- Półwysep Helski czy Mierzeja Helska?
- Najpopularniejszy jest wciąż samochód...
- ... ale najwygodniejszy jest katamaran!
- Z rowerem na Hel najpóźniej w czerwcu
- Pod nową kładką nad Motławą
- Statek, który układa rury i kable na dnie
- Kończą się stocznie, zaczynają się porty
- Tłumy turystów opuszczają katamaran
- Wspomnienie o wielkim człowieku
- Efektowne pomosty na Cyplu Helskim
- Pamiątkowe zdjęcie pod Kopcem Kaszubów
- Jedziemy po znakach Szlaku Fortyfikacji Helskich
- Latarnia morska na Górze Szwedów
- Zniszczona ścieżka rowerowa Hel-Jurata
- Nowa promenada i droga rowerowa w Juracie...
- .... i nowy odcinek rowerowej trasy w Chałupach
- Nowe Pomorskie Trasy Rowerowe
- Cztery bunkry tworzą Ośrodek Oporu Jastarnia
- Najprzyjemniejsza trasa rowerowa w Polsce
- Kręć Kilometry z fundacją All for Planet
Półwysep Helski czy Mierzeja Helska?
Zacznijmy od kwestii fundamentalnej - pojechaliśmy na półwysep czy na mierzeję? :-) Geografowie nie mają wątpliwości - tą bardziej poprawną nazwą jest Mierzeja Helska, a to ze względu na przynajmniej kilkusetletnie procesy geomorfologiczne, które ukształtowały i nadal kształtują Hel. Jednak jeśli spojrzeć na dzisiejszy kształt powstałego lądu, nie można odmówić racji tym, którzy Hel nazywają półwyspem. Nazwa Półwysep Helski jest więc również poprawnym określeniem, chociaż w uznanych źródłach zawsze ustępuje miejsca Mierzei Helskiej.
Najpopularniejszy jest wciąż samochód...
Bez względu na przyjętą nazwę, Mierzeja Helska należy do najpopularniejszych regionów letniego wypoczynku w Polsce, a najpopularniejszym sposobem dotarcia nad helską kosę jest wciąż samochód. Potoki aut zapychają latem ulice helskich miasteczek, a podczas weekendowych szczytów wielokilometrowe korki ciągną się jeszcze (lub już) w okolicach Pucka, a nierzadko sięgają nawet Redy i Gdyni. Przez cały rok z Trójmiasta do miasta Hel kursują pociągi regionalne z Gdyni, uruchamiane są także sezonowe połączenia prywatnych przewoźników, m.in. z Gdańska. Niestety, zdarza się, że kolej nie potrafi sprostać potrzebom amatorów weekendowego wypoczynku na Helu i do trójmiejskiej prasy trafiają doniesienia o dantejskich scenach w przepełnionych wagonach lub rowerzystach, których odprawiono z kwitkiem na peronach stacji kolejowych Półwyspu Helskiego.
... ale najwygodniejszy jest katamaran!
Od ponad 30 lat z Trójmiasta na Półwysep Helski kursują katamarany Żeglugi Gdańskiej, które zabierają na pokład aż 450 osób, w tym także rowerzystów. Na rufie przygotowana jest nawet osobna przestrzeń na rowery. Dla większości turystów przybywających na Pomorze może być to atrakcyjna alternatywa dla dłuższej podróży pociągiem, nie mówiąc o jeździe samochodem. Niecodziennym jest bowiem nie tylko ponad godzinny rejs po Zatoce Gdańskiej, ale i kilkudziesięciominutowe wyjście statku z Gdańska. Z nabrzeża przy Głównym Mieście katamaran płynie przez zawsze ciekawe tereny stoczniowe i portowe, a z zewnętrznych pokładów katamaranów można oglądać również miejsca o ogromnej wartości historycznej, jak Twierdza Wisłoujście czy Pomnik Obrońców Wybrzeża na półwyspie Westerplatte.
Podejrzewam, że nawet wielu gdańszczan nie wie lub zapomniało, że "nasze" katamarany to konstrukcje zaprojektowane i zbudowane właśnie w Gdańsku. Na pierwszym "Szmaragdzie", przemianowanym potem w Szwecji na "Rubina", podniesiono banderę w 1980 roku. Łącznie powstało ich w tamtych latach dziesięć, a do dziś w barwach Żeglugi Gdańskiej pływają cztery. Jednym z pozostałych kilka lat temu wracaliśmy z Bornholmu do Kołobrzegu, a pozostałe trafiły m.in. do Rosji, Ukrainy, Francji, dzisiejszej Czarnogóry, a nawet pływały w Afryce - w Gambii i w Nigerii.
Z rowerem na Hel najpóźniej w czerwcu
Mimo przepięknych wrażeń krajobrazowych i ogromnego dziedzictwa kulturowego i historycznego Mierzei Helskiej, ostatnim rozsądnym czasem, kiedy wycieczka rowerem po Helu ma sens, jest moim zdaniem środek czerwca. Kolejne tygodnie oznaczają przyjazd rzeszy plażowiczów, których przemarsze po wszystkich odcinkach trasy rowerowej odbierają przyjemność z jazdy rowerem. A najwcześniej na wycieczkę rowerową na Półwysep Helski połączoną z rejsem katamaranem można wybrać się w długi weekend majowy - to zwykle początek rejsów na Hel w letnim rozkładzie Żeglugi Gdańskiej.
