W Teremiskach witają nas żubry
Już sam przyjazd do Teremisek był niezwyczajny. Kilkanaście metrów od szosy na polu czekał na nas żubr, kawałek dalej dwa kolejne. Idąca drogą kobieta okazała się gospodynią, którą pytałem, jeszcze z Gdańska, o nocleg. Gdy opowiadała, jak ganiała żubra (i on ją) podczas prac w ogródku, dołączyło do nas troje miejscowych kibiców Jagiellonii, z którymi, z racji moich biało-zielonych korzeni, szybko złapaliśmy wspólny język. Kilka metrów dalej ich malamut zaczepiał żubry, zajadające się koszem obierek z ziemniaków, przyniesionym przez moich rozmówców. Dla nas wyjazdowa egzotyka, dla nich dzień jak co dzień.
Na dzień dobry karmienie jeleni
Poranek następnego dnia był jeszcze bardziej emocjonujący. Pan Darek, nasz gospodarz, wręczył Oli pojemnik z owsem i kazał wysypać go w lesie tuż za płotem. W tym momencie z lasu, z Puszczy Białowieskiej, wybiegło sześć jeleni, dorodnych byków, by następnie najpierw lekko zdziwić się osobą Oli, a po chwili już bez skrępowania zacząć śniadanie. Zakochany w "swoich" zwierzakach gospodarz z dumą obserwował nasze zaskoczenie oswojeniem zwykle bardzo płochliwych zwierząt do tego stopnia.
Nieoczekiwane spotkanie z Adamem Wajrakiem
Jednak największej porcji wrażeń dostarczyło mi kilkanaście minut w Obrębie Ochronnym Hwoźna na terenie Białowieskiego Parku Narodowego, pod koniec samotnej wycieczki trzeciego dnia. Krótko przed zmrokiem, na końcu długiego traktu Wilczego Szlaku, spotkałem Adama Wajraka w towarzystwie innego fotografa. Zaskoczony, po krótkiej wymianie uprzejmości, ruszyłem dalej uśmiechając się w duchu i martwiąc jednocześnie, że limit farta na dziś wykorzystałem. A przecież musiałem jeszcze wyjechać samochodem z zasypanej śniegiem drogi do Kosego Mostu. Ale się myliłem... :-)
Przede mną stoją żubry, za mną wyje wilk
Po kilku minutach zobaczyłem stado około 40-50 żubrów rozrzuconych wokół brogu. Szybko wyciągnąłem aparat, zrobiłem kilka zdjęć i powoli ruszyłem dalej w ich stronę. Trudno mówić o bezszelestnym poruszaniu się na nartach (dlaczego ich nie zdjąłem?), więc wkrótce mnie usłyszały. Spłoszone odbiegły na kilkanaście metrów, by po chwili opanować się, wrócić w miejsce gdzie stały i stojąc w szeregu wpatrywać się we mnie w ciszy. Absolutnie niesamowite uczucie. Wtedy, mając przyłożony wizjer aparatu do oka, zdałem sobie sprawę, że słyszę wycie wilka! Wycie po kilku sekundach ustało, a ja dostrzegłem, że przez zgromadzone stado przeciska się żubr wyraźnie większy od pozostałych, o bardziej rudym kłębie. Potraktowałem to jako przestrogę i nie kontynuowałem drogi dotychczasowym szlakiem - to oznaczałoby zmniejszenie o połowę dystansu do żubrów, z 40-50 do około 20 metrów. Obszedłem bróg inną drogą, żubry kontynuowały konsumpcję, wilk więcej nie zawył, a ja przeszczęśliwy, już w mroku, dotarłem za niecałą godzinę do auta.
Źle utrzymane turystyczne szlaki piesze
Przy całym zachwycie Puszczą Białowieską, muszę jednak wyrazić spore rozczarowanie sposobem utrzymywania dróg leśnych. Nasz plan pierwszego dnia zakładał dotarcie na Carską Tropinę i powrót okrężną drogą do Teremisek. Niestety, trzykrotnie zatrzymywały nas lub zwalniały zawalone i pozostawione sobie drzewa, w tym raz na znakowanym szlaku pieszym PTTK. Rozumiem ideę pozostawienia puszczy samej sobie na obszarze parku narodowego. Jednak tolerowania utrudnień na szlakach turystycznych poza parkiem już nie. Leżące drzewa nie tylko nie pozwoliły nam dotrzeć gdzie zamierzaliśmy, ale jeszcze spowodowały szukanie alternatywnej drogi po zmarzniętych bagnach nad Narewką, skąd już tylko krok do obszaru ścisłej ochrony Białowieskiego Parku Narodowego. Czy nie warto mieć kontroli nad turystą poprzez udrożnienie wyznaczonych wcześniej szlaków?
