdjęcia niżej. Na rowerzystów czeka tu nieco błota, odrobina kamieni i… przyjemny, ciemny las, doskonale chroniący przed upałem. I w takiej formie zdecydowanie nie nadaje się do polecania osobom o innych niż bardzo dobre umiejętności jazdy rowerem. Do czasu jego budowy Małopolska zachęca do jazdy oficjalnym objazdem przez centrum Rytra po lewym brzegu rzeki.
Warto zjechać kawałek do Starego Sącza
Odcinek przez wymienione wcześniej Barcice to wygodna, szybka dojazdówka w okolice Starego i Nowego Sącza. Pojawiający się nagle nad Popradem wysoki, zielony most oznacza miejsce, w którym szlak rowerowy doliny Popradu łączy się z Velo Dunajec. Droga w lewo prowadzi do Starego Sącza, a w prawo - do Nowego. Jeśli dotychczas nie stanęliście na starosądeckim rynku, a czas Wam na to pozwala, zdecydowanie warto na niego zajrzeć. Okropnie niewygodna nawierzchnia dla rowerzystów w postaci okrągłego, nierównego bruku ma swój specyficzny urok. Podobnie jak otaczające rynek kamienice, z których tą najbardziej charakterystyczną jest wciąż kamienica z restauracją Marysieńka i balkonem na piętrze. To z niego rozciąga się widok na morze samochodów, zajmujących zwykle cały zabytkowy plac w Starym Sączu.
Ciekawe Bobrowisko przy rowerowej trasie
W drodze do Starego Sącza, a może jadąc już w kierunku Nowego Sącza, warto zwrócić uwagę na kierunkowskazy kierujące do Bobrowiska - enklawy przyrodniczej ukrytej w kępie drzew pomiędzy wodami Popradu i Dunajca. W wyrobiskach dawnej żwirowni powstał zielony zakątek, którego częścią są dwie oryginalne drewniane czatownie ułatwiające obserwację żyjących tu łabędzi niemych i rodziny bobrów. Tutejsza kilkusetmetrowa drewniana kładka oficjalnie jest niedostępna dla rowerzystów, choć - jeśli będzie tu sami - cichy przejazd rowerem przez Bobrowisko na pewno nie będzie przeszkadzał żyjącym tu zwierzakom. Uważajcie jednak na wilgotne deski, które mogą okazać się niebezpieczne. Ciekawe, że sposób aranżacji Bobrowiska przyniósł mu 1. miejsce w konkursie o Nagrodę Województwa Małopolskiego im. Stanisława Witkiewicza w kategorii poświęconej przestrzeni publicznej.
Jeden z pierwszych rowerowych mostów w Małopolsce
Kawałek dalej małopolski fragment szlaku rowerowego EuroVelo 11 wraca na długi rowerowy most nad Popradem, który był jednym z pierwszych, jakie stanęły na drogach rowerowych w Małopolsce. Większość jadących tędy rowerzystów to ci podróżujący wdłuż Dunajca, którzy - podejrzewam - nie zdają sobie jeszcze sprawy, że stojące przed efektownym mostem na Popradzie kierunkowskazy do Rytra i Muszyny kierują na jeszcze jedną tak atrakcyjną trasę rowerową. Zresztą - jak pisałem wcześniej - wyobrażam sobie, że szlak rowerowy doliny Popradu może być ciekawym urozmaiceniem właśnie dla podróży wzdłuż Dunajca. Wystarczy zaplanować jeden dodatkowy dzień, zarezerwować dwudniowy nocleg w Nowym Sączu, porannym pociągiem zameldować się w Krynicy-Zdroju lub w Muszynie i na wieczór ponownie dotrzeć do Nowego Sącza, spędzając cały dzień właśnie nad Popradem.
Pociągiem Kolei Małopolskich do doliny Popradu
Wróćmy jeszcze do transportu rowerów pociągiem na start wycieczki w Krynicy-Zdroju. Pierwsze poranne połączenie z Nowego Sącza (a nawet z Krakowa) do Krynicy-Zdroju obsługuje niestety nienajmłodszy skład EN57 w barwach “narodowego” PolRegio, a dopiero dwie godziny później z Nowego Sącza wyrusza wygodniejszy Impuls prowadzony przez Koleje Małopolskie. W pierwszym na rowerzystów czekają haki do powieszenia rowerów, w drugim - oryginalne uchwyty utrzymujące rower w pozycji stojącej. Takiego rozwiązania, które nieco ogranicza pojemność rowerowej przestrzeni, nie widzieliśmy nawet nigdzie za granicą - ani w Niemczech, ani w Austrii, ani nawet w Holandii. Na większą liczbę rowerów lepiej przygotowany jest więc wysłużony EN57, w który - przy przychylności kierownika pociągu - może wejść nawet kilkadziesiąt rowerów. Bardzo życzę popradzkiej trasie takiej popularności!