Pod nową kładką nad Motławą
Zaraz po odbiciu od nabrzeża przy Długim Pobrzeżu statek Żeglugi Gdańskiej przepływa pod otwartą w 2017 roku kładką prowadzącą na wyspę Ołowianka. To jeden z wielu obiektów, o jakie wzbogacił się w ostatnich latach Gdańsk i pierwsza z dwóch kładek, jakie w tych latach miasto wybuduje nad Motławą. Kilka minut później statek mija tereny dawnej Stoczni Cesarskiej, gdzie wypatrzyć można stoczniowego żurawia, zamienionego niedawno na oryginalny punkt widokowy. Różnorodność cumujących dookoła jednostek zachwyca i myślę że wielu pasażerów płynących na Hel żałuje, że rejsowi nie towarzyszy komentarz znawcy portowych klimatów, który chociażby nazwał poszczególne typy mijanych statków.
Statek, który układa rury i kable na dnie
Po chwili nasz katamaran mija tereny kolejnego znanego zakładu - Gdańskiej Stoczni Remontowa SA, która słynie z budowy i remontów oryginalnych jednostek pływających. To tutaj często można zobaczyć ogromne oceaniczne platformy wiertnicze czy nowoczesne promy samochodowe pracujące na akwenach całego świata. Od dwóch lat w Kanale Kaszubskim cumuje Seven Mar - zaawansowana jednostka służąca do układania rurociągów i kabli na dnie mórz i oceanów. Przybyła do Gdańska ponad dwa lata temu na dłuższy urlop, gdyż właścicielowi brakuje kolejnych zleceń tego typu. Na pokładzie posiada zaawansowane, rzadko spotykane konstrukcje - wysoki szyb do wydawania kabli, kilka potężnych urządzeń dźwigowych czy nawet lądowisko dla helikoptera.
Kończą się stocznie, zaczynają się porty
Gdy kończą się tereny stoczniowe, statek na Hel przepływa nad niedawno otwartym tunelem drogowym pod Martwą Wisłą i zaczynają się portowe nabrzeża przeładunkowe, mijamy dwie gdańskie bazy promowe, a także przepiękną Twierdzę Wisłoujście i bohaterskie Westerplatte. Właśnie gdzieś pomiędzy Twierdzą Wisłoujście a Westerplatte mijamy kolejny oryginalny obiekt - to największy pływający żuraw w Polsce, jeden z trzech bliźniaczych jednostek na Bałtyku. Potrafi podnieść ciężar o masie aż 300 ton i wykonuje zlecone prace na całym Bałtyku. Co ciekawe, nazwa dźwigu nie oznacza damskiego imienia, a gatunek niewielkiego kraba.
Tłumy turystów opuszczają katamaran
W porcie w Helu wita nas widok na helski port. Oryginalny budynek kapitanatu kontrastuje z gotycką bryłą dawnego kościoła ewangelickiego św. św. Piotra i Pawła w tle, w którym od 1972 roku funkcjonuje Muzeum Rybołówstwa, oddział Centralnego Muzeum Morskiego. Helski port wypełniają jachty i mniejsze jednostki rybackie, a promenadą ciągnie tłum pasażerów naszego katamaranu. Wielu z nich przypłynęło na Hel całymi rodzinami tylko na jednodniowy pobyt i zameldują się tutaj ponownie - po pobycie na helskiej plaży - na popołudniowy rejs powrotny. Ale wielu też prowadzi rowery i z nimi łączy nas wspólny cel - przejazd rowerami po Helu.
Wspomnienie o wielkim człowieku
Nasz pobyt na Helu zawsze zaczynamy od wizyty w Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego im. Profesora Krzysztofa Skóry, czyli popularnym helskim fokarium. Kilkadziesiąt minut po przypłynięciu katamaranu z Gdańska odbywa się karmienie fok mieszkających w fokarium, połączone z prezentacją foczych mieszkańców. Dla mnie wizyta w fokarium to zawsze wspomnienie wielkiego Profesora Skóry, którego miałem zaszczyt poznać podczas naszych studiów. To jego zapałowi i charyźmie zawdzięczamy obecność fok na naszym wybrzeżu, dzisiejszy kształt fokarium, ale także wzrost świadomości ekologicznej wśród mieszkańców wybrzeża, turystów, a także bałtyckich rybaków. W oczekiwaniu na krótki show dla turystów warto przejrzeć plansze informujące o badaniach prowadzonych przez Stację.
Z fokarium w Helu wyjeżdżamy na ulicę Wiejską, wzdłuż której mieszczą się helskie restauracje i kawiarnie. Aż przykro to pisać, ale dotychczasowy, bardzo regionalny nastrój miejsca zupełnie przysłoniły kryte przeciwsłonecznymi dachami ogródki prawie wszystkich lokali gastronomicznych w okolicy. Trudno dostrzec dawny rybacki charakter miasta, kiedyś tak dobrze widoczny w charakterystycznych bryłach budynków. Dziś jest tu jak w każdej innej miejscowości. Chyba jedynie znana Maszoperia odstaje od niechlubnej normy i to mi wystarczy, by w podziękowaniu za reklamową powściągliwość zachęcić Was, by właśnie tutaj zatrzymać się na drugie - rybne - śniadanie.