Rozczarowujące muzeum parku narodowego
I jeszcze, jak już przy rozczarowaniach jesteśmy... Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego, o którym przed wyjazdem czytałem jako o jednym z najnowocześniejszych, niestety mnie mocno rozczarowało. Jego zwiedzanie to pogoń zwiedzających "za światłem" od sceny do sceny, bez możliwości zatrzymania się i spokojnego przyjrzenia prezentowanym zwierzakom. Brak tradycyjnych form przekazu, jak chociażby map występowania poszczególnych gatunków zwierząt lub roślin, które chciałem porównać z trasami naszych wędrówek. Moim zdaniem efektywna prostota przegrała z efektowną nowoczesnością, mimo na pewno sporego nakładu sił włożonego w przygotowanie ekspozycji. Zachwyciła nas za to zwykła w formie, a niezwykła w treści czasowa wystawa o dawnym pałacu carskim w Białowieży, na miejscu którego teraz stoi Muzeum. Jeśli wystawa będzie jeszcze pokazywana zobaczcie koniecznie, jaką perełkę straciliśmy po wojnie.
A skąd w ogóle nasz pomysł na Puszczę Białowieską? Całkiem z przypadku. W górach w tym roku śniegu tyle, co kot napłakał, więc pojechaliśmy szukać śniegu pod narty tam, gdzie najgrubszą (wielkie słowo, raptem 15 centymetrów) pokrywę śnieżną raportowała strona internetowa IMGW. Śniegu było akurat tyle, by nie martwić się o ślizgi. A dzień po naszym wyjeździe otwarto pierwszą narciarską trasę na narty biegowe w Białowieży.
Świetne miejsce na nocleg w Puszczy
Mieszkaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym Orlik, położonym na leśnej polanie kilometr od Teremisek. Nasz gospodarz okazał się zaangażowanym obrońcą Puszczy Białowieskiej i jej mieszkańców. Pierwszego wieczora z okna na piętrze pokazał nam chmarę jeleni śpiącą na Jego pastwisku i zaprosił Olę na poranne karmienie. Później przy herbacie opowiadał o trwającym sporze o kornika, który niszczy puszczańską populację świerka. O żubrze Wikingu i jego dawnych losach, mających być wytłumaczeniem agresywnych zachowań wobec ludzi. O myśliwych, polujących w Puszczy Białowieskiej na skraju obszarów chronionych, nęcących pokarmem zwierzynę pod same ambony. I o dziesiątkach innych puszczańskich spraw, o które możecie sami pytać, odwiedzając to przyjazne gospodarstwo w Teremiskach, prowadzone przez państwa Lidię i Darka Wiącków.
Puszcza Białowieska to rzeczywiście przepiękne, wyjątkowe miejsce na leśnej mapie Polski. Mogę wyobrażać sobie, jak wygląda wiosną czy latem, jednocześnie wstydząc się, że jeszcze sam tego nigdy nie sprawdziłem. Jednak nawet teraz, zimą, jest niezwykle atrakcyjnym miejscem. A to ze względu na łatwą możliwość obserwacji rzadkich zwierząt, które zmuszone są do szukania pożywienia w dostępnych dla człowieka miejscach. Mając narty na nogach można wygodnie do tych miejsc zawędrować. Naszym naocznym łupem przez trzy dni były dwa duże stada żubrów, w tym to największe w Puszczy, mające liczyć około 100 osobników, do tego sześć żubrów poza stadem, dwie chmary jeleni oprócz tej w gospodarstwie, biegające wokół dziki i sarny.