Kolejny wyjazd w nowych okularach rowerowych
To był kolejny wyjazd, podczas którego - dzięki współpracy z Centrum Rowerowym - miałem okazję testować produkty nowej, rowerowej marki Eyen. Jednym z nich są okulary rowerowe, którymi zastąpiłem moje ulubione, wysłużone okulary, które niestety zgubiłem podczas jednego z zeszłorocznych wyjazdów. Zanim trafiłem na markę Eyen, testowałem jeszcze okulary fotochromowe innej z popularnej marek. Fotochromy były niezwykle wygodne i praktyczne w każdej pogodzie poza silnym, letnim słońcem. Wtedy poziom ich maksymalnego ściemnienia okazywał się zbyt odległy od tego, do którego przez lata przyzwyczaiły mnie używane przez lata okulary. Nowe okulary rowerowe Eyen z Centrum Rowerowego nie oferują zróżnicowanego poziomu ściemnienia, ale świetnie dają radę w mocnym słońcu i dużą powierzchnią dobrze chronią oczy przed wiatrem.
Naprawdę dobra propozycja na dwa rowerowe dni
Jeśli przejechaliście już wszystko, co dotychczas pojawiło się w sieci tras rowerowych Velo Małopolska, czas na dolinę Popradu. Dobry dojazd, wciąż mała liczba rowerzystów na trasie, ciekawe miejsca, przepyszne orzeżwiające przystanki w kolejnych mijanych pijalniach wód mineralnych... Takiego naturalnego nastroju mogą zazdrościć Małopolsce wszystkie pozostałe polskie regiony. Bardzo mnie cieszy, że Małopolska ten naturalny potencjał z powodzeniem wykorzystuje. Że urzędnicy w Małopolsce wciąż trwają przy swojej pięknej idei i konsekwentnie rozwijają ofertę dla miłośników turystyki rowerowej. A że apetyty rosną w miarę jedzenia, to już się zastanawiam, co nowego zaoferuje Małopolska rowerzystom w przyszłym roku? :-)
Dzień dobry! :-) Bardzo cieszę się z tak pozytywnego i bardzo naturalnego obrazu doliny Popradu, to rzeczywiście cudowne miejsce na świecie. Cieszę się że więcej turystów będzie miało okazję go poznać. Ale trochę boję się efektu Velo Czorsztyn. Bardzo bym nie chciała tylu zabudowanych przestrzeni w naszej pięknej popradzkiej ojczyźnie! Mam nadzieję że jednak położenie przesieje chętnych i do nas dotrą tylko zapaleńcy którzy będą dbali o czystość, o naturę i zieleń. Proszę mi to obiecać :-) - pozdrawiam z okolic Wierchomli!
Cześć Agnieszko. Nic nie mogę obiecać, ale mam nadzieję, że w Małopolsce będzie się działo tak, jak to oglądamy w Niemczech. Czyli że coraz większa liczba dobrych tras rowerowych będzie przerzedzała rowerowe tłumy.
Na pewno już czas, by wszyscy którzy zachwycają się trasami nad Jeziorem Czorsztyńskim zaczęli odważnie korzystać z pozostałych tras w Małopolsce. Przecież równie pięknie jedzie się po długich odcinkach Velo Dunajec, po Szlaku wokół Tatr czy po Wiślanej Trasie Rowerowej. A tam nie ma tłumów! :)
A dolina Popradu podobała mi się naprawdę bardzo. Fajna okolica, cichutka, mimo Krynicy i Muszyny biegnąca jednak zupełnymi opłotkami, z widokami na rzekę i okoliczne lasy, a nie na osiedla kolejnych domków rekreacyjnych. I to się chyba długo nie zmieni :)
Pozdrawiam z Gdańska! :)
Cześć,
W tym roku byłem na trasie VD, odcinek Nowy Sącz - Szczawnica, która poza pięknymi widokami, zachwyciła także bardzo wysoką jakością i komfortem dla rowerzystów. Poza dwoma odcinkami w ruchu ogólnym w Sromowcach (okolice kolejki do spływu) o długości pewnie około 2 kilometrów, w którym natężenie samochodów było odczuwalne, całość została puszczona po wydzielonych DDR albo drogach lokalnych o zupełnie pomijalnym ruchu (często bez patrzenia na znaki nie dało się odróżnić, czy to droga rowerowa, czy nie). O trasie którą przedstawiasz zacząłem myśleć zaraz po powrocie, jednak o dziwo, w przeciwieństwie do VD, VeloNatura/VeloKrynica nie została prawie jeszcze nigdzie opisana, nie widzę na blogach żadnych relacji, aż kilkanaście dni później pojawiasz się Ty :)
Widząc na mapie przebieg opisanej przez Ciebie trasy widzę, że odcinki w ruchu ogólnym, można by powiedzieć, że w sporej części trasy zupełnie dominują (ciągłe 23 kilometry od Andrzejówki do Piwnicznej). Nie wspominasz o tym w swoim opisie, a to dla mnie bardzo ważne, mianowicie - jak wygląda komfort jazdy tymi trasami pod względem ruchu samochodowego? Czy są jakieś odcinki wyraźnie gorsze, które zapadły Ci w pamięć? Albo takie, na które wyraźnie nie zabrałbyś młodszych uczestników ze sobą? Równolegle do większej części odcinków z ruchem ogólnym biegnie DK87, więc teoretycznie to tam spodziewałbym się całego natężenia z okolicy, jednak aby mieć spokojną głowę, wolę zapytać sprawdzonej osoby :)
Pozdrawiam serdecznie
Cześć, dzięki za fajny komentarz :)
Może źle to napisałem (albo nie napisałem w ogóle?), ale ten fragment DK87 na śladzie GPS to tylko zamknięcie pętli po Rowerowym Szlaku Wód Mineralnych. To tyko wariant, ewentualna dodatkowa propozycja, jaką można sobie dowolnie zmodyfikować np. podczas 2-dniowego pobytu.