Efektowne pomosty na Cyplu Helskim
Na końcu ulicy Wiejskiej warto wrócić nad wodę, by raz jeszcze spojrzeć na port w Helu od strony lądu, zobaczyć charakterystyczny kapitanat i rzucić okiem na zacumowane tutaj kutry. Ale przede wszystkim by wjechać na wyremontowaną kilka lat temu i zaaranżowaną na nowo promenadę prowadzącą na Cypel Helski. Początkowo szutrowa droga z czasem zmienia się w efektowny pomost biegnący ponad plażą i przylegającymi do niej obszarami chronionymi. Wydaje się, że w ten sposób pogodzono kwestie ochrony cennej przyrody w tym wyjątkowo położonym miejscu z wymagającą, a i czasem bezwzględną, ludzką potrzebą dotarcia w każde możliwe miejsce. I na szczęście nie odebrano rowerzystom możliwości przejazdu po nowej promenadzie.
Trudno nie dostrzec znajdujących się po drodze obiektów. W gąszczu nadmorskiej roślinności stoi między innymi ocalałe działo 27. Baterii Artylerii Stałej Cypel-Hel - jeden z wielu elementów helskich umocnień, jakie powstały na fali zimnowojennych działań lat 50-tych, a nie - jak wciąż zdarza się uważać przechodzącym tędy turystom - z II wojny światowej. Kilkadziesiąt metrów od niego, w lesie, stoi oryginalna wieża kierowania ogniem, powstała w tym samym okresie. Tego typu obiektów na Helu jest kilkadziesiąt i niewątpliwie jedną z wizyt na Helu poświęcić temu jednemu rozdziałowi helskiej historii, którą starałem się opisać kilka lat temu w mojej relacji z wycieczki po fortyfikacjach Helu.
Pamiątkowe zdjęcie pod Kopcem Kaszubów
Wdzięcznym miejscem dla pamiątkowego zdjęcia jest wybudowany w 2007 roku Kopiec Kaszubów, informujący również o symbolicznym “początku Polski”. Głazy, z których jest zbudowany, mają oznaczać siłę i jedność autorów - społeczności Kaszubów, wychowanej na legendach o stolemach - mitycznych olbrzymach, po których Kaszubi mieli odziedziczyć siłę ducha, wiarę i niezłomność istnienia.
Jedziemy po znakach Szlaku Fortyfikacji Helskich
Z miasta Hel wyjeżdżamy w kierunku północno-wschodnim przez helski las. Wzdłuż linii brzegowej prowadzą tędy wyśmienite dla rowerów crossowych i trekkingowych szutrowe lub płytowe trasy. Większość z nich przejeżdżamy kierując się znakami Szlaku Fortyfikacji Helskich - niebieską grafiką w kształcie działa. Jeśli przybywacie na Hel właśnie w poszukiwaniu bunkrów, dział i innych wojskowych obiektów ukrytych w helskich lasach, to najprawdopodobniej będzie Wasz najlepszy przewodnik. Szlakowi towarzyszą także tablice informacyjne rozstawione w kluczowych miejscach na szlaku, skrzyżowaniach i miejscach, skąd głównego niebieskiego szlaku prowadzą krótkie odnogi do interesujących obiektów.
Szlak Fortyfikacji Helskich szybko i sprawnie prowadzi nas w kierunku Góry Szwedów, choć raz niepotrzebnie rozpędzamy się i kilkaset metrów w okolicy baterii nr 33 “greckiej” i nr 32 “duńskiej” przechodzimy po zapiaszczonym fragmencie drogi. Oglądamy fragmenty świetnie zachowanych betonowych okopów niedaleko wspomianych baterii stanowiących przedwojenne fortyfikacje II Rzeczypospolitej Polskiej, przejeżdżamy między “zębami smoka” i wkrótce meldujemy się na Górze Szwedów. To wyjątkowe dla mnie miejsce na Mierzei Helskiej szybko zmienia swój charakter. Z jeszcze niedawno wyśmienitego widoku na Morze Bałtyckie pozostał już tylko widok na część północno-zachodnią plaży - ten południowo-wschodni zarosła już wydmowa roślinność. A jeszcze kilka lat temu wyraźnie odsłoniętą Górę Szwedów zdobywaliśmy na... biegówkach.
Latarnia morska na Górze Szwedów
Latarnia morska na Górze Szwedów powstała w 1936 roku, a pracowała do 1990 roku. Mimo nienajlepszego stanu i niestety niemożliwego wejścia na szczyt konstrukcji, dla mnie stanowi jeden z tych najciekawszych obiektów na Mierzei Helskiej. Warto po piaszczystych ścieżkach wspiąć się na szczyt 19-metrowej góry, na chwilę zatrzymać w rowerowym pośpiechu i ucieszyć niespotykanym, bo właściwie w 100% naturalnym widokiem Helu, widzianym z góry na przynajmniej kilka kilometrów. I wyobrazić, jak wielu morskich nawigatorów wypatrywało jej z uwagą przez ponad 50 lat istnienia.