Spontanicznie zaplanowany wyjazd w piękny region zaowocował mnóstwem wrażeń, dobrymi warunkami na narty i miłymi wspomnieniami ze świetnego gospodarstwa agroturystycznego. Było aktywnie i ciekawie, emocjonująco i bardzo odkrywczo. Polecamy wszystko razem i każde z osobna :-)
wygląda dość ekstremalnie i niebezpiecznie jak na mój gust! do tego narty, choć fatycznie wiem ile trzeba wysiłku żeby zrobić tak pięknie zdjęcia. kto by pomyślał, że Polska taka piękna zimą!
Darku, chyba nie było tak najgorzej :), nie słyszałem wcześniej o podobnych przypadkach. W dodatku ani sam nie zachowywałem się agresywnie, ani w naturze tych zwierząt nie ma agresji wobec człowieka, czy innych zwierząt, zarówno w Puszczy Białowieskiej, jak i w innych miejscach, gdzie żyje. Na pewno żubry bały się bardziej mnie, niż ja ich.
A Polska jest piękna o każdej porze roku :)
Piękne zdjęcia, jak zwykle. Cudnowne obcowanie z przyrodą (wolę tak, niż jakiekolwiek zoo). Powiem Ci, może to tylko moje odczucie, ale o Adamie Wajraku napisałeś, jakby był kolejnym żubrem czy wilkiem wypatrzonym w lesie :)
Ewo, hehe, nie chciałem tak napisać, ale faktycznie, trochę tak było :)
Sama sobie wyobraź - środek Puszczy Białowieskiej (na mapce wyżej to wycieczka pierwsza z prawej), zima, kilkanaście stopni mrozu, biało - nigdzie dookoła nikogo. Drogi i parkingi puste, śladów na drogach przede mną żadnych. I nagle, gdzieś tam, na skrzyżowaniu, siedzącym na stołeczku facetem okazuje się facet, który jednak nie jest pierwszym, lepszym człowiekiem z okolicy, a facetem z pierwszych stron gazet i Facebooków. Byłem w ciężkim szoku i tyle :)
Fajny pomysł, choć mnie biegówki nie przekonują. Jako dzieć niespełna 3 letni miałam mały wypadek na górce, która teraz jest dla mnie jak nasypana trochę ziemia, ale lęk pozostał ;) Podoba mi się, że można tak blisko zobaczyć żubry i inną leśną zwierzynę. To niesamowite :) :)
Podróżniczko, to trochę tak jak z rowerem - kwestia złapania równowagi i potem już idzie. A wierz mi, że biegówki (w ogóle narty) bardzo ułatwiają turystyczne życie zimą, no i przyspieszają tempo pokonywania trasy :). Zawsze powtarzam - biegówki to taki rower na zimę :)
Wiesz co jest najbardziej wartościowym elementem Twojego bloga? Nie zdjęcia, nie relacja, ale inspiracja. Potrafisz tak przedstawić miejsce, że jeszcze mniej więcej w połowie artykułu człowiek zaczyna zaglądać do Google Maps i w kalendarz, i kombinować, kiedy możnaby tam pojechać. Ja nie jeżdżę na skiturach ani na biegówkach, ale cały czas w trakcie czytania chodziło mi po głowie pytanie "a może by tak rowerem?", tylko po to, żeby za moment zamienić się w stwierdzenie "ja muszę rowerem".
Natalia, dzięki, w porządku jesteś dziewczyna :)
Puszcza rowerem to też nasz plan. Te dukty po których śmigałem na nartach będę świetne na rower. A jeśli rower z namiotem... Tylko szkoda, że nie można gdzieś tam w Puszczy się zaszyć na nocleg. Ale może jakieś fajne miejsce znaleźć tuż na skraju... A jeśli nie w namiocie, to koniecznie pytajcie o "naszych" gospodarzy :), naprawdę fajna miejscówa.