W każdym razie ten "główny" przebieg trasy z Krynicy do Nowego Sącza to niemal wyłącznie bardzo dobre drogi na rower - albo drogi rowerowe, albo naprawdę rzadko używane lokalne drogi publiczne.
Odstaje jest tylko ten fragment za zamkiem w Rytrze, który biegnie po stromym zboczu doliny, którą widać na zdjęciu w tle za zamkiem. Docelowo pobiegnie tam droga rowerowa, ale w czerwcu jeszcze nic się tam nie działo. Więc jeśli ktoś nie czuje się na siłach jechać wąską ścieżką, momentami po korzeniach, to lepiej objechać przez Rytro.
Bardzo przyjemna trasa - powodzenia! :)
Fajne podsumowanie, przydało się, jechałem w drugą stronę (NS-> Muszyna->Krynica-> NS) :)
Natomiast odcinek przy zamku w Rytrze nie nadaje się do jazdy, a w zasadzie jakieś pierwsze 500 m (jadąc od Nowego Sącza), chyba że rowerem górskim i z dobrymi umiejętnościami jazdy. Trafić na niego też nie jest tak łatwo bo od tej strony nie zauważyłem znaku EV11(na szczęście).
Na początku tego odcinka duże, wystające kamienie, znaczne spadki terenu(zeskoki), wystające korzenie. Bardzo wąski fragment, łatwo się przechylić, ześlizgnąć i zlecieć ze zbocza, wprost do rzeki. Odcinek zdecydowanie pieszy. Potem jest już lepiej. Najgorsze, że jadąc od Rytra są znaki EV11, asfalt się urywa tuż przed tym odcinkiem, najwyraźniej bez żadnej informacji o zalecanym objeździe… Gdyby nie ten krótki fragment który nie jest zbyt bezpieczny to pod zamkiem byłoby mimo wszystko Ok (o ile nic się nie zmieniło to mały fragment DK87 przez Rytro przy dworcu prowadzi po starej, zabytkowej kostce)
Poza tym trasa super (w sumie wstyd się przyznawać, że jeszcze nie objechałem po wybudowaniu bo w NS mieszkałem większość życia, swego czasu zrobiłem te trasę drogami głównymi).
Bardzo dobra wskazówka żeby trzymać się słowackiej strony, jedzie się przyjemnie i bardzo dobre widoki, brak zabudowań, spokój ;)
Na trasie gnieniegdzie nadal małe braki w odcinkach(szuter/ziemia) czy spora stromizna i brak asfaltu przy granicy w Muszynie po słowackiej stronie (trwają prace, tam gdzie ponoć były schody). Była jeszcze gdzieś stromizna gdzie musiałem na szczycie podprowadzić rower. Betonowe odcinki nie są najrówniejsze, trochę wibrują i mogą być śliskie (ten fragment zamieniany za schody taki będzie, przy opadach może być niebezpiecznie, brak tarcia ?)
Podjazdy na kładki przez rzekę nie asfaltowe a z elementów stalowych/aluminiowych, które niby mają wypustki, ale też sprawiają wrażenie gładkich i potencjalnie śliskich. I fakt że ich barwy chyba mogłyby być typowo zielone jak na Velo Dunajec.
Fragmenty poprowadzone drogami lokalnymi to chyba wręcz same odcinki, które prowadzą równolegle do dróg głównych, typowo dojazdowe do działek/domów itp
Przemyślałem sprawę - usunąłem fragment po DK87 ze śladu żeby nie wprowadzać w błąd. Dzięki za zwrócenie na to uwagi.
A czy to jest właśnie ten słynny Velo Poprad? Czy Velo Poprad to trzeba szukać jeszcze gdzie indziej?
Jak polecałby Pan rozłożyć weekend w tamtych rejonach na 2 dni? Będziemy samochodem :) Spać w Muszynie i w pierwszy dzień jechać do Nowego Sącza i stamtąd wrócić do Muszyny, a na drugi dzień jechać do Krynicy plus pokręcić się po szlaku wód mineralnych?
Czy raczej spać w Krynicy, zrobić w jeden dzień trasę Krynica - Nowy Sącz, a w drugi jechać na szlak wód mineralnych?
Dodaj Twój komentarz