Na naszej trasie tym razem nie znalazło się Muzeum Obrony Wybrzeża, mieszczące się w dawnej niemieckiej baterii dział "Schleswig Holstein". To wyjątkowo ciekawy obiekt, prowadzony przez pasjonatów historii militarnej Helu. Jeśli nigdy wcześniej go nie odwiedziliście, zachęcam do cofnięcia się nieznacznie z proponowanego przez nas przebiegu trasy. Wciąż trudno o tak starannie przygotowane placówki muzealne. Setki eksponatów, zdjęcia, szkice, podkłady dźwiękowe - inny w każdej z sali, pomieszczenia zaaranżowane by oddać dawny klimat, nawet sala kinowa. I główna atrakcja - podstawa potężnego działa, wywiezionego podczas wojny przez Niemców do Norwegii, a kawałek dalej masywna wieża sterowania ogniem z rozległym widokiem na najszerszy fragment Mierzei Helskiej. Zamiast Muzeum Obrony Wybrzeża oglądamy rozrzucone po Helu różnego rodzaju bunkry, schrony, umocnienia.
Zniszczona ścieżka rowerowa Hel-Jurata
Droga rowerowa po Helu rzeczywiście lata świetności ma już za sobą. Dziś to w części szutrowa, w części chyba betonowa nawierzchnia z licznymi ubytkami, koleinami, progami przy przecinaniu poprzecznych dróg. Lubimy naturalne nawierzchnie, cieszy nas kontakt z naturą, ale zbyt wiele lat bez kontroli nad jakością takiej półnaturalnej trasy zdecydowanie źle wpłynęło na jej przejezdność. A co z dostępnością trasy dla osób niepełnosprawnych czy rowerzystów szosowych? Zły stan trasy wygania tych drugich na szosę, powodując słuszne niezadowolonie kierowców, zmuszonych do ciągnięcia się za rowerami po krętej, bardzo niewdzięcznej do wyprzedzania, helskiej szosie. Nowa nawierzchnia drogi rowerowej ma pojawić się tutaj już na początku sezonu wiosennego 2020.
Nowa promenada i droga rowerowa w Juracie...
Nowością pachnie za to w Juracie. W ostatnich latach powstała tutaj ponad kilometrowej długości promenada nad Zatoką Gdańską, którą poprowadzono drogę rowerową po Półwyspie Helskim. I z jednej strony wypadałoby się cieszyć trasą dla rowerów poprowadzoną tuż nad lustrem wody w przepięknej scenerii, ale z drugiej… trudno nie zauważyć, że prowadzi ona po fatalnej fazowanej kostce, od której gorszy może być chyba tylko bruk. Wybór takiej nawierzchni zaskakuje tym mocniej, że fragment ten jest łącznikiem europejskiej trasy rowerowej EuroVelo 10 biegnącej wzdłuż całego polskiego wybrzeża Morza Bałtyckiego, realizowanej w ramach projektu Pomorskich Tras Rowerowych.
.... i nowy odcinek rowerowej trasy w Chałupach
Nowy odcinek helskiej drogi rowerowej powstał również w Chałupach nad Zatoką Gdańską, jednak tu wykonano go zgodnie z oczekiwanymi przez rowerzystów standardami. Gładka, asfaltowa nawierzchnia wraz z przystankiem rowerowym powinna była w takiej postaci pojawić się również w Juracie. Jednak jeśli można być zadowolony z nawierzchni, to jednocześnie ręce opadają z kierownicy ze względu na postawione bariery. A przecież zaledwie kilka kilometrów wcześniej w Juracie okazały się one zbędne. Masą stali w Kuźnicy zniszczono odwieczny, otwarty morski krajobraz Mierzei Helskiej. Czy na pewno tak mają wyglądać Pomorskie Trasy Rowerowe?
Nowe Pomorskie Trasy Rowerowe
Projekt Pomorskich Tras Rowerowych, które w ciągu kilku kolejnych lat mają poprzecinać obszar województwa pomorskiego, jest realizowany od niedawna. Głównymi motorami przedsięwzięcia są dwa długodystansowe szlaki rowerowe, które pokrywają się z siecią europejskich szlaków EuroVelo. Pierwszym jest trasa nadmorska wzdłuż Morza Bałtyckiego, znana dotychczas jako R10, która teraz będzie przedstawiana jako EuroVelo 10. Drugim - Wiślana Trasa Rowerowa, której przebieg w Pomorskiem pokrywa się z europejskim szlakiem EuroVelo 9. Pomorskie Trasy Rowerowe również obejmują wiele odcinków łącznikowych, jak właśnie trasę po Mierzei Helskiej czy szlak rowerowy po Mierzei Wiślanej. W efekcie polski odcinek, którego częścią jest również zachodniopomorska Velo Baltica, ma przypominać szlak Morza Bałtyckiego w Niemczech.
A pomiędzy dwoma powyższymi odcinkami w Juracie i Jastarni zachęcam do wybrania kolejnego wariantu alternatywnego - po przedwojennej drodze prowadzącej z Władysławowa do Jastarni. Jadąc dzisiaj tą leśną drogą trudno sobie wyobrazić, że była jedyną drogą biegnącą przez Półwysep Helski do Helu. Do wybrania jej zachęcają twarda, ziemna nawierzchnia, właściwie zerowy ruch poza wysokim sezonem i zespół schronów bojowych przecinających całą helską kosę w poprzek. A istniejąca przy nich przejście przez tory kolejowe warto wykorzystać do powrotu na główną trasę rowerową.