Chociaż tak myślę, że zimą Puszcza jednak lepsza, ze względu na łatwość spotkania żubrów :)
Szymon, świetny wpis. Przeczytałam z zapartym tchem. Tak Cię po cichu obserwujemy, bo intryguje nas to, że wybierasz trasy na narty biegowe - raz tego spróbowaliśmy w Jakuszycach i od tamtej pory rozglądamy się, gdzie jeszcze można pojeździć, nie mając własnego sprzętu. A druga sprawa - to okolice Białowieży są przecudowne. Zwiedzaliśmy je, niestety dosłownie "w locie" latem w czasie jednego z naszych urlopów - po Wschodniej Ścianie Polski. Byliśmy w Rezerwacie Pokazowym Żubrów oraz zwiedziliśmy Obszar Ochrony Ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego. Naszym marzeniem jest pojechać tam na dłużej na rowery - niestety musimy najpierw popracować nad kondycją, gdyż jak pewnie wiesz, nasze mięśnie wiotczeją od permanentnego zwiedzania Polski autem :) Pozdrawiam! :)
Kasia, Puszcza na rowerze na pewno będzie fajna. Może nawet w saharyjskie polskie upały ;) w gęstych lasach będzie chłodniej?
A na biegówki bez sprzętu bez wątpienia fajne (jeśli nie Izerskie, gdzie byliście, prawda?) będą Stołowe (www.stolove.pl). Będą i przygotowane trasy, i wypożyczalnia porządnego sprzetu, i cała warstwa krajoznawcza, bez której na pewno na żaden wyjazd się nie wybierzecie :)
(pewnie mogliśmy o tym wszystkim pogadać dzisiaj w Sopocie, ale niestety, nie dałem rady...)
Repozdrowienia :]
Fajny wyjazd, fajne miejsce i równie fajna relacja. Szkoda tylko że warunki śniegowe takie marne. Patrząc na zdjęcia mam wrażenie że w tym okresie więcej śniegu było w Puszczy Kampinoskiej koło W-wy gdzie z kolei ja biegałem. Tylko "u nas" nie ma takich atrakcji w postaci dzikich zwierząt - tylko uciekające sarny :-).
Mam pytanie, jak planowaliście trasy biegowe, po prostu po szlakach pieszych PTTK czy jakoś sprytniej?
Pozdrawiam,
Marek.
Nie zapominaj o łosiach ;)
Miejsce docelowe planowaliśmy przed wyjściem, a podczas drogi to na bieżąco, z mapą. Pierwszego dnia celem była Carska Tropina i Kosy Most, jednak w terenie - przez wspomniane drzewa na drogach i nieszczęsną otulinę - okazało się, że z Kosego Mostu nie dalibyśmy rady wrócić przed wieczorem. Na Kosy Most więc dojechałem następnego dnia samochodem i tam już nie było wyboru - tylko szlak po o. o. Hwoźna i udostępnione do ruchu drogi.
Chcieliśmy też wybrać się do rezerwatu pokazowego, ale zdążyliśmy tyle zobaczyć wcześniej, że zrezygnowaliśmy.
... a z Białowieskiej pojechaliśmy do Wiartla, o którym czytaliśmy u Ciebie. Wkrótce relacja - pozdrowienia!
Czołem,
Pana reportaż wzbudził spore zainteresowanie.
Mnie trochę dziwi że jak na turystę z 30 letnim stażem jak sam Pan to określił nie przestrzega Pan zasad i porusza się Pan po BPN poza wyznaczonymi szlakami. Wynika to z opisu i trasy zaznaczonej na mapie. Wg mnie kilka drzewa na szlaku nie może być usprawiedliwieniem na fakt wchodzenia na teren BPN i penetrowanie jego ostępów poza szlakiem i to na taką skalę.
Szkoda że daje Pan taki zły przykład,
pozdrawiam, A. Karczewski BPN
Panie Andrzeju, jest mi okrutnie głupio z tego powodu. Tego właśnie dotyczył mój komentarz wcześniej.
Teraz mogę tylko zapewnić, że zostaliśmy przed jedną z miejscowych osób wprowadzeni w błąd: powiedziano nam poprzedniego dnia, że otulina Parku sięga aż do Narewki i stąd nasze dość swobodne poruszanie się w tym regionie. Nie byłem w stanie sam tego zweryfikować, bo na mapie której używaliśmy (Puszcza Białowieska, 1:50 000, wydawnictwo Express Map, 2012) obszar otuliny jako takiej nie jest oznaczony.
Pozostaje mi tylko żałować, przepraszać za błąd i dziwić się, dlaczego wchodząc drogą na teren Białowieskiego Parku Narodowego w NE narożniku 312. kwadratu lasu przy stojącym samochodzie Straży BPN i obserwujących nas strażnikach, nie zostaliśmy poinformowani przez nich o fakcie łamania prawa i zawróceni z drogi?