Cztery bunkry tworzą Ośrodek Oporu Jastarnia
Cztery stojące tu imponującej wielkości i prezencji bunkry - Sokół, Sabała, Saragossa i Sęp - tworzą skansen fortyfikacji Ośrodka Oporu “Jastarnia”. Zaczęły powstawać w maju 1939 roku by chronić powstały trzy lata wcześniej Rejon Umocniony Hel, jednak nie zdążyły przed wybuchem otrzymać pełnego wyposażenia i uzbrojenia. Zostały przejęte przez Niemców po kampanii wrześniowej, a po wojnie były wykorzystywane ponownie przez polskie wojsko aż do późnych lat 70-tych. Wszystkie z nich odwiedziłem podczas już przywoływanej wycieczki po fortyfikacjach Helu. Niestety, obok najbardziej widowiskowego położonego Sępa zlokalizowano obecnie parking maszyn prowadzących tzw. refulację, czyli poszerzanie plaż Mierzei Helskiej.
Najprzyjemniejsza trasa rowerowa w Polsce
Całemu przebiegowi trasy rowerowej po Półwyspie Helskim towarzyszy chyba nieskończona liczba wymarzonych miejsc do odpoczynku. Piękne, piaszczyste plaże ciągną się kilometrami i nawet w sezonie, po przejściu lub przejechaniu jakiegoś odcinka plaży, można znaleźć takie miejsca, gdzie naszego koca - zapakowanego przezornie do rowerowej sakwy - po wejściu do wody będą pilnować wyłącznie nasze rowery. Mierzeja Helska, oblegana w tych najbardziej popularnych miejscach, wciąż potrafi zaskoczyć pustą plażą. Do naszych faworytów należą okolice latarni na Górze Szwedów - tu jest stosunkowo najdalej od miejscowości i ośrodków wypoczynkowych.
Kręć Kilometry z fundacją All for Planet
Reszta naszej trasy tego dnia prowadziła dalszym ciągiem trasy rowerowej w kierunku Pucka. A z niego, po krótkim postoju na uzupełnienie kalorii, ruszyliśmy świetną leśną szosą przez Darżlubie do Wejherowa. Jednak o tej trasie, jak i o całej Puszczy Darżlubskiej, napiszę już w kolejnym znajkrajowym odcinku. A łączny dystans około 80 kilometrów przejechanych tego dnia, pomnożony razy 5 członków naszej helskiej ekipy, zasilił nasz dorobek w kampanii Kręć Kilometry fundacji Allegro All for Planet. Zachęcamy do udziału! :-)
Od niemal dziesięciu lat przyjeżdżamy na wakacje do Władysławowa. W tym roku po raz pierwszy ze swoimi rowerami. Ścieżki rowerowe nas urzekły. Niestety zabrakło czasu, aby dojechać do Helu (dotarliśmy do Juraty), ale mamy nadzieję w kolejnych latach przejechać cały półwysep. Droga do Pucka też ciekawa. Szkoda, że do Karwi brakuje ścieżki i trzeba podskakiwać na bruku. Pozdrawiamy wszystkich rowerzystów, którzy tego lata przemierzali nadbałtyckie trasy rowerowe. J,C
@Jadzia, zgadzam się, brak sensownego wyjazdu z Półwyspu to straszne zaniedbanie. Miejmy nadzieję, że miejscowi włodarze zdają sobie z tego sprawę i nadrobią zaległości.
A jeśli Karwia nie chce rowerzystów, to zawsze można przejechać się fantastyczną drogą rowerową po dawnej linii kolejowej do Krokowej :)
Dzień dobry forumowicze,
widzę tu wpisy z zeszłego roku, a tymczasem w tym roku (lipiec) wybieramy się (klasyczna komórka społeczna 2+2) do Jastarni. Zamierzamy śmigać rowerami, ale ja też chcę zabrać rolki, czy ktoś wie jakie są możliwości rolkowe trasy rowerowej? No i jakie atrakcje dla dzieciaków sa w pobliżu, znaczy na półwyspie. Z góry dziękuję za odpowiedzi
(6 lat później...)
Zostawiłem komentarz nieodpowiedzianym, mając nadzieję że ktoś za mnie odpowie o rolkach i atrakcjach dla dzieci, bo to niestety nienasze klimaty. No i... nie udało się :), wybaczcie :). Mam nadzieję, że sami sobie dobrze poradziliście? :)
Z pozdrowieniami, dobrego nowego roku :)
ile czasu zajmuje przejechanie calej trasy?
dzieki
t007
To około 30 kilometrów, więc turystycznym tempem, z przystankami w ciekawych miejscach, z zajrzeniem na cypel, to nie powinno być więcej niż 3-5 godzin :) - wszystko zależy oczywiście od własnego pomysłu na wycieczkę :)
Własnie wróciliśmy z tramwajowo-rowerowej wycieczki Gdynia - Jastarnia - Hel. Bosko. Ścieżka rowerowa choć może jakościowa rzeczywiście taka sobie to prawie cała dla nas - miła odmiana po tłumie jeżdżącym trasa Brzeźno - Sopot. Plaża na Helu cudnie pusta w porównaniu z plażami 3miejskimi.