Proszę mi wierzyć, że do głowy mi wtedy nie przyszło, nie tylko że łamiemy parkowe prawo, ale że w dodatku robimy to za przyzwoleniem parkowych strażników.
Pozdrawiam,
Szymon Nitka
Wszystko się zgadza, w Puszczy Białowieskiej jest co oglądać, ale jeszcze więcej dzikich zwierząt szczególnie żubrów można też zobaczyć z drugiej jej strony tj; niedaleko Zalewu Siemianówka;)
Szanowni Znajkrajowi Goście,
może niektórzy z Was zauważyli, że w naszej relacji jest coś, czego być nie powinno. Biję się w pierś, że stało się to efektem nieporozumienia, jednak uprawiając turystykę prawie 30 lat powinienem potrafić uniknąć go przed faktem. Przyznam, że mocno się wstydzę, choć na nasze szczęście mój błąd nie przyniósł żadnych konsekwencji.
Błąd dotarł do mnie w rozmowie z Panią Alicją Karczewską, przewodnikiem po Puszczy Białowieskiej. Dziękuję za zwrócenie uwagi i... przepraszam :-(
Osobiście polecam zwiedzanie z prawdziwym przewodnikiem. Muzeum robi nie tylko wrażenie, ale jest świetną przystawką przed zwiedzaniem parku. Warunek to wycieczka do muzeum z przewodnikiem. Moim zdaniem jednak ilość małych dzieci w parujących pieluchach, które rodzice ciągną do muzeum a i tak przegadują przewodnika, to jest prawdziwa porażka. Nie mogłem się powstrzymać żeby nie zwrócić uwagi mamie malucha na oko 4 letniego, który ciągle krzyczał 'dalej, do domu, chcę siku, mama mama', że jednak są w grupie ludzie którzy chcą posłuchać przewodnika. Podobne muzeum mamy w Supraślu, Muzeum Ikon, tam też jest 'pogoń' za światłem, i to może rzeczywiście irytować tych turystów, którzy lubią się pochylić nad eksponatami i porobić fotki. Białowieża faktycznie światła ma wyjątkowo źle zaprojektowane, chyba na zasadzie McDonalda, szybko byle następny klient, następna grupa. W sumie jednak mi się muzeum podobało, obsługa miła, tylko współturyści z maluchami niemającymi litości nad nimi i innymi ludźmi. Byłem w sierpniu 2013 z audio-przewodnikiem (słaba wycieczka, ganiało mnie od jednej sceny do kolejnej jak w cyrku małpy) i we wrześniu z pracownikiem muzeum, w ogóle inna bajka...
Pozdrawiam!
Problemem nie są dzieci, a ich rodzice, to jasne. Bo przecież także do dzieci jest skierowana taka forma ekspozycji. Jakie nam dzieci urosną, jak zostaną wychowane i jaką wrażliwością na zwierzęta i naturę zostaną obdarowane przez los, taki los Polskę czeka...
Na wszelki wypadek dodam jeszcze, że nie ma nic przeciw wystawie jako takiej - niech będzie, bo na pewno przedstawia sobą dużą wartość, nawet te "styropianowe potwory" z komentarza wyżej. Jednak brakuje właśnie tego dawnego muzeum, dawnej sprawdzonej klasyki - wiedzy!
A zwiedzanie z przewodnikiem na pewno musi być ciekawym doświadczeniem. Pod warunkiem oddanego przewodnika. My takiego mieliśmy w naszym gospodarzu! :)
I zgodnie z powiedzeniem "koniec języka za przewodnika", ciekawych rzeczy dowiadywaliśmy się po drodze, gdziekolwiek. Na przykład pani prowadząca jedną z lokalnych knajpek opowiadała nam, że w polskiej części Puszczy pojawiła się wataha wilków z Białorusi. Podobno poraniona strzałami. I że tejże watahy nie chce przyjąć w swoje wilcze szeregi żadna z watah "polskich". Prawda to? :)
Muzeum w Białowieży najnowocześniejsze? To chyba przygotowywaliście się do wyjazdu kilka lat temu :-) Bywając w naprawdę nowoczesnych obiektach w Europie kryguję się za każdym razem gdy prowadzę rodzinę do muzeum BPN.