My (żona i mąż) zachwyceni, chłopaki (pasażerowie fotelików) wyspani i zrelaxowani. W związku z czym wracamy znowu do Jastarni, ale tym razem w kierunku Władka pojedziemy.
Świetna wycieczka dla rodzin.
Pozdrawiam.
Miło słyszeć o rodzinie spędzającej czas na rowerach w fajnych miejscach! :) Taką mam cichą nadzieję, że to moje pisanie o turystyce rowerowej przyniesie choć mininalną promocję takiego sposobu na rodzinny wypoczynek. Pozdrawiamy :)
Ale jest też tak że wielu z nas zimą po prostu odpoczywa. Hel utrzymuje się z pracy sezonowej. To jest wakacje, gastronomia i hotelarstwo jak i też przetwórstwo ryb. Nie wyobrażam sobie całorocznej pracy w jednym i też drugim. Łatwo się pisze z Polski ale na miejscu to inaczej wygląda
Dzięki za komentarz.
Rzeczywiście, masz rację Helanko, ale jeśli zimą po nartach nie mamy nawet gdzie smacznie zjeść, bo wszystko okazuje się zamknięte na cztery spusty, to przyznasz, że wydaje się to trochę zaskakujące :)
Pozdrawiam :)
Co znaczy 'naturalny'? Taki z którym władza nie daje sobie rady? Niech nie będzie naturalny. Niech ktoś wpadnie najakiś rewolucyjny pomysł. Niech to miasto odżyje.
Moim skromnym zdaniem... gdyby Hel był miastem któregoś z państw zachodu... byłby luksusowym ośrodkiem. Wielopiętrowe hotele, spa, baseny, aquapark. Miasto tętniłoby życiem. A tymczasem... mamy korupcję, pustki od września, jęczącego doktora Skórę w telewizji. To miasto to trochę mit - wszyscy w wakacje się zachwycają, a resztę roku można umrzeć z nudów. Tu nie ma młodzieży. Po i nic tu dla niej nie ma. Nie ma szkół. Zamiast mieć aspiracje i konkurować w czymkolwiek z Trójmiastem to jesteśmy jak jeszcze jedna okoliczna pipidówa. Nie podejrzewam by coś miało się zmienić bo nie ma woli i urzędników i mieszkańców. Nie ma komu tupnąć w stół. Młodzi wyjechali i nie wracają. Nawet dorabiać latem przyjeżdżają młodzi spoza miasta po tutejszym nie wypada tak pracować. Żal tego miasta.
Strasznie przykro to czytać. Choć możemy tylko się zgodzić, jesli chodzi o zimę. Gdy przyjechaliśmy do Helu na biegówki, w piękny zimowy, weekendowy dzień, miasto było kompletnie puste. Naprawdę, jakby w nim nikt nie mieszkał. Może to naturalny efekt w miejscowości, która pęka w szwach latem?
Kocham Hel! To jedno z tych miejsc, gdzie człowiek bez obaw jedzie sam i wie, że na miejscu pozna nie jedno fajne towarzystwo do którego się przyłączy.
I jeśli nie chce się tylko leżeć plackiem na plaży to zdecydowanie jest co robić "alternatywnego" ;)
To prawda. Chociaż poza sezonem Hel staje się wręcz bezludny. Spróbuj Stokrotko kiedyś zajrzeć na Hel jesienią, czy zimą. Mam wrażenie, że wtedy już nikt nie ma cierpliwości jechać przez półwysep i ludzie zatrzymują się w Pucku czy Jastrzębiej Górze.
A co do ilości atrakcji, to jedno z najciekawszych miejsc w Polsce. Takie nagromadzenie różnych obiektów krajoznawczych na tak małym obszarze chyba często się (poza miastami) nie zdarza.
Jechałem trzykrotnie rowerem wybrzeże. Odcinek Hel-Władysławowo najmilej wspominam. Matołów jednak po drodze nie brak. Piesi chodzą jak cielęta... Nie ma tego u Niemców. Tam wszyscy poruszają się po swoich ścieżkach.
Trudno nasze klimaty porównywać do rowerowych klimatów Niemiec, czy Danii. Ale na pewno wiele się zmienia i to na razie musi wystarczyć. Za parę lat na pewno będzie zgoła inaczej :)
Sympatyczna, łatwa trasa. Niezapomniane wrażenia... piękne widoki. Górki w okolicach Swarzewa trochę urozmaiciły "płaskość" trasy... Fantastyczna sprawa dla całej rodziny (jedynie na mierzei ruch pieszy w wioskach nakazuje wzmóc czujność). No i fantastyczna plaża (od portu w Helu przejazd ul. Kaszubską, następnie "wywijas" między garażami i ok. 1.5 - 2 km przez las... wychodząc na wydmę powalił mnie widok.... ogromna pusta plaża (27.09.2009 r. ... więc już po sezonie... ale kąpieli sobie nie odmówiłem :) ).
Na tą trasę się wraca !!!
Pozdrawiam :)
nie wiedziałem że na Helu są takie atrakcyjne miejsca, muszę tam pojechać.