Naprawdę, takie coś zostało mi w głowie z lektury różnych stron przed wyjazdem. Ale, ale, znalazłem teraz ciekawy komentarz na stronie Pascala:
"Muzeum Przyrodniczo-Leśne w Białowieży miało z założenia być "nowoczesne". Zapewne naukowo opisane gabloty dawnego muzeum nie stanowiły specjalnej atrakcji dla dzieci. Moim zdaniem próba rekonstrukcji środowisk naturalnych z wypchanymi zwierzętami tu i ówdzie, wypadła żałośnie. Ale jest inny, poważniejszy problem. Przed remontem to było niezwykłe, klasyczne muzeum z ogromną ilością eksponatów. Gdzie teraz są? Co się stało choćby z licznymi szkieletami zwierząt - przecież były w znakomitym stanie i nie mogły ich zjeść mole... A choćby przekrój pnia ukazujący słoje oznaczone datami? Nie mógł przecież wyparować! A było tu też wiele bardzo cennych okazów flory i fauny. To co obecnie muzeum prezentuje, to jedynie smutna namiastka dawnej imponujacej rozmiarami bogatej kolekcji. Uważam, że wartość merytoryczna dawnego muzeum była zdecydownaie większa. Może i wielkie styropianowe owady-potwory robią wrażenie na najmłodszych, ale z pewnością ogromna kolekcja prawdziwych owadów precyzyjnie opisanych i rozmieszczonych w gablotach dawała dużo lepsze wyobrażenie o bioróżnorodności Puszczy Białowieskiej." [źródło]
Myślę, że autor doskonale rozwinął problem, jaki nam się narzucił po wizycie w parkowym muzeum.
Polecam też puszczę knyszyńską. Mi się chyba nawet bardziej podobało niż w Białowieży.
Zahaczyliśmy ją kilka lat temu na rowerach i nawet teraz mieliśmy plan, by zatrzymać się na dzień na trasie biegowej w Supraślu, ale na wszystko nie starczyło nam krótkiego urlopu. Minęliśmy więc Knyszyńską w oddali i pojechaliśmy do jeszcze innej - Piskiej :]
Czy to jest bezpieczne? Żubry, wilki przecież są dziki zwierzętami z którymi człowiek nie ma szans w bezpośrednim starciu.
Byłam latem trzy razy w Białowieskim Parku z przewodnikiem i nie udało mi się zobaczyć żubra nigdy. Zazdroszczę tych widoków
Myślę, że tak.
Człowiek nie występuje w menu żadnego ze zwierząt żyjących w Polsce, więc dopóki nie postawisz któregoś z tych zwierzaków w sytuacji, w której poczuje, że musi bronić się przed utratą życia, dopóty możesz czuć się bezpieczna.
Można więc być przekonanym, że w 99,9% sytuacji, w jakich może znaleźć się normalny turysta i dzikie zwierzę, to drugie będzie po prostu uciekało ze względu na wrodzony strach przed człowiekiem. Ewentualnie zapobiegawczo postraszy fuknięciem, czy kilkoma krokami pozorowanego ataku, demonstrując swoją siłę. Tak robią często spotykane przeze mnie w okolicach Gdańska lochy z warchlakami.
Do żubrów podchodziłem oddzielony drzewami sądząc, że będę dla nich raczej niewiadomą, niż agresorem dybiącym na ich życie. Może odrobinę żałuję, że nie podszedłem jeszcze bliżej, ale to w końcu park narodowy, miejsce gdzie mają czuć się bezpiecznie i płoszenie ich, w dodatku podczas posiłku w jadalni, byłoby po prostu głupie.
Proponuję czwartą wizytę - zimą i na nartach :)
Wow! Tyle mogę z siebie teraz wydusić... My byliśmy w Puszczy dwa tygodnie temu, było pięknie, ale dla widoku zwierząt w naturalnym środowisku, na pewno pojedziemy jeszcze kiedyś zimą.
Zachęcam, na pewno warto :). I bardzo polecam wzięcie ze sobą nart - Puszcza Białowieska naprawdę świetnie się nadaje na biegówki. Jest płasko, bezpiecznie, nie ma wielkich odległości i jest co oglądać. Polecam, pozdrawiam :)
Dodaj Twój komentarz