:) bardzo sympatycznie - dojechaliśmy wprawdzie do Kuźnicy i z powrotem na tramwaj wodny - ale wycieczka wspaniala - no i pyszna rybka
Co za miła niespodzianka:) Chcemy się przejechać jutro z mężem po Helu rowerkami, więc wstukuję co trzeba w Google, a tu mi wyskakuje strona dawnego kolegi z InO:) Aż się cieplutko na sercu robi.
Serdeczne pozdrowienia
Anka Romanowska, niegdyś Popławska
Pozdrowienia również :)
A jak na Helu było? :)
nooom trasa piękna, szczególnie jak się nie jedzie ścieżka rowerową :D
przebyta z uśmiechem na twarzy i flipflopem w uszach :D
Witam! Bardzo ciekawie spędzasz czas. Ja też duzo zwiedzam. zagladnełem na Twoją stronkę ze wzgledu na nazwisko. Ja mieszkam w Warszawie. A Ty. Podobno wszystkie Nitki to rodzine bo było 5 braci. Pozdrawiam Waldek Nitka
@Waldemar Nitka, ja gdańszczanin jestem, z nitkowymi korzeniami w Tucholi :]
Pozdrowienia!
Wybieramy się w najbliższą sobotę, znaczy niemalże w geometrycznym środku sezonu - zobaczymy jak to będzie. Pozdrowienia Szymon.
Wykorzystałem informacje i mapkę ze strony podczas sobotniej przejażdżki na tej samej trasie. Dzięki :-) Nadspodziewanie spory ruch samochodowy na drodze z Pucka do Żelistrzewa. Wariant z Pucka do Rzucewa brzegiem morza chyba ciekawszy.
Piękna wycieczka, trasa i relacja :-)
Wy nad morzem, a ja z konieczności i z bliskości znowu w górach. Ale też rowerem ;-)
pozdrawiam.
A ja tylko urlop w Grecji u Ciebie widzę :], ale za to wygląda na udany? :)
Pozdrowienia :]
ścieżka fajna głównie pomiędzy wioskami ;) bo przez nie, jak zauważyłeś, jest trudniej się przedostać. Poza tym miejscami (chyba bliżej Władysławowa) kostka jest fatalnie ułożona, rusza się, piasek podmyty, widać, że ktoś chałę odwalił i, że za parę lat się to sypnie całkiem :/
poza tym spory ruch, normalnie rowerostrada ;) 2 pasy powinny być ;)
macie gdzie jeździć ;)
Heh, większość naszej grupy te ruszające się kostki dostrzegła... Większość - bo ja nie :]
Ta część od Władysławowa - ta równa kostka - została ułożona najwcześniej, zdaje się że ze trzy lata temu już. Może to wcale nie dziwne że na takim podłożu już się rusza...? :]
Polecam trasę, jest naprawdę urokliwa. Spotkała nas jednak niemiła niespodzianka, która zmusiła do zmiany planów: pociągi nie chcą zabierać rowerów-tak zostałem poinformowany w okienku we Władysławowie. Miałem próbować następnego dnia wczesnym rankiem (7:53), ale sobie odpuściliśmy.
Orimanie, strasznie mi przykro. Niestety, tak rzeczywiście się dzieje. I to nawet nie jest kwestia zaniedbań ze strony PKP czy Przewozów Regionalnych, ale to po prostu ooogrooomne zainteresowanie z naszej strony. Ze strony turystów. Dlatego zawsze powtarzam, że Hel - koniecznie! - ale przed lub po sezonie.
Pozdrawiam, nie zniechęcajcie się, naprawdę warto :)
Witaj Szymonie, dziękuję za artykuł o Mierzeji Helskiej! To plan naszych wakacji, więc na czasie. Skrobnij jeszcze coś do Rowertouru przy okazji o drodze Swarzewo-Krokowa, która dla mnie jest wizytówką Kaszub, również z powodu jej pokolejowego pochodzenia. Lubię tropić takie atrakcje, a w planach mam niedługo wycieczki na nie z rodzinną gromadą. Pozdrawiam i gratuluję relacji! Marek (Marko)
Hej, hej, poleca się :). Mamy jeszcze w planach na tę jesień wyskoczyć nad nasze pomorskie morze, to może uda się przy tej okazji przejechać rowerową trasą z Krokowej do Swarzewa - bardzo ją lubimy :).
W ogóle myślę, że przydałaby się taka wyszukiwarka infrastruktury w Polsce. Nawet nie tylko rowerowej. Słyszałem ostatnio o podobnych drogach pod Toruniem - a nikt o tym nie mówi, nie pisze!
Pozdrawiam, wszystkiego dobrego, nieustająco :)
Uwielbiam Hel, jest piękny. Muszę pomyśleć o takiej wycieczce rowerem
Hel jest jedyny w swoim rodzaju :), bez względu na to, jakie dzikie tłumy go odwiedzają, należy zrobić to samo :), choć, tak jak piszemy, najlepiej zrobić to po sezonie. Wtedy można nacieszyć się wszystkim do oporu :). Powodzenia, trzymam kciuki.
Witamy, po raz pierwszy jesteśmy na tym blogu.
Zachwycamy się ujęciami, jakże piękna jest nasza Polska :) - też w ramach możliwości chętnie podróżujemy po niej różnymi środkami transportu. Po najbliższych okolicach także rowerem :)
Obecnie szukamy też niezbyt dużego sprzętu fotograficznego, gdyż targanie lustrzanek czy bezlusterkowców troszkę ciąży. Dziękujemy za opinie i możliwość podejrzenia ujęć z ciekawego aparatu Lumix TZ200. W domu też mamy Lumixa lecz już "starszej daty".
Pozdrawiamy i za piękną rowerową wycieczkę - dziękujemy.
Cześć Edi, cześć Marco, dziękuję za wizytę :)
Tak, Lumix TZ200 daje sobie świetnie radę w podróży :). Jak już pisałem w innym komentarzu, pełni u nas funkcję aparatu od zadań specjalnych - ten duży zoom naprawdę robi fajną robotę, choć warto podeprzeć rękę robiąc zdjęcie na dużą odległosć. W tekstach z Południowego Tyrolu i z Fryzji będą kolejne przykłady tego, jak można go wykorzystać.
Pozdrawiam, bezpiecznych podróży, najlepiej rowerowych :)
Super wyprawa rowerowa. Świetna organizacja.
Globtroterku, żadna to wyprawa, to tylko jednodniowa, niedzielna wycieczka. Organizacja również przeciętna - przyjechać na przystań, kupić bilety i jechać przed siebie potrafi każdy. Chyba? ;)
Dwa razy przejechałem rowerem R 10 Świnoujście -Hel i zawsze czekało się na wjazd na półwysep, było to zwieńczenie całej wyprawy.Mam też i swoje osobiste powody gdyż zaliczyłem tu swoją służbę wojskową w 80 -82r w jednostce 1126 przy kinie - dziś zapomniana ruina .Dla mnie dziś patrząc piękne czasy młodości. Samo miasto też było inne , jako garnizon, wojsko tu rządziło i cywilów niewiele się spotykało. Inne obiekty wojskowe niegdyś jako ściśle tajne i chronione, przepustki ,kontrole,wartownicy -a dziś wjechałem sobie rowerem na teren portu wojennego - coś niesamowitego ! ! ! Wtedy latem czynna jedna smażalnia i Maszoperia jako lokal czynny całorocznie. Wojska wszelakiego było multum - chyba oprócz czołgów i lotnictwa.Oj zmienił się ten piękny skrawek naszej Polski patrząc z perspektywy prawie 40 -stu lat. Sentyment pozostał i pewnie jeszcze rowerowo odwiedzę mój Hel
Kiedyś jak byłem dzieckiem ojciec proponował wycieczkę w trakcie wakacji we Władysławowie na Hel, ale nie chciałem i teraz żałuję :(
Nie ma co żałować, tylko jechać i naprawić błędy z młodości :-)
Dobry artykuł. Tylko dlaczego daty komentarzy są starszy niż data tekstu?
A dlatego, bo pierwszy artykuł o drodze rowerowej powstał wiele, wiele lat temu i się zdezaktualizował przez te lata. W tym roku przejechaliśmy Półwysep Helski ponownie i napisałem tekst jeszcze raz pozostawiając komentarze jako ślad aktywności Czytelników pod tekstem o tej samej tematyce. Szkoda mi było usunąć to, co pisaliście na Znajkraju :)
Należy dodać, że mają wypożyczalnie rowerów we Władysławowie, Chłapowie i koło stacji PKP na Helu (co mnie nie dziwi, bo spotkałam zrezygnowanych turystów płaczliwie pytajacych czy daleko jeszcze, na najbardziej wymagającym odcinku Jurata-Hel haha). Pięknie tam jest, kto nie był ten trąba.
Mocno zraziłem się do jazdy z Jastarni do Helu drogą dla rowerów. Trasę pokonywałem codziennie przez 2 tygodnie. DDR-ka jest bardzo dziurawa, pozostałości po betonie, płyty "dziurawki", nieostrożni piesi, niemyślący rowerzyści, panie z pieskami na smyczy, lista długa. Zacząłem jeździć asfaltem bo na grawelu szyja mnie bolała od wybojów. Kierowcy z gdańskimi numerami celowo zajeżdżają drogę, trąbią, straszą, ubliżają, czasem spychają celowo z drogi. Pewnie to właściciele lokalnych biznesów, którym spieszy się zebrać haracz ze smażalni. W tym roku spędzimy w Helu 3 tygodnie. Będę raczej jeździć po lesie. Jedyny kłopot w rowerowym przebywaniu na mierzei jest trudność wydostania się z niej.
Miejscowe władze mogłyby bardziej pomyśleć o nowej nawierzchni byle nie z kostki i kopnego szutru, mogliby chociaż usunąć te fragmenty betonu i coś zrobić z miejscową mafią. Poza tymi minusami do Helu i całej mierzei mam ogromny sentyment.
Michale, ten odcinek z Juraty do Helu mocno się zmienił w ostatnim okresie, Twoje uwagi do nawierzchni dotyczą na pewno jeszcze poprzedniego stanu, prawda? :)
A reszta - sama prawda. Wciąż powtarzam, że tak samo jak to przepiękny region kraju, tak samo niestety jest "nieodwiedzalny" w szczycie sezonu. Szkoda czasu, szkoda nerwów, lepiej jechać wtedy gdzie indziej, a Mierzeję Helską - "Półwysep" - zostawić na wiosnę lub jesień :)
Dodaj Twój komentarz